Sezon urlopowy skłania,
przynajmniej mnie, do zwrócenia uwagi jak mówią w mediach „gadające głowy”, a mniej co mówią. Najczęściej jest to mielenie powietrza. Przekaz jest prymitywnie
prosty i to po obydwóch stronach. Nie dopuścić do głosu przeciwnika. Nie ma
najmniejszego znaczenia że nie ma nic sensownego do powiedzenia. Ważne że
wypełniam sobą czas antenowy i blokuję dostęp do mikrofonu konkurencji. Mógłbym
rzucać tu nazwiskami ale się wstrzymam.
Nieuchronnie zbliża się czas wyborów i chętni do pozostania w polityce starają
się przypomnieć swojemu elektoratowi o swoim istnieniu. Na antenie pojawiają
się osobnicy o których tym sposobem dowiadujemy się że są posłami/senatorami
obecnej kadencji. Często, co ciekawe, ich aktywność medialna równa jest
aktywności parlamentarnej /zaliczanie obecności, brak wystąpień indywidualnych,
brak interpelacji/.
Cel jest prosty, nie podpaść swoim szefom partyjnym i nie dać się wypchnąć z
miejsca biorącego na liście w swoim okręgu wyborczym. Ta grupa jest
zdecydowanie przeciwna wszelkiemu majstrowaniu przy obecnej ordynacji
wyborczej.
Do programów typu forum, czy debata, przychodzą „delegaci” z partii czy
ugrupowania politycznego. Czasem nawet nie przychodzą, bo szkoda im ich cennego
czasu. Wystarczy, że pojawiają się via internet.
Co przynajmniej mnie denerwuje to to, że ci ludzie nie mówią od siebie, ale
recytują z namaszczeniem, a zdarza się, bez zrozumienia tzw. przekaz dnia partii-matki. „Dzięki” temu
programy publicystyczne stają się zapchajdziurami w ramówce. Do tego dochodzi
nieudolność wrodzona, czy nabyta, prowadzących program, którzy nie są w stanie
zdyscyplinować uczestników by ci odpowiadali na stawiane pytania, a co gorsze,
nie przejmowali roli prowadzącego program.
Dzisiaj mamy kilka „żelaznych” punktów wokół których toczy się takie pseudo
debaty. Dotyczą one nie tylko spraw wewnętrznych Polski, ale w szczególności
relacji Polski z UE, a ściślej z KE, czy naszego zaangażowania w pomoc
walczącej Ukrainie.
W debacie publicznej utrwalił się pogląd że nieustannie mamy udowadniać że nie
jesteśmy przysłowiowym wielbłądem. W imię czego?
Umyka powszechnej uwadze fakt,
że przystępując do UE zobowiązywaliśmy się do wzajemnego przestrzegania
umów. Tymczasem KE przy wsparciu TS UE systematycznie nadaje własną
interpretację prawu unijnemu, a ponadto dopuszcza dowolną interpretację tego
prawa,
w zależności od tego jakiego członka UE dotyczy.
Dla nikogo myślącego nie ulega wątpliwości że w uprzywilejowanej pozycji są
Niemcy.
Oni rozdają karty i starają się pacyfikować krnąbrnych. Dotychczas robili to
skutecznie.
Ta maszynka zaczęła szwankować po opuszczeniu fotela kanclerskiego
przez A. Merkel. Następca to pasmo porażek, zwłaszcza medialnych, polityki
niemieckiej. Nie wiadomo czym to się skończy.
Jest branych pod uwagę kilka scenariuszy.
Problem po stronie polskiej polega na niezrozumiałej dla większości społeczeństwa
reakcji,
a właściwie jej braku, na bezczelne wystąpienia pod adresem Polski,
urzędników KE od przewodniczącej KE poczynając. Sprawy zaszły tak daleko, że
nawet prezes Kaczyński uznał za stosowne zabrać głos.
Tajemnicą pozostaje na czym będzie polegała zmiana stanowiska ekipy rządzącej
wobec KE. Może najpierw trzeba było przedyskutować sprawę we własnym gronie
zanim wystąpi się publicznie?
Moim zdaniem błąd popełniono na starcie, dopuszczając do ingerowania KE w
sprawy wewnętrzne Polski, co jest zagwarantowane traktatem unijnym który musi
działać w obie strony.
Na rozwiązanie tej zagadki jest coraz mniej czasu, bo bez formalnej zapowiedzi
rozpoczęła się kampania wyborcza 2023. Warto więc zwrócić uwagę co jest
eksponowane przez rodzimą opozycję w ramach tej kampanii.
Punktem wyjścia jest praworządność, pojęcie zasadniczo niezdefiniowane w prawie
unijnym, dlatego łatwe do manipulacji dla potrzeb bieżącej polityki, a ściślej
wywierania nacisków politycznych na opornych którzy nie chcą podporządkować się
dyktaturze władzy ulokowanej w KE, a faktycznie w Berlinie.
Skoro jest to bezprawie to dlaczego ulegamy temu szantażowi? Co przez to
zyskujemy?
Długo nie znaliśmy odpowiedzi. Krok po kroku jednak do niej dochodzimy.
Po pierwsze, nie mamy wśród państw członkowskich sojuszników. To przykre, ale
prawdziwe.
O naruszanie praworządności, w rozumieniu urzędników unijnych, oskarżana jest
teraz Polska i Węgry. Czasem przebąkuje się o innych, ale bez konsekwencji.
Różnica polega na tym, że w PE Węgry są związane z EPL która jest ugrupowaniem
większościowym, a parlamentarzyści polscy są rozproszeni, największa ich grupa
z PiS, należy do EKR. Jednak w PE EKR jest ugrupowaniem mniejszościowym i we
wszelkich głosowaniach nie ma głosu znaczącego.
Praktycznie EPL robi co chce, a faktycznie działa według wytycznych Niemiec
które stanowią najsilniejszą jej część. Przewodnicząca KE jest również
członkiem EPL.
Pozostałe kraje UE albo popierają stanowisko KE wobec Polski i Węgier, albo są
obojętne /zadowolone że ich się nie czepiają/. Nie biorą pod uwagę że dla nich
jest to równowaga quasi stabilna, bo nie znacie dnia ani godziny kiedy zabiorą
się i za was.
Druga sprawa, w moim pojęciu, to nonszalancja naszych polityków z ekipy
rządzącej.
Podczas negocjacji warunków przyznania KPO zbyt łatwo MM przystał na warunki KE
/bez zapoznania się ze szczegółami/. To nie przystoi poważnemu politykowi.
Fetyszem stały się tzw. kamienie milowe.
Muszę jednak wspomnieć o czymś co umyka naszej uwadze.
Po wielu perypetiach doczekaliśmy się w składzie rządu ministra wyłącznie
odpowiedzialnego za kontakty z KE. Ten pan to Konrad Szymański. Chciałoby się powiedzieć właściwy człowiek
na właściwym stanowisku. G…o prawda. Dla mnie to jedno wielkie rozczarowanie.
Czym on się naprawdę zajmuje? Czasem zastanawiam się czy to nie kret?
Kto jest w stanie powiedzieć kiedy ten minister występował ostatnio w mediach w
związku z pełnioną w rządzie MM funkcją? Może mam pamięć krótką, w dodatku
wybiórczą. Niestety, nie przypominam sobie żeby pan Szymański powiedział w
mediach co zrobił dla Polski, w ramach kontaktów z KE, lub czego nie zrobił i
dlaczego?
Jeśli wszystko za niego robi premier to znaczy że jest zbędny, bo nawet
dokumentów na rozmowy w Brukseli nie jest w stanie przyzwoicie przygotować.
Zastrzegam się że może być inaczej, bo przykładowo, nikt nie liczy się z jego
zdaniem.
Gdyby tak było powinien jak najszybciej złożyć rezygnację z zajmowanego
stanowiska.
Tak źle i tak niedobrze.
Skoro o ludziach zbędnych to niechętnie mówi się o potrzebie rekonstrukcji
rządu MM.
Nie przekonuje mnie argumentacja, że teraz nie czas na wymianę. Istotniejsze
jest pytanie jak głęboka powinna być ta wymiana? I tu pojawiają się ciekawe
głosy.
Moim osobistym zdaniem, na wyrost zrobiono z JK genialnego stratega. On ma
tylko wieloletnie doświadczenie z bycia w polityce. Nie ma charakteru „walczaka”
i nie ma szczęścia do doboru ludzi do współpracy.
Poza tym nigdy nie można mu wierzyć na 100% w to co deklaruje. Przykład z
ostatnich dni to zapowiedź ostrego starcia z KE. Z wielkiej chmury mały deszcz.
Mogę się mylić, ale raczej nie.
Do tego dochodzi świadomość że po nich mogą przyjść tylko gorsi, bo teraz
nastaje czas selekcji negatywnej, czas na bmw.
Wspomnę jeszcze o czymś. Czasem zwracamy uwagę że mamy do czynienia z tzw.
politykami obrotowymi. To w sumie nie powinno dziwić.
Mam swoją obserwację z czasów PRL. Członków PZPR widywałem na mszy św. a bywało
że nosili baldachim podczas procesji. Na pewno nie robili tego służbowo. Stąd
pochodzi powiedzenie „co innego robi, co innego mówi, a co innego myśli”.
Z tym
rozdwojeniem jaźni mamy do czynienia po dzień dzisiejszy.
Chociaż to nudne, nie od rzeczy jest przypomnienie zachowań DT. Kiedy mu się opłacało
politycznie, gotów był bez mała leżeć plackiem w kościele przed ołtarzem. Na co
pozwala sobie teraz widać, słychać i czuć. Faryzeusz jakich mało.
Hmn....należy się spodziewać..jeszcze większego chaosu i ciosów ze strony Unijnej...Nasi euro i posłowie w Polsce mają wyścig do ponownej kadencji...Wszystkie rączki na pokład,....ogarnia mnie naprawdę furia jak widzę mielenie publicystyczne w telewizorze,czy na portalach.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście,ze tutaj telewizor nie ćwierka cały dzień..
Oglądam sporadycznie.........
W dalszym ciągu tutaj upały,w sierpniu jest tutaj niespotykane od wielu ,wielu lat.....
Nie bardzo wierzę w ten chaos.
UsuńTeraz można jeszcze harcować. Mogą sobie na to pozwolić zwłaszcza mający zabezpieczone tyły.
Jeśli ktoś nic nie potrafi, poza byciem politykiem czy tylko politykierem, teraz gorączkowo rozgląda się na jakiej pozycji będzie na liście. Ważne żeby to była lista biorąca. To specjalność obrotowych.
Oglądanie programu tv nie jest obowiązkowe, ani karalne. Teraz nadchodzi moda na oszczędzanie więc tv pod byle pozorem można wyłączyć.
Co do pogody to ogólnie nie narzekam. Namiętnie oglądam codziennie mapę pogody, aktualizowaną non stop. Przechodzą te fronty pogodowe, idą prosto na nas i dziwnym trafem omijają nas ulewne deszcze, gradobicia i huragany. I ciągle się zastanawiam dlaczego okoliczni mieszkańcy, wśród nich i ja, mamy „na górze” takie chody. Oby tak było dalej. Teraz też taki front przeszedł, ale jakieś 10 km z boku.
Pozdrawiam i życzę dalszego przyjemnego wczasowania,
Dzięki...ja w dalszym ciągu będę tutaj przebywać ,póki zimne wiatry nie zawieją.A potrafią dać w kość.
UsuńNie pamiętam od lat tak suchego i upalnego sierpnia w tych okolicach od wielu lat...
Pewnie to juz ostatni tydzień tych 30-stek na termometrze.Dzisiaj było 33 chociaż telewizja mówiła inaczej...I to w głębokim cieniu...Ufff!..Burze i pioruny też tutaj ominęły...A deszcz spadł tylko raz i to niewielki...Ciekawe,bo jeziora pełne...czerwiec/lipiec popadywało..pozdrawiam..i czytam....ostanio nawet łapię internet
I tak trzymać.
UsuńJeśli obecna ekipa rządząca nie weźmie się w garść nastaną rządy tłumoków.
OdpowiedzUsuńMoże pora przypomnieć słowa śp. Andrzeja Leppera: oni już byli!!!
Dołujemy się? https://niepoprawni.pl/blog/lukasz-studnicki/kto-kombinuje-ten-zyje
OdpowiedzUsuńChętnie i z zainteresowaniem poczytam w czym lepsi od Polaków są np. Niemcy.
Listę mogę dowolnie wydłużyć.
Pomijam drobiazg, na jakiej podstawie autor dochodzi do swoich wynurzeń? Gdzie są źródła?
Prowadził jakieś badania, czy tylko wydaje mu się? Czy to tylko oszczerstwa, czy robienie za użytecznego idiotę?
Wrogie Polsce ośrodki tylko czekają na taki materiał. Które nacje szczególnie zacierają rączki?
Typuję, może Włosi?
Jak to jest z sankcjami wobec Rosji? Temat do przemyślenia i być może ciekawej dyskusji
OdpowiedzUsuńhttps://www.wnp.pl/rynki-zagraniczne/rosja-mimo-sankcji-zarabia-ponad-1-mld-dolarow-miesiecznie-na-handlu-z-usa,615660.html?utm_source=newsletter&utm_medium=email&utm_campaign=wnp
USA podchodzą do sprawy pragmatycznie. Nie ma sankcji tam gdzie mogą zaszkodzić interesom USA.
W Europie jest nieco inaczej, sankcje są ustanawiane, ale gorzej z realizacją. To są kpiny z pogrzebu. Media co jakiś czas przynoszą ciekawe informacje na temat codziennej praktyki w obchodzeniu sankcji. Ekspertami są Francuzi. Nie gorsi są Niemcy. Pomiędzy nimi jest cała czereda pomniejszych którzy realizują po cichutku swoje biznesy i biznesiki.
Na drugim biegunie jest Polska która uważa że tych sankcji ciągle mało. Że sankcje szkodzą Polsce?
Czy to ważne?