Szukaj na tym blogu

25 sierpnia 2024

Komu i do czego potrzebna historia?

 

Media rządowe znalazły sobie wdzięczny temat do bicia piany.
Chodzi o podręcznik szkolny do nauczania historii. Niestety, dla nas temat jest poważny i tak powinien być traktowany.
Tu moje zdanie jest jednoznaczne.
Na poziomie szkoły podstawowej i średniej przekaz historyczny powinien być autoryzowany
/po prostu napisany/ przez polskich autorów. Tzw. podręczniki wspólne mogą być stosowane co najwyżej na poziomie studiów /dla poszerzenia wiedzy studentów/.
Moja argumentacja jest prosta. Jeśli dostajemy wspólnika do napisania historii stosunków wzajemnych to ma on jeden cel zasadniczy. Chce nam wcisnąć swoją wersję tej historii.
W rezultacie mamy to co mamy.
Z dostępnych materiałów wiemy że podchody w tym kierunku trwają od dawna.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/11064,1,historia-europy-czy-mozliwy-jest-wspolny-podrecznik.read
Z tej relacji wynika że pomysł został zapoczątkowany w 1972 roku, a więc jeszcze gdy istniała NRD.
https://www.dw.com/pl/blaski-i-cienie-polsko-niemieckiego-podręcznika-do-historii/a-62341496
Mniej się mówi o tym czy podobne działania mają miejsce w odniesieniu do relacji między innymi państwami.
Niemcy twierdzą, że taki podręcznik napisali wspólnie z Francuzami. Jak został przyjęty?
https://www.dw.com/pl/wspólny-podręcznik-do-historii-dla-uczniów-z-polski-i-niemiec/a-19347656
Na pewno w czasach ZSRR napisano wspólny podręcznik dla wszystkich republik.
W PRL obowiązywały podręczniki pisane przez polskich autorów. Obiektywizm przekazu to odrębna sprawa.
Pomysł niemiecki jest bardzo prosty w swych intencjach. Niemcy konsekwentnie dążą do wybielania się wobec Polski i nie tylko, wbrew faktom historycznym. Starają się nam narzucić swoją interpretację tych faktów. Dziwi więc łatwość z jaką realizują swoje niecne zamysły.
Trzeba niezwykle dużo złej woli żeby przyjąć do wiadomości że intencje III Rzeszy wobec Polski były inne, ale niestety, wyszło jak wyszło. Polska była, według tej narracji, winna wybuchu II wojny światowej. W Polsce były obozy koncentracyjne. Polska uczestniczyła w holocauście Żydów.
Tak można długo jeszcze.
Z opisu w mediach dowiadujemy się że kompletny podręcznik składa się z 4 tomów, obejmujących czasy od starożytności do czasów współczesnych.
Trzy pierwsze tomy obejmujące historię wzajemną zostały przyjęte bez poważniejszych zastrzeżeń. Jednak i tam są kwestie sporne.
Nie wypowiadam się merytorycznie ponieważ tych podręczników nie znam.
Problem powstał w związku z czwartym tomem obejmującym okres od 1939 roku do początków XXI wieku.
Z publikowanych informacji wynika że za rządów ZP podręcznik zakwestionował recenzent prof. Grzegorz Kucharczyk, a ostateczną decyzję podjął minister Czarnek. Dlatego podręcznik nie został dopuszczony do użytku szkolnego.
Zawartość merytoryczna tomu nie uległa zmianie, za to obecna minister edukacji B. Nowacka zdecydowała o jego dopuszczeniu do stosowania.
https://www.dw.com/pl/wspólny-podręcznik-do-historii-dla-uczniów-z-polski-i-niemiec/a-19347656
https://edukacja.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/9541336,polsko-niemiecki-podrecznik-do-historii-dopuszczony-do-szkol-pis-go-b.html
Jakie są komentarze? Czym się kierowała?
https://www.dw.com/pl/blaski-i-cienie-polsko-niemieckiego-podręcznika-do-historii/a-62341496 Entuzjazmu nie widać po obydwu stronach, zarówno polskiej jak i niemieckiej.
Dziwię się jednak zadowoleniu polskich autorów tego podręcznika. Co oni faktycznie osiągnęli?
Moim zdaniem podręcznik na poziomie szkoły podstawowej powinien być napisany wyłącznie przez autorów polskich. Nie wiem czy ten, komentowany, można go zalecić w szkole średniej.
Zacząć się powinno od studentów historii i kierunków pokrewnych. Mogą go traktować jako materiał pomocniczy.
Spójrzmy na sprawę historii z innej strony. Obrazy podsuwa nam codzienność.
Przykład z Wrocławia gdzie obchodzono 100-lecie Polskiego Radia. To nie przejęzyczenie.
Sęk w tym, że 100 lat temu Wrocław to Breslau, w dodatku w granicach III Rzeszy Niemieckiej. Wrocław stał się polskim miastem w 1945 roku, w wyniku zmian granic po zakończeniu II wojny światowej. Z prostego wyliczenia wynika że za rok Polskie Radio Wrocław może obchodzić
80-lecie istnienia. To też nie odpowiada prawdzie, bo rozgłośnia regionalna zaczęła nadawanie z Wrocławia 29 września 1946 roku.
Jest też problem formalny wynikający z postawienia 29.12.2023 roku Radia Wrocław, decyzją ministra Sienkiewicza, w stan likwidacji. Decyzja jest pozbawiona podstaw prawnych, ale do dzisiaj nie została wycofana.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Radio_Wrocław
W czyim interesie dokonywana jest ta manipulacja? Oczywiście w interesie niemieckim.
Dziwi mnie dlaczego przykładają do tego rękę Polacy. W jakim stopniu imprezę współfinansowali Niemcy?
W 2016 roku obchodzono 70-lecie Radia Wrocław
https://www.radiowroclaw.pl/articles/view/58762/70-lat-Radia-Wroclaw-Tak-zaczynalismy-Historia
Co się stało przez kolejne 8 lat? Organizatorzy mają trudności w dostępie do archiwów?
Dziwi mnie brak reakcji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Czyżby już uznano że Niederschlesien wrócił do Heimatu? Może Vaterlandu?
Problem jako taki pojawia się coraz częściej i dotyczy nie tylko Wrocławia.
Od lat powtarzane są ekscesy w Gdańsku. Za najbardziej dotychczas żenujące uważam wystąpienie wiceprezydenta Gdańska Grzelaka
https://www.radiomaryja.pl/informacje/skandaliczne-slowa-na-temat-ii-wojny-swiatowej-wiceprezydenta-gdanska/ Żenujące jest też to że Grzelak nie został dotąd pociągnięty do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Nawet nie został odwołany ze stanowiska.
Osobiście mam wątpliwości czy minister Nowacka przeczytała ze zrozumieniem feralny podręcznik. Raczej podpisała bez zastanowienia podsunięty na biurko papier. Ona ma inne priorytety.

Póki co zło rośnie w siłę.
Propaganda niemiecka od lat szkaluje Polskę i Polaków, zwłaszcza w odniesieniu do wydarzeń dotyczących II wojny światowej.
Nie miejsce tu na opisywanie szczegółów. Jednak nie możemy się zgodzić żeby sprawcy i realizatorzy zbrodni wojennych tłumaczyli nam o co w tej wojnie chodziło.
Kto był ofiarą, a kto katem.
Dlaczego dzisiaj Niemcy jako spadkobierca III Rzeszy odmawiają wypłacenia Polsce reparacji wojennych, a także zwrotu zagrabionych dóbr kulturalnych?
Dlaczego w Niemczech obowiązuje po dzień dzisiejszy prawo stanowione w III Rzeszy?
Dlaczego władze niemieckie które kreują się na przyjaciół Polski i Polaków, nie przepuszczają żadnej okazji żeby szkodzić politycznie i gospodarczo Polsce?
Te i podobne pytania muszą być powtarzane konsekwentnie, chociażby po to żeby nie dopuścić do samozadowolenia Niemców którzy wszelkimi sposobami dążą dzisiaj do przywództwa w całej Europie.

22 sierpnia 2024

Kto wie co jest grane?

 

Świat się bardzo skomplikował. To fakt.
Zmiany klimatyczne wprowadzają element przypadkowości.
„Prostsza” sprawa ma miejsce w polityce światowej.
Trwa przegrupowanie sił i nikt nie chce dobrowolnie ustąpić. Czy teraz trwa przesilenie?
Nie sądzę. Nikt spośród pretendentów nie czuje się na siłach żeby arbitralnie narzucać swoje warunki
i je egzekwować. Z drugiej strony w tej lidze przybywa graczy, a wszyscy razem nie są w stanie uzgodnić między sobą na kogo postawić.
W mojej ocenie, na przegranej pozycji znalazła się Europa. O skupieniu sił nie ma mowy bo jest wewnątrz niej za duża rozbieżność interesów. Próba dominacji Niemiec oparta jest na chciejstwie.
Inne państwa europejskie, z Wlk. Brytanią włącznie, też niewiele znaczą. Powodem są zakłócenia wewnętrzne, głównie na tle rasowym.
Podobne problemy przeżywają w USA.
Rosja sama generuje problemy których nie jest w stanie rozwiązać.
Wśród potencjalnych dominatorów są oczywiście Chiny, Indie i jednak Afryka oraz Ameryka Południowa.
Pomiędzy tymi wszystkimi państwami trwają targi o to kto z kim i przeciwko komu?
No i oczywiście za jaką cenę?
W orbicie zainteresowań są szlaki handlowe /kontrola nad nimi/; dostęp do rynków surowcowych
i do rynków zbytu. Dla części ważny jest eksport wartości religijnych.
Jeśli weźmiemy pod uwagę to co powyżej to zapytam o wnioski.
Przynajmniej ja mam z tym problem.
Nie działają nawet odwracacze uwagi.
Takim miały być letnie Igrzyska Olimpijskie rozgrywane we Francji. Jakoś to nie wypaliło, przynajmniej w przypadku Polski. Sukcesów sportowych jak na lekarstwo.
Za to po IO klasyka gatunku. Szukanie winnych, rozgrywki personalne, a zawodnicy prześcigają się w wyciąganiu na światło dzienne potknięć organizatorów Otylia Jędrzejczak nie podpisze listu Radosława Piesiewicza! I nie jest pierwsza (msn.com)
O to naprawdę chodzi w wojnie po igrzyskach. PiS, PO i największa tajemnica (msn.com)
Wyjechał w delegację na igrzyska jako działacz. Co tam robił? (msn.com)
Nie przywołuję tego bo szkoda mi czasu. Kto chce znajdzie albo już zna.
Po IO mieliśmy w Polsce obchody Święta Wojska Polskiego i rocznicy cudu nad Wisłą.
Najwięcej komentarzy doczekała się defilada wojskowa na Wisłostradzie w Warszawie.
Są powody do zadowolenia i dumy.
Radość staje się ograniczona gdy uświadomimy sobie że to tylko próbka tego co mamy i co mamy mieć w najbliższych latach.
Jak to wygląda na tle całego wojska? Czy zdążymy zbudować silną armię zanim Rosja przejdzie od słów do czynów?
To nie są płonne obawy. Traktat NATO to jedno, a ruszenie nam z pomocą, w razie potrzeby,
to drugie.
Wartość bojową wojsk sprawdza się w polu. Od tej strony najlepiej wygląda armia ukraińska.
Ponad dwa lata wojny robi wrażenie. Tam brakuje tylko sprzętu i amunicji, a tego nie da się produkować w skali umożliwiającej bieżące uzupełnianie potrzeb. Sojusznicy są zaś humorzaści. Niby pomagają, a nie pomagają. Bardziej zależy im żeby wojska rosyjskie nie dostały zbytnio w doopę.
Wrócę jednak do naszego wojska. Chociażby do szarzyzny służby na granicy polsko-białoruskiej.
Zamiast snuć kolejne opowieści z mchu i paproci zadam proste pytanie: dlaczego po dwóch czy blisko trzech latach tej wojny z przebierańcami nasyłanymi z Białorusi nie wyposażono wojska stosownie do występujących zagrożeń? Brak odpowiedzi. To może prostsze pytanie: dlaczego do pilnowania tej granicy nie wydzielono specjalnych oddziałów, a wysyłane są oddziały według grafika, bez odpowiedniego wyposażenia i przeszkolenia?
Gdyby tak było, sierżant Sitek może by nie zginął. Kto za to odpowiada?
Jeszcze z innej beczki.
Domorośli mędrcy, czyli znawcy handlu bronią uważają że MON powinien ulokować bez mała 100% zamówień na uzbrojenie w przemyśle krajowym. Co racja to racja. Tylko jak odnoszą się do tego? https://www.rp.pl/biznes/art40994401-jak-nie-kupilismy-amunicji-u-niemca-czyli-fabryki-w-polsce-glupcze
Wojna na Ukrainie wywołała olbrzymie zapotrzebowanie na amunicję artyleryjską kalibru 155 mm. Swoje, w sumie skromne zapasy przekazaliśmy wojskom ukraińskim. Zdolności produkcyjne przemysłu krajowego oceniane są na około 30 tysięcy pocisków rocznie. MON zgłasza zapotrzebowanie na około 1 milion pocisków. Za ile lat ten kontrakt będzie zrealizowany?
Teraz wywołano aferę bo poprzedni rząd MM podjął decyzję o budowie na Śląsku nowej fabryki amunicji, a obecny rząd blokuje jej budowę. Czyżby liczyli na zakupy u Niemców?
Z Niemcami mamy problemy od lat. Warto przypomnieć że „dzięki” nim mamy na uzbrojeniu czołgi
Leopard. W swej „dobroduszności” Niemcy odmówili nam licencji na produkcję amunicji o zwiększonej donośności /dokładnie chodziło o produkcję ładunku miotającego do tych pocisków. Podobno jesteśmy członkiem NATO. Tylko co z tego wynika?
Na tym miałem skończyć, ale wczoraj wyskoczył nowy problem o nazwie afront rządu DT wobec wizyty premiera Indii w Polsce.
Doszło do wizyty szefa rządu Indii, trzeciego co do wielkości państwa na świecie. Ostatnia taka wizyta miała miejsce 43 czy nawet 45 lat temu. Relacje gospodarcze z tym państwem powinniśmy traktować priorytetowo. Tymczasem premiera Indii na lotnisku w Warszawie witał wiceminister spraw zagranicznych Teofil Bartoszewski. Premier na urlopie /to najbardziej mu odpowiada, poza harataniem w gałę/, minister Sikorski też się gdzieś zapodział. Tu żadne tłumaczenia nic nie pomogą, bo do wizyty tej rangi nie dochodzi z dnia na dzień.
To jest skandal. Co do tego nie ma wątpliwości.
Nie mam jednak złudzeń, że bez konsekwencji dla DT.
Ten ostatni szykuje się do odebrania kolejnego odznaczenia niemieckiego za sprawne wykonywanie poleceń płynących z Berlina.
Tak wygląda dzisiaj suwerenność III RP.

16 sierpnia 2024

Komu potrzebny sport wyczynowy?

 

Koniec Olimpiady w Paryżu, ale nie koniec dyskusji wokół problemów które pojawiły się podczas jej trwania. Tych problemów jest więcej niż dużo.
Przed Olimpiadą możliwości polskich sportowców szacowano na około 14 medali. Skończyło się na 10. Czy to tylko pewniaki, czy są też fuksy? Ocenę zostawiam ekspertom.
Faktem pozostaje że z tych 10 medali 8 jest zasługą kobiet.
Rzeczywiste problemy są innej natury i na początek trzeba je pogrupować.
Rozczaruję niejedną osobę, ale nie będę się tym zajmował.
W większości są to sprawy powtarzalne w cyklu olimpijskim. Są małe szanse żeby tu coś uległo zmianie. Związki sportowe i kluby żyją własnym życiem i o reformie jako takiej można sobie porozmawiać, bez dalszych konsekwencji.
Bulwersują,mimo wszystko informacje, że na olimpiadę pojechali, oprócz sportowców i osób towarzyszących /trenerzy wraz z zespołami i działacze/, przypadkowi ludzie związani rodzinnie lub towarzysko z działaczami. Ci ludzie pojechali na koszt PKOl i kosztem zawodników.
Czy coś w tej sprawie można zrobić i czy się zrobi? Bardzo w to wątpię. Będzie sporo szumu i na tym się skończy.
Zamieszania medialnego by nie było gdyby medali było przynajmniej zgodnie z planem.
Musimy jednoznacznie rozróżniać sport masowy i wyczynowy.
Jeśli spojrzymy na źródła sukcesów sportowych poszczególnych państw to okaże się że najpierw muszą być widoczne efekty sportu masowego, wedle powiedzenia „w zdrowym ciele zdrowe ciele” czy coś w tym rodzaju. Z tego dopiero bierze się sport wyczynowy. Trzeba mieć z czego wybierać.
Ktoś musi te talenty zauważyć i umożliwić ich rozwój. To kosztuje. Koszty nie zawsze chce pokrywać państwo. Często robią to sponsorzy.
Przykładów wokół nas nie brakuje.
Inaczej to wygląda w sportach indywidualnych a inaczej w grach zespołowych.
W każdej dziedzinie sportu musi być motywacja do działania.
Takim przykładem poglądowym może być siatkówka i to zarówno męska jak i kobieca.
Warunki do uprawiania nie są zbyt wyśrubowane. Jednak żeby wybić się ponad przeciętność potrzebny jest dobry /skuteczny/ trener.
Ktoś musi go opłacać. Do treningów potrzebna jest hala sportowa z zapleczem. To też kosztuje.
W dalszej kolejności trzeba weryfikować swoje umiejętności, czyli trzeba grać z innymi równorzędnymi pod względem umiejętności lub lepszymi, zespołami. To też kosztuje.
Nasze początkowe sukcesy międzynarodowe /reprezentacja/ to zamierzchła przeszłość.
O trenerze tamtych siatkarzy mówiło się krótko, kat. Wiedział czego chce, ale też wiedział że do celu można dojść tylko poprzez wytrwałą pracę. Przez lata zmieniło się tyle że zaczęliśmy się liczyć jako liga krajowa w świecie do tego stopnia że w polskich zespołach krajowych grają najlepsi zawodnicy z całego świata. Sukcesy odnoszą kluby polskie, a to skutkuje napływem do tych klubów zawodników z zagranicy. Te sukcesy przez lata nie przekładały się na sukcesy w imprezie prestiżowej jaką jest olimpiada. Po latach działacze uświadomili sobie że oprócz umiejętności technicznych potrzebna jest odporność psychiczna zawodników na stres spowodowany grą o dużą stawkę.
W sportach wyczynowych poważnym problemem jest podatność na kontuzje. Dlatego zespół reprezentacyjny musi mieć co najmniej komplet dublerów o umiejętnościach identycznych z pierwszą szóstką.
Wyjazd na zawody poza miejscem działalności klubu czy wyjazd reprezentacji, to kolejny problem techniczno-organizacyjny. Kto musi, a kto może jechać? Kto zaś powinien robić to na własny koszt?
Tu dochodzimy do olimpiady w Paryżu.
O medale mieli walczyć sportowcy a nie działacze i osoby towarzyszące.
Moim zdaniem gdybyśmy zanotowali wysyp medali, wszystko poszłoby gładko i bez większych zawirowań. Nie wzięto jednak pod uwagę że z góry było wiadomo że medali nie starczy dla wszystkich. Do podziału było ich 5084, a startowało znacznie ponad 10 tysięcy zawodników w 329 konkurencjach. Były w tym gry zespołowe oraz sztafety.
Po olimpiadzie roi się od głosów krytycznych jak to nisko upadł sport wyczynowy w III RP.
Szkoda że zainteresowanie tym sportem nie trwa przez cały rok. Chodzi mi głównie o osoby z urzędu odpowiedzialne za jego funkcjonowanie. Podchwytliwe pytanie o kogo pytam?
Patrząc na to co się aktualnie dzieje spodziewam się że dalej będzie powielany schemat: szukanie winnych, karanie niewinnych itd.
Nagle komentatorzy i różnej maści eksperci skojarzyli, że do walki o medale przystąpiły państwa które dotąd nie liczyły się w tym wyścigu.
To spowodowało że zaostrzyła się walka i trzeba się bardziej starać. Coraz trudniej o pewniaków.
Oprócz wyniku zaczęła się liczyć odporność psychiczna.
Wszyscy startujący na olimpiadzie starali się uzyskać szczyt formy na przełom lipca i sierpnia.
Nie wszystkim to wyszło. Tak było w lekkiej atletyce. Wielu musiało uznać że lata sukcesów za nimi.
W zawodach dużej rangi inaczej uczestniczy faworyt, a inaczej sportowiec na dorobku. Poza tym, czy nam się to podoba czy nie, są konkurencje sportowe w których o wyniku w znacznym stopniu decyduje przypadek. Sędziowie tego nie uwzględniają. Do rzadkości należą teraz przypadki że faworyt wygrywa na kolejnych olimpiadach. Przypomina mi się taki dyskobol https://pl.wikipedia.org/wiki/Al_Oerter
Można jeszcze tak dłuuugo.
Ostatnie dni pokazały coś innego. Minister sportu chciał pokazać kto tu rządzi i zażądał od prezesa PKOl pisemnych wyjaśnień odnośnie osób które pod szyldem PKOl wyjechały do Paryża.
Odbił się od ściany, a są tacy którzy twierdzą że został ośmieszony. https://www.pap.pl/aktualnosci/piesiewicz-pkol-nie-odpowiada-za-wyniki-na-igrzyskach-olimpijskich Wniosek, przynajmniej dla mnie, jest oczywisty. Wkrótce opadnie kurz i wszystko wróci w stare tory.
Do kolejnej olimpiady, czy mistrzostw świata.

08 sierpnia 2024

Co jesień nam przyniesie?

 

Jestem w kropce. Od kilku miesięcy patrzę na poczynania ekipy 13 grudnia i zastanawiam się jaki jest cel ukryty tych poczynań.
Zaczyna się od tego że przedstawiciele tej koalicji dostają piany na ustach gdy mówi się o nich że są koalicją 13 grudnia. W tym dniu został zaprzysiężony rząd zmontowany przez DT.
O co więc chodzi? Oczywiście o to że data 13 grudnia źle się kojarzy z datą wprowadzenia stanu wojennego.
Według mnie żądanie nazywania tej koalicji koalicją 15 października jest pozbawione podstaw prawnych ponieważ w wyniku wyborów 15 października najwięcej głosów i mandatów w Sejmie uzyskała ZP.
Przyznaję że ZP źle zdiagnozowała sytuację po wyborach. Wobec warunków zaporowych ze strony PSL nie doszło do sformowania rządu MM.
Przez okres do 13 grudnia trwało dopinanie warunków koalicji 11 partii będących dotychczas w opozycji. Dopiero po podpisaniu umowy koalicyjnej 10 listopada 2023 DT przystąpił do formowania rządu który został zaprzysiężony 13 grudnia 2023. Termin zaprzysiężenia PAD wyznaczył z premedytacją. Z tym mogę się zgodzić.
Skład tego rządu i jego dotychczasowe dokonania to materiał na oddzielne opowiadanie.
Nowy rząd ale stare problemy. Podstawowy problem to tylko większość w ławach sejmowych, która pozwala na przepychanie swoich propozycji. Kłopoty zaczynają się gdy trzeba pokonać weto.
Wówczas tych głosów brakuje, a na poparcie ze strony opozycji nie można liczyć.
Koalicja 13 grudnia wymyśliła sobie metodę obejściową, czyli łamanie prawa. Czego nie mogą załatwić ustawą próbują tego samego uchwałą sejmowej większości. Dotyczy to również nowelizacji ustaw obowiązujących.
Tu uwidacznia się słabość III RP. Brak zdecydowanego stanowiska prezydenta RP, a także brak zdecydowanej reakcji TK. W konsekwencji jest to podważenie porządku prawnego III RP.
Ten stan pogłębia anarchizację życia politycznego w III RP. Do tego dokładają swoje trzy grosze media, z zasady wrogie Polsce. Nawet te polskojęzyczne.
Od czasu powrotu DT z Brukseli mamy do czynienia z jawną ingerencją KE w politykę wewnętrzną Polski. Poczynając od życzeń pożegnalnych szefowej KE dla DT wracającego do Polski, poprzez bezprawne blokowanie wypłat z KPO. Rząd MM, poza pojękiwaniem o tym jak nas krzywdzą, nie podejmował żadnych skutecznych przeciwdziałań. Dzisiaj widzimy tą bezradność w poczynaniach prezydenta RP który nie ma za sobą żadnych argumentów na wyegzekwowanie swoich decyzji.
O celowości działań blokujących ze strony opozycji świadczy to co nastąpiło po objęciu rządów przez koalicję 13 grudnia. Nagle okazało się że nie ma przeciwwskazań do zwolnienia wypłat KPO mimo braku jakichkolwiek zmian prawnych w systemie wymiaru sprawiedliwości.
Zwolnienie wypłat z KPO należało do podstawowych chwytów propagandowych kampanii wyborczej KO. Teraz okazuje się że do pełnego szczęścia długa droga. Może zabraknąć czasu na skonsumowanie całej przyznanej Polsce kwoty. Trzeba to zrobić do końca 2026 roku.
Dlatego Polska wprowadziła zmiany do harmonogramu wypłat. Czy to pomoże i na ile? Nie wiem. Wiadomo że niezależnie od tego ile tych środków wykorzystamy, zapłacimy za całą przyznaną kwotę.
Skoro o KE mowa to zwrócę uwagę że w relacjach DT z KE minął miesiąc miodowy i coraz częściej dowiaduję się że na Polskę będą nakładane kolejne kary finansowe za opóźnienia we wdrażaniu dyrektyw unijnych. Na „osłodę” pojawiają się informacje o rezygnacji ze swego przez rząd DT. Najświeższy przykład to brak wniesienia w terminie odwołania od wyroku WSA w sprawie Turowa, co przyniesie negatywne skutki dla funkcjonowania kompleksu kopalnia-elektrownia po 2027 roku.
Chyba nie pomyliłem daty.
Myślę że większość Polaków z dezaprobatą obserwuje działania destrukcyjne tego rządu.
Ilość uwalonych inwestycji wprawia w osłupienie. To nie tylko bezczelne „nie bo nie” ale bardziej wysublimowane metody, jak w przypadku CPK. Niby będzie realizowane, ale w okrojonym zakresie i w innym terminie. Można podejrzewać że na całkowite utopienie inwestycji brak zgody USA.
Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku budowy elektrowni atomowych. Opóźnienia spowodują że za kilka lat będziemy kupować prąd, pewnie od Niemiec które inaczej rozumieją i stosują dyrektywy KE.
Kolejna uwaga dotyczy tendencyjnego podejmowania decyzji przez DT którego otwarcie posądza się o sprzyjanie interesom niemieckim. Zablokowanie regulacji Odry, budowa portu kontenerowego w Świnoujściu, brak dbałości o interesy Polski w przypadku rezygnacji z budowy drugiej nitki rurociągu Pomorskiego, zaburzenia w realizacji innych inwestycji portowych. Te przykłady można mnożyć.
Trudno zrozumieć decyzje związane ze wzmocnieniem naszego potencjału obronnego. To nie jest tylko brak środków na realizację kolejnych zakupów uzbrojenia. Faktem jest że przy planowanej skali zakupów brakuje nam funduszy. Przy kontraktach koreańskich za rządów MM trwały negocjacje o koreański kredyt rządowy. Nawet dla Koreańczyków jest to obciążone zbyt dużym ryzykiem.
Z drugiej strony zakładam że w odbiorze społecznym wydatki na zbrojenia są w obecnych realiach jak najbardziej akceptowalne. Jest za mało czasu na przepychanki międzypartyjne.
Trzeba realizować cel zasadniczy, czyli konsekwentnie budować silną armię. W tym obszarze ten rząd popełnia własne błędy. Za taki uważam rozbudowę zapory na granicy polsko-białoruskiej. Przeznaczenie na ten cel 10 mld zł, ale w perspektywie wieloletniej to przewalanie kasy.
Granicę trzeba wzmocnić w krótkim terminie, albo wyperswadować Łukaszence nasyłanie na granicę turystów z Azji i Afryki.
W mojej ocenie koalicja 13 grudnia popełnia zasadniczy błąd polityczny. Zapominają że tworzą koalicję 11 partii zjednoczonych pod hasłem „j...ć PiS”. To za mało na dłuższą metę. Do tego wszczynają wojnę ze wszystkimi, również wewnątrz własnej koalicji. To ich problem.
O dłuższego czasu widać że pól konfliktowych nie brakuje.
Co spaja teraz koalicję to strach przed odpowiedzialnością za czyny popełniane w ramach sprawowania urzędów.
Warto zwrócić uwagę na zachowanie DT który osobiście za nic nie odpowiada, bo wszystko zleca ministrom resortowym.
Za nami wybory samorządowe i do PE. Przychodzi kolej na wybory prezydenckie.
W najbliższych tygodniach ogłoszone zostaną kandydatury na prezydenta RP na kolejną kadencję.
Robi się ciekawie. Według stanu na dzisiaj nie wiadomo jak ten problem zostanie rozwiązany. Niewiedza dotyczy wszystkich ugrupowań politycznych które nie mają kandydata zdolnego wygrać wybory w pierwszej turze. Wszyscy kalkulują kto z potencjalnych kandydatów ma szanse na przejście do drugiej tury i w niej wygrać. Zamieszanie jest tym większe że żadna partia nie chce dobrowolnie zrezygnować ze swego kandydata, a to poważnie osłabia szanse koalicji 13 grudnia. Od tego problemu nie jest wolny także PiS.
Koalicja 13 grudnia nie kryje się z tym że chce wygrać wybory prezydenckie 2025, bo wówczas zniknie ostatnia przeszkoda do zrealizowania planów zapoczątkowanych przejęciem rządów w grudniu 2024.
Nad tymi problemami wisi niczym miecz Damoklesa problem stabilności koalicji 13 grudnia.
Trwa nieustanne liczenie szabel. Oczy wszystkich zwrócone są na Trzecią Drogę w której skupia się wszystko czyli marszałek rotacyjny i ryzyko wyjścia z koalicji jeśli nie całej grupy, to przynajmniej PSL,
a to oznacza rząd mniejszościowy i w perspektywie przyspieszone wybory.
Póki co są to tylko kalkulacje polityków bo realnie sprawy nie dojrzały jeszcze do rozłamu.
Do tego może dojść gdy DT zdecyduje się osobiście kandydować, nie bacząc na kandydatów zgłaszanych przez koalicjantów.
Pozostaje więc czekać przynajmniej do jesieni.

04 sierpnia 2024

Partia = klika czy gang?

 

Ten tekst https://niepoprawni.pl/blog/zetjot/sens-ekonomiczny-zasadnicza-wada-cpk powinien dać do myślenia każdemu samodzielnie myślącemu, a nie idącego z nurtem.
Od 1989 roku wmawia nam się że wreszcie jesteśmy suwerennym państwem.
Osobiście z taką oceną nie tylko polemizuję, ale wprost nie zgadzam się.
Podobnie jest z demokracją która otacza nas zewsząd.
Ta kraina rzekomej szczęśliwości istnieje około 30 lat, ale jak się przyjrzeć bliżej narratorzy są ciągle
ci sami, tyle że starsi o te lata /milczę o tych którzy już zeszli z tego świata/.
Kolejne rządy, wybrane w demokratycznych wyborach, sprawują posiadacze polskich paszportów, chociaż zdarzało się że mieli ich więcej. Niepojęte jest dlaczego ci wybrańcy nie potrafią działać zgodnie z polską racją stanu? Czyżby to było uwarunkowanie genetyczne?
Zdziwienie jest uzasadnione, bo parę lat temu okazało się że nie wiadomo jaka jest ta polska racja stanu. Podobnie, po rozpadzie ZSRR, RWPG i UW, okazało się że mamy problemy ze zdefiniowaniem gdzie jest nasz potencjalny wróg. To nie żarty. Polecam sięgnąć do archiwów.
Jeśli uwzględnimy powyższe łatwiej zrozumieć dlaczego polscy /z paszportu/ politycy nie zawsze potrafią działać w interesie Polski. Odrzucam stosowaną dzisiaj argumentację że oni mają własną interpretację interesu Polski.
Jednakże ten kierunek rozumowania doprowadził do wielu nieszczęść które dotknęły Polskę po 1989 roku.
Transformacja ustrojowa, za którą stał Balcerowicz /a kto stał za nim?/, doprowadziła do masowego bezrobocia i emigracji zarobkowej, a przede wszystkim do wyprzedaży, często za bezcen zakładów przemysłowych i PGR-ów. Bardzo często skutkowało to ich likwidacją i przeniesieniem produkcji poza granice Polski.
Trzeba przypomnieć że podobne perypetie przeżywały pozostałe państwa byłej RWPG, ale tam udało się przez to przejść znacznie łagodniej. W Polsce za tą nonszalancję nikt nie poniósł odpowiedzialności politycznej, a tym bardziej karnej.
W minionym 30-leciu gospodarka polska przeżywała wzloty i upadki, ale za rządów ZP zaczęliśmy stawać na nogi do tego stopnia że staliśmy się realnym zagrożeniem dla gospodarki zwłaszcza Niemiec. Nawet pandemię C-19 przeszliśmy stosunkowo łagodnie.
Wiem, że nie wszyscy mają podobne zdanie.
Dlaczego więc KE pozbawiła nas przyznanych środków z KPO? To miała być rekompensata za straty gospodarcze podczas pandemii C-19. 
Po zmianie rządu, w wyniku jesiennych wyborów, wszystkie zastrzeżenia KE zniknęły, a w rzeczywistości w polskim systemie prawnym nie uległo zmianie nic.
To klasyczny przykład bezprawia na poziomie UE.
Wynik jesiennych wyborów parlamentarnych umożliwił torpedowanie, przez nową koalicję rządzącą, wszystkich inwestycji gospodarczych które mogły w przyszłości wzmocnić międzynarodową pozycję Polski.
Propaganda polskojęzycznych mediów, faktycznie wrogich Polsce, spowodowała że te działania znalazły akceptację społeczeństwa polskiego. Czy wszystko można zwalić na karb niedoinformowania?
Mam poważne wątpliwości. Tak trudno zrozumieć że działając na szkodę jednej partii ostatecznie szkodzimy również sobie i swoim bliskim?
Jako społeczeństwo ponosimy skutki wieloletniego prania mózgów. To dotyczy nie tylko okresu III RP. Skutecznie robiono to wcześniej.
Nie daję wiary opiniom że wyprzedaż majątku narodowego, w tym mediów, odbywała się przy powszechnej akceptacji społecznej. Próby pociągnięcia do odpowiedzialności decydentów skończyły się niczym. To „zasługa” sądów które realizują własną politykę, niezrozumiałą dla maluczkich.
Obserwuję naszą scenę polityczną od bardzo dawna, sporo ponad 50 lat.
O samym wnioskowaniu decydentów można by pisać tomy.
Cechą podstawową jest brak samodzielności decyzyjnej.
Z czego ona wynika? Z jednej strony z przypadkowego awansu społecznego, a z drugiej z grzechów przeszłości które zawarte są w mitycznych teczkach będących nie wiadomo w czyim posiadaniu.
To też legenda. Wiadomo że są rozproszone po świecie, ale ... i to jest najgorsze, są w rękach prywatnych. Ile i na kogo jest tych „teczek Kiszczaka”?
Elity wykreowane po 1989 roku to zbiór przypadkowych ludzi, często bez doświadczenia życiowego i odpowiedniego przygotowania zawodowego. Na to nakłada się prawo które praktycznie nie pozwala na pociągnięcie do odpowiedzialności politycznej czy karnej osoby która nie dorosła do zajmowanego stanowiska. W uzupełnieniu dodam że nowe pokolenia wchodzą do polityki pod czujnym okiem nestorów.
Określenie „państwowiec” wzbudza dzisiaj jedynie uśmiech politowania. Jeżeli zbytnio szkodzi jednej czy drugiej stronie, łatwo podłożyć mu przysłowiową świnię, a to oznacza koniec kariery.
Owszem prawo, chociaż ułomne istnieje, ale gorzej wygląda jego egzekwowanie.
Odpowiedzialność polityczna, w najgorszym przypadku sprowadza się do usunięcia z zajmowanego stanowiska i często przesunięcie na równorzędne lub formalnie niższe.
Odpowiedzialność karna została dawno temu zdefiniowana przez byłego posła PO S. Neumanna,
tego od doktryny Neumanna. Ta doktryna nie straciła nic na aktualności.
Od lat słyszymy że zatrzymano x czy y. Zatrzymanemu/zatrzymanej grozi /tu wymieniana jest liczba lat/ za domniemane przestępstwo. Potem wszyscy nabierają wody w usta.
Ilu z tych zatrzymanych doczekało się procesów sądowych i prawomocnych wyroków skazujących? Niektóre przypadki nie znalazły zakończenia po 10 i więcej latach.
Jedną z ulubionych metod zakończenia jest przedawnienie.
Trybunał Stanu mimo wielu lat istnienia nie doczekał się praktycznego zastosowania.
Przez ponad 100 lat istnienia Trybunał Stanu wydał dwa wyroki skazujące.
Ostatni znany wyrok /umorzenie/ dotyczy Emila Wąsacza https://www.prawo.pl/prawnicy-sady/sprawa-wasacza-byly-minister-uniewinniony,505199.html
Procesy sądowe to temat sam w sobie. Sądy są dla maluczkich. Grube ryby najczęściej rwą zastawione sieci.
Aktualnie trwa proces Sławka Nowaka /ksywa Lolo Pindolo/. Nie zdziwię się jeśli zapadnie wyrok uniewinniający. Powiedzenie sprzed lat mówi że jak kraść to tyle żeby starczyło na dobrego adwokata.
Warto się zastanowić z czego wynika powszechna niemoc w uzdrowieniu tego bałaganu?
Powód pierwszy, wynika z logicznej oceny rzeczywistości. Nigdy nie wiadomo kto trafi na ławę oskarżonych.
Powód drugi to klasyka gatunku. Przepis budzący powszechne wzburzenie nie jest zmieniany, bo może się nam przydać. Tak jest z art. 212 kk https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/kodeks-karny-16798683/art-212 .
Inny przypadek to akt prawny początkowo zawierający proste zapisy. Po latach rozrasta się do obszernej księgi, a dodatkowo zawiera wykładnię o objętości setek stron. Wszystko razem daje żer radcom prawnym, adwokatom, prokuratorom i na końcu sądom.
Lata mijają, zmieniają się rządy i zero zmian.
Co jeszcze ważniejsze, przestępczość jest zawsze krok przed prawem.
Od wyborów październikowych minie wkrótce rok. Szokiem dla wielu obserwatorów sceny politycznej w Polsce jest to co widzimy.
W społeczeństwie od lat krąży powiedzenie „jak Pan Bóg chce kogoś ukarać to mu najpierw rozum odbiera”. Czy to jest odpowiedź na pytanie dlaczego Polacy od lat głosują wbrew swoim interesom?
Mamy powszechnie przyjęty i przestrzegany porządek prawny tzn. mamy władzę prawodawczą, wykonawczą i sądowniczą.
W grudniu 2023 ten porządek został podważony i nie zanosi się na to żeby został przywrócony.
Wywrotowcem okazał się stary premier nowego rządu który publicznie stwierdził że jego ekipa będzie stosowała prawo według ich rozumienia.
Nie byłby takim rewolucjonistą gdyby nie jawne i bezkrytyczne poparcie ze strony struktur UE.
To oczywisty dowód na „suwerenność” Polski. Prezydent RP jest dla nich tylko dodatkiem do długopisu. Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, NSA, KRS mogą istnieć, o ile nie przeszkadzają w realizacji zamiarów ekipy 13 grudnia. Tam gdzie na przeszkodzie stoi istniejące prawo, ignorują je lub próbują omijać poprzez podejmowanie uchwał przez Sejm w którym mają większość.
Na takie postępowanie nie ma krytycznej reakcji KE i jej struktur. Świadczy to jednoznacznie że KE jest zainteresowana wyeliminowaniem z życia politycznego całego obozu ZP. Dowodem jest szukanie czy wręcz preparowanie dowodów które w intencji koalicji 13 grudnia mają doprowadzić do delegalizacji PiS, a w kolejności jej przybudówek.
Metody są prymitywne, a jednocześnie jak dotychczas skuteczne. Przynajmniej w odbiorze społecznym.
Jakie to zamiary? Jeden lepszy od drugiego.
Po skompletowaniu rządu /spośród chyba 11 partii koalicyjnych/ jedną z pierwszych decyzji było postawienie w stan likwidacji TVP i PR. To jawne bezprawie, bo zgodnie z prawem tego nie można zrobić. W rewanżu KRRiTV odmówiła wypłat z opłat abonamentowych dla TVP w likwidacji i rozgłośni radiowych PR. Część rozgłośni regionalnych te wypłaty otrzymuje na podstawie wyroków sądowych. Koalicja twierdzi że działanie KRRiTV jest bezprawne. Skoro tak, dlaczego w tej sprawie od ponad pół roku milczą sądy?
Sienkiewiczowi od samego początku wtóruje Bodnar. Tu trwa „rewolucja kulturalna” w prokuraturze, od krajowej poczynając. Znowu, Bodnar łamie prawo, bo prokuratorów krajowych można zmieniać za zgodą PAD. Tego nie ma. To jest anarchizacja prawa, O tyle groźna że realizowana przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w jednym.
Przypomnę że Bodnar, na początku urzędowania deklarował, że doprowadzi do ponownego rozdziału stanowisk ministra i prokuratora. Na obietnicy się skończyło.
Lista wyczynów ministrów obecnego rządu jest długa. Można odnieść wrażenie że robią między sobą zawody o to kto narobi więcej szkód w zarządzanym przez siebie resorcie.
Obsesją ekipy 13 grudnia jest wynajdywanie afer w rządach poprzedników.
W mojej ocenie za aferę można uznać coś co doczekało się aktu oskarżenia i rozpatrzenia przez niezawisły sąd, a następnie wydania prawomocnego wyroku skazującego. Do tego droga długa i kręta. Na dzisiaj koalicja zyskała tyle, że odbiła się od ZP RE, a ponadto wywołali zainteresowanie ONZ.
To są czyste straty wizerunkowe koalicji.
Ze swej strony mogę współczuć Rodakom że cieszą się jak małe dzieci z kolejnych porażek jakie ponosimy w kraju i za granicą.
Sztandarowy sukces jakim miały być pieniądze z KPO z każdym dniem wygląda coraz bladziej.
Coraz częściej pojawiają się informacje że będą kolejne kary finansowe za brak przepisów wykonawczych do dyrektyw unijnych które akceptowała Polska.
Podobnie wygląda sytuacja wewnętrzna. Rząd robi wszystko żeby zdezawuować działania poprzedników. Argumentacja dowolna, ale cel ten sam. Nie bo nie.
Do torpedowania budowy CPK, regulacji Odry, portu kontenerowego w Świnoujściu, doszła sprawa wycofania się z budowy drugiej nitki Rurociągu Pomorskiego, a ostatnio rezygnacja z odwołania od wyroku WSA w sprawie Turowa. Do kompletu mamy narastający deficyt budżetowy, szacowany już na około 70 mld złotych. To oczywiście skutkuje rezygnacją z realizacji kolejnych obietnic wyborczych tej koalicji.
Zamiast skupić się na zarządzaniu państwem koalicja 13 grudnia interesuje się tylko tym gdzie jeszcze można dopaść PiS?
Chorobliwe tło tego postępowania wynika stąd że jednym z najbardziej aktywnych „działaczy” jest poseł KO, mecenas nad którym wiszą zarzuty prokuratorskie w sprawie Polnordu. Krótko mówiąc, pan działa według klucza łapaj złodzieja. Mimo tego gawiedź rży nieustannie z uciechy.
Na opamiętanie nie ma co liczyć.
Kiedyś przyjdzie bo musi. Tylko cena wzrośnie.

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...