Szukaj na tym blogu

30 listopada 2020

Kłopoty to nasza specjalność?

Namnożyło się nam problemów co niemiara.
Jakie jest wyjście? Zamknąć oczy, zatkać uszy i co? Przecież dlatego problemy nie znikną.
Czy są to problemy rzeczywiste, czy urojone? Jakie to problemy?
Jeden z nich to wewnętrzny podział społeczeństwa na tych którzy popierają rząd i na tych którzy są rządowi przeciwni. Dlaczego? To temat sam w sobie.

Każda ekipa, niezależnie od opcji politycznej, musi najpierw wygrać wybory parlamentarne.
Żeby je wygrać, trzeba zyskać odpowiednio dużo zwolenników.
Żeby ich zyskać trzeba czymś zachęcić do takiego wyboru.
Czasem mówi się o tzw. kiełbasie wyborczej. To obietnice zawarte w programie wyborczym, proponowane do realizacji w razie wygrania wyborów.
Wyborcy potrzebni są do wygrania wyborów.
Program wyborczy po wyborach najczęściej idzie do kosza, no może trafia do szuflady.
To jest powód frustracji wyborców.
Część z nich z tego powodu odwraca się od swych wybrańców. Część  przechodzi do opozycji, część rezygnuje z udziału w życiu politycznym.
Ta mieszanka powoduje że ludzie, w ramach „uzgadniania poglądów”, skaczą sobie do oczu, a zdarza się, że w ramach protestu, w obronie swoich racji, wychodzą na ulice.
Na tych emocjach żerują politycy.

Realizacja programu wyborczego sprowadza się do realizacji punktów wygodnych dla zwycięskiej formacji politycznej. Odstępstwa mają miejsce gdy politycy partii rządzącej dają się wkręcić w jakieś niechciane numery. Ostatnio miało to miejsce w związku z ustawą futerkową.

Czy jest o co walczyć? Złośliwie powiem, że mamy do czynienia ze schizofrenią bezobjawową.
Nie każdy wyborca ma świadomość że jest manipulowany. Mało tego, manipulacja dla zwiększenia jej efektywności stała się jedną z gałęzi nauki.
Czasem łatwo zorientować się, że gra idzie o coś zupełnie innego niż się wydaje na pierwszy rzut oka.
Nie zawsze jest tak prosto i łatwo.

Z takim przypadkiem mamy do czynienia w związku ze „strajkiem kobiet”. Tu nie chodzi o to że kobiety zbulwersował wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Akcja była wcześniej przygotowana przez opozycję i jest konsekwentnie realizowana. Celem dalekosiężnym jest destabilizacja sytuacji wewnętrznej w Polsce i doprowadzenie do przedterminowych wyborów które w domyśle ma wygrać obecna totalna opozycja. 

Jest tu jeszcze inny cel, występujący niejako przy okazji. Tym razem chodzi o negocjacje budżetu UE na lata 2021-2027. W poprzednich perspektywach też towarzyszyły temu mniejsze lub większe awantury, jak zawsze gdy chodzi o pieniądze, a ściślej ich podział.
Teraz mamy podwójne novum polegające na brexicie oraz konieczności znalezienia pieniędzy na ratowanie gospodarki UE nadwyrężonej przez pandemię koronawirusa.
Pieniędzy do podziału jest mniej bo zabraknie części wpłacanej dotychczas przez Wlk. Brytanię.  
Natomiast na zwalczanie skutków ekonomicznych pandemii koronawirusa /Fundusz Odbudowy/
KE ma zaciągnąć kredyt bankowy gwarantowany przez państwa członkowskie.

Na tym można by temat zamknąć, gdyby nie pomysł firmowany przez prezydencję niemiecką, polegający na powiązaniu przyznania kwot z oceną praworządności w danym państwie.
Istota problemu polega na tym, że pomysł nie ma umocowania w obowiązującym prawie unijnym,
a zasadniczo jest adresowany wyłącznie do Polski i Węgier. Jest to więc próba jawnego naruszenia prawa, z czym rzekomo chce walczyć KE w Polsce i na Węgrzech.
Pieniądze są potrzebne większości krajów unijnych, ale Polska i Węgry nie zamierzają zgodzić się na warunki proponowane prze Niemcy. Trwają gorączkowe konsultacje. Niemcy nie zamierzają ustąpić, a z drugiej strony prestiżowo zależy im żeby budżet został przyjęty podczas ich prezydencji.
Polska wspólnie z Węgrami również nie mają zamiaru ustąpić i do kolejnego szczytu w grudniu sprawa jest otwarta. Jeśli do porozumienia nie dojdzie, negocjacje przesuną się w czasie na prezydencję Portugalii która ma stanowisko bliższe naszemu.

Biorąc powyższe pod uwagę widać, że awantura uliczna pod szyldem strajku kobiet ma zwiększyć nacisk na Polskę w celu wymuszenia ustępstw. Czy to zadziała? Trzeba poczekać jeszcze jakieś dwa tygodnie.
Musimy jednak mieć świadomość że pieniądze z budżetu UE Polsce się należą bez żadnych dodatkowych uwarunkowań, a pieniądze z Funduszu Odbudowy to kredyt bankowy, tyle że gwarantowany przez poszczególne państwa członkowskie. Póki nie będzie wiadomo na jakich warunkach będzie zaciągnięty, nie będzie wiadomo na ile będzie dla nas opłacalny.

Co do zadym ulicznych to widać, że lewactwo staje się coraz bezczelniejsze. Szefowa tego gangu stara się jak może żeby ją utemperować.
Czas najwyższy zrobić to samo z parlamentarzystami. Niech się zdecydują czy są tylko obserwatorami, czy aktywnymi uczestnikami? /vide poseł B. Nowacka i inne/.
Udział w zadymie nie mieści się w obowiązkach poselskich.

Dla jasności sytuacji oświadczam, że każdy kto się tam pojawia ma prawo i obowiązek być traktowany na równych prawach z pozostałymi uczestnikami zbiegowiska.
Zgromadzenia, czyli burdy uliczne, zwane dla niepoznaki strajkiem kobiet, z prawnego punktu widzenia są nielegalne. Nie zmienia tego fakt że organizatorzy nie występują o zgodę na przeprowadzenie.

26 listopada 2020

Aby do wiosny!

Coraz częściej obserwuję przypadki braku spójnych działań ekipy rządzącej.
Wyjaśnień nie ma i nie będzie. Nie ma chętnych. Władza nas po prostu olewa, a z drugiej strony nie radzi sobie z narastającymi problemami.
Na szczeblu rządu i poszczególnych resortów działają różne, etatowe i nieetatowe, struktury doradcze, które niestety nie spełniają swoich zadań. Niestety, nie wszystkie działają społecznie.
Możliwości widzę dwie. Albo te gremia nie potrafią nic konstruktywnego zaproponować, albo adresaci ich propozycji mają inne zdania, za to mają głos decyzyjny.

Ale ad rem.
Aspirujemy do państwa prawa. To chwalebne, tylko że na aspiracjach się kończy. Chcemy żeby wątpliwości prawne rozstrzygał Trybunał Konstytucyjny. Jednak gdy tak się staje nie możemy się doczekać opublikowania stanowiska w Dzienniku Ustaw. Wiadomo że bez tego stanowisko TK nie jest wiążące. Jednocześnie nikt z decydentów nie uznaje za stosowne wyjaśnić przyczyn takiego stanu rzeczy.
Inny przypadek dotyczy ustawy podpisanej przez prezydenta Dudę. Znowu, zgodnie z prawem ustawa powinna być niezwłocznie opublikowana w Dzienniku Ustaw. Tymczasem minął miesiąc i nic takiego nie ma miejsca.
Nie jestem odkrywczy jeśli napiszę, że w obydwu przypadkach trwają gorączkowe zabiegi zakulisowe.
Mam jednak pytanie dlaczego ta stale rozrastająca się armia urzędników nie wykonuje należycie swoich zadań wynikających z zajmowanego stanowiska? Trudności w czytaniu ze zrozumieniem?
Zanim ustawa trafi do podpisu prezydenta RP przechodzi przez wiele rąk. Mimo tego trafiają się takie knoty które ośmieszają władzę.

Kolejnym problemem są decyzje rządowe związane ze zwalczaniem pandemii koronawirusa.
Z dotychczasowego przebiegu wydarzeń wyciągam jeden istotny wniosek. Administracja rządowa nie ma wypracowanych skutecznych metod zarządzania kryzysowego.
Pod pojęciem skuteczne rozumiem, że mają być szybkie i celnie adresowane.
Rzeczywistość jaka jest widać gołym okiem.
Poważny problem to konsultacje z zainteresowanymi środowiskami. Podejmowane decyzje dotyczą wyboru: redukcja możliwości zarażeń albo „rozłożenie” konkretnej gałęzi gospodarki. Konsultacje powinny mieć miejsce przed podjęciem decyzji a nie po jej wydaniu.
Wsparcie finansowe daje efekty doraźne, ale przestaje działać gdy zawieszenie działalności przedłuża się na kolejne miesiące.
Brak koordynacji działań widać na przykładzie aktualnych ograniczeń. „Zapomniano” zamknąć kasyna, a po interwencji lobby właścicieli wyciągów narciarskich przywrócono możliwość ich uruchomienia w sezonie narciarskim 2020/2021. Dalej pozostanie nieczynna baza hotelowa. Jak rozwiążą ten problem zaradni górale?
Skoro walczymy z pandemią po co decydujemy się na otwarcie sieci handlowych w tzw. niedziele handlowe przed świętami Bożego Narodzenia? Bo inaczej handlowcy nie zdążą wypchnąć wszystkiego towaru z magazynów?
Black Friday trwa u nas cały miesiąc tylko bonusy rzędu 10-15% to kpina z klienta w żywe oczy.

Spore zamieszanie wprowadzają kolejne zmiany w systemie ewidencji zarażeń publikowanych przez resort zdrowia. Chwilami odnoszę wrażenie że statystyki są dopasowywane do planowanych decyzji administracyjnych. Gdyby jeszcze zaprzestać testowania uzyskamy podstawę do ogłoszenia końca pandemii.
Wszystko to związane jest ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia i później ferii zimowych.
Dużo byśmy zyskali jako społeczeństwo gdyby podejmowane restrykcje były naprawdę racjonalne. Tymczasem w ich ocenie nie są zgodni nawet rządzący. Tu prym wiedzie Gowin który z lubością występuje w roli recenzenta poczynań rządu w którym jest wicepremierem.
Dzisiaj próbuje się budować „ołtarzyk” z możliwości szczepień przeciwko Covid-19. Jedyne co jest tu pewne to kokosy jakie zgarną koncerny farmaceutyczne.
W Polsce szczepienia będą dobrowolne, a według badań rynkowych poniżej 50% pytanych deklaruje chęć szczepienia się. Lekarze zaś są zdania, że dopiero szczepienie w okolicach 90% populacji może dać widoczny efekt w opanowaniu pandemii. Do optymizmu daleka droga.

Tymczasem państwo nie jest w stanie zapanować nad chaosem wywołanym demonstracjami ulicznymi firmowanymi przez taką jedną.
Po co tworzyć prawo którego potem państwo nie egzekwuje?
Jeżeli dochodzi do naruszenia prawa w stosunku do interweniującej policji, reakcja państwa powinna być natychmiastowa. Jeśli prokurator generalny nakazał ściganie sprawców to wiadomo, że sprawy będą się wlokły miesiącami i zakończa się najczęściej odstąpieniem od ścigania.
O wiele skuteczniejsza i wychowawcza dla agresorów byłaby reakcja na miejscu, adekwatna do powodowanego zagrożenia.
Poza tym pora uporządkować prawo w zakresie udziału parlamentarzystów w awanturach ulicznych.
Jeśli chcą w nich uczestniczyć, to na własny rachunek, a nie kryć się za immunitetem, a w ostateczności jęczeć że naruszana jest ich powłoka cielesna.
Konsekwentnie polecam tym ulicznicom i ich akolitom wizytę na demonstracjach we Francji, albo bliżej w Niemczech. Tam mogą zobaczyć jakie są możliwości policji państwowej.

Może jestem odosobniony w ocenie sytuacji, ale moim zdaniem na obecną sytuację w Polsce i ocenę Polski w świecie zapracowaliśmy sobie przez lata.
Nikt nie uwierzy, że Polską rządzili gamonie. Bliższe prawdy jest to, że przedkładali interes obcych ponad interes Polski. Dalej robią to samo będąc w opozycji. To tradycja sięgająca czasów rozbiorowych RON.
ile jest na świecie państw, poza Polską, których przywódcy przyjmują bez wahania odznaczenia i inne wyróżnienia nadawane przez wrogów Polski? To dotyczy nie tylko DT. Swoistym kolekcjonerem był Władysław Bartoszewski który brał wszystko, bez mała jak leci. Ilu jest ich naśladowców?
Nie jest to żadnym rozgrzeszeniem, ale na szczeblu samorządowym nie jest lepiej.

22 listopada 2020

Co jest grane?

Nic tak nie cieszy totalnej opozycji jak rzeczywiste, czy wydumane porażki PiS.
Każdy powód jest dobry. Inna sprawa, że PiS się dobrowolnie podkłada.
Historia jest dość długa, bo sięga co najmniej lat 2005-7 gdy PiS po raz pierwszy utworzył rząd koalicyjny. Zaskoczona przegraną w wyborach PO najpierw próbowała zawiązać koalicję z PiS,
a później wobec niepowodzenia negocjacji /zbyt wygórowane żądania PO/, przeszła do ustawicznego szkodzenia.
Trwa to po dzień dzisiejszy.
Gdy zawodzą inne metody, hasłem wiodącym jest „ulica i zagranica”, a zasadą „wszystkie chwyty dozwolone”.
Obserwatorzy krajowej sceny politycznej nie są w stanie zrozumieć postępowania opozycji.
No, może nie do końca. Celem opozycji jest zawsze odzyskanie władzy.
Opozycję stanowią parlamentarzyści wybrani w wolnych i demokratycznych wyborach do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego. Działają też  w strukturach samorządowych.
Czy wszystko co robi opozycja jest w dobrze pojętym interesie Polski?
Wypadałoby zapytać ich jak rozumieją  polską rację stanu?
Barwy polityczne to jedno. 
Normalnemu człowiekowi wydaje się, że politycy jak jeden mąż, powinni działać dla dobra i w imieniu Polski i Polaków, swoich wyborców. Nasi politycy jednak o tym nie wiedzą, a może tylko nie pamiętają?
Dla nich ważniejszy jest interes partyjny. Co zaradniejsi preferują interes własny.  
Do tego dochodzą jeszcze „wojny o pietruszkę”, albo zamiłowanie do hazardu. Bo jak inaczej interpretować wydarzenia mijających tygodni?
Czy Trybunał Konstytucyjny musiał akurat teraz odnieść się do sprawy która kryje się pod tzw. kompromisem aborcyjnym? Nie musiał, ale zrobił to. Efekt. Proszę bardzo. Od tygodni na ulice Warszawy i wielu innych miast Polski wychodzą kobiety i masy niezorientowanych w temacie ich zwolenników, a może tylko kibiców, mimo ograniczenia zgromadzeń publicznych do 5 osób.
Wobec uczestników nie są wyciągane praktycznie żadne sankcje przewidziane prawem.
To z kolei budzi w społeczeństwie pytanie po co stanowić prawo którego się nie przestrzega? Zwieńczeniem kuriozalnej sytuacji jest to że szefowa awantury otwarcie głosi, że celem protestów jest obalenie legalnego rządu premiera MM. Każdy przytomny człowiek wie, że takie deklaracje powinny być ścigane karnie.
U nas nic takiego nie ma miejsca. Czy mamy do czynienia z klasycznym odwracaniem uwagi, czy kierownictwo demonstracji czuje się bezkarne mając dobrze ulokowanych mocodawców?
Zupełnie inny problem związany jest z tzw. ustawą futerkową.
PiS od dawna zdążył przyzwyczaić nas do skakania „na główkę” do basenu bez wody. Ale jak długo można powtarzać wyświechtany numer?
Jest wiele spraw wymagających regulacji prawnych. Do takich należy szeroko pojęta hodowla zwierząt domowych. Nie jest to jednak sprawa na tyle pilna żeby przystępować do jej rozwiązania bez odpowiedniego przygotowania.
Sposób procedowania tej konkretnej ustawy /zresztą nie tylko tej/ woła o pomstę do nieba. 
Projekt ustawy został napisany na kolanie. Godził w interesy gospodarcze znacznych grup społecznych, zwłaszcza związanych ze środowiskiem wiejskim. Przed skierowaniem do laski marszałkowskiej nie został skierowany do konsultacji społecznych.
To był kardynalny błąd. Indywidualne ambicje projektodawców ustawy i ich kunktatorstwo spowodowały zanik zdrowego rozsądku i bezsensowne straty wizerunkowe i polityczne PiS.
Po pierwsze udało się zrazić do PiS elektorat wiejski. Po drugie, doszło do schizmy wewnątrz PiS.
Na to nałożyła się reorganizacja rządu MM, ale mam wątpliwości, czy po myśli premiera.
Przetasowania groziły utratą większości sejmowej i trzeba było przeprosić się z  „heretykami”.
To jest poważna strata wizerunkowa, bo Ardanowski łatwo nie złoży broni. Jest też podejrzenie, że inni posłowie PiS wykorzystali okazję dla rozgrywek lokalnych w swoich okręgach wyborczych.
Widać ośli upór PiS który chce doprowadzić do procedowania ustawy futerkowej w wersji 2.0.
Komu to potrzebne?
Kolejnym problemem jest proces negocjacyjny budżetu KE na perspektywę 2021-2027. Mieć rację to jedno, a przekonać do tej racji, to drugie. Co bardziej rozsądni dziennikarze polscy zwracają uwagę,
że Polska za mało uwagi poświęca na przedstawienie swoich racji dziennikarzom zagranicznym.
W efekcie królują głupoty o Polexicie z lubością powtarzane przez naszą totalną opozycję.
Podobne brednie towarzyszą planowanej pomocy finansowej dla państw UE na łagodzenie skutków gospodarczych pandemii koronawirusa. Ta pomoc to kredyt zaciągnięty w naszym imieniu przez KE. Kredyt który w przyszłości trzeba będzie spłacić w całości, a być może w części.  
Mniej przyjemną stroną tego kredytu jest to, że jego spłatę mają gwarantować wszystkie państwa członkowskie UE. W związku z tym pojawia się pytanie czy nie lepiej byłoby zaciągnąć taki kredyt indywidualnie, na zasadzie dogadania się z konkretnymi bankami?
To o czym wyżej to tylko efekty widoczne polityki w skali mikro, a niekoniecznie makro.
Nasza klasa polityczna jest tak zajęta rozgrywkami między sobą, że nie dostrzega spraw znacznie poważniejszych tzn. ataku Niemiec na Polskę tyle, że firmowanego przez KE.
II wojna światowa skończyła się ponad 75 lat temu. Niemcy przegrały ją, podobnie jak I wojnę światową. Jednak z tych wojen wyciągają inne wnioski niż Polska. To czego nie udało się zrealizować zbrojnie, starają się, krok po kroku realizować metodami „pokojowymi”.
Celem Niemiec jest bycie hegemonem w Europie. Jednym z celów jest podporządkowanie sobie Polski.
Nie sądzę żeby kolejne rządy powojenne Polski nie były tego świadome.
Świadomość to jedno, a przeciwdziałanie takiemu rozwojowi wydarzeń, to drugie.
Po rozpadzie ZSRR skierowaliśmy swoje zainteresowanie polityczne na zachód, co doprowadziło do wejścia Polski do UE i NATO. Przegraliśmy jednak negocjacje, zwłaszcza z UE, ponieważ dla ówczesnych negocjatorów polskich ważniejsze prestiżowo było wejście do UE niż to na jakich warunkach.
Można wprost powiedzieć, że było to po stronie Polski, zamierzone działanie. Społeczeństwo polskie jednak nie o wszystkim wiedziało i do dzisiaj wiele nie wie.
Dzisiaj problem powtarza się w nowej odsłonie.
Metody działania obecnych przywódców UE zmierzają do utworzenia mutacji Związku Sowieckiego,
ale teraz nie ze stolicą w Moskwie. Żeby to zrealizować trzeba sobie podporządkować wszystkie kraje członkowskie. Wyłamała się z tego „chóru” Wlk. Brytania, a wśród opornych została Polska i Węgry.
Próby resocjalizacji są na razie nieskuteczne. Jak długo? Na dzisiaj jest to pytanie kluczowe.   
Kto się zbytnio nie zna na kulisach polityki uważa, że w takim gronie jak UE powinno być restrykcyjnie przestrzegane prawo stanowione przez państwa członkowskie. Są tu jednak pewne „drobiazgi”. Podstawowy dotyczy interpretacji/rozumienia prawa. Oprócz literalnego rozumienia jest jeszcze jak to się u nas mówi „przekład z polskiego na nasze”. I to jest wykorzystywane jako „maczuga” na opornych i krnąbrnych. Póki co rolę „maczugi” pełni na dzisiaj pięknie brzmiące słowo „praworządność” które w prawie unijnym nie jest zdefiniowane. Jednak to nie wystarcza i na najbliższą przyszłość, czyli perspektywę budżetową 2021-2027 Niemcy próbują przypisać je do oceny prawidłowości wykorzystania przez poszczególne państwa UE funduszy z budżetu UE oraz środków wsparcia odbudowy gospodarczej ze skutków pandemii koronawirusa. Ta kombinacja jest adresowana wyłącznie wobec Polski i Węgier.
Pomysł Niemiec nie ma oparcia w obowiązującym prawie unijnym. Ponadto grozi zablokowaniem prac nad uchwaleniem budżetu UE.
To nie koniec świata. Weto stosowane jest od zawsze i tu jest legalne. Ważne żeby ostatecznie dojść do porozumienia. Na gruncie obowiązującego prawa, a nie jego łamania.
Warto zwrócić uwagę, że Niemcy wykorzystują wszelkie dostępne im środki żeby wymusić na Polsce i Węgrzech zaakceptowanie narzuconych warunków. Temu celowi służy m.in. podsycanie demonstracji ulicznych organizowanych tym razem przez Strajk kobiet https://pl.wikipedia.org/wiki/Og%C3%B3lnopolski_Strajk_Kobiet
Znowu zasadne jest pytanie, czy Państwo Polskie położy kres postępującej anarchii, czy okaże się bezradne i bezsilne wobec jednej wulgarnej baby która wzorem innych próbuje w ten sposób wejść do polityki. Moim zdaniem jej dotychczasowy „dorobek” kwalifikuje ją bardziej do celi+.
Co na to minister sprawiedliwości, prokurator generalny ZZ?

14 listopada 2020

Po Marszu Niepodległości 2020. Wnioski sprzed telewizora.

Po Marszu Niepodległości 2020 mamy dylemat kto komu „podkłada świnie”?
Można jeszcze dodać dlaczego?
11 listopada jest dla Polaków świętem nie tylko państwowym, ale i narodowym.
Jest rzeczą naturalną że chcemy to święto obchodzić w sposób szczególnie uroczysty i wspólnie z innymi, a nie tylko przed telewizorem lub, na co łaskawie nam zezwala minister od zdrowia, w rodzinnym gronie /oczywiście niezbyt licznym/.
Nic nie zmieniam w swojej dotychczasowej ocenie sytuacji. To Święto „nie leży” kolejnym rządzącym, 
a także opozycyjnym samorządowcom warszawskim /pod tym względem Trzaskowski nie różni się od HGW/. Skoro tak, to ochoczo szkodzą, jedni jawnie, a drudzy w sposób zakamuflowany. Miasto zakazuje, a waadza organizuje prowokacje. Cel jest wspólny. Zniechęcić do udziału, a marzeniem jest delegalizacja Marszu i organizatorów.
Są też cele krótkoterminowe. Genialny strateg uwielbia zarządzać poprzez generowanie kryzysów.
Takie sytuacje jak 11 listopada mają w założeniu jednoczyć zwolenników obozu rządzącego. Jest jednak szczegół który utrudnia osiągniecie zamierzonego celu. Ten szczegół to rozgrywki frakcyjne wewnątrz koalicji rządzącej. Jest to widoczne nawet dla niewtajemniczonych gdy obserwuje się wypowiedzi Gowina, czy ludzi ZZ.  
My w większości nie mamy bladego pojęcia jaki przekaz medialny idzie w świat z tego Marszu.
Nie dam sobie wmówić że społeczeństwo polskie w swej masie jest tak skołowane, że z własnej, nieprzymuszonej woli organizuje prostackie burdy na ulicach Warszawy, gdy idą tam ludzie w różnym wieku, całymi rodzinami i nie w głowie im jakiekolwiek protesty.
Na wstępie trzeba przypomnieć, że mamy do czynienia z kolejnym przejawem schizofrenii bezobjawowej. bo jak inaczej ocenić sytuację z 11 listopada?
Nie było formalnej zgody Trzaskowskiego na zrealizowanie  Marszu. Ale „niewidzialna ręka” wygrodziła barierkami jego trasę. Policja drogowa kierowała ruchem w rejonie Marszu. Zgromadzono znaczne ilości jednostek zwartych policji, oczywiście nie w celu udziału w tym Marszu.
Zabrakło jednak pomyślunku, a raczej koordynatora przebiegu Marszu.
Jeżeli policja dopuściła do Marszu, powinna zabezpieczyć jego bezpieczny przemarsz na planowanej trasie. Nie wymagało wielkiego wysiłku intelektualnego uwzględnienie prowokacji i „gościnnych” występów ludzi spoza Warszawy. Jeśli nazwiemy ich kibicami Widzewa to niczego nie zmienia.
11 listopada w Warszawie nie był rozgrywany żaden mecz piłkarskiej ligi.
Z przebiegu Marszu jest dokumentacja zdjęciowa i filmowa policji, ale jest również taka dokumentacja sporządzona przez innych uczestników i obserwatorów Marszu.
Policja była nastawiona agresywnie. Co do tego nie mam wątpliwości. Gdyby celem było zapewnienie bezpieczeństwa to:
1. Nie należało dopuścić do marszu pieszych, bezpośrednio za kolumnami samochodowymi.
To był inny Marsz. Kto odpowiadał za jego organizację?
2. Odcinek od rotundy PKO do mostu Poniatowskiego trzeba było skutecznie odciąć od dopływu ludzi
„po drodze” z bocznych ulic.
3. Zamknąć skutecznie, na czas Marszu, okolice i sam dworzec kolejowy Powiśle oraz Stadion.
4. Nie dopuścić do obecności ludzi na dachach domów wzdłuż trasy Marszu oraz na wieżach przyczółków mostu Poniatowskiego. Stamtąd rzucano pirotechnikę na maszerujący tłum.
To były zadania dla policji a nie dla ludzi Bąkiewicza. Samego Bąkiewicza też nie rozgrzeszam.
Nie wiem jakie są granice jego samodzielności decyzyjnej.
Skoro tych zabezpieczeń nie było to jednoznacznie widać po co ściągnięto w takiej ilości oddziały zwarte policji w pełnym rynsztunku. Oni też musieli się „wyszumieć”. Policja nie strzelała ze strachu tylko na rozkaz dowódcy.
Jestem pewien, że poza wyjątkami, nie zostaną ujawnieni prowokatorzy. To norma. Tak samo jestem pewien, że nie będzie dymisji. Może kogoś rzucą na pożarcie mediom. Tak jest co roku.
Są również nikłe szanse na powołanie komisji która obiektywnie oceniłaby całokształt.
Komisja MSWiA ma inny cel przed sobą.
Dzisiaj ma sens pytanie o przebieg Marszu Niepodległości 2021. Bo taki Marsz odbędzie się na pewno. Polacy nie dadzą go sobie zabrać. Już się do niego przywiązali. 

12 listopada 2020

Co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu jeszcze?

Zła passa PiS trwa. Ustawa futerkowa, werdykt TK i „na deser” Marsz Niepodległości. Kto za tym stoi? Same straty, głównie wizerunkowe. Za duże zamiłowanie do hazardu, czy raczej zanik instynktu samozachowawczego? Klapa za klapą. Po co? Za dobrze szło wcześniej?
Są chyba sprawy którym trzeba poświęcić się bez reszty. Tymczasem wywoływane są kolejne awantury które są wodą na młyn opozycji.
 

Sprawom wcześniejszym poświęciłem już dużo uwagi więc zajmę się tylko wczorajszym Marszem Niepodległości.
W obecnej formule odbywa się od 2011 roku https://pl.wikipedia.org/wiki/Marsz_Niepodleg%C5%82o%C5%9Bci
Trzeba uczciwie powiedzieć że konsekwentnie są związane z nim awantury i prowokacje, za którymi w poprzednich latach stała również policja.
Mamy do czynienia z dziwną, czy ciekawą sytuacją. Marszy nie lubią, czy wręcz nienawidzą władze Warszawy. Gorzej, Marszu nie lubią kolejne rządy III RP.
Powód jest prozaiczny. Władza nie może strawić sukcesu medialnego odnoszonego co roku przez Marsz. Były próby przejęcia jego organizacji, ale wiadomo czym się skończyły.
Skoro nie można zawłaszczyć, trzeba szkodzić. I to robi się sukcesywnie nie bacząc na to że cierpi na tym wizerunek III RP na arenie międzynarodowej.
W tym roku problem jeszcze bardziej skomplikował się z powodu koronawirusa. Nie chcę zajmować się gdybologią, ale trudno oczekiwać innej reakcji.
 

W dniach poprzedzających 11 listopada w Warszawie i wielu innych miastach Polski trwały protesty spowodowane rzekomo werdyktem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie tzw. kompromisu aborcyjnego. Werdykt TK był tylko detonatorem, bo opozycja od dawna szukała pretekstu do wyjścia na ulice. Przywódczyni zadymy firmowanej przez Strajk Kobiet https://pl.wikipedia.org/wiki/Og%C3%B3lnopolski_Strajk_Kobiet  jasno określiła cel którym jest obalenie legalnie wybranego rządu. Dziwne, że władza przeszła nad tym do porządku dziennego. Czyżby protest zlekceważyła? Wątpię.
 

Ale ja nie o tym. Demonstracje uliczne odbywają się w czasie gdy rząd, walcząc z pandemią zabronił zgromadzeń ulicznych w grupach powyżej 5 osób. Na większe zgromadzenia trzeba mieć formalną zgodę. Protesty takiej zgody nie miały. Stołeczny Ratusz, ustami swego rzecznika pani Gałeckiej, stwierdził, że nikt o zgodę nie występował, wiec nie było czego zabraniać. Proste? Proste.
Co innego zgoda na Marsz Niepodległości. Nie ma żadnego znaczenia, że Marsz ma status imprezy cyklicznej.
Ciekawi mnie taki drobiazg organizacyjny: Marsz był nielegalny, to dlaczego na ulicach było tyle policji, w tym formacji zwartych, używanych do rozpraszania tłumów?
O prowokacjach nie wspominam, bo w internecie od przykładów aż gęsto.
O lekceważeniu zdania społeczeństwa polskiego świadczą wypowiedzi  osób funkcyjnych że wszystko było w granicach prawa, a wątpliwości będzie wyjaśniać specjalnie powołana komisja. Tylko że będzie to komisja wewnętrzna MSWiA. Co ona wyjaśni? Zwłaszcza w kwestii prowokacji i prowokatorów.  
Kto jest zainteresowany ujawnieniem prawdy?

Piłka kopana w Polsce Lewandowskim stoi?

  Dyskusja wobec postawy Roberta Lewandowskiego odnośnie udziału w grze reprezentacji piłki nożnej mężczyzn nie dotyka sedna. RL to nie robo...