Namnożyło się nam problemów co niemiara.
Jakie jest wyjście? Zamknąć oczy, zatkać uszy i co? Przecież dlatego problemy
nie znikną.
Czy są to problemy rzeczywiste, czy urojone? Jakie to problemy?
Jeden z nich to wewnętrzny podział społeczeństwa na tych którzy popierają rząd
i na tych którzy są rządowi przeciwni. Dlaczego? To temat sam w sobie.
Każda ekipa, niezależnie od opcji politycznej, musi najpierw wygrać wybory
parlamentarne.
Żeby je wygrać, trzeba zyskać odpowiednio dużo zwolenników.
Żeby ich zyskać trzeba czymś zachęcić do takiego wyboru.
Czasem mówi się o tzw. kiełbasie wyborczej. To obietnice zawarte w programie
wyborczym, proponowane do realizacji w razie wygrania wyborów.
Wyborcy potrzebni są do wygrania wyborów.
Program wyborczy po wyborach najczęściej idzie do kosza, no może trafia do
szuflady.
To jest powód frustracji wyborców.
Część z nich z tego powodu odwraca się od swych wybrańców. Część przechodzi do opozycji, część rezygnuje z
udziału w życiu politycznym.
Ta mieszanka powoduje że ludzie, w ramach „uzgadniania poglądów”, skaczą sobie
do oczu, a zdarza się, że w ramach protestu, w obronie swoich racji, wychodzą
na ulice.
Na tych emocjach żerują politycy.
Realizacja programu wyborczego sprowadza się do realizacji punktów wygodnych
dla zwycięskiej formacji politycznej. Odstępstwa mają miejsce gdy politycy
partii rządzącej dają się wkręcić w jakieś niechciane numery. Ostatnio miało to
miejsce w związku z ustawą futerkową.
Czy jest o co walczyć? Złośliwie powiem, że mamy do czynienia ze schizofrenią
bezobjawową.
Nie każdy wyborca ma świadomość że jest manipulowany. Mało tego, manipulacja
dla zwiększenia jej efektywności stała się jedną z gałęzi nauki.
Czasem łatwo zorientować się, że gra idzie o coś zupełnie innego niż się wydaje
na pierwszy rzut oka.
Nie zawsze jest tak prosto i łatwo.
Z takim przypadkiem mamy do czynienia w związku ze „strajkiem kobiet”. Tu nie
chodzi o to że kobiety zbulwersował wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Akcja była
wcześniej przygotowana przez opozycję i jest konsekwentnie realizowana. Celem
dalekosiężnym jest destabilizacja sytuacji wewnętrznej w Polsce i doprowadzenie
do przedterminowych wyborów które w domyśle ma wygrać obecna totalna
opozycja.
Jest tu jeszcze inny cel, występujący niejako przy okazji. Tym razem chodzi o
negocjacje budżetu UE na lata 2021-2027. W poprzednich perspektywach też
towarzyszyły temu mniejsze lub większe awantury, jak zawsze gdy chodzi o
pieniądze, a ściślej ich podział.
Teraz mamy podwójne novum polegające na brexicie oraz konieczności znalezienia
pieniędzy na ratowanie gospodarki UE nadwyrężonej przez pandemię koronawirusa.
Pieniędzy do podziału jest mniej bo zabraknie części wpłacanej dotychczas przez
Wlk. Brytanię.
Natomiast na zwalczanie skutków ekonomicznych pandemii koronawirusa /Fundusz
Odbudowy/
KE ma zaciągnąć kredyt bankowy gwarantowany przez państwa
członkowskie.
Na tym można by temat zamknąć, gdyby nie pomysł firmowany przez prezydencję
niemiecką, polegający na powiązaniu przyznania kwot z oceną praworządności w
danym państwie.
Istota problemu polega na tym, że pomysł nie ma umocowania w obowiązującym
prawie unijnym,
a zasadniczo jest adresowany wyłącznie do Polski i Węgier. Jest
to więc próba jawnego naruszenia prawa, z czym rzekomo chce walczyć KE w Polsce i na Węgrzech.
Pieniądze są potrzebne większości krajów unijnych, ale Polska i Węgry nie
zamierzają zgodzić się na warunki proponowane prze Niemcy. Trwają gorączkowe
konsultacje. Niemcy nie zamierzają ustąpić, a z drugiej strony prestiżowo
zależy im żeby budżet został przyjęty podczas ich prezydencji.
Polska wspólnie z Węgrami również nie mają zamiaru ustąpić i do kolejnego
szczytu w grudniu sprawa jest otwarta. Jeśli do porozumienia nie dojdzie,
negocjacje przesuną się w czasie na prezydencję Portugalii która ma stanowisko
bliższe naszemu.
Biorąc powyższe pod uwagę widać, że awantura uliczna pod szyldem strajku kobiet
ma zwiększyć nacisk na Polskę w celu wymuszenia ustępstw. Czy to zadziała?
Trzeba poczekać jeszcze jakieś dwa tygodnie.
Musimy jednak mieć świadomość że pieniądze z budżetu UE Polsce się należą bez
żadnych dodatkowych uwarunkowań, a pieniądze z Funduszu Odbudowy to kredyt
bankowy, tyle że gwarantowany przez poszczególne państwa członkowskie. Póki nie
będzie wiadomo na jakich warunkach będzie zaciągnięty, nie będzie wiadomo na
ile będzie dla nas opłacalny.
Co do zadym ulicznych to widać, że lewactwo staje się coraz bezczelniejsze.
Szefowa tego gangu stara się jak może żeby ją utemperować.
Czas najwyższy zrobić to samo z parlamentarzystami. Niech się zdecydują czy są
tylko obserwatorami, czy aktywnymi uczestnikami? /vide poseł B. Nowacka i
inne/.
Udział w zadymie nie mieści się w obowiązkach poselskich.
Dla jasności sytuacji oświadczam, że każdy kto się tam pojawia ma prawo i
obowiązek być traktowany na równych prawach z pozostałymi uczestnikami
zbiegowiska.
Zgromadzenia, czyli burdy uliczne, zwane dla niepoznaki strajkiem kobiet, z
prawnego punktu widzenia są nielegalne. Nie zmienia tego fakt że organizatorzy nie
występują o zgodę na przeprowadzenie.
Szukaj na tym blogu
30 listopada 2020
Kłopoty to nasza specjalność?
26 listopada 2020
Aby do wiosny!
Coraz częściej obserwuję przypadki braku spójnych działań ekipy rządzącej.
Wyjaśnień nie ma i nie będzie. Nie ma chętnych. Władza nas po prostu olewa, a z
drugiej strony nie radzi sobie z narastającymi problemami.
Na szczeblu rządu i poszczególnych resortów działają różne, etatowe i
nieetatowe, struktury doradcze, które niestety nie spełniają swoich zadań. Niestety,
nie wszystkie działają społecznie.
Możliwości widzę dwie. Albo te gremia nie potrafią nic konstruktywnego
zaproponować, albo adresaci ich propozycji mają inne zdania, za to mają głos
decyzyjny.
Ale ad rem.
Aspirujemy do państwa prawa. To chwalebne, tylko że na aspiracjach się kończy. Chcemy
żeby wątpliwości prawne rozstrzygał Trybunał Konstytucyjny. Jednak gdy tak się
staje nie możemy się doczekać opublikowania stanowiska w Dzienniku Ustaw.
Wiadomo że bez tego stanowisko TK nie jest wiążące. Jednocześnie nikt z
decydentów nie uznaje za stosowne wyjaśnić przyczyn takiego stanu rzeczy.
Inny przypadek dotyczy ustawy podpisanej przez prezydenta Dudę. Znowu, zgodnie
z prawem ustawa powinna być niezwłocznie opublikowana w Dzienniku Ustaw.
Tymczasem minął miesiąc i nic takiego nie ma miejsca.
Nie jestem odkrywczy jeśli napiszę, że w obydwu przypadkach trwają gorączkowe
zabiegi zakulisowe.
Mam jednak pytanie dlaczego ta stale rozrastająca się armia urzędników nie
wykonuje należycie swoich zadań wynikających z zajmowanego stanowiska? Trudności
w czytaniu ze zrozumieniem?
Zanim ustawa trafi do podpisu prezydenta RP przechodzi przez wiele rąk. Mimo
tego trafiają się takie knoty które ośmieszają władzę.
Kolejnym problemem są decyzje rządowe związane ze zwalczaniem pandemii
koronawirusa.
Z dotychczasowego przebiegu wydarzeń wyciągam jeden istotny wniosek. Administracja
rządowa nie ma wypracowanych skutecznych metod zarządzania kryzysowego.
Pod pojęciem skuteczne rozumiem, że mają być szybkie i celnie adresowane.
Rzeczywistość jaka jest widać gołym okiem.
Poważny problem to konsultacje z zainteresowanymi środowiskami. Podejmowane
decyzje dotyczą wyboru: redukcja możliwości zarażeń albo „rozłożenie”
konkretnej gałęzi gospodarki. Konsultacje powinny mieć miejsce przed podjęciem
decyzji a nie po jej wydaniu.
Wsparcie finansowe daje efekty doraźne, ale przestaje działać gdy zawieszenie
działalności przedłuża się na kolejne miesiące.
Brak koordynacji działań widać na przykładzie aktualnych ograniczeń.
„Zapomniano” zamknąć kasyna, a po interwencji lobby właścicieli wyciągów
narciarskich przywrócono możliwość ich uruchomienia w sezonie narciarskim 2020/2021.
Dalej pozostanie nieczynna baza hotelowa. Jak rozwiążą ten problem zaradni
górale?
Skoro walczymy z pandemią po co decydujemy się na otwarcie sieci handlowych w
tzw. niedziele handlowe przed świętami Bożego Narodzenia? Bo inaczej handlowcy
nie zdążą wypchnąć wszystkiego towaru z magazynów?
Black Friday trwa u nas cały miesiąc tylko bonusy rzędu 10-15% to kpina z
klienta w żywe oczy.
Spore zamieszanie wprowadzają kolejne zmiany w systemie ewidencji zarażeń
publikowanych przez resort zdrowia. Chwilami odnoszę wrażenie że statystyki są
dopasowywane do planowanych decyzji administracyjnych. Gdyby jeszcze zaprzestać
testowania uzyskamy podstawę do ogłoszenia końca pandemii.
Wszystko to związane jest ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia i
później ferii zimowych.
Dużo byśmy zyskali jako społeczeństwo gdyby podejmowane restrykcje były
naprawdę racjonalne. Tymczasem w ich ocenie nie są zgodni nawet rządzący. Tu
prym wiedzie Gowin który z lubością występuje w roli recenzenta poczynań rządu
w którym jest wicepremierem.
Dzisiaj próbuje się budować „ołtarzyk” z możliwości szczepień przeciwko
Covid-19. Jedyne co jest tu pewne to kokosy jakie zgarną koncerny
farmaceutyczne.
W Polsce szczepienia będą dobrowolne, a według badań rynkowych poniżej 50%
pytanych deklaruje chęć szczepienia się. Lekarze zaś są zdania, że dopiero szczepienie
w okolicach 90% populacji może dać widoczny efekt w opanowaniu pandemii. Do
optymizmu daleka droga.
Tymczasem państwo nie jest w stanie zapanować nad chaosem wywołanym
demonstracjami ulicznymi firmowanymi przez taką jedną.
Po co tworzyć prawo którego potem państwo nie egzekwuje?
Jeżeli dochodzi do naruszenia prawa w stosunku do interweniującej policji,
reakcja państwa powinna być natychmiastowa. Jeśli prokurator generalny nakazał
ściganie sprawców to wiadomo, że sprawy będą się wlokły miesiącami i zakończa
się najczęściej odstąpieniem od ścigania.
O wiele skuteczniejsza i wychowawcza dla agresorów byłaby reakcja na miejscu,
adekwatna do powodowanego zagrożenia.
Poza tym pora uporządkować prawo w zakresie udziału parlamentarzystów w
awanturach ulicznych.
Jeśli chcą w nich uczestniczyć, to na własny rachunek, a nie kryć się za
immunitetem, a w ostateczności jęczeć że naruszana jest ich powłoka cielesna.
Konsekwentnie polecam tym ulicznicom i ich akolitom wizytę na demonstracjach we
Francji, albo bliżej w Niemczech. Tam mogą zobaczyć jakie są możliwości policji
państwowej.
Może jestem odosobniony w ocenie sytuacji, ale moim zdaniem na obecną sytuację
w Polsce i ocenę Polski w świecie zapracowaliśmy sobie przez lata.
Nikt nie uwierzy, że Polską rządzili gamonie. Bliższe prawdy jest to, że
przedkładali interes obcych ponad interes Polski. Dalej robią to samo będąc w
opozycji. To tradycja sięgająca czasów rozbiorowych RON.
ile jest na świecie państw, poza Polską, których przywódcy przyjmują bez
wahania odznaczenia i inne wyróżnienia nadawane przez wrogów Polski? To dotyczy
nie tylko DT. Swoistym kolekcjonerem był Władysław Bartoszewski który brał
wszystko, bez mała jak leci. Ilu jest ich naśladowców?
Nie jest to żadnym rozgrzeszeniem, ale na szczeblu samorządowym nie jest
lepiej.
22 listopada 2020
Co jest grane?
Nic tak nie cieszy totalnej opozycji jak rzeczywiste,
czy wydumane porażki PiS.
Każdy powód jest dobry. Inna sprawa, że PiS się
dobrowolnie podkłada.
Historia jest dość długa, bo sięga co najmniej lat 2005-7 gdy PiS po raz
pierwszy utworzył rząd koalicyjny. Zaskoczona przegraną w wyborach PO najpierw
próbowała zawiązać koalicję z PiS,
a później wobec niepowodzenia negocjacji
/zbyt wygórowane żądania PO/, przeszła do ustawicznego szkodzenia.
Trwa to po dzień dzisiejszy.
Gdy zawodzą inne metody, hasłem wiodącym jest „ulica i zagranica”, a zasadą
„wszystkie chwyty dozwolone”.
Obserwatorzy krajowej sceny politycznej nie są w stanie zrozumieć postępowania
opozycji.
No, może nie do końca. Celem opozycji jest zawsze odzyskanie władzy.
Opozycję stanowią parlamentarzyści wybrani w wolnych i demokratycznych wyborach
do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego. Działają też w strukturach samorządowych.
Czy wszystko co robi opozycja jest w dobrze pojętym interesie Polski?
Wypadałoby zapytać ich jak rozumieją
polską rację stanu?
Barwy polityczne to jedno.
Normalnemu człowiekowi wydaje się, że politycy jak jeden mąż, powinni działać
dla dobra i w imieniu Polski i Polaków, swoich wyborców. Nasi politycy jednak o
tym nie wiedzą, a może tylko nie pamiętają?
Dla nich ważniejszy jest interes partyjny. Co zaradniejsi preferują interes
własny.
Do tego dochodzą jeszcze „wojny o pietruszkę”, albo zamiłowanie do hazardu. Bo
jak inaczej interpretować wydarzenia mijających tygodni?
Czy Trybunał Konstytucyjny musiał akurat teraz odnieść się do sprawy która
kryje się pod tzw. kompromisem aborcyjnym? Nie musiał, ale zrobił to. Efekt.
Proszę bardzo. Od tygodni na ulice Warszawy i wielu innych miast Polski
wychodzą kobiety i masy niezorientowanych w temacie ich zwolenników, a może
tylko kibiców, mimo ograniczenia zgromadzeń publicznych do 5 osób.
Wobec uczestników nie są wyciągane praktycznie żadne sankcje przewidziane
prawem.
To z kolei budzi w społeczeństwie pytanie po co stanowić prawo którego
się nie przestrzega? Zwieńczeniem kuriozalnej sytuacji jest to że szefowa awantury
otwarcie głosi, że celem protestów jest obalenie legalnego rządu premiera MM.
Każdy przytomny człowiek wie, że takie deklaracje powinny być ścigane karnie.
U nas nic takiego nie ma miejsca. Czy mamy do czynienia z klasycznym
odwracaniem uwagi, czy kierownictwo demonstracji czuje się bezkarne mając
dobrze ulokowanych mocodawców?
Zupełnie inny problem związany jest z tzw. ustawą futerkową.
PiS od dawna zdążył przyzwyczaić nas do skakania „na główkę” do basenu bez
wody. Ale jak długo można powtarzać wyświechtany numer?
Jest wiele spraw wymagających regulacji prawnych. Do takich należy szeroko
pojęta hodowla zwierząt domowych. Nie jest to jednak sprawa na tyle pilna żeby
przystępować do jej rozwiązania bez odpowiedniego przygotowania.
Sposób procedowania tej konkretnej ustawy /zresztą nie tylko tej/ woła o pomstę
do nieba.
Projekt ustawy został napisany na kolanie. Godził w interesy gospodarcze znacznych
grup społecznych, zwłaszcza związanych ze środowiskiem wiejskim. Przed
skierowaniem do laski marszałkowskiej nie został skierowany do konsultacji
społecznych.
To był kardynalny błąd. Indywidualne ambicje projektodawców ustawy i ich
kunktatorstwo spowodowały zanik zdrowego rozsądku i bezsensowne straty
wizerunkowe i polityczne PiS.
Po pierwsze udało się zrazić do PiS elektorat wiejski. Po drugie, doszło do
schizmy wewnątrz PiS.
Na to nałożyła się reorganizacja rządu MM, ale mam wątpliwości, czy po myśli
premiera.
Przetasowania groziły utratą większości sejmowej i trzeba było przeprosić się
z „heretykami”.
To jest poważna strata wizerunkowa, bo Ardanowski łatwo nie złoży broni. Jest
też podejrzenie, że inni posłowie PiS wykorzystali okazję dla rozgrywek
lokalnych w swoich okręgach wyborczych.
Widać ośli upór PiS który chce doprowadzić do procedowania ustawy futerkowej w
wersji 2.0.
Komu to potrzebne?
Kolejnym problemem jest proces negocjacyjny budżetu KE na perspektywę
2021-2027. Mieć rację to jedno, a przekonać do tej racji, to drugie. Co
bardziej rozsądni dziennikarze polscy zwracają uwagę,
że Polska za mało uwagi
poświęca na przedstawienie swoich racji dziennikarzom zagranicznym.
W efekcie królują głupoty o Polexicie z lubością powtarzane przez naszą totalną
opozycję.
Podobne brednie towarzyszą planowanej pomocy finansowej dla państw UE na
łagodzenie skutków gospodarczych pandemii koronawirusa. Ta pomoc to kredyt
zaciągnięty w naszym imieniu przez KE. Kredyt który w przyszłości trzeba będzie
spłacić w całości, a być może w części.
Mniej przyjemną stroną tego kredytu jest to, że jego spłatę mają gwarantować
wszystkie państwa członkowskie UE. W związku z tym pojawia się pytanie czy nie
lepiej byłoby zaciągnąć taki kredyt indywidualnie, na zasadzie dogadania się z
konkretnymi bankami?
To o czym wyżej to tylko efekty widoczne polityki w skali mikro, a
niekoniecznie makro.
Nasza klasa polityczna jest tak zajęta rozgrywkami między sobą, że nie
dostrzega spraw znacznie poważniejszych tzn. ataku Niemiec na Polskę tyle, że
firmowanego przez KE.
II wojna światowa skończyła się ponad 75 lat temu. Niemcy przegrały ją,
podobnie jak I wojnę światową. Jednak z tych wojen wyciągają inne wnioski niż Polska.
To czego nie udało się zrealizować zbrojnie, starają się, krok po kroku
realizować metodami „pokojowymi”.
Celem Niemiec jest bycie hegemonem w Europie. Jednym z celów jest podporządkowanie
sobie Polski.
Nie sądzę żeby kolejne rządy powojenne Polski nie były tego świadome.
Świadomość to jedno, a przeciwdziałanie takiemu rozwojowi wydarzeń, to drugie.
Po rozpadzie ZSRR skierowaliśmy swoje zainteresowanie polityczne na zachód, co
doprowadziło do wejścia Polski do UE i NATO. Przegraliśmy jednak negocjacje,
zwłaszcza z UE, ponieważ dla ówczesnych negocjatorów polskich ważniejsze prestiżowo
było wejście do UE niż to na jakich warunkach.
Można wprost powiedzieć, że było to po stronie Polski, zamierzone działanie. Społeczeństwo
polskie jednak nie o wszystkim wiedziało i do dzisiaj wiele nie wie.
Dzisiaj problem powtarza się w nowej odsłonie.
Metody działania obecnych przywódców UE zmierzają do utworzenia mutacji Związku
Sowieckiego,
ale teraz nie ze stolicą w Moskwie. Żeby to zrealizować trzeba
sobie podporządkować wszystkie kraje członkowskie. Wyłamała się z tego „chóru”
Wlk. Brytania, a wśród opornych została Polska i Węgry.
Próby resocjalizacji są na razie nieskuteczne. Jak długo? Na dzisiaj jest to
pytanie kluczowe.
Kto się zbytnio nie zna na kulisach polityki uważa, że w takim gronie jak UE
powinno być restrykcyjnie przestrzegane prawo stanowione przez państwa
członkowskie. Są tu jednak pewne „drobiazgi”. Podstawowy dotyczy
interpretacji/rozumienia prawa. Oprócz literalnego rozumienia jest jeszcze jak
to się u nas mówi „przekład z polskiego na nasze”. I to jest wykorzystywane
jako „maczuga” na opornych i krnąbrnych. Póki co rolę „maczugi” pełni na
dzisiaj pięknie brzmiące słowo „praworządność” które w prawie unijnym nie jest
zdefiniowane. Jednak to nie wystarcza i na najbliższą przyszłość, czyli
perspektywę budżetową 2021-2027 Niemcy próbują przypisać je do oceny prawidłowości
wykorzystania przez poszczególne państwa UE funduszy z budżetu UE oraz środków
wsparcia odbudowy gospodarczej ze skutków pandemii koronawirusa. Ta kombinacja jest
adresowana wyłącznie wobec Polski i Węgier.
Pomysł Niemiec nie ma oparcia w obowiązującym prawie unijnym. Ponadto grozi
zablokowaniem prac nad uchwaleniem budżetu UE.
To nie koniec świata. Weto stosowane jest od zawsze i tu jest legalne. Ważne żeby
ostatecznie dojść do porozumienia. Na gruncie obowiązującego prawa, a nie jego
łamania.
Warto zwrócić uwagę, że Niemcy wykorzystują wszelkie dostępne im środki żeby wymusić
na Polsce i Węgrzech zaakceptowanie narzuconych warunków. Temu celowi służy m.in.
podsycanie demonstracji ulicznych organizowanych tym razem przez Strajk kobiet https://pl.wikipedia.org/wiki/Og%C3%B3lnopolski_Strajk_Kobiet
Znowu zasadne jest pytanie, czy Państwo Polskie położy kres postępującej
anarchii, czy okaże się bezradne i bezsilne wobec jednej wulgarnej baby która
wzorem innych próbuje w ten sposób wejść do polityki. Moim zdaniem jej
dotychczasowy „dorobek” kwalifikuje ją bardziej do celi+.
Co na to minister
sprawiedliwości, prokurator generalny ZZ?
14 listopada 2020
Po Marszu Niepodległości 2020. Wnioski sprzed telewizora.
Po Marszu Niepodległości 2020 mamy dylemat kto komu „podkłada świnie”?
Można jeszcze dodać dlaczego?
11 listopada jest dla Polaków świętem nie tylko państwowym, ale i narodowym.
Jest rzeczą naturalną że chcemy to święto obchodzić w sposób szczególnie uroczysty
i wspólnie z innymi, a nie tylko przed telewizorem lub, na co łaskawie nam
zezwala minister od zdrowia, w rodzinnym gronie /oczywiście niezbyt licznym/.
Nic nie zmieniam w swojej dotychczasowej ocenie sytuacji. To Święto „nie leży”
kolejnym rządzącym,
a także opozycyjnym samorządowcom warszawskim /pod tym względem Trzaskowski nie
różni się od HGW/. Skoro tak, to ochoczo szkodzą, jedni jawnie, a drudzy w
sposób zakamuflowany. Miasto zakazuje, a waadza organizuje prowokacje. Cel jest wspólny. Zniechęcić do udziału, a
marzeniem jest delegalizacja Marszu i organizatorów.
Są też cele krótkoterminowe. Genialny strateg uwielbia zarządzać poprzez
generowanie kryzysów.
Takie sytuacje jak 11 listopada mają w założeniu jednoczyć zwolenników obozu
rządzącego. Jest jednak szczegół który utrudnia osiągniecie zamierzonego celu.
Ten szczegół to rozgrywki frakcyjne wewnątrz koalicji rządzącej. Jest to
widoczne nawet dla niewtajemniczonych gdy obserwuje się wypowiedzi Gowina, czy
ludzi ZZ.
My w większości nie mamy bladego pojęcia jaki przekaz medialny idzie w świat z
tego Marszu.
Nie dam sobie wmówić że społeczeństwo polskie w swej masie jest tak skołowane,
że z własnej, nieprzymuszonej woli organizuje prostackie burdy na ulicach
Warszawy, gdy idą tam ludzie w różnym wieku, całymi rodzinami i nie w głowie im
jakiekolwiek protesty.
Na wstępie trzeba przypomnieć, że mamy do czynienia z kolejnym przejawem schizofrenii
bezobjawowej. bo jak inaczej ocenić sytuację z 11 listopada?
Nie było formalnej zgody Trzaskowskiego na zrealizowanie Marszu. Ale „niewidzialna ręka” wygrodziła
barierkami jego trasę. Policja drogowa kierowała ruchem w rejonie Marszu.
Zgromadzono znaczne ilości jednostek zwartych policji, oczywiście nie w celu udziału
w tym Marszu.
Zabrakło jednak pomyślunku, a raczej koordynatora przebiegu Marszu.
Jeżeli policja dopuściła do Marszu, powinna zabezpieczyć jego bezpieczny
przemarsz na planowanej trasie. Nie wymagało wielkiego wysiłku intelektualnego
uwzględnienie prowokacji i „gościnnych” występów ludzi spoza Warszawy. Jeśli nazwiemy
ich kibicami Widzewa to niczego nie zmienia.
11 listopada w Warszawie nie był
rozgrywany żaden mecz piłkarskiej ligi.
Z przebiegu Marszu jest dokumentacja zdjęciowa i filmowa policji, ale jest
również taka dokumentacja sporządzona przez innych uczestników i obserwatorów
Marszu.
Policja była nastawiona agresywnie. Co do tego nie mam wątpliwości. Gdyby celem
było zapewnienie bezpieczeństwa to:
1. Nie należało dopuścić do marszu pieszych, bezpośrednio za kolumnami
samochodowymi.
To był inny Marsz. Kto odpowiadał za jego organizację?
2. Odcinek od rotundy PKO do mostu Poniatowskiego trzeba było skutecznie odciąć
od dopływu ludzi
„po drodze” z bocznych ulic.
3. Zamknąć skutecznie, na czas Marszu, okolice i sam dworzec kolejowy Powiśle
oraz Stadion.
4. Nie dopuścić do obecności ludzi na dachach domów wzdłuż trasy Marszu oraz na
wieżach przyczółków mostu Poniatowskiego. Stamtąd rzucano pirotechnikę na
maszerujący tłum.
To były zadania dla policji a nie dla ludzi Bąkiewicza. Samego Bąkiewicza też
nie rozgrzeszam.
Nie wiem jakie są granice jego samodzielności decyzyjnej.
Skoro tych zabezpieczeń nie było to jednoznacznie widać po co ściągnięto w
takiej ilości oddziały zwarte policji w pełnym rynsztunku. Oni też musieli się
„wyszumieć”. Policja nie strzelała ze strachu tylko na rozkaz dowódcy.
Jestem pewien, że poza wyjątkami, nie zostaną ujawnieni prowokatorzy. To norma.
Tak samo jestem pewien, że nie będzie dymisji. Może kogoś rzucą na pożarcie
mediom. Tak jest co roku.
Są również nikłe szanse na powołanie komisji która obiektywnie oceniłaby całokształt.
Komisja MSWiA ma inny cel przed sobą.
Dzisiaj ma sens pytanie o przebieg Marszu Niepodległości 2021. Bo taki Marsz
odbędzie się na pewno. Polacy nie dadzą go sobie zabrać. Już się do niego
przywiązali.
12 listopada 2020
Co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu jeszcze?
Zła passa PiS trwa. Ustawa futerkowa, werdykt TK i „na deser” Marsz
Niepodległości. Kto za tym stoi? Same straty, głównie wizerunkowe. Za duże
zamiłowanie do hazardu, czy raczej zanik instynktu samozachowawczego? Klapa za
klapą. Po co? Za dobrze szło wcześniej?
Są chyba sprawy którym trzeba poświęcić się bez reszty. Tymczasem wywoływane są
kolejne awantury które są wodą na młyn opozycji.
Sprawom wcześniejszym poświęciłem już dużo uwagi więc zajmę się tylko
wczorajszym Marszem Niepodległości.
W obecnej formule odbywa się od 2011 roku https://pl.wikipedia.org/wiki/Marsz_Niepodleg%C5%82o%C5%9Bci
Trzeba uczciwie powiedzieć że konsekwentnie są związane z nim awantury i prowokacje,
za którymi w poprzednich latach stała również policja.
Mamy do czynienia z dziwną, czy ciekawą sytuacją. Marszy nie lubią, czy wręcz
nienawidzą władze Warszawy. Gorzej, Marszu nie lubią kolejne rządy III RP.
Powód jest prozaiczny. Władza nie może strawić sukcesu medialnego odnoszonego
co roku przez Marsz. Były próby przejęcia jego organizacji, ale wiadomo czym
się skończyły.
Skoro nie można zawłaszczyć, trzeba szkodzić. I to robi się sukcesywnie nie
bacząc na to że cierpi na tym wizerunek III RP na arenie międzynarodowej.
W tym roku problem jeszcze bardziej skomplikował się z powodu koronawirusa. Nie
chcę zajmować się gdybologią, ale trudno oczekiwać innej reakcji.
W dniach poprzedzających 11 listopada w Warszawie i wielu innych miastach
Polski trwały protesty spowodowane rzekomo werdyktem Trybunału Konstytucyjnego
w sprawie tzw. kompromisu aborcyjnego. Werdykt TK był tylko detonatorem, bo
opozycja od dawna szukała pretekstu do wyjścia na ulice. Przywódczyni zadymy firmowanej
przez Strajk Kobiet https://pl.wikipedia.org/wiki/Og%C3%B3lnopolski_Strajk_Kobiet
jasno określiła cel którym jest obalenie
legalnie wybranego rządu. Dziwne, że władza przeszła nad tym do porządku
dziennego. Czyżby protest zlekceważyła? Wątpię.
Ale ja nie o tym. Demonstracje uliczne odbywają się w czasie gdy rząd, walcząc
z pandemią zabronił zgromadzeń ulicznych w grupach powyżej 5 osób. Na większe
zgromadzenia trzeba mieć formalną zgodę. Protesty takiej zgody nie miały. Stołeczny
Ratusz, ustami swego rzecznika pani Gałeckiej, stwierdził, że nikt o zgodę nie
występował, wiec nie było czego zabraniać. Proste? Proste.
Co innego zgoda na Marsz
Niepodległości. Nie ma żadnego znaczenia, że Marsz ma status imprezy
cyklicznej.
Ciekawi mnie taki drobiazg organizacyjny: Marsz był nielegalny, to dlaczego na
ulicach było tyle policji, w tym formacji zwartych, używanych do rozpraszania
tłumów?
O prowokacjach nie wspominam, bo w internecie od przykładów aż gęsto.
O lekceważeniu zdania społeczeństwa polskiego świadczą wypowiedzi osób funkcyjnych że wszystko było w granicach
prawa, a wątpliwości będzie wyjaśniać specjalnie powołana komisja. Tylko że będzie
to komisja wewnętrzna MSWiA. Co ona wyjaśni? Zwłaszcza w kwestii prowokacji i
prowokatorów.
Kto jest zainteresowany ujawnieniem prawdy?
Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?
Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...
-
Minęło jedenaście dni a w temacie wojny na Ukrainie bez zmian. To znaczy wojna trwa, przybywa ofiar, zniszczeń i uciekinierów. Dalej n...
-
Słuchając wypowiedzi krajowej opozycji w kwestii Turowa nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, czy zwyczajnie wku.... ić się? Ilu z tych głąbó...
-
W kampanii wyborczej do parlamentu sprawy związane z Ukrainą nie będą jedynymi. Chyba równorzędna będzie dyskusja wokół fit for 55 . Zainter...
-
Najbliźsze dni pokażą w praktyce czy III RP jest /jeszcze/ państwem prawa, czy jednak bezprawia, które koalicja 13 grudnia określa „prawem...
-
Mówiąc o trwającej wojnie na Ukrainie czas najwyższy postawić pytanie kto z kim w niej trzyma? To nie tylko wojna Rosji z Ukrainą. Są w niej...
-
Z mojej obserwacji z abiegów o przyjęcie zwłaszcza Szwecji do NATO wynika, że wyrażenie zgody przez poszczególne państwa członkowskie nie wy...
-
Przybywa tematów przerzucanych między prawicą a lewicą, na zasadzie „gorącego kartofla”. Kto co zrobił, nie zrobił, dlaczego? Wszystko po to...
-
Skoro mamy bawić się w futurologów to proszę bardzo. Chodzi oczywiście o losy wojny na Ukrainie. Inne wątki przy okazji. W jakimś stopniu...
-
My tu gadu, gadu, a chłop śliwki rwie. Lecimy od afery do afery i co z tego wynika? Nic poza satysfakcją organizatorów tych jasełek. Czas bi...
-
B ardzo wdzięcznym tematem do wszelkich dyskusji na forum UE jest praworządność. Mało komu przeszkadza że jest to pustosłowie. Może dlatego ...