Szukaj na tym blogu

07 czerwca 2024

Quo vadis Patria?

 

Czwartek obfitował w burzliwe wydarzenia. Można powiedzieć sensacja goniła sensację.
Rzecz w tym czy będą wnioski, a jeśli tak to jakie?
Przed niedzielnymi wyborami interesuje mnie jak ta sytuacja wpłynie na preferencje wyborców?
Czy jako Naród jesteśmy w stanie przeciwstawić się skutecznie zalewającej nas zewsząd obłudzie i zakłamaniu?
Wypada zacząć od tego że ekscesy z udziałem nachodźców na granicy z Białorusią trwają już na tyle długo, że w mediach spowszedniały, a na miejscu utrwalają bezradność Straży Granicznej, Policji i Wojska. Bezradność będącą nie skutkiem nieudolności tych formacji, ale przepisów prawa, a raczej ich interpretacji przez ich przełożonych.
Przez cały dzień słuchałem radia i tv przynoszących kolejne szczegóły o warunkach w jakich broniona jest granica polsko-białoruska. Nie wszystko mnie zaskakuje. Dlaczego?
Może nie zrobię tego metodycznie, ale chaotycznie. Jednak nie zrezygnuję.
Z czym właściwie mamy do czynienia?
Po jednej stronie mamy państwo o nazwie III RP, oficjalnie Rzeczpospolita Polska, z jego strukturami władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. To państwo broni się przed inwazją Białorusi, czy ZBiR-u? Ciemnoskórzy sprowadzeni z Azji są tylko wykonawcami.
Pismaki twierdzą że na granicy toczy się wojna hybrydowa. Wojna to wojna tyle że nie ma tu jeszcze czołgów, dział, lotnictwa wojskowego i pól minowych. Są za to ofiary, nawet śmiertelne.
Problem polega na tym że mamy za sobą prawo którego nie potrafimy/nie umiemy/nie chcemy egzekwować na tej granicy. Brzmi to absurdalnie, ale taka jest prawda.
Nie ma żadnej supertechniki, są za to deski, gałęzie, kamienie, proce itp., a po naszej stronie praktycznie gołe ręce i wściekłość na dowódców że nie pozwalają działać jak ich szkolono.
Frustracji dopełnia incydent sprzed tygodni gdy żołnierze podczas interwencji na granicy oddali strzały ostrzegawcze. Zrobili bo mieli prawo. Jednak żandarmeria była innego zdania. Od tamtego czasu kilku żołnierz siedzi w areszcie i czeka. Właściwie nie wiadomo na co. Poważnie? Niestety tak jest.
Wygląda to na sen wariata. Spokojnie. Jest znacznie gorzej.
W mediach pojawiają się wypowiedzi tych którzy pilnują granicy. Słuchając tego włos się jeży i jednocześnie ręce opadają.
Od dawna mam wyrobione zdanie na temat dowódców wysokich szczebli i polityków. Są pewni swej bezkarności i stać ich na głoszenie dowolnych głupot.
Problem polega na tym że te głupoty z uznaniem są odbierane przez pewną część społeczeństwa, ale skutki tych głupot poniesiemy wszyscy, bez wyjątku.
W sprawie śmierci żołnierza mam pytanie dlaczego zginął?
Moja odpowiedź jest krótka. Bo przełożeni zabronili mu bronić się tym czym mógł. Teoretycznie nie był bezbronny.
Wszystko wskazuje na to że właściwych winnych nie poznamy, bo odpowiedzialni za zaistniałą sytuację szukają kozła ofiarnego. Ma nim zostać prokurator Janeczek.
Czy PAD go obroni?

06 czerwca 2024

Skandal czy paranoja?

 

Zdarzenie na granicy miało miejsce w marcu 2024, a sprawę ujawniono dopiero wczoraj.
Teraz szef MON roni krokodyle łzy.
Co powiedział szef MON o zatrzymanych żołnierzach? (msn.com)
Wcześniej nie wiedział? Co w tej sprawie zrobił przez miniony czas?
Jeżeli się nie zgadza z postępowaniem prokuratury powinien w geście protestu wyjść z rządu.
Tego nie zrobił, a więc obłudy ciąg dalszy.
Żandarmeria Wojskowa jest strukturą wewnętrzną MON!

Na to trzeba nałożyć sprawę o której też głośno co najmniej od wczoraj.
Za sprawą Niemiec mamy informację że w tym roku służby niemieckie zawróciły do Polski około 3 500 uchodźców którzy nielegalnie przekroczyli granicę.
Przy okazji kilka pytań dodatkowych:
1. gdzie są ci uchodźcy? To nie jest grupka zabłąkanych ludzi, ale co najmniej małe miasteczko?
2. na jakiej podstawie Polska przyjęła tych uchodźców?
Bo tak pasowało Niemcom?
Bo uchodźcy lądowali na Okęciu czy innych lotniskach w Polsce i dalej udali się do Niemiec?
Niemców nie obowiązuje prawo?
Według tego prawa uchodźcy obciążają państwo w którym przekraczają granicę UE.
Od strony wschodniej i południowej, zanim dotrą do Polski, muszą znaleźć się na terenie Federacji Rosyjskiej, Litwy, Białorusi, Ukrainy, Słowacji i Czech.
Pakt migracyjny ma obowiązywać dopiero od 2026 roku!!!
Rzeczywistość jest taka że Polska kontroluje granicę wschodnią i odcinek północny /granica z Rosją/. Pozostałe odcinki granic są granicami wewnętrznymi UE i nie wiadomo jakimi szlakami uchodźcy dotarli na teren Niemiec?
Skuteczność ochrony granic jest taka jaka jest.
Jeśli ktoś ma wątpliwości, proszę zapoznać się ze statystykami w państwach które mają zewnętrzne granice UE.
3. nie od rzeczy jest też pytanie co w tej sprawie zrobił Zwierzchnik Sił Zbrojnych?
Też przez minione miesiące nie wiedział?

Poza protokołem, moim zdaniem, sprawa była znana rządzącym, politykom i mediom.
Odpalono ją teraz nieprzypadkowo. 

02 czerwca 2024

Dzień Dziecka

 

Nawiązuję do komentarza BTWSelena.
Dotknęłaś ciekawego tematu.
Na ten temat każdy może zabrać głos korzystając z własnych doświadczeń bądź z obserwacji wokół siebie.
Mogę zabrać głos w obu przypadkach.
Co się w moim postrzeganiu zmieniło? Poza relacją rodzice-dzieci doszła relacja dziadkowie- wnuczęta.
Te ostatnie pojawiły się kilka lat temu i dorastają na naszych oczach. Po kolei żłobek, przedszkole, szkoła podstawowa /trwa/.
Moje dzieci pozostaną moimi do końca mojego życia.
Z upływem czasu coś się zmieniło, a przynajmniej powinno zmienić.
Jako rodzice mieliśmy obowiązek zapewnić im wejście w dorosłe i samodzielne życie.
Wywiązaliśmy się na miarę swoich możliwości.
Później nastąpiły zgrzyty. Młody człowiek inaczej niż my rozumie swoją dorosłość.
Po pierwsze nie może się doczekać. Po drugie chce z tej dorosłości wybierać tylko smakowitsze kąski. Po trzecie chce mieć dużo, a najlepiej wszystko tu i teraz, nie bacząc na swoje możliwości.
W stosunku do naszej młodości zmieniło się bardzo wiele. W moim przypadku starsi często rozmawiali o wojnie i okresie międzywojennym. Mniej chętnie o „ciemnych” stronach tych lat.
Dzisiaj rozmowy o minionej wojnie to pełna abstrakcja. To odległa historia.
Jednak stabilizacja życiowa też jest w pewnym sensie abstrakcją. To stało się za sprawą tzw. transformacji ustrojowej.
W dzisiejszych czasach praca jest dobrem ulotnym. Dzisiaj jest a jutro może jej nie być.
Jednocześnie mało kto ma takie warunki życiowe że nie musi budować swej przyszłości na kredytach. Kto chce ten może. To jego ryzyko.
Z tym ryzykiem też nie jest tak czarno- biało. Zdarza się że urywa się praca, a kredyt pozostaje.
Nie każdy może liczyć na wsparcie rodziny. Co wtedy?
Problemem staje się założenie rodziny. Do tego potrzebna jest stała praca i mieszkanie.
Możliwe są odstępstwa, ale każde z nich wiąże się z ryzykiem.
Mieszkanie można wynajmować albo mieszkać u rodziców.
O pracy już wspominałem.
Nie wszystko daje się uporządkować, a świadczy o tym rosnąca liczba rozwodów, a z drugiej strony tzw. wolnych związków, czy związków nieformalnych,
Są znane gorsze rozwiązania. Świadczą o tym statystyki policyjne.
Dyskusje w gronie rodzinnym, czy rówieśników toczą się wokół spraw przyziemnych.
Nie ma miejsca na dyskusje o polityce, nawet tej szeroko rozumianej. Dlatego łatwo o manipulacje.
Na czym tu polega? Zawsze w takim środowisku znajdzie się ktoś uważany za autorytet.
On wie najlepiej, a w ogóle wie wszystko. Nigdy nie ma jednak pewności jakie są jego intencje.
Czy swój ogląd świata „sprzedaje” jako ten który widzi? Czy realizuje świadomie czyjś plan?
Odbiorcy rzadko zadają sobie pytanie skąd pochodzą kolportowane informacje.
Często nie mają pojęcia jak je zweryfikować.
Wszelka dyskusja staje się bezprzedmiotowa, bo argumentem koronnym jest stwierdzenie że to czy tamto przeczytałem/usłyszałem i tu pada nazwa owego źródła.
Ze ścianą nie porozmawiasz. Tu nawet nieadekwatne jest określenie interlokutora jako „zakuty łeb”.
To grillowo-piwne towarzystwo nie ma zielonego pojęcia o świecie w którym żyje. Ich pojęcie nie ma nic wspólnego z otaczającą rzeczywistością. 
Sporo czasu upłynie zanim dotrze do nich że zostali oszukani. Tylko z każdym kolejnym krokiem maleją szanse na zejście z tej ścieżki.

Opowiadanie że żyjemy w trudnych czasach jest dzisiaj truizmem. To widzi każdy, nawet ten niezbyt rozgarnięty. Na wyciąganie wniosków stać nielicznych.
Będzie to widoczne bardzo czytelnie w nadchodzących wyborach. Do Brukseli wyjadą w zdecydowanej większości wystawieni na listach partyjnych na jedynkach. Nie ma znaczenia co sobą reprezentują. Wielu z nich będzie szkodzić Polsce. Ich wyborcy im wybaczą bo widocznie tak trzeba.
Większość elektoratu nie potrafi łączyć kropek, czyli uchwycić związki przyczynowo-skutkowe.
Ta niewiedza jest kosztowna.
Z dziećmi, tymi w wieku żłobkowym, przedszkolnym i szkolnym jest inny problem.
One bezgranicznie ufają rodzicom i ogólnie dorosłym.
Do czasu.

31 maja 2024

Co z tą wojną hybrydową?

Zabawy” na granicy polsko-białoruskiej wchodzą w nową fazę.
https://defence24.pl/sily-zbrojne/zolnierz-raniony-nozem-na-granicy-prokuratura-trwaja-czynnosci-dowodowe-defence24-news
W ślad za tym incydentem pojawiają się nowe pytania.
Co robi na granicy polski żołnierz?
Pytanie pozornie oczywiste, ale podejrzewam że nie dla każdego.
Żołnierz pilnuje granicy. Na czym to pilnowanie polega, czy raczej ma polegać?
Przede wszystkim żołnierz ma pilnować żeby nikt nie przekroczył granicy poza wyznaczonymi przejściami granicznymi. Ma przeciwdziałać wszelkim próbom nielegalnego przejścia.
Na czym ma polegać przeciwdziałanie? Jakimi środkami dysponuje żołnierz pełniący służbę na granicy? Teoretycznie ma broń i środki osłonowe np. tarcza.
Niestety, zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, broni żołnierz na służbie na granicy nie może użyć bo grozi mu za to odpowiedzialność karna. To nie moja pomyłka!
Na odcinku granicy gdzie zbudowano mur okazuje się że intruzi, przy wsparciu służb białoruskich forsują granicę. Zdarzają się przypadki skutecznego przekraczania granicy.
Ilu z tych „szczęśliwców” jest wyłapywanych w głębi kraju? Takich danych nie znam.
Okazuje się że mur nie jest w 100% skuteczny. Nie może być inaczej jeśli „poszukujący lepszego życia” korzystają z różnego sprzętu pomocniczego, dostarczanego na miejsce przez służby białoruskie.
Nawiasem mówiąc nie ma na świecie muru który w 100% zabezpiecza przed jego nielegalnym przekroczeniem. Od czego pomysłowość pragnących przejść na drugą stronę?
Nowy rząd, który jako opozycja krytykował budowę muru, teraz planuje rozbudowę i wzmocnienie tego istniejącego.
Wobec narastającej agresji „turystów” trzeba poważnie zastanowić się jak temu przeciwdziałać. Albo albo. Musi szybko dojść do zasadniczej zmiany przepisów prawnych dotyczących użycia broni. Agresję można powstrzymać tylko wtedy gdy druga strona musi wziąć pod uwagę że może paść strzał i to nie z amunicji hukowej. Poza tym żołnierze pełniący służbę na granicy muszą mieć lepsze wyposażenie osobiste, zabezpieczające przed rzucanymi kamieniami, gałęziami itp.
Nie znamy wszystkich przypadków okaleczenia żołnierzy pełniących służbę na granicy polsko-białoruskiej.
Trzeba skończyć z rozważaniem że nie możemy ulegać prowokacjom. To jest wojna. Nie ma znaczenia że hybrydowa. Taka jest na Ukrainie, a tam giną ludzie.
Stawiam otwarte pytanie, co jeszcze musi się stać żeby skończyć z udawaniem że mamy do czynienia z przepychankami na granicy, z udziałem osobników którzy jedynie marzą o dotarciu do lepszego świata? Ci obcokrajowcy mają białoruskie wizy.
Recepta według mnie jest w miarę prosta. Każda nieuprawniona próba przekroczenia granicy, poza wyznaczonymi miejscami, musi spotkać się ze skuteczną reakcją żołnierzy czy Straży Granicznej. Skuteczna reakcja nie powinna wykluczać użycia broni z ostrą amunicją. W użyciu powinna znaleźć się broń gładkolufowa i paralizatory. Nie ma już miejsca na wersal.
Mniej realne wydaje mi się całkowite zamknięcie granicy z Białorusią. Spróbować można.
Inny kontekst tego samego problemu to rozbudowa istniejącej zapory.
Problem rozdmuchano propagandowo. Rozbudowa umocnień w pasie granicznym między Polską a Białorusią to problem wielowątkowy. Po pierwsze, w planowaniu zapomniano o granicy z Rosją wzdłuż granicy z enklawą kaliningradzką. Po drugie z pomysłem budowy pasa umocnień DT wyskoczył niczym Filip z konopi. Ciągnięcie pomysłu to jedna improwizacja. W toku kolejnych wystąpień próbuje się pomysł uszczegóławiać, ale i tak widać że to melodia przyszłości, lat.
Bardziej skłonny jestem poczekać na konkrety. Wiele wskazuje na to że to chwyt propagandowy DT przed wyborami do PE. 10 mld zł nie można wydać szybko i racjonalnie. Wyrzucić w błoto każdy dyletant da radę. Władze Białorusi zachowują się jak przysłowiowy obszczymurek.
Otwarcie nie atakują, ale ugryźć czy obsikać przysłowiową nogawkę, czemu nie.
Im się to absolutnie nie opłaca, ale Moskwa każe to Mińsk musi.
W tym wszystkim musimy pamiętać że nikt nam nie pomoże. Jesteśmy sami. Deklaracje pomocy mają taką samą wartość praktyczną jak w dawnych latach kolejne poważne ostrzeżenia Chin wobec Tajwanu. Było ich tysiące.

20 maja 2024

Co wyniknie z nadchodzących wyborów do PE?

 

Niezależnie od bieżączki zdominowanej przez protesty rolników, związane ogólnie z „Zielonym Ładem” i falę „przypadkowych” pożarów, pora odnieść się do nadchodzących wyborów do PE.
Zacznę od arytmetyki. Do podziału jest 720 miejsc. Z rozdzielnika Polsce przypadają 53 miejsca /dotychczas jest 52/.
Wybory w Polsce odbędą się w 13 okręgach wyborczych w których możliwy będzie wybór kandydatów spośród 7 zarejestrowanych komitetów wyborczych. Z opublikowanych danych wynika że o jedno miejsce ubiegać będzie się 19 kandydatów https://www.portalsamorzadowy.pl/polityka-i-spoleczenstwo/o-jeden-mandat-do-pe-w-polsce-ubiega-sie-19-kandydatow,544536.html.
Wiele uwagi poświęcają media kandydatom na europosłów. Są wśród nich weterani mający za sobą więcej niż jedną kadencję. Jest kilku którzy zadomowili się w Brukseli na dobre, a teraz ich zabrakło.
Ci przeżywają rozczarowanie bo nie wiadomo dlaczego uważali się za niezastąpionych.
Najwięcej ożywienia wywołują jednak nazwiska uciekinierów z rządu DT. /Dla nich ma to być nagroda za robotę wykonaną na zlecenie DT. /
Z jednej strony są to obawy na wyrost, bo jedynka na liście nie gwarantuje automatycznie mandatu,
a z drugiej strony ci kandydaci mają zapewniony sukces dzięki bezmyślności wyborców którzy z przyzwyczajenia oddadzą głos na „jedynkę”. To dotyczy jedynie aktywnych wyborców, bo wielu nie będzie się chciało ruszyć z domu czy grilla. Czasem to wina pogody.
W kolejnych wyborach do PE emocje wzbudza przewidywana frekwencja wyborcza, bo ostatecznie od niej zależy kto wyląduje w Brukseli.
Do tego co wyżej trzeba dołożyć opinię wyborców którzy uważają że parlamentarzyści i członkowie rządu, z zasady, nie powinni kandydować do PE.
Z tym się zgadzam bo każdy z nas odczytuje to jako nagrodę „za dobre sprawowanie” wobec swojej partii.
Po wyborach 9 czerwca 2024 wybrańcy w Brukseli przejdą do jednej z 7 grup politycznych lub pozostaną formalnie niezależni https://pl.wikipedia.org/wiki/Parlament_Europejski#Grupy_polityczne_w_Parlamencie
Istota obecnych wyborów sprowadza się do tego czy uda się doprowadzić do zmiany dotychczasowego układu sił na korzyść prawicy?
W dotychczasowym składzie przewagę mają partie skupione wokół EPP z której wywodzi się również przewodnicząca KE von der Leyen która „przywiązała się” do pełnionej funkcji i zamierza kandydować ponownie.
W mediach wiele rozważań o możliwości skrętu Europy w prawo. Czy to realna ocena, czy tylko pobożne życzenie? Jakie znaczenie będą miały głosy parlamentarzystów Polski?
W stosunku do ponad 700 głosów PE głosy polskie to ułamek. W dodatku te głosy rozpierzchną się,
tak jak dotychczas, między poszczególne frakcje. Rzekomo kieruje nimi solidarność partyjna.
Szkoda że nasi reprezentanci nie dostrzegają że większość pozostałych europosłów preferuje interesy państw z których zostali wybrani. Realnie motywacją przejścia do PE jest wyższa dieta poselska i faktyczny brak odpowiedzialności politycznej. Wszyscy mają świadomość że realną władzę w Brukseli sprawują komisarze którzy pochodzą z nominacji a nie demokratycznego wyboru.
W tych dywagacjach mniej się mówi o tym kto faktycznie trzęsie KE?
Jak na razie robią to Niemcy przy wsparciu Francji. Czy coś się zmieni po 9 czerwca 2024? Wątpię.
W toczącej się rozgrywce wszystkie, bez wyjątku, państwa członkowskie kombinują jak najwięcej zyskać dla siebie, przy maksymalnym ograniczeniu kosztów własnych.
Teoretycznie wielu popierało postawę Polski, ale nie robili nic albo niewiele żeby nas realnie wesprzeć. Z drugiej strony Polska nie potrafiła/nie chciała/nie mogła zdyskontować swoich starań na forum unijnym. Na dzisiaj ten stan ulegnie utrwaleniu.
Jakie są hipotetyczne szanse że prawica zwiększy swoje wpływy w PE i co z tego będzie miała Polska? To jest zasadnicze pytanie.
Problem Polski polega według mnie na tym, że nasi politycy wiele przed nami ukrywają.
Nie wiem jak to wygląda u innych. Nie chodzi o mydlenie oczu przed kolejnymi wyborami.
Jeżeli nasi politycy nie bronią naszych interesów to sami nie mamy żadnych szans.
A jest przed czym się bronić.
Takim zagrożeniem jest wprowadzenie w Polsce euro jako waluty narodowej zamiast złotego.
Skoro to taki cymes to dlaczego nie wprowadziła go wcześniej Wlk. Brytania, Dania, Szwecja?
Polska nie zrobiła tego /na szczęście/ ze względów formalnych. Podchody trwają od 2011 roku który to termin wyznaczył DT za poprzedniego premierowania. Gdyby ufać przepisom unijnym przyjęcie euro w Polsce to sprawa odległej przyszłości. Niestety, KE zależy na wciągnięciu Polski do strefy euro. Dlatego chętnie dopuści przepisy ułatwiające realizację pomysłu zwłaszcza że rząd DT przebiera nóżkami żeby go wdrożyć i to jak najprędzej.
Problemem jest tolerowanie bezprawia KE wobec Polski. Książkową ilustracją jest zwolnienie wypłaty KPO po dojściu DT do władzy. Od strony zarzutów stawianych rządowi MM nie zmieniło się nic, ale ważniejsza jest decyzja KE że teraz już można.
Naprawdę musimy udawać że to żaden problem? Mamy taki gest że płacimy za pożyczki przyznane Polsce tylko na papierze? Pieniądze których nie można wydać na rzeczywiste potrzeby tylko na cele zaakceptowane przez KE? W rzeczywistości te środki będą przeznaczone na ratowanie gospodarki Niemiec która przechodzi poważny kryzys.
Dlaczego nie przeciwstawiamy się skutecznie decyzjom KE szkodliwym dla naszej gospodarki? Dotyczy to wielu inwestycji zapoczątkowanych za rządów ZP, przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Weryfikacja tych planów to jedno, a prymitywne sabotowanie, przy wsparciu rządu DT, to drugie.
W kolejce czeka pakt migracyjny, dyrektywa budynkowa, regulacja Odry, budowa portu kontenerowego w Świnoujściu, energetyka jądrowa, a przede wszystkim CPK.
Co musi się stać żeby te wytwory chorej wyobraźni polityków brukselskich trafiły do kosza na śmieci?
Niby jesteśmy mądrzy, bo wiemy jakie są wobec Polski zamiary KE, ale czy potrafimy im skutecznie przeciwdziałać?
Tu już mam poważne wątpliwości. Przepis unijny który nabierze mocy obowiązującej jest praktycznie nie do ruszenia. Nawet gdy jest wyjątkowo idiotyczny. Jak walka z emisją CO2.
Do większości naszego społeczeństwa nie dociera prosta prawda że blokowanie rozwoju gospodarczego Polski to „zasługa” Niemiec którym nie w smak konkurencja jaką stanowi Polska.
Owszem, rynek zbytu dla towarów niemieckich, tania siła robocza, w dodatku wykwalifikowana.
Do tego bezkrytyczne popieranie wszelkich pomysłów rodem z Berlina.
Samo narzekanie że KE nas nie lubi niczego nie zmienia. Nie ma również sensu budowanie przyszłości Polski na marzeniu że UE rozpadnie się od środka. Ważne jest tu i teraz.
Teraz u władzy jest koalicja 13 grudnia i jej przedstawiciele nie poczuwają się do preferowania polskiej racji stanu. Robią to owszem, ale tą rację stanu rozumieją po swojemu i tu się nie zgadzamy.
Do wyborów zostało kilkanaście dni i kampania zaostrza się. Jednak strona rządząca stosuje coraz bardziej absurdalne chwyty. Widać że za wszelką cenę chcą dojechać do 9 czerwca.
Potem się zobaczy.
Co na to elektorat?
Zwrócę uwagę na tematy poruszane w kampanii wyborczej. Są różne, można powiedzieć od Sasa do Lasa. Taka jest rzeczywistość. Dotyczą naszej gospodarki, ale także konsekwencji trwającej wojny na Ukrainie. Wojna toczy się za naszą wschodnią granicą, a daje się nam we znaki również na odcinku granicy z Białorusią. Ponosimy poważne koszty, nie tylko materialne. Mimo że jest to zewnętrzna granica UE nie otrzymujemy żadnego wsparcia finansowego KE, a ponadto jesteśmy narażeni na głupawe reakcje zarówno krajowych polityków jak i lewicy europejskiej.
Chyba od wczoraj doszedł nowy pomysł. Dotyczy zbudowania umocnień na granicy z Białorusią. Premier szerokim gestem przeznaczył na to 10 mld zł. Skąd je wziął? Nie wiem. Kiedy mają być wydane? Też nie wiem. Za to wiem że sprawa nie jest do końca przemyślana. To mnie nie dziwi.
Skąd moje wątpliwości?
Po pierwsze, nie wiadomo jak głęboki ma być pas umocnień? Żeby cokolwiek na nim zbudować, trzeba być właścicielem gruntów. To poważny koszt. Prace projektowe też potrwają.
Muszą odnosić się do konkretnych warunków terenowych. Potem dopiero wchodzi w grę realizacja.
To wszystko oznacza że sporo czasu upłynie zanim projekt, a właściwie slogan polityczny wejdzie w fazę realizacji.
Aha, zapomniałem o „drobiazgu”. Od 2013 roku Polska jest jednym z sygnatariuszy Traktatu ottawskiego https://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_ottawski Wystąpienie z Konwencji to kolejny problem.
Reasumując, czy przypadkiem pomysłu nie należy traktować jako zagranie PR-owe przed wyborami?
Sens tego o czym piszę zawarty jest w tym komentarzu https://niepoprawni.pl/comment/1660668#comment-1660668

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...