Na to o czym piszemy można spojrzeć z innej
perspektywy.
My żyliśmy w spokojnych czasach. To jest w dużym stopniu określenie umowne.
W Europie konflikty w których ginęli ludzie miały miejsce z dala od nas i nie
przenosiły się poza granice Grecji, Irlandii Płn., Kraju Basków i
incydentalnie, jako akty terroryzmu w Niemczech, we Włoszech,
w Wlk. Brytanii.
Był to czas wojny w Wietnamie, w Kambodży i wielu krajach Afryki.
Powiew wojny poczuliśmy serio dopiero podczas wojny na Bałkanach. To były już
lata 90-te.
Byliśmy ustabilizowani zawodowo i życiowo. Nie byliśmy jednak przygotowani na
inny sposób myślenia o otaczającym świecie. Mam na myśli pokolenie powojenne,
bo ci co doświadczyli na własnej skórze okropieństw II wojny mieli inne zdanie.
W euforię wprawiała nas świadomość wyrwania się z kręgu satelitów Moskwy.
Wydawało nam się że będziemy mogli spokojnie rozwijać się gospodarczo, czyli
mówiąc wprost,
gonić Zachód i podnosić swój standard życiowy. Trochę czasu
minęło zanim społeczeństwo, nie tylko polskie, zorientowało się, że plany
Zachodu są cokolwiek inne. To oględnie powiedziane.
Namnożyło się wówczas fałszywych proroków. Okazało się po czasie że to
agentura, jawna i ukryta, ale zawsze wroga Polsce. Skutkiem jej działania był i
jest nadal negatywny PR na arenie międzynarodowej.
Destrukcyjna opozycja nie zrezygnowała z tego po dzień dzisiejszy.
W aspekcie ekonomicznym daliśmy się uwieść rojeniom lektora WSNS który wciskał
nam pomysły innego cwaniaka z kręgów zachodnich. To miał być eksperyment na
żywym organizmie.
Eksperyment tym łatwiejszy do realizacji
że rządzili nami wówczas przypadkowi politycy, bez niezbędnej wiedzy i doświadczenia.
Kiedyś mówiono o takich że są z awansu społecznego.
Dzisiaj mówi się o nich
pogardliwie „styropianowa opozycja”. W dodatku znaczną jej część stanowiła
agentura SB,
Zamiast naprawiać to co zostało źle zrobione w ramach PRL-u, ówcześni rządzący
skoncentrowali się na trwonieniu majątku narodowego, rozdając go często za
przysłowiową złotówkę.
To jawne szkodnictwo nigdy nie zostało ukarane. Wnoszone akty oskarżenia sądy
odrzucały uzasadniając to znikomą szkodliwością społeczną czynu.
Ten sabotaż, czy dywersja wobec społeczeństwa, doprowadził do drenażu
oszczędności społeczeństwa, hiperinflacji, później denominacji, bezrobocia
porównywalnego z krachem lat 30-tych, masowymi upadłościami przedsiębiorstw,
deprecjacji szkolnictwa itd.
Polacy to mimo wszystko dziwny naród. Wszystkie upodlenia znieśliśmy spokojnie,
koncentrując się na odbudowie gospodarki. Poza sporadycznymi przypadkami nie
udało się wyprowadzić ludzi na ulice.
Tymczasem kolejne rządy robiły swoje, czyli kontynuowały destrukcję prostą
metodą jaką jest chaos prawny. Kolejne ustawy obrastają nowelizacjami, a do
tego mamy przepisy wykonawcze i coś co zainteresowanych doprowadza do białej
gorączki. To coś to interpretacje.
Interpretacja prawna sama w sobie nie jest zła. Problem w tym że w wydaniu
polskim jest wiążąca tylko w obszarze administracyjnym dla którego została
wydana. W tych samych bądź podobnych sprawach interpretacje w różnych Urzędach
Skarbowych są diametralnie różne.
Naczelnik US to dzisiaj car i bóg
wszechmogący.
Chaos sprzyja przekrętom. Mamy trwający latami wysyp afer i brak rozstrzygnięć
sądowych.
Działania pozorne państwa polegają na braku skutecznych działań dla ukrócenia
trwających latami praktyk w rodzaju reprywatyzacji kamienic w ośrodkach
miejskich, czy unormowania praw własności na terenach nazwanych Ziemiami
Odzyskanymi.
Młodzi mają w zasadzie dwa wyjścia. Dostosować się do reguł gry albo walczyć o
swoje.
Ta druga postawa przez lata była skazana na porażkę. Powód prozaiczny, zerowe
wsparcie ze strony państwa które było generatorem większości tych szkodliwych pomysłów.
W ofercie były studia wyższe w rodzaju MBA po których można było znaleźć
zatrudnienie na kasie
w Biedronce, umowy śmieciowe, samozatrudnienie, albo
stawki godzinowe niezmienne od lat.
To był czas emigracji zarobkowej, na przysłowiowy zmywak albo do prac
sezonowych /zbiory truskawek, szparagów/. Atrakcyjne finansowo miejsca pracy na
miejscu były zastrzeżone dla swoich. Liczyły się układy. Co się zmieniło od
czasów PRL-u gdzie królowało hasło „nie matura, lecz chęć szczera …”?
Na polski rynek wpuszczono kapitał obcy, do bankowości, do ubezpieczeń, do
handlu, do przemysłu itp. Wszędzie bez niezbędnych regulacji prawnych. Skutki
widać wokół gołym okiem. Kapitał obcy przejmował polskie zakłady produkcyjne po
to żeby je zlikwidować, bo stanowiły konkurencję dla podobnych, ale
zlokalizowanych w tzw. starej Europie. Łaskawszym wyjściem stało się
uruchamianie w Polsce montowni samochodów, sprzętu agd itp.
W biały dzień transferowane są zyski firm z siedzibami poza Polską. Firmy
korzystają z wakacji podatkowych które trwają bez końca, bo właściciele
korzystają z prymitywnego sposobu obchodzenia prawa, polegającego na zmianie
właściciela.
Rozważania o latach minionych doprowadziły mnie do interesującego
spostrzeżenia.
Naprowadziła mnie na to ta notka http://ziemski.szkolanawigatorow.pl/polski-wymiar-brexitu
Opisując dowolne społeczeństwo wyróżnia się zasadniczo, z punktu widzenia
statusu majątkowego, trzy warstwy https://pl.wikipedia.org/wiki/Klasa_%C5%9Brednia wśród nich klasę średnią.
Często mówi się o elitach https://pl.wikipedia.org/wiki/Elita
Trudno znaleźć w Polsce wspólny mianownik między klasą średnią i elitą.
Jak na mój gust za dużo tu eufemizmów, a także logicznego ciągu informacyjnego.
Nie ma zgody miedzy autorami poszczególnych tekstów. Najlepiej samemu przekopać
się przez to wszystko i zbudować własną wersję. To jednak wymaga czasu.
Na roboczo skłonny jestem uznać, że nie mamy klasy średniej, ale też nie mamy
elit.
Nie bardzo też widzę podstawy do połączenia w Polsce en bloc klasy średniej i
elity społecznej.
Spróbuję to uzasadnić.
Według przywołanego hasła z docenta wiki Elity
mają często zasadniczy wpływ na władzę oraz na kształtowanie się postaw i idei
w społeczeństwie.
Na pewno elicie trzeba przypisać jakieś kryteria wyróżniające. Repertuar jest
spory. https://pl.wikipedia.org/wiki/Elita#Rodzaje_elit
Elity są zwykle powiązane ze statusem majątkowym. Jest to związek
jednokierunkowy.
Nie ma szans należenia do elit bezrobotny, czy mówiąc wprost
gołodupiec.
No a co z klasą średnią? Według wszelkich znaków na niebie i ziemi powinna być.
Tylko kto się do niej kwalifikuje?
Tu dopiero jest jazda bez trzymanki. Trudno połączyć ogień z wodą.
Oto co tej sprawie ma do powiedzenia docent wiki https://pl.wikipedia.org/wiki/Klasa_%C5%9Brednia
Prościej się nie da? Nie przytaczam opisów z innych źródeł, bo jest jeszcze śmieszniej.
Według mnie trzeba zapytać kto kreuje elity? One same? Czy do elit może należeć
aferzysta?
Przy takim postawieniu sprawy jest olbrzymie pole do manipulacji medialnej.
Szukaj na tym blogu
05 marca 2023
Inne spojrzenie
26 lutego 2023
Ustalanie granic to pojęcie z gatunku nowomowy.
Granice istnieją. Są akceptowane albo nie. Wyznaczane są po to żebyśmy
wiedzieli że jesteśmy u siebie w domu, a w konsekwencji czego i dlaczego musimy ich bronić, nawet za cenę
własnego życia.
Wojny mają na celu zmianę istniejących granic. Raczej nie następuje to
dobrowolnie. Próby zmiany granic nie są podejmowane wobec strony silniejszej.
To oczywiste. Nikt rozsądny nie porywa się z motyką na słońce.
Słabszym bezpieczeństwo granic państwowych gwarantuje prawo międzynarodowe.
Odpowiada za to ONZ oraz organizacje o mniejszym zasięgu np. w Europie OBWE.
Poza tym istnieją sojusze militarne, dające uczestnikom gwarancje wzajemne.
Takim sojuszem jest w Europie NATO.
Nie odnoszę się teraz do skuteczności tych gwarancji.
To co obserwujemy obecnie na Ukrainie pokazuje rozbieżność między teorią a
praktyką, a bardziej niedoskonałość stanowionego prawa, czy raczej skuteczność jego
egzekwowanie.
Problem z Rosją polega na tym, że zwłaszcza w XXI wieku ich dyplomacja wprowadziła
do praktyki politycznej pojęcie russkogo mira https://pl.wikipedia.org/wiki/Russkij_mir
Tak naprawdę to raczej rozbudowali temat.
Punktem wyjścia jest przeświadczenie Putina że nie było nic doskonalszego na
tym świecie, niż ZSRR. Dlatego też najgorsze co mogło Rosję spotkać to rozpad
tego tworu. Winą za to obciąża Jelcyna.
Ale, póki on /Putin/ żyje, nie spocznie nim ten ZSRR nie zostanie odbudowany.
Nie ma dla niego znaczenia że republiki które pożegnały się z ZSRR nie są
zainteresowane powrotem do tego związku.
Co zrobić żeby zmieniły zdanie?
Za tym kryje się bezwzględna agresja wobec wszystkich państw sąsiadujących z
Federacją Rosyjską. Mogą istnieć tylko jako satelity FR.
Samo określenie „russkij mir” można tłumaczyć dwojako, jako ruski świat i ruski
pokój.
Ruski świat traktowałbym raczej jako przejaw megalomanii. Groźniejszy jest ów
ruski mir.
Przez lata było to, jako zjawisko, raczej lekceważone. Tymczasem Putin jechał
na tym konsekwentnie.
Ofiarą padały małe państwa, zwłaszcza tzw. republiki zakaukaskie. Zapamiętaliśmy
Czeczenię.
Bezkarność rozzuchwala, ale jednocześnie apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Pogróżki Rosji wobec sąsiadów adresowane są dzisiaj nie tylko wobec państw tzw.
Pribaltiki.
Przystąpienie ich do NATO i UE oraz perspektywa przyjęcia do NATO Finlandii i
Szwecji powoduje,
że te pogróżki tracą na wadze, ale w żadnym razie nie wolno
ich lekceważyć.
Przez lata było małe zainteresowanie sytuacją państw powstałych wzdłuż
południowej granicy Rosji.
Rosji udało się owinąć wokół palca przywódców tych państw którzy wywodzili się
z grona sekretarzy KPZR z czasów ZSRR. Z upływem czasu sytuacja ulega tu
zmianie na niekorzyść Rosji. Te państwa zaczynają szukać innych,
atrakcyjniejszych, wspólników dla swych interesów.
Takim wspólnikiem, z
oczywistych względów stały się Chiny i Indie.
Rosja nie daje za wygraną. Bruździ tam ile się da.
Putin na własnej skórze odczuwa skutki spadku znaczenia Rosji na arenie
międzynarodowej. Nakładane na Rosję sankcje za wywołanie wojny na Ukrainie
powodują wzrost zainteresowania Rosji współpracą gospodarczą z byłymi azjatyckimi
republikami związkowymi.
Ostatnio szanse na utrzymanie tej współpracy maleją.
Ulubionym sposobem demonstracji buty Putina było ostentacyjne spóźnianie się na
spotkania z mężami stanu. Nawet w Watykanie z tego nie zrezygnował. Ale
przyszła kryska na Matyska. https://dorzeczy.pl/opinie/326905/chamenei-w-rozmowie-z-putinem-nato-i-tak-rozpoczeloby-wojne.html
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/kazachskie-ksiazatko-rzucilo-wyzwanie-putinowi-bedzie-rzadzic-do-2030-r/b3w9ln0
https://www.wprost.pl/swiat/10907947/kazachski-polityk-ujawnil-jak-potraktowano-putina-w-trakcie-szczytu-w-astanie-byl-zdezorientowany.html
Mijający rok wojny na Ukrainie spowodował że Rosja znowu pokazała swoje
prawdziwe oblicze.
Rosja etnicznie nie jest monolitem. To zbieranina narodów
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rosja#Statystyki_demograficzne
A ilu jest dzisiaj Rosjan w Rosji? Tu można zobaczyć na czym polega matactwo
propagandowe https://pl.wikipedia.org/wiki/Rosjanie#Demografia
Może prościej, kim jest etniczny Rosjanin? Co ma wspólnego ze Słowianami?
Propagandzie Putina udało się jedno. Mur nienawiści w kontaktach z Ukrainą jest
niebotyczny.
Czy w ogóle jest teraz możliwa jego neutralizacja?
Dzisiaj pozostaje aktualne pytanie: czy koalicja państw wspierających Ukrainę
jest w stanie rzucić Rosję na kolana?
Trzeba rozróżnić nasze chciejstwo od
realiów.
Z jednej strony pomoc finansowa i sprzętowa USA, Wlk. Brytanii, Polski, a z
drugiej deklarowana pomoc, realizowana z wielkimi oporami i do tego protesty społeczeństwa
niemieckiego przeciwko wysyłaniu broni na pomoc walczącej Ukrainie. https://niezalezna.pl/476465-niemcy-nie-chca-wspierac-ukrainy-antywojenny-protest-w-berlinie-z-politycznym-akcentem-wideo
Dla pełnej oceny zdarzenia trzeba znać odpowiedź na pytanie ilu wśród
protestujących stanowili Rosjanie, a ile lewacy niemieccy?
Sam fakt protestu pod
tymi hasłami potwierdza tylko obłudę Niemiec.
Ulubionym zajęciem Niemców i ich akolitów jest zachęcanie Ukrainy do
rozpoczęcia rozmów pokojowych z Rosją, oczywiście bez jakichkolwiek warunków
wstępnych. Jakoś nikt nie zadaje Niemcom pytania czy gotowe byłyby do takich
rozmów gdyby przedmiotem negocjacji było terytorium Niemiec?
Niemców trzeba pytać o wiele innych wątpliwości. Zacząć trzeba od ich pamięci. II
wojna światowa skończyła się zaledwie 77 lat temu. Żyją jeszcze niemieccy świadkowie
tamtych dni. Czy Niemcy już zapomnieli czego doświadczyli ze strony zwycięskiej
Armii Czerwonej? Czy chcą tym samym powiedzieć, że Armia Czerwona nie ma na
koncie zbrodni wojennych?
Sami Rosjanie są głosicielami teorii że zwycięzców
się nie sądzi.
Faktem jest że w Norymberdze przed Trybunałem nie stanął żaden
obywatel ZSRR. Nie dowodzi to że żołnierze radzieccy byli uosobieniem cnót
wszelakich.
Gwoli ścisłości trzeba przypomnieć że wielu zbrodniarzy wojennych w
służbie III Rzeszy uniknęło odpowiedzialności karnej za popełnione zbrodnie
wojenne. Mieli wyjątkowe szczęście, czy był to skutek parasola ochronnego rozwiniętego
przez RFN?
23 lutego 2023
Zamiast podsumowania wizyty prezydenta USA
Zanim to nastąpi parę słów nie powiem że dla
otrzeźwienia.
Jestem wyznawcą zasady że polityk mówi prawdę gdy się pomyli. Inaczej mówiąc
ważna jest szczerość intencji.
Na przestrzeni ostatnich kilku lat zdążyliśmy
się przyzwyczaić do tego jak nas traktują w świecie.
Kto naszym przyjacielem, a
kto wrogiem, a kto traktuje nas wyłącznie instrumentalnie.
Zacznę jednak od naszych luminarzy.
Co powiedzieć o urzędującym premierze który wysyła swoje dzieci do chederu
/mówił o tym w jednym z wywiadów/, a sam przykładnie w pierwszym rzędzie występuje
na uroczystościach kościelnych.
Z przekonania czy służbowo?
I tak jest znaczna poprawa, bo w minionych latach mieliśmy członków rządu z
podwójnymi paszportami.
Wrócę jednak do pytania postawionego na początku. Kto nam przyjacielem a kto wrogiem
i dlaczego?
Wypada odwołać się do przeszłości sprzed wieków. Wydawało się że mamy to za
sobą, zwłaszcza po zakończonej II wojnie światowej. Jednak nasi dzisiejsi
sąsiedzi preferują układy sięgające czasów rozbiorowych. Czechy, Słowacja,
Węgry, to pozostałość Austro - Węgier.
W mojej ocenie to oportuniści czystej
wody. Dyplomaci mówią że to pragmatyzm.
Najmniej powodów do narzekania mamy na Węgrów. W sytuacjach krytycznych zawsze
pomagali na miarę swoich możliwości. Zwłaszcza gdy inni się na nas wypinali.
Przyjaźń dobrosąsiedzka ze Słowacją i Czechami, poza oficjalną na poziomie
rządów, istnieje na poziomie lokalnym i to nie w całej rozciągłości. Najlepiej
przekonać się o tym w rozmowach z mieszkańcami rejonów przygranicznych.
Dobrym przykładem jest Słowacja.
Słowacy do dzisiaj uważają że cały Spisz i Orawa jest ich.
W dawnych latach miałem okazje uczestniczyć w spotkaniu ze Stanisławem
Marusarzem.
Opowiadał, jako kurier tatrzański, o swoich „kontaktach” z hlinkowcami. Tylko
swojej sprawności fizycznej i szczęściu zawdzięczał życie.
Do niechlubnej historii Słowacji trzeba zaliczyć że we wrześniu 1939 roku stali
się trzecim agresorem Polski.
W czasie wojny Słowacy najpierw podjęli współpracę z III Rzeszą,
Pod koniec wojny w sierpniu 1944 roku na Słowacji wybuchło powstanie narodowe,
krwawo stłumione przez Niemców.
Słowacy szybko ustalili skąd wieje wiatr historii i w rezultacie nie ponieśli większej
kary, podobnie jak Węgry, za kolaborację z III Rzeszą Niemiecką. Nie dotyczyło
to ks. Tiso https://pl.wikipedia.org/wiki/Jozef_Tiso
W laurce wystawionej temu panu https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%A1n_%C4%8Carnogursk%C3%BD
zapomniano napisać że na początku III RP przyjeżdżał do Polski, bez
zaproszenia, agitować za przynależnością Spisza i Oraw w całości do Słowacji.
Wspominam o tym wyrywkowo bo państwa małe i słabe, w sposób naturalny są
chorobliwie ambitne na punkcie swego samostanowienia. Dopiero kiedy ta narracja
zaczyna im się rwać niczym stare gacie, starają się szukać współpracy z
silniejszymi. Tu zwracam szczególną uwagę na afronty czynione mniejszościom
narodowym zamieszkującym takie państwa. To dotyczy mniejszości polskiej
zamieszkującej wszystkie państwa graniczące obecnie z Polską.
Dzisiaj Słowacja uspokoiła się, zajęta bardziej wewnętrznymi sprawami
gospodarczymi, wynikającymi ze skutków trwającej za miedzą wojny na Ukrainie.
Ciekawym przypadkiem są Czechy. Wykorzystują każdą okazję żeby nam obsikiwać
nogawki.
Zatargi z Polską zaczęli o Zaolzie zaraz na początku II RP. https://www.bryk.pl/wypracowania/historia/xx-wiek/19812-polska-po-i-wojnie-swiatowej-ustalanie-granic.html Komisje międzynarodowe arbitralnie ustaliły
granice ze szkodą dla interesów Polski. Wcześniej były ustalenia o wyznaczeniu
granicy w oparciu o kryterium etniczne.
Kiedy Polska upomniała się o swoje w 1938 roku oskarżyli nas o udział w
rozbiorze ich państwa.
Sprawa wróciła po zakończeniu II wojny światowej. Wówczas ZSRR zagroził, że
stracimy Szczecin.
Dbający niezmiernie o własne środowisko naturalne Czesi zatruwają /zanieczyszczenia
przemysłowe/
od lat polskie lasy w Górach Izerskich /to zasługa Zagłębia
Ostrawsko-Karwińskiego/. Powód jest prosty. Częsty południowy wiatr spychający
zanieczyszczenia na północ, czyli do … Polski. https://www.tygodnikprzeglad.pl/dymy-na-polska-strone/
Problemów transgranicznych z Czechami mamy więcej. Niektóre mamy na własne
życzenie jako skutek braku odpowiedzialności urzędniczej po stronie rządu
polskiego. Najbardziej znana sprawa dotyczy skutków istnienia kopalni węgla
brunatnego w tzw. worku turoszowskim.
Dość późno media przyniosły informacje że za tym kryją się partykularne
interesy Niemiec.
Smaczku sprawie dodaje to że właścicielem kopalń, po stronie niemieckiej był i
jest nadal były premier Czech Babisz, a to pośrednio świadczy że do awantury doprowadzono
w imię prywaty. Zmiana władzy w Czechach /prezydent i premier/ daje szansę na
częściową przynajmniej normalizację sytuacji.
Wypada przypomnieć że należymy do UE, NATO, Grupy Wyszehradzkiej, a także B-9.
Powinniśmy ze sobą współpracować. Oczywiście. Tylko co to za współpraca jeśli
nie można, zgodnie z harmonogramami, realizować wspólnych inwestycji
infrastrukturalnych? Przykłady? Proszę
bardzo.
Budowana jest droga S3, od Szczecina do przejścia granicznego w Lubawce. Po
stronie czeskiej ma być skojarzona z autostradą D11 /w budowie/ https://www.rynekinfrastruktury.pl/mobile/s3-dojedzie-do-granicy-kilka-lat-przed-czeska-d11-78082.html
Zakończenie budowy po polskiej stronie będzie tylko połowicznym sukcesem, bo po
czeskiej stronie jeszcze kilka lat będziemy podróżowali starymi drogami. Stratni
będą głównie Czesi, bo zwiększony ruch transportowy będzie szybciej niszczył im
drogi.
Niewiele lepiej układa się współpraca ze Słowacją. Takim wspólnym projektem
jest budowa drogi S19 która stanowi
część poważniejszej inwestycji infrastrukturalnej znanej jako via Carpatia. https://pl.wikipedia.org/wiki/Via_Carpatia
Jest to zadanie złożone, bo docelowo ma łączyć Kłajpedę z Salonikami. Na
odcinku polskim trasa ma przebiegać od przejścia granicznego w Budzisku /Litwa/
do przejścia granicznego na Słowację w Barwinku
Trasa przebiega częściowo po drogach już istniejących, które są modernizowane
do standardów autostrady lub drogi ekspresowej. Inwestycje tego rodzaju są
współfinansowane z pieniędzy unijnych.
Praktyka pokazuje jednak że państwa mają własne priorytety i w rezultacie
poszczególne odcinki przez lata są drogami donikąd. Brak koordynacji prac.
Pora zająć się wschodnią granicą Polski.
Tu mamy, jak to się mówi „rozmaitości w jednym flaczku”. Wzdłuż granicy mamy
Litwę, Białoruś i Ukrainę. Od północy spory odcinek granicy z Federacją Rosyjską.
Przez lata zaskakiwały mnie nasze współczesne relacje z Litwą.
Na czoło wysuwały się sprawy mniejszości polskiej.
Polska i Litwa należą do UE i obowiązują je regulacje unijne. Do dzisiaj nie
jestem w stanie zrozumieć dlaczego Polska nie zgłosiła problemu do
rozstrzygnięcia na poziomie Brukseli.
Zmiany na stanowiskach prezydentów i premierów, po obydwu stronach,
doprowadziły po latach do normalizacji sytuacji.
Na tym nie koniec.
Nie można zapomnieć o rafinerii w Możejkach.
Jednak to wszystko przebija numer związany z realizacją programu NATO Baltic
Air Policing https://pl.wikipedia.org/wiki/Baltic_Air_Policing
w którym lotnictwo polskie uczestniczy
od 2004 roku. Samoloty stacjonują w bazie w Szawlach. Po jednej z pierwszych
misji realizowanych przez lotnictwo polskie Litwini wystawili Polsce rachunek
za koszty pobytu w bazie.
O współpracy czy jej braku, na granicy z FR można dużo i długo. Rosjanom od lat
mieszają się wątki. Nigdy nie zdobędą się na obiektywizm, bo ich zawsze ma być
na wierzchu.
Od roku sprawy dodatkowo się pogmatwały z powodu wojny na Ukrainie.
Kolejnym sąsiadem jest Białoruś.
Nie wiem właściwie co o nich napisać. Nigdy nie byli do nas przyjaźnie
nastawieni chociaż sporo nam zawdzięczają. Naród który od wieków ma problemy z
samookreśleniem. Po okresie RON trafili pod skrzydła Imperium Rosyjskiego. Krótko
mieli szansę na realną samodzielność, ale Łukaszenka załatwił im bliską
współpracę z Putinem. Ciekawe na jak długo? For ever?
Władze białoruskie znalazły sposób na leczenie swoich frustracji. Ofiarą padła
mniejszość polska.
Znowu obserwujemy pod tym względem od lat bezradność polskich władz.
Władze białoruskie stosują szerszy repertuar szykan. Można dyskutować czy to
tylko ich własna inicjatywa, czy to pełna koordynacja z Rosją. Takim zabiegiem
były trwające miesiącami próby przerzucania przez granicę „uchodźców” z Azji i
Afryki, sprowadzanych samolotami do Mińska. Skończyło się zbudowaniem bariery
mechaniczno-elektronicznej na ponad 150 km odcinku granicy
z Białorusią.
Łukaszenka jednak przelicytował. Aktualnie zamykane są kolejne przejścia
drogowe na granicy z Białorusią. To działanie dwustronne i nie wiadomo kto na
tym więcej straci. Białoruś ma mniejsze pole manewru, bo podobna akcję podjęła
Litwa ograniczając tym samym poważnie wymianę gospodarczą z Europą. .
Wypada nie pominąć milczeniem relacji z Ukrainą.
Teraz tej oceny dokonuję przez pryzmat trwającej wojny.
Nie ma się co krygować. Gdyby Polska nie udostępniła swego terytorium problemy
Ukrainy byłyby
o wiele większe niż są. Z jednej strony to droga ucieczki
milionów uciekinierów z terenów objętych działaniami wojennymi. Dotychczas to
prawie 10 milionów które przekroczyły granicę, ale z tego około 1,5 mln
pozostaje w Polsce. Reszta albo wróciła na Ukrainę, albo pojechała dalej na
zachód.
Z drugiej strony, przez Polskę idą na Ukrainę dostawy uzbrojenia z Europy i
USA.
To najkrótsza i najbezpieczniejsza droga.
Doraźnie zyskaliśmy uznanie Ukraińców i nie tylko. Jednak u wielu Polaków
pozostaje niedosyt.
To oględnie powiedziane.
Za naszymi relacjami ciągnie się cień II wojny światowej na ziemiach należących
do II RP.
Mamy inną ocenę tych wydarzeń zarówno po polskiej jak i ukraińskiej
stronie.
Tu również nie popisują się od lat władze polskie. Pamiętamy trwające latami
awantury o polską część Cmentarza Łyczakowskiego. Pamiętamy o braku zgody na
poszukiwanie i ekshumacje masowych grobów ofiar rzezi wołyńskiej i mordów organizowanych
przez UPA. Ale wielkim afrontem wobec pamięci ofiar jest mianowanie
wiceministrem spraw zagranicznych ambasadora Ukrainy w Berlinie Andrija Melnyka.
https://dorzeczy.pl/kraj/337534/bronil-bandery-ambasador-melnyk-ze-stanowiskiem-w-msz-ukrainy.html
Prezydent Ukrainy realizuje swoją politykę, ale nie powinien tego robić tak
ostentacyjnie.
To źle rokuje na przyszłość naszych stosunków dwustronnych. Współpraca nie
polega na zamiataniu niewygodnych spraw pod dywan.
Została sprawa granicy z Niemcami.
Przy powierzchownej znajomości naszych relacji dwustronnych można by powiedzieć
że nie ma się do czego przyczepić. Ale. Właśnie chodzi o to ale.
Niemcy od lat utrwalają nas w przekonaniu że im więcej wolno, a poza tym im się
więcej należy niż pozostałym. Ta postawa była prze lata akceptowana przez
kolejne rządy III RP.
Wszystko ma swój kres. Arogancja i nachalność polityków niemieckich
przekroczyła te akceptowalne granice. Znowu, przyczyniła się do tego w znacznym
stopniu wojna na Ukrainie.
Przez lata widzieliśmy miłosne uściski na linii Berlin-Moskwa. Jednak co za
dużo, to niezdrowo.
Skoro wspólnota jaką jest UE, postanowiła sankcjami wymusić na Rosji
wyhamowanie jej agresywnych zapędów, z sankcji nie wypada się Niemcom wyłamać.
Teoretycznie szafa gra. Jednak skuteczność sankcji jest wątpliwa. Świadczy o
tym chociażby uchwalanie kolejnego już 10 pakietu. Obłuda polega na tym, że
nawet te uchwalone pakiety są cichcem obchodzone, o czy często informują media.
Mało kogo dziwi postawa Niemiec które są zainteresowane jak najszybszym
zakończeniem wojny na Ukrainie, po to by wrócić do relacji biznesowych z Rosją.
Polska ma ból głowy w odniesieniu do relacji z Niemcami, z innych powodów. To
są relacje na poziomie KE. Frustracja po stronie polskiej jest tym większa że
przeciwko sobie mamy również część europosłów wybranych z Polski, co samo w
sobie stanowi curiosum. Ta szkodliwa działalność jest realizowana konsekwentnie
przez całą kadencję, a nie jako wybryki dotyczące pojedynczych spraw.
Nie ma więc cienia wątpliwości, że polski mandat europosła nie zobowiązuje do
niczego jego posiadacza.
W ten sposób zachowana jest ciągłość historyczna
Targowicy.
16 lutego 2023
Futurologia to nie żart
Skoro mamy bawić się w futurologów to proszę bardzo.
Chodzi oczywiście o losy wojny na Ukrainie. Inne wątki przy okazji.
W jakimś stopniu problem rozstrzygnie się w najbliższym czasie. Dokładniej,
chodzi o efekty militarne i polityczne zapowiadanej od dawna ofensywy wojsk
rosyjskich we wschodniej Ukrainie.
W mojej ocenie teraz chodzi o reputację walczących stron na arenie
międzynarodowej. To jest próba sił.
Rosja rzuca na szalę wszystko co ma aktualnie do dyspozycji.
W ocenie analityków ma dziś niewiele. Przede wszystkim „mięso armatnie” czyli
rezerwistów niezbyt chętnych do walki. Do tego niezbyt wyszkolonych, a co
najważniejsze, niezbyt dobrze uzbrojonych i zabezpieczonych logistycznie.
Atutem koronnym jest ich ilość. Szacuje się że do walki Rosja skieruje
dodatkowo nawet do 500 tysięcy żołnierzy.
Do tego Rosja walczy nieczysto. Narusza prawo międzynarodowe w wielu punktach.
Stosuje terror wobec ludności cywilnej. Używa broni zakazanej konwencjami
międzynarodowymi.
A co po drugiej stronie?
Do euforii daleko, ale wzrasta determinacja, nie tylko po stronie walczących
Ukraińców.
Wzrasta realne poparcie państw wspierających Ukrainę.
Obserwujemy swoisty wyścig z czasem. Czy deklarowana pomoc militarna dotrze na
Ukrainę zanim wygasną walki?
Jestem spokojny co do jednego. Jeśli Rosja przegra, wykonawcy zbrodni wojennych
nie trafią pod trybunał wojenny, jakkolwiek byśmy go nazwali. Może jakieś
płotki.
Proszę sobie uzmysłowić kogo postawiono przed takim sądem po 1945 roku, poza
procesem w Norymberdze? Były „okazje” w Azji, Afryce czy Europie /Bałkany/.
Dzisiaj wojna trwa w najlepsze. Ale wręcz batem trzeba zmuszać niektóre państwa
europejskie do pomocy Ukrainie.
Co wielu dziwi jest spora grupa państw, nawet w Europie, patrząca przychylnym
okiem na poczynania Rosji na Ukrainie. Motywy takich postaw są różne. Nie
zawsze jest to oportunizm.
Za to tworzy się kolejka chętnych do odbudowy Ukrainy ze zniszczeń wojennych.
Cynizm polega na tym, że pieniądze na odbudowę nie będą pochodziły z
poszczególnych państw.
Będą to kredyty i pożyczki /przez kogo żyrowane?/ których wydatkowanie będzie
nadzorowane.
Właśnie, przez kogo?
Słychać że ostrzą sobie na to zęby Niemcy. I mają duże szanse.
Jeśli tak się stanie, Polska niewiele na tym skorzysta.
Bardzo wymowna jest ta mapa wskazująca obszary na których poszczególne państwa
będą realizowały odbudowę. https://www.money.pl/gospodarka/odbudowa-ukrainy-juz-wiadomo-na-czym-skupi-sie-polska-6787489467996736a.html
Żeby ożywić te rozważania postawię pytanie: jak długo nr 1 będzie na Ukrainie
Zełenski?
Co się zmieni po jego odejściu?
Wojna to jeden problem, a korupcja drugi. A może odwrotnie?
Jeżeli tam będą przerabiane takie pieniądze /mówi się że na odbudowę będzie
potrzebne nawet 750 mld $/ to trzeba być wyjątkowo naiwnym żeby nie podejrzewać
korupcji.
A teraz futurologia z drugiej strony.
Putin wiecznie żywy? Prawda czy fałsz?
Kiedyś już ruszyłem ten wątek. Jakie motywy zdecydują kto go zastąpi? Jak to
wpłynie na wojnę na Ukrainie?
Tu są co najmniej dwie opcje. Następcą będzie ktoś z otoczenia Putina, albo dla
zmyły ktoś w rodzaju Nawalnego. Co z tego będzie miała Polska?
Polecam studzić gorące głowy. Nic dobrego.
Nawalny nie ma dobrego zdania o Polsce. Tym bardziej nie ma najbliższe
otoczenie Putina.
Taka jest prawda.
Najgorsze co może nas spotkać to sytuacja gdy USA dojdą do wniosku że Rosja
została tak osłabiona militarnie i gospodarczo że można jej stawiać warunki nie
do odrzucenia.
USA Niemców się nie wyrzekną. Nigdy.
Polska jest dla USA partnerem przejściowym. Teraz wykorzystują nasze położenie
geopolityczne.
Taka jest polityka światowa.
To nie koniec tych czarnych scenariuszy.
Dla nas najważniejsze powinno być własne podwórko.
Jesienią mają się odbyć wybory parlamentarne.
Teoretycznie ich wynik powinien zależeć od nas, wyborców. To jest wariant
optymistyczny.
Rzeczywistość jest bardziej złożona.
Przeciętny wyborca nie głosuje rozumnie. Nie jest do tego przygotowany.
Na końcowy wynik wyborów składa się wiele czynników. Wśród nich jest frekwencja
wyborcza. Ta zaś zależy od pogody, a także podejścia wyborców. Niebezpieczne
jest propagowanie tezy, że od nas nic, albo niewiele zależy. Na to odporny jest
tzw. żelazny elektorat. Gdzie on jest?
Na „ustawianie” wyborców wpływa, niestety, zagranica która wspiera totalną
opozycję. Taki destruktorem są instytucje KE, propaganda niemiecka i nie
zapominajmy o rosyjskiej.
To wszystko powoduje że wyniku końcowego wyborów nie możemy być pewni.
Jeśli chodzi o mnie to od lat nie potrafię rozgryźć przyczyn nieskuteczności Państwa
Polskiego.
Chodzi mi o nieskuteczność polityki wewnętrznej.
Snuje się od lat rozważania z których nic konstruktywnego nie wynika.
Teoretycznie obowiązuje trójpodział władzy. Niestety niewiele z tego wynika.
Tworzymy prawo którego się nie przestrzega i nie egzekwuje.
W ten obraz wpisuje się również prezydent RP.
Trwa zamieszanie wokół TK. Dlaczego prezydent w tej sprawie milczy? Odesłanie
ustawy nowelizującej podziały kompetencyjne wewnątrz wymiaru sprawiedliwości,
dokonane pod dyktando KE, ten chaos powiększy. To nie pierwszy przypadek
takiego postępowania. W czyim interesie to robi?
Nie ma dnia żeby media nie przynosiły informacji o wykryciu kolejnych afer, o
kolejnych zatrzymaniach sprawców. I co z tego? Więzienia powinny pękać w szwach
od skazańców odbywających prawomocne wyroki. Dobra zmiana kończy drugą
kadencję. Jeśli nie teraz to kiedy?
W oczekiwaniu na co?
Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...
-
Minęło jedenaście dni a w temacie wojny na Ukrainie bez zmian. To znaczy wojna trwa, przybywa ofiar, zniszczeń i uciekinierów. Dalej n...
-
Słuchając wypowiedzi krajowej opozycji w kwestii Turowa nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, czy zwyczajnie wku.... ić się? Ilu z tych głąbó...
-
W kampanii wyborczej do parlamentu sprawy związane z Ukrainą nie będą jedynymi. Chyba równorzędna będzie dyskusja wokół fit for 55 . Zainter...
-
Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem...
-
Mówiąc o trwającej wojnie na Ukrainie czas najwyższy postawić pytanie kto z kim w niej trzyma? To nie tylko wojna Rosji z Ukrainą. Są w niej...
-
Z mojej obserwacji z abiegów o przyjęcie zwłaszcza Szwecji do NATO wynika, że wyrażenie zgody przez poszczególne państwa członkowskie nie wy...
-
Przybywa tematów przerzucanych między prawicą a lewicą, na zasadzie „gorącego kartofla”. Kto co zrobił, nie zrobił, dlaczego? Wszystko po to...
-
Skoro mamy bawić się w futurologów to proszę bardzo. Chodzi oczywiście o losy wojny na Ukrainie. Inne wątki przy okazji. W jakimś stopniu...
-
My tu gadu, gadu, a chłop śliwki rwie. Lecimy od afery do afery i co z tego wynika? Nic poza satysfakcją organizatorów tych jasełek. Czas bi...
-
B ardzo wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest praworządność. Mało komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego ...