Temat przez wiele lat III RP pomijany milczeniem. Dlaczego? Między innymi dlatego że bogata Europa uwierzyła zapewnieniom Putina i jego kamaryli że nastał czas pokoju i spokoju. Tak było wygodnie. Rozczarowanie nastąpiło za sprawą wydarzeń na Ukrainie, od Majdanu poczynając, po aneksję Krymu, a wreszcie otwartą wojnę zapoczątkowaną agresją w lutym 2022 roku.
Tak się składa że
za kilka dni będziemy obchodzili rocznicę zakończenia II wojny w
Europie.
Mówiąc o każdej wojnie myślimy najczęściej o tym
co się dzieje bezpośrednio na polu walki, na froncie. Tymczasem na
front nie idą wszyscy, za to skutki odczuwają wszyscy mieszkańcy
państwa nawiedzonego przez wojnę. Na front nie idą najmłodsi i
najstarsi oraz niepełnosprawni, a także ci którym ustawowo
przypisano do realizacji inne zdania.
Ci umowni „cywile”
żyją i muszą walczyć o przetrwanie. Nie tylko gołymi rękami.
Najczęściej nie robią tego z bronią w ręku, wobec wroga są
bezradni i bezbronni.
Jeśli uda im się zorganizować mogą
minimalizować straty.
Własne wojska nie zawsze są w stanie ich
bronić.
Zaplecze decyduje o sukcesach na froncie.
Stąd
pochodzi wszelkie zaopatrzenie, tu wycofywani są ranni. Tu chowają
zabitych.
Tu odbywają się naprawy uszkodzonego sprzętu
bojowego i przeglądy serwisowe.
Stąd pochodzą wszelkie bieżące
uzupełnienia dla frontu.
Jeśli sytuacja na to pozwala, na
tyłach frontu toczy się życie codzienne. Oczywiście nie takie jak
w warunkach pokojowych.
Co
jest najważniejsze na tyłach?
Moim zdaniem komunikacja. I to w
wielorakim znaczeniu.
Po pierwsze to zapewnienie wszelkich dostaw
na linie frontu. Po drugie uniemożliwienie defetyzmu na tyłach.
Na linii frontu musi być gwarancja że nie dojdzie do ciosu w
plecy. Na zapleczu muszą być skutecznie zwalczane wszelkie formy
dywersji.
Zaplecze musi być tak zorganizowane żeby
minimalizować straty własne.
To wszystko kosztuje, bo
przygotowania muszą trwać non stop już w czasie pokoju.
To
wszystko mieści się w określeniu „obrona cywilna”.
Minione
lata wykazały że ten obszar został w III RP poważnie zaniedbany.
Nie pora rozstrzygać czy było to działanie zamierzone.
Zaczyna się od braku realnych regulacji prawnych. W ślad za tym
brak przepisów wykonawczych.
Istniejące nie są dostosowane do
rzeczywistości.
Dopiero w zeszłym roku temat znalazł się w
kręgu zainteresowania rządu i to niejako przy okazji nowelizacji
ustawy o powszechnym obowiązku obrony.
Trwają prace
legislacyjne. Kiedy zostaną zakończone? Nie wiadomo.
https://businessinsider.com.pl/prawo/nowej-ustawa-o-ochronie-ludnosci-i-obronie-cywilnej-kogo-ochroni-przed-wojna/2we5l9s
Temat jest o tyle niewdzięczny że realizacja wymaga poważnych
nakładów finansowych, a to oznacza że w budżecie znowu trzeba
będzie komuś zabrać. Poza tym sam fakt dostrzegania tematu jeszcze
niczego nie rozwiązuje. Sprawa jest kłopotliwa wobec narastającego
zagrożenia konfliktem inspirowanym przez władze FR i wtórującej
im Białorusi.
Dzisiaj wszelkie działania mają charakter
doraźny, bo jesteśmy pod presją czasu. Ponosimy skutki zaniedbań
minionych kilkudziesięciu lat i kolejnych rządów III RP.
W
rozważaniach o przyszłości obrony cywilnej kluczowa jest, według
mnie, odpowiedź na pytanie jak potencjalny agresor będzie się
zachowywał wobec ludności cywilnej?
Istnieją międzynarodowe
regulacje prawne w tym zakresie, ale toczące się obecnie wojny
pokazują, że prawo to tylko zapisane kartki papieru. Liczy się
zachowanie najeźdźcy i przekonanie że jako zwycięzcy prawo go nie
dotyczy. W sumie to nic nowego. Nie przypominam sobie żeby ZSRR był
sądzony za zbrodnie wojenne popełnione podczas II wojny światowej.
Niemcy, Japonia czy Włochy to co innego.
Cywile nie mogą liczyć
na litość najeźdźcy. Muszą się bronić wszelkimi dostępnymi
sposobami.
Żeby się bronić trzeba być do tego przygotowanym.
Stąd znaczenie wszelkich szkoleń kierunkowych, medycznych,
ogólnowojskowych, ochrony przeciwpożarowej itp.
Żeby te
zadania realizować potrzebne są regulacje ustawowe i zbudowane
wcześniej struktury wykonawcze.
Zapomniałem o „drobiazgu”, o
zabezpieczeniu finansowym. Bez tego będziemy budowali zamki na
piasku. Z tym dzisiaj w III RP jest, oględnie mówiąc, słabo.
Zaczyna się od spraw podstawowych, od komunikacji.
Przykładowo,
opracowane są sygnały powiadomienia o zagrożeniach. Są prowadzone
sporadycznie ćwiczenia sprawdzające.
Proszę mi powiedzieć ilu
z nas wie jak interpretować poszczególne sygnały, od tych
dźwiękowych poczynając. Jak się prawidłowo zachować?
Czy
warto lekceważyć te ćwiczenia?
Czy w sytuacji realnego
zagrożenia możemy jedynie liczyć że zły los nas ominie?
W
mojej ocenie problem jest znacznie szerszy.
Odniesieniem powinna
być trwająca wojna na Ukrainie.
Po części powinniśmy
pamiętać jak to było z nami podczas II wojny światowej.
O co
mi chodzi tym razem?
Społeczeństwo tworzą osoby płci męskiej
i żeńskiej, od oseska do tej stojącej nad grobem, czyli w tzw.
sędziwym wieku.
Państwo nie obroni się samo. Ten obowiązek
spoczywa na wszystkich w wieku od 18 lat do 50, a oficerów do 60
lat. Co ciekawe, wynika to z ustawy z 1950 roku o powszechnym
obowiązku wojskowym i jej kolejnych nowelizacji /aktualny stan
prawny
https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20240000248/O/D20240248.pdf
/
Ustawa jest rozbudowana, stanowi teraz 229 stron maszynopisu.
Istotne są wyłączenia z obowiązku, opisane w art. 5 ustawy.
Po co to wszystko?
Z obserwacji wydarzeń z ostatnich lat
widać że wojna wybucha bez formalnego wypowiedzenia.
Powód też
nie ma większego znaczenia. Tylko że napaści nie można
zrealizować skrycie, bez widocznych przygotowań. Tak było na
Ukrainie. Przygotowania po stronie rosyjskiej trwały miesiącami i
nie wiadomo było kiedy dokładnie do inwazji dojdzie. Czynnikiem
sprzyjającym Rosji był brak wiary, po stronie polityków zachodnich,
w możliwość agresji bez racjonalnego powodu.
Jeśli już
stanie się to najgorsze problem sprowadza się do skuteczności
obrony.
Obrony własnymi siłami i uzyskania realnej pomocy w
ramach zawartych sojuszy wojskowych.
To jest ta wielka
niewiadoma.
Dzisiaj na terenie Polski stacjonują wojska NATO.
Czy stanowią realną siłę, zdolną skutecznie nas wspomóc?
Wszystko zależy od tego komu będziemy musieli się przeciwstawić.
Modernizujemy nasze siły zbrojne, ale czy zdążymy je
zmodernizować? Poczynione zakupy dotrą do Polski w ciągu kilku lat
a nie natychmiast. Krajowy przemysł zbrojeniowy też ma ograniczone
zdolności produkcyjne.
Co prawda politycy i analitycy uspokajają
nas że FR nie jest zdolna otworzyć nowego frontu w ciągu
najbliższych kilku lat.
Jaka jest gwarancja że się nie mylą?
Przypadek Ukrainy jest pod wieloma względami nietypowy. Ukraina
nie jest członkiem NATO ani żadnego sojuszu wojskowego. Nie jest
również członkiem UE ani innego sojuszu gospodarczego.
Ze
względu na położenie geopolityczne jest w kręgu zainteresowania
zarówno NATO jak i UE, ale także Rosji i Chin i Bóg wie kogo
jeszcze. Dlatego o zakończeniu trwającej wojny, na obecnym etapie,
raczej nie ma co mówić. Jednak dysproporcja możliwości między
Rosją a Ukrainą powoduje że ta wojna dawno by się skończyła
gdyby nie pomoc finansowa i sprzętowa USA, NATO, UE i wielu innych
państw tu nie wymienionych.
Od pewnego czasu wzrasta świadomość
polityków zachodnich że nie można dopuścić do wygranej Rosji, bo
dla niej jest to tylko krok na drodze do próby odtworzenia ZSRR.
Najbardziej frustruje nas że, mimo przewagi militarnej i
gospodarczej państw NATO, nie ma szans na otwarte zaangażowanie
NATO po stronie Ukrainy. Obawiają się wybuchu III wojny światowej.
Dlatego uważam za samowolę poczynania Francji która ponoć z
własnej inicjatywy wysyła, a może wysłała na Ukrainę własne
wojska. Komentatorzy zwracają uwagę że dostarczenie żołnierzy
francuskich na Ukrainę możliwe jest obecnie tylko przez Polskę.
Uważam że jest to wrabianie nas na siłę, bo nie słyszałem nic o
zamknięciu granic Słowacji, Węgier czy Rumunii. Kto i dlaczego
pcha nas do bezpośredniego udziału w tej wojnie?
Riposta Rosji
nie będzie skierowana na Ukrainę, ale w pierwszej kolejności
przeciwko państwom NATO znajdującym się bliżej granic FR.
Na
pocieszenie obserwujemy zwiększenie dostaw broni pozwalającej na
atakowanie terytorium Rosji z dala od jej granic terytorialnych.
Ukraina ma teraz dodatkowy problem związany z poborem do wojska
i luzowaniem wojsk walczących na froncie.
To o czym napisałem
wyżej musi być brane pod uwagę w realiach Polski.
Po pierwsze
te zadania są rozłożone w czasie. Dzisiaj widać że błędem było
zaniechanie poboru do odbycia zasadniczej służby wojskowej.
Nie
objęci mobilizacją muszą mieć przeszkolenie w zakresie zdolności
przetrwania w sytuacji krytycznej. Muszą mieć zapewnione minimum
warunków do przetrwania.
Te warunki to rozbudowana sieć
schronów, zapewnione miejsca poboru wody pitnej, możliwość
zorganizowania zbiorowego żywienia, a więc przygotowanie magazynów
z żywnością przystosowaną do długotrwałego składowania.
Dostępność agregatów prądotwórczych i zapasy paliwa do nich.
Poza tym sprawne służby medyczne zdolne do przyjmowania rannych
z frontu i zapewnienie im rekonwalescencji i rehabilitacji.
Niezręcznie jest mi pisać o dekownikach. To znowu na kanwie
wojny na Ukrainie.
Dość często dochodzę do wniosku że mają
państwo na którym specjalnie nie wszystkim zależy. Najpierw była
to emigracja zarobkowa, za chlebem. Emigracja liczona w milionach
ludzi.
Wojna z 2022 roku spowodowała kolejny exodus. Trwająca
wojna spowodowała że nie ma chętnych do pójścia na front. Władze
Ukrainy szacują że poza granicami jest około 400-500 tysięcy
potencjalnych żołnierzy którzy robią co mogą żeby nie
przywdziać munduru i przypadkowo nie polec za Ojczyznę. Przy takim
podejściu obecni obrońcy granic tkwią w okopach ponad dwa lata, bo
nie ma kto ich zluzować. To też jest jednym z powodów dla których
próbuje się do wojny wciągnąć NATO.
Dzisiaj przywódcy
Ukrainy twierdzą że do kontrofensywy z ich strony dojdzie dopiero w
przyszłym roku, gdy otrzymają obiecaną z zachodu pomoc militarną.
Jakie będą mieli szanse za rok?
Realnie patrząc na obecną
sytuację powiem że ta wojna może skończyć się tak szybko jak
się zaczęła pod warunkiem że państwa wspierające Ukrainę dojdą
do wniosku że realnie są zagrożone ich interesy.
Dzisiaj
priorytetem jest maksymalne osłabienie militarne i gospodarcze
Rosji. Jednak ten model słabo wypada w dotychczasowej realizacji.
Rosja nie chce upaść ani uznać się za stronę pokonaną.
Co to
dla nich ponad pół miliona zabitych, nie licząc rannych,
okaleczonych fizycznie i co gorsze psychicznie.
W
podsumowaniu wypada przypomnieć klasyka który sprawę wyłożył
jasno że Naród,
który nie chce karmić swojej armii, będzie karmić cudzą.
Ostatnie dni pokazały jakie znaczenie ma dobrze działający kontrwywiad.
OdpowiedzUsuńW naszym przypadku nie zadziałał. Chociaż za taką ocenę głowy nie dam.
Temat stał się nośny medialnie bo zwrócił uwagę na absurdalność stanu prawnego wobec grup zawodowych.
To jest totalne zaprzeczenie demokracji. Jak możliwe jest tolerowanie świętych krów?
Wydaje się że osoby zaufania publicznego powinny być poddane stałej kontroli kontrwywiadowczej.
W końcu obiektywizm ich decyzji ma zasadniczy wpływ na losy ludzi.
Nie wyobrażam sobie w ogóle wojny i działań wojennych w dużych miastach z wieżowcami i blokami od czasów komuny... Windy ,sklepy zaopatrzenie....Oby nie,ale znając szurniętych kacyków------może do tego dojść....
OdpowiedzUsuńCzas od czasu zadają sobie trud i przeglądam ten antypolski Neon....
Te bałwany za przeproszeniem już nie mogą się doczekać kiedy ich sprawiedliwy Putin pokarze Europę....
"Pan znajomy" coraz więcej wtyka ,że sowieci to nie byli Rosjanie,czym zaskarbia sobie aplauz...
I oczywiście ,że w samym Kijowie jest 2500 instruktorów wojskowych angoli....
Masz rację Francja wyskakuje z tymi żołnierzami jak Filip z konopi....
Oni w tych swoich pałacach są dobrze szurnięci i los zwyczajnych ludzi mają głęboko w dooopie...
W samej Rosji jest nieciekawie i niczego dobrego nie możemy się spodziewać...
Z drugiej strony Unia też nas dociska,więc tak źle i tak niedobrze...
Moim zdaniem nasze wojsko jest zupełnie nieprzygotowane do działań wojennych........kompletne zero!
A kontrwywiad?...Kompletnie leży....sprawa tego Sędziego pokazuje...
OdpowiedzUsuńPrzypomnę więc co napisałem kiedyś.
OdpowiedzUsuńJesteśmy przygotowani do wojny która już była.
Gry wywiadów i kontrwywiadów trwają wiecznie. Co wypłynie w tej sprawie mogę się tylko domyślać.
Mogę współczuć temu sędziemu. Czyim gwarancjom zaufał? Jeśli ruskim to długo nie pożyje.
Jak Białoruś ,to i zaufanie do ruskich.Była jak sobie przypominam już "bohaterska" ucieczka na Białoruś jakiegoś żołnierzyka.Chyba miał jakiś wypadek?... No z Sędzią będą obchodzić się inaczej,co nie zmienia faktu,że tak samo skończy....jak będą jakieś "zagrożenia".Nie tacy wypadali przez okno,lub samolocik robił ....bum !
OdpowiedzUsuńWojna to najgorsza opcja....zrywane są wtedy wszelkie więzi między ludzkie...Najgorsze jest to,że tylko z pozoru walczy się obecnie konwencjonalnie...Dzisiejsi uczeni z laboratoriów wypuszczają dyskretnie dżina z butelki...aby się wspomóc...chociaż to zakazane konwencjami..............
Tak sobie myślę ,że najbardziej popularną formą jest do tych nieszczęść to wojna gospodarcza...
Jest tak pokrętna i perfidna,że hej.......i nie chce mi się robić wyliczanki,bo ciągle o tym właściwie piszemy
Żołnierz który uciekł i zginął później to wielopoziomowa pomyłka. Po pierwsze nie powinien pełnić tam służby. On nie do końca wiedział czy jest Polakiem czy Białorusinem. Rozstrzygnięcie kosztowało go życie.
UsuńZ sędzią jest inna sprawa. Jaka? Może kiedyś się dowiemy, może nigdy.
Wojna jest przedłużeniem polityki, a może odwrotnie? Rozstrzyganie dylematu trwa ciągle.
Jak dalece można pozwolić podskakiwać Rosji, a kiedy trzeba tłuc po łapach?
Rosja nie istnieje na księżycu. Czy jej się podoba czy nie, musi postępować zgodnie z zasadami które obowiązują w tym świecie.
Problem tkwi w tym że te zasady są płynne i nie obowiązują wszystkich. Duży może więcej.
To widać, słychać i czuć.
Ciągle kalkuluje się co się bardziej opłaca? Doprowadzić do nowego podziału wpływów, czy wybić z głowy ruskim ich zapędy mocarstwowe?
A mi to jednak ciągle żal ludzi...Obojętnie na jakim kontynencie...Życie,którym nas obdarowano trwa tak krótko na Ziemi....Tyle trudu matka ma, zanim urodzi i wychowa tak bezradną istotę na Ziemi jaką jest ludzki osesek.
OdpowiedzUsuńI po co to straszne wojenne przemijanie?............
Rujnować z trudem zbudowane dla garści złota,nowych terytoriów ,mocarstwa ,czy dominacji.?...
Z jednej strony budowany jest moloch Unią państw zwany,aby wydusić jak cytrynkę biedniejsze kraiki,z drugiej strony wieczne aspiracje Rosji...Taki kraj z takim zasobem bogactw i ludzi....
Zaczyna się tworzyć jakieś ZOMBI ze społeczeństw...I tylko 10% żyje jak pasożyt w luksusach,karmiąc się i pławiąc w tych luksusach...ni pies ni wydra,tworząc idiotyzmy i wyrzynając kogo im pasuje......
I jak co roku,mamy w przyrodzie po kolei zimy,wiosny i lata gorące...ludzie umierają ,chorują i rodzą się nowe...
Spróbuję skomentować to co napisałaś krótkimi, nie powiem żołnierskimi, słowami.
UsuńKto jest winien i czego? Wszystkiego są winne społeczeństwa. Dlaczego? Bo nie dbają o własne interesy! Odbieranie im wszelkich praw i uprawnień nie następuje jednorazowo, ale trwa latami, przy biernej postawie tych społeczeństw. System prawa nie budują dyletanci, a nikt ich nie kontroluje i weryfikuje. Tworzone w ten sposób prawo foruje ich interesy, zapewniając jednocześnie bezkarność i nieusuwalność przed końcem kadencji.
Społeczeństwa nie korzystają rozumnie z prawa wyborczego. Dlatego na stanowiskach wybieralnych pozostają przez wiele kadencji ludzie którzy dla tego społeczeństwa nie robią wiele, za to czerpią z tych stanowisk całymi garściami dla siebie i tych którzy „wybrańcowi” sprzyjają. Poza tym te społeczeństwa nie są w stanie wymusić decyzji korzystnych dla siebie.
Demonstracje uliczne i strajki to dzisiaj łabędzi śpiew.
Kiedy ostatnio w Polsce miała miejsce demonstracja /nawet Marsz Niepodległości/ z udziałem więcej niż 50 tysięcy uczestników, w dodatku z udziałem przyjezdnych? W innych państwach, również europejskich zdarzają się jeszcze demonstracje z udziałem miliona uczestników.
U nas ludzie nie wierzą w swoją siłę czy tkwią w letargu z którego nie ma kto lub co ich obudzić?
Tymczasem zło nadchodzi szybkimi krokami.
Może gwałtowne pogorszenie statusu materialnego spowoduje pobudkę?
Kiedy ludzie w swej masie zrozumieją że o swój interes i interes najbliższych muszą zadbać sami?
Cywilizacje przez wieki przemijały... i się odradzały.... Czy XXI wiek niezgoda doprowadzi do zagłady?......
OdpowiedzUsuńTo wielce prawdopodobne ,bo umysł człowieka stworzył taką broń militarną ,że może wysadzić raz na zawsze w kosmos rodzaj ludzki...Groźby tej posiadanej broni --do użycia są jak najbardziej realne....... chociaż nikt tak naprawdę w to nie wierzy...ale przecież już próbowano .......
Na co wtedy mocarstwu takie terytoria i totalnie spalona,skażona ziemia?.........Nawet szurniętych wodzów odstrasza taka wizja,ale próbują i coraz silniejsza chemicznie jest nawet broń konwencjonalna........... i produkują dalej szczycąc się publicznie ile zabija ludzi......ech.......
Co do ewentualnej wojny i jej konsekwencji.
UsuńWojna to poker w którym gra się ludzkim życiem.
Osobiście dziwię się zachłanności i jednocześnie głupocie polityków niemieckich.
Nie wiem kto z nich zna przepowiednie dotyczące przyszłości Niemiec?
Są różne, ale zapamiętałem tą która mówi że po kolejnej wojnie światowej Niemcy zmieszczą się pod jednym dębem. Jak to rozumieć?
Wojną można szantażować, ale jej wywołanie to co innego. Wynik końcowy jest niewiadomą.
Przekonali się o tym co najmniej dwukrotnie Niemcy.
Państwo wywołujące wojnę nie zawsze zostaje zwycięzcą. Jakie są konsekwencje w razie przegranej?
XX i XXI wiek postawiły ten temat na głowie. Niemcy na przegranej lepiej wyszły niż Polska która znalazła się wśród zwycięzców. Dlatego dzisiaj bardziej opłaca się siać zamęt w szeregach potencjalnego przeciwnika niż atakować go otwarcie i zbrojnie. Wychodzi taniej.
Inny problem dotyczy zastosowania bojowego posiadanej broni. Do tych zabronionych należą ABC czyli atomowa, biologiczna i chemiczna. Wcześniej pisałem że w ostatnich latach zdarzało się że tu i ówdzie użyto broni chemicznej, a kto wie czy i biologicznej. Ocenie podlegają skutki natychmiastowe i długoterminowe. Jak się bronić przed taką bronią? Jakie są gwarancje że taka broń nie obróci się przeciwko atakującemu? Tu rządzi pogoda.
Cywilizacja ludzka jako taka ma niewiele do powiedzenia. O wojnie lub pokoju decyduje jeden lub kilku ludzi którzy mają poważne zaburzenia psychiki. Najczęściej przerośnięte ego.
Można wręcz powiedzieć że powinni mieszkać w domu bez klamek.
Rzecz w tym że raz uruchomionej machiny wojennej nie można zatrzymać. Stanie się to dopiero gdy jedna strona zyska przewagę, albo strony opadną z sił.
Zagrożenie wybuchem wojny jest teraz duże, ale skutecznym hamulcem jest świadomość że żadna strona nie ma przewagi gwarantującej końcowy sukces. Poza tym po obydwu stronach nie ma wystarczającej woli walki na śmierć i życie.
Tak jak wcześniej pisałem wojna nie jest celem samym w sobie. Ma zapewnić zwycięskiej stronie możliwość konsumowania owoców zwycięstwa. Dzisiaj nie ma możliwości prowadzenia wojny tylko na terytorium napadniętego. Dowodzi tego wojna na Ukrainie. Przez jakiś czas Rosji wydawało się że może tylko bezkarnie prowadzić działania wojenne na Ukrainie. Teraz rakiety czy drony atakują cele bardzo odległe od granic Rosji i tej Rosji nie stać żeby skutecznie bronić każdego kawałka swego terytorium. Zasadne jest pytanie co dalej? Brnąć czy z czegoś zrezygnować? Kto ma rezygnować?
Dzisiaj jeszcze miejsca i żywności starczy dla wszystkich na Ziemi. Potrzeba tylko dobrej woli.
To prawda miejsca i żywności na naszej planecie nie brakuje,pomimo klęsk żywiołowych.Jest nawet nadprodukcja żywności i tylko przez szurniętych biznesmanów i polityków :jedne kraje głodują,drudzy muszą niszczyć żywność..
OdpowiedzUsuńChciwość i lenistwo,oraz szybkie zyski są powodem takiej sytuacji....
Ja jednak ciągle się dziwię jak taki kraj jak Rosja daje się tak przerabiać na Zombi ambicjonalnym wodzom?....
Im ciągle się wydaje,że tylko z wojny można żyć i pomnażać swoje terytoria...
To jakieś chore...........bo niestety ich polityka tak prowadzona rozlewa się na Europę i świat...
A tak w ogólności to jakaś zaraza tych wszystkich dewiacji zalewa powoli świat....
W mojej ocenie problem Rosji jako państwa i społeczeństwa polega nie na ich zachłanności, ale bardziej na nieumiejętności zagospodarowania tego co mają. Z czego to wynika? Tu potrzebna jest opinia znawców Rosji i psychiki Rosjan. Tu nie pomoże nawet wspomaganie bimbrem/samogonem czy podobnymi specyfikami rozjaśniającymi umysł.
UsuńOni skupiają w sobie wszystko co najgorsze u Europejczyków i Azjatów.
Bo to zlepek jakoś "wymięszany" rasowo od wieków...Nawet za caratu to już było...Carowie jak wynika z historii,albo żenili się z prostaczkami,albo z królewskimi księżniczkami z obcych dworów.Wzajemnie się mordowali i tak do dzisiaj.... Sięgając jeszcze głębiej .......no cóż ...można by tak pisać i pisać jak kształtowały się te Ziemie Rosyjskie.
OdpowiedzUsuńNa całym świecie prawie ,że monarchie i królewskie rody upadły za małymi wyjątkami.
Nie zawiera się już małżeństw w celach unijnych ,a nieliczne monarchie są tylko właściwie ozdobą...
Natomiast wymyślono "genialną "w istocie rzecz :Unię Europejską,która zamiast integrować ,służy kilku państwom do wdrapania się po plecach pozostałych państw....na szczyt władzy...i potęgi gospodarczej.
Z tą UE to coś nie wychodzi. Zamiar może i był, ale wychodzi jak widać.
UsuńW założeniu to miała być potęga militarna i gospodarcza w kontrze do USA. Tymczasem bez osłony USA Europa w obecnym stanie nie potrafi skutecznie przeciwstawić się rozpadającej się Rosji. O Chinach nie wspomnę.
Co do rodów panujących w Europie, to tworzenie związków małżeńskich wewnątrz rodów groziło ich unicestwieniem. Dlatego tolerowano różne związki pozamałżeńskie bo one wprowadzały nową krew i gwarantowały ciągłość dynastii. Były też okresy kiedy na porządku dziennym były związki kazirodcze. Moralnie potępiane, ale kto by się tym przejmował!
Co do Rosji. To jest faktycznie zlepek, ale w pozostałych państwach-olbrzymach /USA, Chiny, Indie itd./ jest podobnie. Mimo tego te wspólnoty potrafią działać dla wspólnego dobra, w dodatku dobrowolnie. Separatyzmy są wszędzie, także w Europie, ale tylko w Rosji jedność można utrzymać terrorem i knutem. Chyba nikogo tak nie ucieszy rozpad państwa jak w przypadku Rosji. Z drugiej strony taki rozpad to dopiero byłaby rewolucja światowa!
UsuńTo prawdą jest ,że w przypadku USA to klasyczny zlepek i dziwne jak podporządkowali się imigranci do systemu.
OdpowiedzUsuńZ pewnością ta dosłowna wolność i możliwość awansu od przysłowiowego anonima pucybuta do milionera -zachęcała i mobilizowała napływającą ludność z całego świata....Niestety też złapali się w sieć militarnej potęgi i mają swoje praktycznie bandyckie wybryki na koncie...
Chiny chyba są wyjątkiem jako żółta rasa.Mimo szaleństwa komunizmu, którego utrzymują tychże,dla reżimu i wyćwiczonym już narodzie....jakoś dźwignęły się z tej nędzy.............
A w Rosji kilku kacyków z generałami trzyma naród dalej w reżimie ---tylko inaczej...........
Przyczyną także jest degeneracja całych pokoleń tanią gorzałką,gdzie kilka już pokoleń wyrasta i rodzi się słabych i debilnych.To tylko skrót...zastrzegam... ale m.innymi...
Jakoś nie wierzę ,że Rosja teraz z tego się podźwignie... bo wodzowie marzą o potędze dawnej ZSRR... i życiu sołdatów na cudzy koszt.........To im najbardziej pasowało,bo handlowali surowcami na pałace ,a reszta.... ?...
Moim zdaniem, jako pewnik przyjmuję, że nikt nie zostawi Rosji własnemu losowi.
UsuńRosja nie ma szans na bycie mocarstwem. Wyprzedzili ją inni. Jednocześnie inne mocarstwa nie są zainteresowane rozpadem Rosji. To wywołałoby efekt kuli śnieżnej.
Pozostaje takie jej osłabienie żeby nie stać ją było na samodzielną politykę zewnętrzną.
Taki jest cel wojny z Ukrainą. Dzisiaj nie wiadomo czym ta wojna się zakończy.
Zniszczenie gospodarcze Ukrainy już się dokonało i dalej dokonuje. Co ze zmianami terytorialnymi?
Kto zainwestuje w odbudowę?
Pozostaje do ustalenia kto przekabaci Rosję na swoją stronę. Największe szanse mają Chiny.
To moje zdanie.
Wystąpienie PAD podczas zaprzysiężenia nowych ministrów rządu DT chyba nie zasługuje na większą uwagę.
OdpowiedzUsuńWażniejsze jest że uroczystość została opóźniona o pół godziny, co na tym szczeblu kontaktów nie jest normą.
Kto komu gra na nosie i dlaczego?
Była wreszcie „okazja” do rozmowy PAD i DT. Czy coś z niej wyniknie? Może dowiemy się wkrótce.
Toczy się wojna kompetencyjna między PAD i DT. Zapisy konstytucyjne i ustawowe poszły w kąt?
Za absolutne nieporozumienie uważam kolejność wypowiedzi.
Gospodarzem spotkania jest PAD, więc do niego należy ostatnie zdanie. Tymczasem DT występuje po wypowiedzi kurtuazyjnej PAD! Jego zdanie pozostaje najważniejsze, ale czy on ma rację?
Pogubiłem się i chyba nie tylko ja.
Ile trzeba mieć tupetu żeby przedstawiać się jako uosobienie cnót wszelakich i gloryfikować publicznie łamanie prawa!
Można być posłem i kandydatem na europosła, a jednocześnie być całkowicie impregnowanym na elementarną logikę.
OdpowiedzUsuńSłucham rozmowy red. Klarenbacha z Pauliną Matysiak /Lewica/.
Redaktor wykazuje pani poseł nielogiczność jej rozumowania w sprawie paktu migracyjnego, ale to groch o ścianę. W takiej sytuacji przychodzi mi na myśl jedno powiedzenie „nie dyskutuj z kretynem...”
Ponieważ prawica w PE jest w mniejszości, jesteśmy bez szans. Ci nawiedzeni przyklepią wszystko i w rezultacie wkrótce w Polsce będzie powielany model z migrantami jaki funkcjonuje w wielu państwach Europy Zachodniej, zwłaszcza w Niemczech, Francji itd./
Tylko wtedy otrzeźwienie zda się na nic. Będzie po ptokach.
To jest tak ,jak rzekome "zapalenie płuc Tuska"... Otrzeźwienie zda się na nic. Ćmy zawsze lecą do światła ...
OdpowiedzUsuńJutro 15 maja jest dla mnie ważnym dniem . Stawka jest bardzo wysoka.
Trzeba więc całą energię koncentrować na tym. Wszystko inne w kąt.
OdpowiedzUsuńCzytam sobie "Wojnę Domową ",chociaż to smutna lektura...ale wszystko mam przeczytane w domowej bibliotece,w TV same bzdety...nie warte aby poświęcać im czasu...To młyn który miele na okrągło.........
OdpowiedzUsuńPozostały mi jeszcze szarady i krzyżówki ,jako chwilowa rozrywka............
Wyporządkowałam swoje sprawy i czekam już...spacerując ,dieta wysokobiałkowa i tak musi być...
Jesteś mimo wszystko w dobrej sytuacji bo możesz wszystko wokół siebie uporządkować. To Twój czas.
UsuńNie każdemu to dane.
Pozdrawiam.
To prawda... mam jeszcze trochę czasu ,aby wszystko uporządkować. I nie każdemu to dane,za co jestem wdzięczna,ze los mój tak łaskawy .I mam nadzieję,że do końca umysł jest i będzie jasny....
OdpowiedzUsuńBo wiem jak to jest ...gdy głowa jest chora............
Pozdrawiam serdecznie i pisz czas od czasu... ja zawsze czytam...
Piszę z własnej woli i nie pod presją.
UsuńTematów mi nie brakuje. Nie walczę o czytelnikow. Nie warto.
Każdy o poruszanych sprawach mysli na swój sposób. Jeśli na coś zwracam uwagę to mój sukces.
Mamy ciekawostkę przyrodniczą a raczej kolejny eufemizm.
OdpowiedzUsuńMoże po kolei.
Zauważyłem ostatnio że wiele portali wyłączyło na swoich stronach możliwość komentowania.
Osobiście odczytuje to jako strach przed sądowymi konsekwencjami pojawiania się nieprawomyślnych wpisów komentujących.
Nie zmienia się jedno. Społeczeństwo wpienia się na wybryki kolejnych ambasadorów Izraela.
Ostatnio pozwolił sobie na to obecny ambasador w Polsce który w wersji skróconej powiedział coś o komorach gazowych w Polsce
https://wprawo.pl/ambasador-izraela-kolejny-raz-pluje-polakom-w-twarz-pisze-o-komorach-gazowych-w-polsce-i-straszy-antysemityzmem/
Żeby nie był zaskoczeń, nie zauważyłem reakcji polskiego MSZ. Nie było też widocznej reakcji w social mediach.
O co więc chodzi? Stale o to samo.
Stosowane jest określenie zastępcze „żymianie” , a wszyscy wiedzą o kim mowa.
Dalej im wszystko wolno. Nie wiadomo tylko dlaczego?
To tylko pół prawdy. To ciągle mieści się w odpowiedzi na pytanie czyje interesy reprezentują kolejne rządy III RP?
W obecnej sytuacji nie rozumiem dlaczego prawica robi darmową reklamę ludziom z poważnymi deficytami umysłowymi?
OdpowiedzUsuńPomysł prezydenta stolicy polegnie w chwili kiedy sprawa trafi do, w sumie niezawisłych sądów.
W końcu chodzi o zadymę i nic więcej.
Przegięcie pały spowoduje że trafi w tych którzy aferę sprokurowali.
Nie sądzę żeby rządzącym o to chodziło.
Wiem ,ze nie zabiegasz o czytelników,a szkoda... Jakoś tak od paru latek przykleiłam się na dobre do Twoich notek............
OdpowiedzUsuńDobrze ,ze mnie nie przepędziłeś....Pamiętam jeszcze w poprzednim Twoim nicku cytowałam dla tych matołków na forum Interii Twoje przemyślenia,zanim zalogowałam się do Ciebie.Zrzynałam bez cudzysłowów,przyznaję się "bez bicia." To chyba nazywa się kradzież literacka....bo były spore fragmenty.... Wszystko to Interia wysłała w kosmos....Nie ma komentarzy i forum,prawie nigdzie...już. Nawiasem mówiąc niektóre matołki furii dostawali za moją ,a własciwie TWOJĄ prawdę.
Bardzo mi szkoda pewnej dziewczyny...brakuje mi jej.....wrażliwa ,poetyczna i mądra istota....
Stworzyłyśmy piękny religijny temat o dwóch zasłużonych osobach :Bł. Matka Elżbieta Róża Czacka,oraz Bł.Stefan kardynał Wyszyński....... regularnie czas od czasu wywali nam temat........ szczerze mówiąc to ona pilnowała tematu i troszczyła się o treść..... nic nie zostało......teraz...........
Naprawdę to był mądry temat....tyle różnych przykładów ,cudownych pieśni i arii,muzyki.....wydarzeń....
Kolorowo i mądrze.......w porównaniu z trolisiami dla samego pisania........
Bardzo ciekawe o czym piszesz. To są delikatne sprawy i raczej z tym się nie uzewnętrzniam.
UsuńTak się złożyło że Prymasa Wyszyńskiego widziałem na odległość wyciągniętej ręki, chyba w 1957 roku, krótko po październiku 1956 roku. Byłem wówczas w podstawówce w Wielkopolsce.
W latach 70-tych i później mieszkałem w Warszawie i kolejne wizyty Jana Pawła II widziałem na żywo.
Kilka razy byłem od Niego w odległości paru metrów. Miałem też okazję spotkania w Rzymie podczas środowych spotkań na placu św. Piotra. Wówczas jeszcze nie docierało do mnie z kim mam do czynienia. Był to dla mnie Ktoś, autentyczny żywy autorytet.
Dużo by o tym mówić, czy pisać.
Piszesz że cytowałaś moje przemyślenia w swoich komentarzach.
Nigdy i nigdzie nie uzurpowałem sobie wyłączności. Jeśli ta wiedza warta była upowszechnienia, cała przyjemność po mojej stronie. Czasem wracam do swoich notek i komentarzy i dziwię się skąd w tym tyle sensownych myśli.
Dobra, dość żartów. Kiedyś napisałem jaki jest cel moich tekstów. Próbuję zebrać w jednym miejscu dostępne informacje o sprawach które interesują nie tylko mnie. Ponad tysiąc wejść miesięcznie na stronę, jak na niszowy blog to sporo.
Co sobie tu cenię to brak trolli. Na początku był „ochotnik” ale szybko zrezygnował.
Co do samych blogów to wiele z nich znika śmiercią naturalną, albo jest z jakichś powodów kasowana. Rzadko kiedy znane są przyczyny.
Łatwiej napisać słowo czy zdanie. Trudniej napisać coś co musi mieć swój początek i koniec.
Jako „literat” funkcjonuję ponad 25 lat. Wstydzić się nie mam czego. Nigdy też nie myślałem żeby jakiś swój tekst usunąć. Nie miałem takiej potrzeby.
Ja pamiętam Twojego rozmówcę... no cóż... są też różne przyczyny ....Rzeczywiście ja tutaj wrzucam chyba za duzo prywaty i wspomnień z poprzednich portali.Tak wiele ich nie było...w końcu...
OdpowiedzUsuńWspominam raczej tych wartościowych ludzi,a było ich też sporo i żałuję ,że ich nie ma....tutaj.......
Są tacy co odeszli ,czyli umarli i których bardzo ceniłam...
Niektórych widzę na innych portalach,co zmienili swoje poglądy etc,etc....... inni zarzucili pisanie....bo życie tak się ułozyło,czy pogorszyło....
Ja zadomowiłam się u Ciebie jak w jakimś domu na zawsze,a życie nas tak doświadcza,ze żegnać się trzeba ,bo nic nie jest teraz pewne...........
Nie narzekam na los ,ale potrzebuję jeszcze trochę czasu...jeszcze nie teraz Panie Boże...
To odróżnia ten blog od innych.
UsuńMożemy sobie pozwolić na prywatę i nikt nam nie przeszkadza.
Rozmawiamy o tym co nas interesuje, a nie o zbawianiu świata jako działaniu bezproduktywnym.
Każdy z nas ma swój bagaż wspomnień i doświadczeń życiowych i w końcu chce się z kimś podzielić.
Ile można rozmawiać ze ścianą?
Młodzi mają swoje problemy i swój świat.
Moje rozczarowanie polega na tym, że różnica pokolenia to kosmos.
Niechętnie, ale powoli przyzwyczajam się.
To prawda,ze młodzi mają swoje ciut odmienne problemy...
OdpowiedzUsuńAle ich życie opiera się na tym co im zbudujemy i jak wychowamy....
Staramy się zawsze,ale i nasze starania czasem są torpedowane przez innych -głównie rządzących.
Stąd robi się zamieszanie i bunt narasta...bo nie zawsze rządzący chcą tego co wychowawcy...
A w tle zawsze jest wojna ,ta rewolucyjna i ta militarna....ech......
Dzisiaj już z samego rana miałam telefon z kliniki...moja batalia jest wyznaczona na 10 czerwiec...
To szybka ścieżka,myślałam nawet ,ze trochę później...
Dyskusja o relacjach starzy-młodzi trwa od wieków i nigdy się nie skończy.
UsuńTylko co z niej wynika? Dużo i nic.
W naszych realiach dość późno podniesiono problem zerwania więzi międzypokoleniowych.
Stało się to za sprawą minionej wojny. Metoda okazała się nie tyle prosta co skuteczna.
Wojna w Polsce doprowadziła do wędrówki ludów. Stało się to za sprawą zmiany granic, znacznych strat ludnościowych, emigracji, a ponadto zniszczenia infrastruktury, a dokładnie substancji mieszkaniowej. Rodziny zostały rozrzucone nie tylko po Polsce. Spotkania rodzinne stopniowo przechodzą do przeszłości. Huczne wesela i inne uroczystości rodzinne to w rzeczywistości spotkania ludzi którzy po raz pierwszy dowiadują się o swym istnieniu. Relacje rodzice, dzieci, dziadkowie pozostawiają wiele do życzenia. Popełnianych błędów nie można odwołać. Nie każdy z nas ma predyspozycje pedagogiczne, a często rezygnuje z postawienia na swoim w imię świętego spokoju, a potem się dziwi.
Rozwój mediów spowodował że procesy dezintegracyjne przyspieszyły. To nie tylko radio i tv, ale teraz telefonia komórkowa, spowodowały że młodzi stworzyli sobie własny świat. Jednocześnie ci młodzi nie są przystosowani do życia w społeczeństwie. Niechętnie przyjmują do wiadomości że w życiu oprócz brać trzeba dawać. Króluje postawa roszczeniowa.
Na etapie transformacji, czyli w III RP doszedł kolejny problem.
Ja w wieku około 30 lat byłem ustabilizowany życiowo. Miałem rodzinę, dzieci i własne mieszkanie.
Miałem też stabilną pracę którą mogłem kontynuować do emerytury. Takie były perspektywy.
Jeszcze coś. Po maturze wyjechałem z domu i byłem zdany wyłącznie na własne siły.
Tymczasem moje dzieci od urodzenia po dzień dzisiejszy nie ruszyły się poza miejsce urodzenia.
Zmieniały tylko mieszkania. Praca jest, ale to nic pewnego. Zmiany następują bez mała z dnia na dzień. Zarobki wystarczają na bieżące wydatki. Odłożyć nie ma z czego.
Na czym budować swą przyszłość? Takich młodych mamy setki tysięcy, a kto wie czy i miliony.
Wszystko to po prawie 80 latach pokoju i spokoju. To nie ironia. Inni mają gorzej.
Kto w takich realiach ma ochotę rozprawiać o sprawach egzystencjalnych, o polityce? Rozmowy przy grillu, przy piwie, czego innego dotyczą.
Czas biegnie, a zmiany jeśli następują to tylko na gorsze.
Jak na tym tle wygląda tzw. zbiorowa mądrość narodu?
Hmn...zamyśliłam się nad Twoim komentarzem....My byliśmy jednak innym pokoleniem powojennym.
OdpowiedzUsuńTo był ogólnie czas biedy dla przeciętnego Polaka... Czas szukania lepszego życia z małych miasteczek i braku perspektyw... Dużo zdobywaliśmy sami ,zakładając jednak wcześniej Rodzinę...
Ja też pamiętam jeszcze dobrze ten czas,walki o kazdy grosz i dach nad głową...
Gotowe owoce naszej ciężkiej pracy w sposób naturalny dziedziczą nasze dzieci....
Wiadomą rzeczą,że ich los w tym pokoleniu jest inny i jednak lepszy od naszego...
Jedni to doceniają,inni stają się rozszczeniowi... Jedni są sprytni i się odnajdują,ale też duża liczba liczy na gotowy produkt... Lecz perspektywa ich egzystencji nie jest różowa nadal...Popadają w pułapkę powszechnego kredytu i wielkiego oszustwa wartości....
U młodych w mojej Rodzinie siostrzeńców,mają piękne domy...lecz obciążone kredytami....Póki mają dobrą pracę i są zdrowi ,to żyją dobrze...Strach pomyśleć ,jak przyjdzie nie daj Bóg choroba i utrata pracy.......
Juz widać przypadki przejęcia domów przez bank i licytacja ...........
Z całej rodziny ,to tylko moja córka nie ma kredytu...i ma zabezpieczony los.... oczywiście póki ma dobrą pracę.
W tym pokoleniu i tak niepewnym świecie nic nie ma juz stabilnego....
Żyjemy wirtualnym pieniądzem-wyznaczonym przez rządzących..... A dla nas emerytów również też niepewność.
Jak na razie ZUS trzyma i nie bankrutuje,ale nie za wiele mu brakuje....Każdy rząd następujący po sobie przejada kasę,którą nam odliczał składkowo....
Ja to nawet nie myślę jak nasze dzieci ,czy wnuki będą wychowywać swoje....brak mi wyobraźni,przyznaję.
Ale przecież życie jakoś musi się toczyć....dalej...
Problem przyszłości naszej i naszych następców wygląda według mnie nieco inaczej.
UsuńPrzyglądam się temu i doświadczam na własnej skórze od lat.
System emerytalny w Polsce jest odpowiedzialnością Państwa. Na wypłaty emerytur i rent środki muszą być zawsze, ale beneficjentów robi się w konia przy waloryzacji.
Pamiętasz przypadki „podwyżki” poniżej 1 złotego?
Majstrowanie odbywa się przy OFE i ubezpieczeniach dodatkowych opartych o prywatne banki i fundusze emerytalne. To jest jedno z „dobrodziejstw” Zachodu. Nie zawsze się sprawdza, a pieniądze też tam przepadają.
Dzisiaj siedliskiem zła są kredyty nad którymi nie ma władzy Państwo, bo banki się sprywatyzowały. Klasykiem są kredyty we frankach szwajcarskich.
Od lat śledzę dyskusję wokół tego. Wiele nie brakowało abym stał się jedną z ofiar.
Uratowała nas przytomność umysłu żony. /Zarabiasz a złotych, zadłużaj się w złotych/.
Za PRL były pożyczki nieoprocentowane z funduszu zakładowego. Wiadomo że trzeba było oddać tyle ile się pożyczyło. Ryzykowali tylko żyranci.
O postawach roszczeniowych młodych nie napiszę otwarcie, bo zmieniłabyś o mnie zdanie ;)))
Zresztą, tu nakłada i miesza się wiele spraw. Spryt, asekuranctwo, realna ocena możliwości itd.
Te pożyczki rodem z PRL-u do dziś funkcjonują,oczywiście pewnie nie w prywatnych korporacjach.Nawet dla emerytów,jeżeli płaci składki w kasie... Ja takowe do dziś płacę,ale jak na razie nie korzystam,składki jako wkład nie przepadają i po mojej śmierci ma do nich prawo córka...Oczywiście zaznaczam ,ze to funkcjonuje w przedsiębiorstwach państwowych...jeszcze takowe istnieją,czy budżetówka...
OdpowiedzUsuńJa wiem,ze niektórzy młodzi do kredytów podchodzą niefrasobliwie i że jakoś to będzie.......... Liczą ,ze może tatuś,czy babcia pomoże....bo musi.....
Ale nie jest to prawdą w wielu wypadkach... i stąd są częste dramaty.............
I mam cała masę przykładów wiecznych studentów na utrzymaniu mamci emerytki,która musi jeszcze dorabiać,bo synuś się uczy........różnie bywa,są też dzieci ,które pomagają rodzicom ,ale raczej w mniejszości.
I pamiętam "podwyżki 1 zł,lub 2,50 zł...... My chyba już wszystkie etapy ćwiczeń na naszych emeryckich kieszeniach przeszliśmy... Tak ze strony państwa,jak i dzieci.
Muszę się pochwalić,ze moja córka pod tym względem nie jest roszczeniowa... i nigdy nie była....stąd nie doświadczyłam nigdy poczucia żalu....ani doświadczenia.....pod tym względem... Taka była od dziecka,chociaż zawsze starałam się wszystko co mogłam jej dawać....To chyba jest coś w genach"radość dawania coś swojego"
Pamiętam jak miała ze trzy latka i była jedynaczką,obserwowała jak idę do sąsiadki (4 dzieci)to zawsze coś ze sobą do jedzenia niosłam.Pracowali na uczelni i było im cienko...bo pomagali jeszcze rodzicom. Razu pewnego szłam na 5 minut i nic nie miałam...dziecko się wróciło i chwyciła cebulę w rączkę aby coś dać... Do dziś to pamiętam i tak jej zostało...
Sorry za wspominki...tak zajmuję myśli, myślę że wybaczysz............
Dobrze że jest co wspominać a nie wypychać z pamięci.
OdpowiedzUsuńŻeby jakoś zamknąć wątek wspominkowy powiem, że w swoim życiu byłem milionerem.
OdpowiedzUsuńPo denominacji wróciłem na ziemię.
Po latach w obrocie są znowu duże liczby, ale kudy im do tamtych czasów?
A propos zarobków i emerytur to mamy jeszcze jeden „kwiatek” rodem z komuny.
Wielu późniejszych emerytów przeżywało bolesne rozczarowanie po przejściu na emeryturę gdy w kieszeni odczuwało różnicę między dotychczasową pensją i wypłacaną przez ZUS emeryturą.
Chodziło o to że obywatel mógł dostać co najwyżej 2,5 średniej krajowej.
Ale palestra to nie obywatele, bo po przejściu w stan spoczynku mają waloryzację jak ich koledzy wykonujący dalej zawód.
Jak u Orwella, są równi i równiejsi.