Szukaj na tym blogu

07 maja 2020

Źle się chłopcy bawicie …


Kuglarstwo polityczne. Zadziałały układy mafijne. Klasyka.
Sprowokowano sytuację po której można dokonać czystek we własnych szeregach. Teraz trzeba uważnie obserwować zmiany kadrowe.
W mojej ocenie cała historia z wyborami prezydenckimi w wersji korespondencyjnej to była ustawka. Projekt ustawy napisany na kolanie, bez głębszego przemyślenia, tworzony pod presją czasu.
W dodatku wciśnięty do porządku obrad kolanem, przez zaskoczenie, co widać w stenogramie z obrad Sejmu http://orka2.sejm.gov.pl/StenoInter9.nsf/0/8E10DCFB24EF9825C1258545005118FA/%24File/09_c_ksiazka.pdf /str. 52 i dalsze do str. 73/. Przebieg debaty też pozostawiał wiele do życzenia.
http://www.sejm.gov.pl/sejm9.nsf/PrzebiegProc.xsp?nr=328 http://orka.sejm.gov.pl/proc9.nsf/ustawy/328_u.htm
Wielokrotnie z sali padał zarzut, że brakuje rzetelnej opinii prawnej do projektu ustawy /opinia BAS, zdaniem posłów opozycji, była zbyt powierzchowna/.
Warto zapoznać się z ekspertyzą prawną wykonaną dla potrzeb Senatu przez Zespół Doradców ds. kontroli konstytucyjności prawa przy Marszałku Senatu X kadencji.
Teraz dowiadujemy się że projekt, odrzucony przez Senat będzie poddany głębokiej korekcie /nowelizacji/ ponieważ poprzedni zredukował rolę PKW. O innych, szczegółowych zmianach tej ustawy dowiemy się być może później, czyli kiedy?
Byłbym ostrożny w ferowaniu wyroków czyim sukcesem czy klęską jest ten projekt ustawy.
Mam w związku z tym pytanie dlaczego przy takiej ilości ekspertów i różnych mądrych głów nie można było napisać scenariusza wyborów korespondencyjnych akceptowalnego przez rządzących i opozycję?
Wybory korespondencyjne nie są czymś nowym na świecie. Trzeba korzystać ze sprawdzonych wzorów. Nie trzeba wyważać drzwi do lasu. Dlaczego projekt oparto na wzorcu bawarskim, a nie przykładowo szwajcarskim, stosowanym od lat?
Obowiązuje zasada zawarta w art. 13 „zasad techniki prawodawczej” http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20160000283/O/D20160283.pdf
że projekt ustawy powinien być składany wraz z kompletem aktów wykonawczych.
Od tego dawno odstąpiono. Wszystko przez pośpiech.
W uzasadnieniu do projektu o przepisach wykonawczych jest jakaś mglista informacja o nazwie „założenia”, czyli próbowano sprzedać kota w worku. W dodatku dokumentu ktoś odpowiedzialny nie doczytał i przesłano go do laski marszałkowskiej z poważnym błędem /ostatni akapit na str. 11 projektu; to nie jedyny błąd/.
Trudno znaleźć informacje o tym czy była i  czego dotyczyła dyskusja w Sejmie i później w Senacie. Interesuje mnie wyłącznie dyskusja merytoryczna, nie magiel.
Wybór prezydenta na kolejną kadencję musi się odbyć. W jaki trybie? To zależy od konsensusu między koalicją rządzącą a opozycją. Musi to się dokonać w ramach obowiązującego porządku prawnego.
Tymczasem, mimo porozumienia między prezesem PiS i prezesem Porozumienia, nic nie zostało ustalone w sposób wiążący. Nie wiadomo jaki los spotka ustawę przyjętą ponownie dzisiaj przez Sejm.
Na dzisiaj mamy nietypową sytuację. Planowane na 10 maja 2020 roku wybory prezydenckie, z przyczyn organizacyjno-technicznych nie odbędą się. Milczy PKW. Co z ciszą wyborczą? https://wiadomosci.wp.pl/kiedy-odbeda-sie-wybory-prezydenckie-2020-co-z-cisza-wyborcza-i-jaka-bedzie-rola-pkw-6507907343382657a
Czy to już jest chaos?



abstynent warunkowy

05 maja 2020

Głosujemy czy wybieramy?


Ciekawi mnie ilu Polaków zastanawia się w czyim interesie opozycja blokuje realizację zadań planowych państwa demokratycznego jakim podobno jest Polska?
Bardzo wątpię, że chodzi im o interes Polski i Polaków. Trudno mi uwierzyć że totalna opozycja ma zbiorową mądrość dzięki której wie co naprawdę dla nas jest dobre, a co złe.
Minione lata ich rządów świadczą o czymś innym.
Mam pewność co do tego, że nie są prekursorami w tej konkurencji. Poprzednicy doprowadzili do upadku RON i tylko przypadek spowodował, że odzyskaliśmy niepodległość. Wobec tego teraz powinniśmy robić wszystko żeby nie powielać starych błędów. Ideałem byłoby gdybyśmy nie popełniali nowych.
Rzeczywistość okazuje się diametralnie różna.
Dawno pozbyłem się złudzeń co do tego, że politycy działają dla naszego dobra, czy dla dobra naszej Ojczyzny Polski. Zaryzykuję, że nie ma tu wyjątków. Takie czasy nastały.
Wystarczy beznamiętnie przyglądać się co się dzieje gdy kończy się kadencja parlamentu i co się dzieje na początku nowej kadencji parlamentu.
Zawsze jest tak samo. Następuje podział łupów. Łupem są intratne stanowiska. Dla jednych jest to władza, dla innych korzyści materialne. Są tacy którzy łączą jedno z drugim. Nie mają znaczenia predyspozycje, kwalifikacje zawodowe. Kryterium są koneksje, dojścia, lojalność i zasługi dla partii.
Rozdźwięk z opozycją sprowadza się do tego, że zwycięzca bierze wszystko. Zero skrupułów.
Żeby było weselej, jedni drugim wytykają pazerność.
Postronnych obserwatorów razi, że w rządach koalicyjnych ugrupowanie niewielkie liczebnie osiąga duże korzyści w postaci uzyskanych stanowisk we władzach lub na atrakcyjnych finansowo stanowiskach. Rachunek jest prosty. Te kilka głosów decyduje o tym kto jest u władzy.
Oferta musi być na tyle atrakcyjna żeby gwarantowała lojalność. Tak było w poprzednich latach z PSL i tak jest teraz z Porozumieniem.
Jeśli dojdzie do przegięcia, upada koalicja. Proste?
Czasem chwiejną równowagę zakłóca przerost ambicji wodza tej przystawki. Tak jest obecnie.
Gowin zawsze chce być rozdającym karty.
Prezes jest zbytnim kunktatorem i nie potrafi zdobyć się na radykalne posunięcia. Przez tyle lat obecności w polityce został dokładnie rozpracowany i stał się przewidywalny w swoich posunięciach.
Czasy chwały ma niestety za sobą.
Dzisiaj problemem partii rządzącej jest brak następcy prezesa i brak lojalności wobec partii ze strony prezydenta który w naszych realiach nie ma własnego zaplecza politycznego. W rezultacie partia jest zbyt zajęta sobą i nie starcza jej czasu i sił na pracę dla dobra ogółu.
Taka sytuacja powtarza się od początku III RP i nikt nie potrafi przeciąć tego węzła gordyjskiego. Sprawowanie władzy sprowadza się do tego żeby przetrwać od wyborów do wyborów.
Nie są podejmowane strategiczne działania z obawy, że ewentualny sukces pójdzie na konto przeciwnika politycznego.
To dotyczy w pierwszej kolejności prac nad nową konstytucją. Przy założeniu, że prace muszą potrwać nie robi się nic, poza próbami zmian kosmetycznych.
O innych zmianach, o charakterze systemowym, też trudno mówić. Tego nikt nie ogarnia.
Żeby uruchomić zasadnicze zmiany, trzeba człowieka z wizją a skąd takiego wziąć jak wkoło same nieloty?  
Od dawna mówi się o przeroście administracji. Optymiści zakładali, że nastąpi redukcja wskutek masowego wdrożenia informatyzacji. Rzeczywistość jest zaś taka, że od początku III RP zatrudnienie w administracji wzrosło chyba nawet 3-krotnie /a co z samorządami?/.
Tej armii nikt nie tknie bo to potencjalni wyborcy oddający głos na swych chlebodawców.
Podobnie sytuacja przedstawia się przy próbie porządkowania struktur branżowych, zwłaszcza wymiaru sprawiedliwości. Nie dość że mamy ułomne prawo, to jeszcze wybiórczo stosowane.
Ironizując mogę powiedzieć, że nie powinniśmy narzekać, bo przynajmniej możemy o tym pogadać bez obawy że spotkają nas jakieś sankcje. To ostatnie nie jest niestety do końca prawdą.
Widowisko jakie rozgrywane jest na naszych oczach pod nazwą kampania prezydencka na pewno nie służy wyłonieniu najlepszego, oczywiście dla nas, kandydata. Po prostu nie ma żadnego wyboru. To jest plebiscyt kto jest za, a kto przeciw. Kandydaci opozycji nie mają żadnego programu, a jednocześnie mają pewność że mogą obiecać wszystko bo nie będą musieli tego realizować.
Co innego urzędujący prezydent. Jego będą rozliczać z każdego zdania, z każdej kropki i przecinka. Nawiasem mówiąc, prezydent Duda powinien być bardziej powściągliwy w składaniu obietnic, bo jako prezydent w sumie niewiele może, poza składaniem pomysłów.
No, może jeszcze przeszkadzać.
Na koniec o terminie wyborów prezydenckich. W momencie wyznaczania terminu wyborów nie wszystko było wiadome, a zwłaszcza nic nie było wiadomo o przewidywanej skali epidemii SARS-Cov2. Stąd próba podjęta później, usankcjonowania wyborów korespondencyjnych.
Natrafiono jednak na kategoryczny sprzeciw, nie tyle Senatu, co większości dowodzonej formalnie przez marszałka Grodzkiego.
Argument koronny opozycji jest z gatunku śmiesznych. Chodzi o rzekomy wzrost zakażeń i w domyśle zgonów, spowodowany przeprowadzeniem głosowania korespondencyjnego.
Po pierwsze, wobec radykalnego spadku zarażeń i zgonów, spowodowanych przez Covid-19, można by wrócić do głosowania tradycyjnego, w lokalach wyborczych. Głosowanie w układzie mieszanym wymaga kolejnej zmiany ordynacji wyborczej. To zadanie na przyszłość.
Po drugie, w trakcie kampanii wyborczej przeprowadzono uzupełniające wybory samorządowe w kilku gminach.
Mam w związku z tym pytanie, czy zgłoszono oficjalnie chociaż jeden przypadek zgonu lub zachorowania na Covid-19 spowodowany udziałem w tych wyborach? 

Ja takiej informacji nie znalazłem. Wobec tego mój apel do opozycji: przestańcie opowiadać głupoty w które tylko sami wierzycie. Chociaż co do tego mam wątpliwości.
Gdzie jest powiedziane że wasz kandydat musi za wszelką cenę wygrać?
Z waszej strony jest to tylko chciejstwo.


abstynent warunkowy

30 kwietnia 2020

Koniec marzeń totalniaków?


Tresura odnosi skutek. Gadające głowy w mediach są odporne na wszelką argumentację i konsekwentnie prowadzą swoją nawijkę. Nie będę operował nazwiskami bo to nie ma sensu.
Bawimy się w detektywów, to mogę i ja.
Co kombinuje opozycja? To proste. Od przegranych wyborów zawsze to samo. Jak wrócić do koryta? Sorry, do władzy. Nie chodzi o powrót w kolejnej kadencji, ale w trybie przyspieszonym, za dzień, tydzień, miesiąc. Ma być stosowana wolna amerykanka, zero zasad. Do pomocy trzeba zaprząc ulicę, a jak się da to i zagranicę. Sprzedawczyków mieliśmy w swej historii zawsze.
Koalicja rządząca straciła Senat przez zbytnią pewność siebie.
To nie jest początek nieszczęść. One mają swój początek znacznie wcześniej. 
Senat w obecnych realiach politycznych niewiele może, ale szkodzić zawsze. I póki się da robi to z premedytacją. Dodam, że nie robi tego bezinteresownie. Wobec tego w czyim interesie? Marsjan?
Do czego ma prowadzić ta „misterna” gra? Oczywiste że do przejęcia władzy.
Taką okazją mają być wybory prezydenckie. Okazja nadarza się sama.
Konstytucja i jej przepisy wykonawcze nie są produktem uniwersalnym na tyle żeby uwzględniały wszelkie okoliczności jakie mogą się zdarzyć w życiu. Dodatkowo przepisy nie są na tyle jednoznaczne żeby je stosować z automatu. Zawsze można je interpretować. I tu jest pole do manipulacji.
Walczymy ze skutkami pandemii Covid-19. Pech polega na tym, że w trakcie jej trwania trzeba przeprowadzić wybory prezydenckie, o czym było wiadomo od dawna. Przy całej uniwersalności przepisów ordynacji wyborczej nie przewidziano możliwości głosowania korespondencyjnego chociaż jest to znane i praktykowane w świecie.
I tu pojawiło się pole do popisu dla „hamulcowych”. Cel jest prosty, nie dopuścić do wyborów w nakazanym terminie. Ale co w zamian? Co te główki, a może tylko półgłówki wykombinowały?
Gdyby mieli liczyć tylko na siebie, pole manewru mają niewielkie. Ale od czego „śpiochy”? Wybudzono jednego, w dodatku z przerośniętym ego. Dyzio-marzyciel chciałby zostać marszałkiem, przynajmniej Sejmu. Wystarczy mały hokus-pokus i już. Trudność w tym, że jego szeregi partyjne mają inne zdanie.
Interes wodza jest sprzeczny z opinią pozostałych członków kierownictwa, a także tzw. dołów partyjnych. Oficjalne stanowisko uległo nagle usztywnieniu i kolejne oświadczenie gwarantuje, że jedność koalicji będzie zachowana.
Na tym mógłbym poprzestać, bo dalsze dywagacje stają się bezprzedmiotowe.
Żeby zakończyć ten wątek dodam, że kombinacja z marszałkiem Sejmu miała polegać na odwołaniu marszałek Witek, a w razie zablokowania wyborów prezydenckich, od sierpnia obowiązki prezydenta pełniłby w majestacie prawa marszałek Sejmu. Niestety, sprawa się rypła.
Skoro nie wypalił jeden pomysł, trzeba próbować innych. Na szczęście dla nas te inne nie są lepsze, czy realniejsze.
Najpierw muszą się odbyć wybory. Realnie oceniając, urzędujący prezydent może je wygrać w pierwszej turze. Jest mało prawdopodobne żeby bunt społeczny doprowadził do drugiej tury.
Niczego nie wolno wykluczyć.
Idąc dalej, zanim klamka zapadnie swoje zdanie musi wyrazić Sąd Najwyższy. Po dzisiejszej nominacji trudno mi wyobrazić sobie żeby sędziowie SN przedkładali teraz przekonania polityczne ponad obiektywne przesłanki prawne.
Pozostaje jeszcze ulica i zagranica. Zagranica już się wypowiedziała. Nasza chata z kraja.
A ulica? Jak zawsze, wielka niewiadoma. Rzecz w tym, że vox populi musi być pewny swego, a co do tego mam baardzo duuże wątpliwości. Gdyby wierzyć w opowieści totalniaków, ulice powinny być pełne protestujących, bez względu na obowiązujące ograniczenia epidemiczne.  
Rzadko kto lubi być ośmieszany.



abstynent warunkowy

26 kwietnia 2020

Ile jest Polski w Polsce?


Piszę w nawiązaniu do dyskusji pod tekstem http://pink-panther.szkolanawigatorow.pl/zbrodnia-katynska-nkwd-i-alianci-polowanie-na-swiadkow-i-dokumenty
Uważam że pora najwyższa zainicjować dyskusję na temat ile jest dzisiaj Polski w Polsce?
Czy może ile jest Polaka w Polaku?
Czy wyznacznikiem polskości ma być posiadany dowód osobisty i paszport, czy coś więcej?
Z drugiej strony, czy ja przypadkiem zbytnio nie chcę idealizować rzeczywistości?
Urodziłem się, wychowałem i przepracowałem całe życie w Polsce i dla Polski.
Tu też dokonam żywota.
Jakim Polakiem jest obywatel obcego państwa który uzyskuje polskie obywatelstwo jedynie po to żeby lepiej ustawić się w życiu? Często nie posługuje się językiem polskim, nie zna historii i kultury polskiej, ba zdarza się, że do tej Polski nigdy nie przyjedzie bo nie jest mu to do niczego potrzebne. Nie wszystkie państwa są tak liberalne w przyznawaniu swego obywatelstwa.
Jeżeli ten obcokrajowiec wobec Polski zachowuje się neutralnie to jeszcze pół biedy. Gorzej jeśli plucie i szkalowanie Polski staje się jego hobby, a jeszcze gorzej, jeśli na podstawie więzów krwi rości pretensje do majątku który kiedyś w Polsce należał do jego rodziny /częściej jednak do jego współziomków/, ale zawierucha wojenna wprowadziła nieodwracalne korekty, a on nie jest w stanie przedstawić autentycznych dokumentów potwierdzających jego roszczenia.
Skrajnym przypadkiem jest zgłaszanie takich roszczeń hurtem i w dodatku przez pośredników. Szczytem zaś podłości jest reprezentowanie interesów takich wydrwigroszy przez palestrę mającą swe biura w Polsce i umocowanie w polskim wymiarze sprawiedliwości. /pecunia non olet?/
Zadając pytanie ile jest Polski w Polsce mam na uwadze to, że polskie władze nie bronią nas skutecznie przed tą pazernością. Dopuszczono do stosowania mechanizm zgłaszania roszczeń do majątku który był w posiadaniu rzekomych właścicieli wieki wstecz, który był zabrany przez władze które dawno nie istnieją. Zignorowano całkowicie instytucję przedawnienia.
Nie uwzględnia się braku ciągłości historycznej, spowodowanego II wojną światową. Brak regulacji prawnych o zakresie zobowiązań obecnej władzy za czynności prawne poprzedników.
Pomija się niemożność odtworzenia dokumentacji prawnej wg stanu na 1 września 1939 roku.
W mojej ocenie jest to skutek złej woli kolejnych rządów powojennych. W grę wchodzi też zamierzone działanie na szkodę państwa polskiego i jego obywateli.
Wskutek działań wojennych straty ponieśli wszyscy obywatele II Rzeczypospolitej. Tym którzy przeżyli i pozostali w Polsce powojennej nikt nie wypłacił żadnych rekompensat za mienie utracone.
Co się dało Polacy odbudowywali ze zniszczeń wojennych i latami dochodzili do jakiegoś stanu posiadania, a państwo im tego nie ułatwiało.
Roszczenia tych którzy zdecydowali się wyjechać na stałe z Polski zostały uregulowane już w latach 60-tych, na podstawie porozumień międzynarodowych.
Elementem działającym na naszą niekorzyść jest brak traktatu pokojowego, chociaż od zakończenia wojny minęło prawie 75 lat.
Ustawiczne snucie opowieści o suwerenności III RP jest tylko frazesem bez pokrycia w rzeczywistości.
Gdyby tak było naprawdę o wielu problemach powinniśmy dawno zapomnieć.
Kolejne rządy powojenne jeździły na „rekolekcje” lub jak kto woli, po wskazówki, do Moskwy, a później do Waszyngtonu, Berlina, Brukseli, czy Watykanu. Miejscem częstych wyjazdów jest też Tel Awiw lub Jerozolima. Wielu naszych rządzących czuje się swojsko pod Ścianą Płaczu.
To nie są wizyty kurtuazyjne. Skutkują za to skandalami. Z wizyt tych często nie ma czytelnych relacji medialnych o zobowiązaniach podejmowanych w imieniu państwa polskiego.
Przekłada się to na wewnętrzne życie polityczne Polski i Polaków.
Z jednej strony mamy prezydenta, rząd, Sejm i Senat, a z drugiej strony szare eminencje których realne wpływy w Polsce są właściwie nieograniczone.
Parlament stanowi prawo którego nie jesteśmy w stanie wdrożyć, albo wskutek nacisków tychże szarych eminencji które zachowują się jak namiestnicy w podbitym, czy skolonizowanym kraju, zmieniamy je w dyrdy, bez próby racjonalnego wytłumaczenia społeczeństwu powodów takiego postępowania.
Za rządów obecnej koalicji taki los spotkał nowelizację ustawy o IPN z 2018 roku. https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1152438,sejm-zmiana-ustawy-o-ipn-bez-przepisow-karnych.html
https://www.gazetaprawna.pl/artykuly/1152466,jonny-daniels-decyzja-premiera-morawieckiego-jest-waznym-i-znaczacym-krokiem.html
Natomiast w czeluściach „zamrażarki” marszałka Sejmu utknęła tzw. duża ustawa reprywatyzacyjna. https://www.radiomaryja.pl/informacje/duza-ustawa-reprywatyzacyjna/ .
Ciągle czeka na „lepsze czasy”.
Nie próżnują natomiast ci którzy uważają że im się należy. Mówię o słynnym Act 447. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ustawa_JUST
Czas biegnie, a czytelnego stanowiska rządu polskiego jak nie było tak nie ma. Kolejne wypowiedzi dla mediów ze strony prezydenta i premiera nie mają jeszcze mocy sprawczej.
Ostatnio sprawa przycichła, ale to nie znaczy, że została rozstrzygnięta. Nie znamy treści raportu przygotowanego dla Kongresu USA. Być może sprawa wróci po wyborach prezydenta USA pod koniec roku.
Dzisiaj stoimy przed nowym wyzwaniem jakim będą skutki gospodarcze pandemii Covid-19.
Dużo się mówi o przewidywanych skutkach w zakresie redukcji zatrudnienia, a tym samym wzrostu bezrobocia, ogólnego spadku PKB, zubożenia społeczeństwa  itd. Nie powinniśmy mieć złudzeń co do tego, że ominie to Polskę.
W sytuacji zagrożenia naszego bytu narodowego zastanawiać powinna postawa rodzimej opozycji, która przecież doskonale zdaje sobie sprawę z konieczności uregulowania spraw związanych z procedurą wyborów prezydenta RP. Interesuje ich wyłącznie zadośćuczynienie interesom partyjnym. Dobro Polski jest im tak samo obce jak kiedyś Kwaśniewskiemu.  


abstynent warunkowy
 

19 kwietnia 2020

Jak zdestabilizować państwo?



Gdzieś już to pytanie słyszałem. To było kilka lat temu. Przymierzał się do tego niejaki Kramek, człowiek którego kolejne rządy III RP nie potrafią, czy tylko nie chcą zneutralizować.  
Rzecz w tym, że to pytanie staje się niepokojąco aktualne i w dodatku dotyczy Polski.
Powodem są planowane na maj wybory prezydenta RP.
Kampania wyborcza jest w toku tyle, że pojawił się nieproszony konkurent w postaci pandemii covid-19, który zdominował kampanię.
Powstało niesamowite zamieszanie. Co z tym fantem zrobić? Najprostsze, ale nie dla wszystkich oczywiste rozwiązanie, to przeprowadzić wybory zgodnie z uruchomioną procedurą. Rozwiązanie najprostsze, ale w opinii wielu „ekspertów” nierealne. Dlaczego?
Spróbuję to pokrótce opisać. Z jednej strony jest urzędujący prezydent który ubiega się o reelekcję.
Z drugiej strony są kontrkandydaci, ale ze słabymi szansami na zwycięstwo w otwartej walce wyborczej.
Opozycja z góry zakłada, że do rozstrzygnięcia nie dojdzie w pierwszej turze i w drugiej dojdzie do pojedynku między urzędującym prezydentem, a najmocniejszym kontrkandydatem którego wówczas poprze cała opozycja. To teoria, a raczej ich pobożne życzenie.
W praktyce już nie jest tak różowo. Jest za duża rozbieżność interesów politycznych i partie opozycyjne z góry głoszą, że konsolidacji wśród nich nie będzie.
Co w zamian? Jako harcownik pojawił się prorządowy Gowin z propozycją wydłużenia o dwa lata kadencji urzędującego prezydenta /bez prawa kandydowania w kolejnych wyborach/.
Pomysł napotkał na barierę nie do pokonania. Konieczna jest zmiana konstytucji, a na to nie ma zgody opozycji.
Alternatywą jest przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych. Ustawa umożliwiająca realizację takiego planu czeka na stanowisko Senatu. Marszałek Grodzki pokazuje tymczasem że jako negacjonista jest skuteczniejszy niż Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i kto tam jeszcze i postara się żeby termin 10 maja stał się niewykonalny. Krótko mówiąc, zamierza przetrzymać projekt ustawy w Senacie do maksymalnie dopuszczalnego czasu, czyli do początku maja. Zdaje się że 6 czy 7 maja.
Marszałek Sejmu ma w zapasie kilka dni na zmianę terminu wyborów, bo kodeks wyborczy nakazuje wybór prezydenta RP na nową kadencję na 100 dni przed upływem kadencji urzędującego prezydenta.
Teoretycznie zadanie wykonalne, ale nie wiadomo z czym jeszcze wystąpi opozycja.
Wobec niskich notowań swoich kandydatów będą robili wszystko żeby nie dopuścić do wyborów w planowanym terminie. Liderzy PO mówią wręcz o wymianie Kidawy Błońskiej na innego kandydata.
Mnie wypada odnieść się do tych dywagacji.
Można przyjąć z góry założenie, że każde rozwiązanie jakie przyjmie koalicja rządząca zostanie źle przyjęte przez opozycję. Interesuje ich tylko zwycięstwo swojego kandydata.
Tylko jak to zrobić skoro żaden kandydat nie ma dzisiaj sondażowego poparcia powyżej 15%?
Czy wystarczą same protesty i konsekwentna obstrukcja ze strony opozycji?
Wobec trwającej pandemii Covid-19 jesteśmy jako Polacy w bardzo skomplikowanej sytuacji.
Brak porozumienia z opozycją wyklucza jakiekolwiek zmiany konstytucyjne czy ustawowe.
Nie wykluczam, że będzie musiał wypowiedzieć się Trybunał Konstytucyjny i oczywiście Sąd Najwyższy, ale ten ostatni dopiero po wyborach, dla potwierdzenia ich legalności.
Protesty płynące z zagranicy, od obcych, mnie nie interesują. Wybór prezydenta RP jest wyłącznie wewnętrzna sprawą Polek i Polaków. 
Nie istnieje opcja żeby był vacat na stanowisku prezydenta RP.
Wybory muszą się odbyć w zaplanowanym terminie. Innej drogi nie ma.
Jeżeli trwamy przy zgodności z konstytucją z 1997 roku, to z jej rozdziału V /art. 126-145/ nic innego nie da się wykombinować.
W całokształcie sprawy trzeba się odnieść do postawy posłów i senatorów obecnej kadencji.
Z chwilą złożenia ślubowania o treści:
„Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej.” /art. 104 ust. 2 konstytucji z 1997 roku/
poseł nie może przedkładać prywaty i interesu partyjnego ponad dobro Polski i jej obywateli, ergo nie może traktować Polski jak prywatnego folwarku.
Powyższe dotyczy również senatorów.
Tymczasem nawet nieuzbrojonym okiem widać, że opozycję ogarnął jakiś amok i za wszelką cenę nie chcą dopuścić do przeprowadzenia wyborów.
Rozwiązanie jakie proponują jest szkodliwe nie tylko politycznie, ale przede wszystkim gospodarczo.
W swoim zacietrzewieniu nie pamiętają, że to za ich rządów zostały podpisane umowy z korporacjami międzynarodowymi, które w razie wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, w myśl rozdziału XI konstytucji z 1997 roku, wystąpią do rządu polskiego o odszkodowania za straty poniesione wskutek wstrzymania działalności ich biznesów na terenie Polski.  
Opozycja nie potrafi przy tym logicznie udowodnić, że sytuacja w jakiej się znajdujemy kwalifikuje się do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.
Jeżeli rząd i koalicja rządząca popełnia ewidentne błędy na szkodę Polski /tak twierdzi opozycja/, to jak na demokratyczne państwo przystało, można będzie winnych postawić przed Trybunałem Stanu.
Zanim do tego dojdzie trzeba minimalizować straty, bo może nadejść taki moment, że nie będzie czego ratować. Nieszczęścia lubią chodzić parami. Covid-19 może być niczym w porównaniu do skutków suszy która nam grozi w tym roku.
 
p.s. W harcach opozycji brakuje mi jednego. Dlaczego nie apeluje do KE o wprowadzenie stanu nadzwyczajnego w całej UE? /Wprowadzony przez Orbana, to źle, nie wprowadzony przez Polskę, też źle./ Nie ma takiej potrzeby? Czy jest ryzyko, że KE zignoruje taki apel bo ma większe problemy na głowie? Jeśli tak, to jakie?
Nie wystarczy powtarzanie na okrągło jak to KE pomaga poszkodowanym np. Włochom czy Hiszpanii. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego coraz częściej słychać, że być może jesteśmy świadkami końca tej formacji która zdążyła wystarczająco pokazać, że cele dla których została powołana, ją przerastają. 

abstynent warunkowy

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...