Szukaj na tym blogu

08 października 2021

Si vis pacem, para bellum.

Ta oczywista, tylko dla niektórych, prawda powoli przebija się do świadomości naszego społeczeństwa.
Jeszcze niedawno, już za III RP, chciano zlikwidować Wojsko Polskie jako zbędne w czasach pokojowych.
Z blisko pół milionowej armii w końcówce PRLu pozostawiono około 90 tysięcy, podobno zawodowej armii, bo zlikwidowano obowiązkowy pobór. Teraz sukcesywnie zwiększa się liczebność wojska, dzisiaj do około 250 tysięcy, a słychać że to nie jest ostatnie słowo.
O czym to świadczy? Tylko o tym że jest realne zagrożenie ze strony wschodniego sąsiada który nie kryje się z tym, że porządek powojenny i zmiany po 1989 roku traktuje jako stan przejściowy.
Do naszych decydentów powoli dociera prosta prawda, że jak mamy na kogoś liczyć to powinniśmy raczej na siebie. W 1939 roku nie było chętnych do umierania za Gdańsk.
NATO po ostatnich deklaracjach Bidena zaczyna rozpływać się we mgle.
Dzisiejsze zainteresowania polityczne i militarne USA koncentrują się na relacjach z Chinami,
a właściwie walce o prymat we współczesnym świecie.
W Europie pierwsze skrzypce mają grać Niemcy. Europa ma się bronić sama. Wraca koncepcja wspólnych sił zbrojnych Europy. Jest w tym jednak za dużo niedomówień. Wnioski z przeszłości nie skłaniają do oddania naszego bezpieczeństwa w ręce Niemców.

Siłą rzeczy stajemy wobec kolejnego trudnego problemu.
Zwiększenie liczebności naszej armii wymaga znacznego zwiększenia nakładów na zbrojenia.
Jest jednak próg możliwości którego w czasach pokojowych żadna władza nie odważy się przekroczyć.
Jakie jest wyjście? Racjonalne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość.
Zwiększenie liczebności wojsk wymaga ich uzbrojenia. Nie chodzi przecież o utworzenie armii rezerwistów.
Czym więc uzbroić te nowe jednostki ?
Okazuje się że można wykorzystać sprzęt wcześniej przeznaczony do złomowania ze względu na jego moralne zużycie. Prościej mówiąc, sprzęt przestarzały którego nie zamierzano remontować,
a tym bardziej modernizować.
Idąc tym tokiem rozumowania MON podpisuje umowy na remont i modernizację czołgów T-72 oraz wozów BWP-1
https://www.wnp.pl/przemysl-obronny/armia-wyda-miliardy-na-ratowanie-archaicznego-sprzetu-czy-to-ma-sens,497316.html
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Żadna armia na świecie nie jest w 100% wyposażona w najnowszy sprzęt. Ten najnowszy nie stanowi na ogół więcej niż 30-40% uzbrojenia.

Mędrków krytykujących wszystko i wszystkich nigdy nie brakowało.

10 komentarzy:

  1. No cóż juz na sam tytuł notki chce się rzec"Aurea dicta"/złote słowa/ Armia nasza rozgromiona,są tylko zawodowi i chłopaki nieźle finansowo stoją...
    Czy to wystarczy?...czasem myślę,że coś jest kombinowane ...bez wojny...jeszcze parę lat...Bo będzie na najbliższy czas testowana wyszczepienność...
    Dostawa w kilku miliardach dawek jest zapewniona do 2023 roku,o tym wiesz przecież...a te trzecie dawki?...czy fale III i może IV...nie wiemy...
    Nie będę dzisiaj przed snem zasmucać Ciebie i siebie...ale to niefajnie się przedstawia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro jest tak dobrze dlaczego są trudności z naborem?
      Pieniądze nie są w stanie przysłonić wszystkiego. Czasy są niespokojne, a na wojnie jednak giną ludzie.
      Ilu naszych, w III RP, zginęło w misjach pokojowych? Ilu zostało inwalidami? Nie wspomnę o zaburzeniach psychicznych.
      Z tych którzy są teraz w służbie czynnej lub niedawno przeszli do rezerwy, wielu wąchało proch i było w ogniu walk. Jednak wielu dzisiejszych potencjalnych poborowych to oportuniści życiowi.
      Wiem co mówię.

      Usuń
  2. Dlaczego są trudności z naborem?....myślę ,że ktoś nad tym czuwa,aby były trudności...Pomijając szkolenia na chybcika "rekruta"..uczelnie wojskowe przed wszystkim...i tam od razu piętrzą się trudności i sprzeczne przepisy terminu i naborów....Siły zbrojne RP mają być bezsilne...Bezmyślna produkcja generałów od czasów komuny,uczyniła nas tym czym jest armia polska.Specjalnie nie była potrzebna jako samodzielna jednostka państwa,które było niewolnikiem...Jeszcze do tej chwili robi się najlepsze interesy i geszefty w tej dziedzinie...
    Mam siostrzeńca który starał się przez 2 lata na zawodowego żołnierza...Jest nim obecnie,ale przeszedł długą drogę...
    O liczebności armii w Polsce--tak sobie myślę ,KTOŚ inny decyduje niż władze Polski...może się mylę,już sama nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto i o czym decyduje? To jest istotne pytanie, ale pozostające bez odpowiedzi.
      Nie chodzi o odpowiedź formalną. Ważne są ustalenia podejmowane w zaciszu gabinetów lub na tzw. spotkaniach zamkniętych dla mediów.
      Liczebność armii to jedno, a jej wyposażenie i wyszkolenie to drugie.
      Opinie o Wojsku Polskim są różne, najwięcej mają do powiedzenia, również politycy, którzy o tym nie mają zielonego pojęcia.
      W czasach pokojowych wojska się nie lubi, bo to „darmozjady”.
      Moim zdaniem, ci co nie lubią, czy wręcz nienawidzą Macierewicza, powinni mu okazać dozgonną wdzięczność za doprowadzenie do powstania WOT /wojsk obrony terytorialnej/.
      Jednostki liniowe podlegają NATO i dzisiaj wykazują się w misjach zagranicznych. W kraju widać je na poligonach i defiladach.
      WOT widać wśród ludzi i to najczęściej tych z najbliższego sąsiedztwa, w czasie klęsk żywiołowych, czy jak to miało miejsce ostatnio, podczas pandemii.
      WOT nie można traktować jak pospolitego ruszenia. Oni mają bronić swojej najbliższej okolicy, ale mają mieć czym. Tu się kłania dostęp do broni, szkolenie i dowodzenie.
      Ten problem nie jest rozwiązany.
      Do Szwajcarii nam daleko.
      Co można zrobić gołymi rękami czy nawet kłonicą?
      W dodatku bez znajomości zasad współczesnego pola walki?
      Modlić się?

      Usuń
  3. Masz rację...pamiętam jeszcze jak toczyłam z trollami wojenkę o Macierewicza w sprawie WOT...
    Lecz liczebnością armii z pewnością nie steruje nasz rząd...Armia jest,odnosi się wrażenie dla geszeftów i tradycji...Może kiedyś po nas będzie coś odbudowane...lub większe siły reagowania...Wiele wcześniej spraw nie rozumiałam,jak przebiega sterowanie polityką światową .No cóż luki historyczne ogromne jak przepaść....oraz naiwność i wychowanie na literaturze pięknej...Dopiero na stare lata usłyszałam zgrzyt w tych nutach"muzycznych"...
    Jedni to wyłapują wcześniej,inni nie chcą nawet o tym słyszeć,inni zaś pod koniec życia pojmują..

    OdpowiedzUsuń
  4. Pogoda w moim regionie cudna...trzeba chyba trochę spacerku...życzę zdrowia i pięknego słoneczka,może jeszcze dzisiaj po południu zaglądnę...z pewnością...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wróciłam jeszcze na chwilkę..Chodzi mi o notkę pana Gabriela o Rosji...Już wcześniej zastanawiałam się skąd carowie Rosji się wywodzili...(Luki historyczne)A przecież caryca Katarzyna rodem czysta Niemka,"najemnicy" etc...niektórzy carowie ledwo dukali po rosyjsku...Rdzennych wcześniej złamali...wojnami...Kurczę..strach się bać co steruje tym światem...Jakoś nie wiązałam to z taką inoktrynacją Rosji...
    Lecz logika dostępnej nawet i mnie wiedzy,że" Rosja graniczy z krajami,na które im pozwolą"układa się w całość juz po II wojnie światowej...Wyraźnie widać jak banksterzy się targowali,sprzedając bez skrupułów całe nacje....i następstwa jakie z tego wynikły,są wypadkową...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza niewiedza o otaczającym świecie wynika stąd, że nie wiemy komu naprawdę zawdzięczamy istniejący układ sił.
      Mówimy o układzie dwubiegunowym, o roli USA, jeszcze niedawno ZSRR, teraz Chin.
      W analizach dochodzimy do wniosku, że centra decyzyjne są gdzie indziej.
      Dziwi, przynajmniej mnie, że nie wszyscy są skłonni w to wierzyć. Tych „niewiernych Tomaszów” można liczyć na pęczki.
      Rację ma MG że my historię, nawet własną, znamy zbyt jednostronnie. Składa się na to wiele przyczyn. Jedną z podstawowych jest nieznajomość języków państw z którymi w przeszłości mieliśmy do czynienia. Przecież nie chodzi tylko o archiwa niemieckie, rosyjskie czy francuskie.
      Ilu naukowców, historyków, zna język turecki, arabski, o wielu innych nie wspomnę.
      Archiwa są, ale ich właściciele niekoniecznie wiedzą co w nich jest. Bo po co? Ich dzisiejsze zainteresowania idą w innym kierunku. My najczęściej nic w tym kierunku nie robimy, bo … i tu jest cała litania.
      Podstawowy argument uzasadniający takie podejście brzmi: i co nam z tego przyjdzie? Lepiej wydać te pieniądze na coś pożytecznego. Tylko co się kryje za tym pożytecznym?
      Wracając do meritum, to przynajmniej dla mnie, największym zaskoczeniem jest rola finansjery londyńskiej /City/ w kształtowaniu układu sił na przestrzeni minionych setek lat.
      Chodzi nie tylko, a może głównie o Rosję.

      Usuń
    2. Jeszcze jedno zdanie. W swych rozważaniach często zapominamy o podejściu chińskim do polityki, tej przez duże P. Chiny realizują politykę z uwzględnieniem jej skutków w perspektywie 100 lat.
      Naszym rządcom wystarcza kadencja, od wyborów do wyborów.

      p.s. Teraz na spacer z wnuczkami. U mnie też pogoda 100/100
      Pozdrowienia :)

      Usuń
  6. Jak dyskutować merytorycznie z człowiekiem o umyśle lotnym jak siarkowodór?
    To pytanie dotyczy przedstawicieli opozycji uczestniczących w programach publicystycznych.
    Przypadek kliniczny to niejaki basenowy.

    OdpowiedzUsuń

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...