Szukaj na tym blogu

03 grudnia 2020

Czy jest szansa na opamiętanie?

Mam ostatnio jakieś „dziwne” przemyślenia. To raczej deja vu.
Totalna opozycja na wielu frontach podkłada się rządzącym jak może.
Skala popełnianych gaf dawno nie mieści się w granicach zdrowego rozsądku.
Niestety, koalicja rządząca nie potrafi, a może tylko nie chce ich zdyskontować.
Dlaczego?
Czyżby tworzyli jedną orkiestrę i grają według wcześniej rozpisanych nut?
Po obydwóch stronach jest pełne zaangażowanie w duperele. Czas upływa, a konkretnych działań jak nie było tak nie ma.
Na pewno nie jest sukcesem zakup szczepionek za 10 mld zł. Pewny jest tylko zysk koncernu farmaceutycznego.
Z badań ankietowych widać brak entuzjazmu po stronie społeczeństwa /około 30% chętnych/ do tych szczepień ochronnych mimo że będą darmowe i dobrowolne.
Brakuje spójności przekazu medialnego między informacją o wzroście zakażeń i zgonów na Covid-19 na świecie, a stabilizacją danych statystycznych w Polsce. Nie wiadomo czemu to zawdzięczamy?
Na temat zarządzania kryzysowego już się wypowiadałem. Nie widzę tu logiki. Jest polityka, czy tylko politykierstwo.

Ogarnia mnie wstyd gdy w tym chórku widzę Episkopat. Otwarto galerie handlowe, wprowadzono dodatkowe niedziele handlowe w grudniu, a wierni dostają dyspensę za udział we Mszy św. przed telewizorem zamiast w kościele.

Jak mamy się traktować poważnie gdy jednym z newsów ostatnich dni jest informacja o rozpoczęciu teraz prac komisji ds. pedofilii  https://www.rp.pl/Spoleczenstwo/311239925-Komisja-ds-pedofilii-zaczyna-dzialac-Zaleje-ja-fala-zgloszen.html  

Jednocześnie nie słyszę zdecydowanego potępienia ostatniego orędzia marszałka Senatu który od dawna zachowuje się jak udzielny watażka kozacki.
Tak samo bezsilni jesteśmy wobec wystąpień europosłów opozycji w sprawie negocjacji budżetu UE na lata 2021-2027 i Funduszu Odbudowy.
Oni zostali wybrani przez naród i mają reprezentować interes Polski a nie partii do której należą. Zresztą ten interes partyjny to kolejny eufemizm. To tylko zdrada stanu.

Tak nie postępują europosłowie reprezentujący pozostałe państwa europejskie w PE.

01 grudnia 2020

Atmosfera zagęszcza się

Jak zwykle, w sytuacji wzmożonego napięcia warto postawić pytanie o to jakie jest drugie i kolejne dno. Wedle zasady, że najważniejsze jest to czego nie widać.  
Istotne też może być ustalenie hierarchii ważności spraw. Z tym mogę mieć trudności, ale przynajmniej spróbuję.
Ostatnie dni pokazują, że możliwe jest przesilenie w Senacie. Wzrasta frustracja spowodowana zachowaniami marszałka Senatu. Języczkiem u wagi jest, jak to często bywa, PSL. Pojawiają się pogłoski, że trwa gorączkowa licytacja, a na stole do przejęcia jest stanowisko marszałka Senatu,
a w efekcie zmiana układu sił w Senacie.

Maleje zainteresowanie udziałem w zadymach ulicznych zwanych eufemistycznie strajkiem kobiet. Przyczyn może być wiele, wśród nich jest i ta, że wielu dotychczasowym uczestnikom nie po drodze
z wulgarną babą która działa na zlecenie, a przy okazji, wzorem Kijowskiego, chce coś ugrać dla siebie.

Na to nakłada się walka ze skutkami pandemii koronawirusa.
W skali światowej mówi się o trzeciej fali zachorowań, zakażeń i zgonów. W Polsce obserwuję dość dziwną sytuację której nie potrafię sobie logicznie wytłumaczyć.
Demonstracje uliczne miały spowodować lawinowy wzrost zakażeń i w następstwie zgonów na Covid-19.
Na szczęście dla nas nic takiego się nie stało. Miało miejsce chwilowe przyspieszenie, ale teraz mamy chyba stabilizację statystyk.
Osobiście uważam, że odbywa się manipulacja wynikami ponieważ w sposób znaczący zmniejszono liczbę przeprowadzanych dobowo testów. Nie wiem jednak w jakim celu.
W krajach ościennych nie jest tak sielankowo. Pozostaje więc obserwować co z tego wyniknie.

Ciekawsze są jednak zabiegi wokół budżetu UE na kolejną perspektywę 2021-2027 i tworzenie Funduszu Odbudowy.
Na dzisiaj stanowisko Polski i Węgier zyskuje w UE coraz więcej zwolenników. Na radość z sukcesu za wcześnie, bo nie wiadomo z jakimi pomysłami wyjdzie jeszcze prezydencja niemiecka. Co prawda czasu mają mało, bo tylko kilka dni, a poza tym nie wiadomo jakie stanowisko w finalnym głosowaniu zajmą kraje dzisiaj nas wspierające.
Dzisiaj usiłuje się temat zagadać i rzeczowych głosów w dyskusji jest bardzo mało. Nie wiadomo czyje racje w ostatecznym rozrachunku przeważą. Zwracam jednak uwagę na skalę dezinformacji i próby nacisku Niemiec na państwa popierające stanowisko Polski i Węgier.
Weto jest realne i na dzisiaj może być skuteczne.
Polexit to bajka o żelaznym wilku. Pomysł nierealny w świetle obowiązującego prawa unijnego.
Polska sama nie wystąpi z UE, bo około 80% Polaków się na to nie zgadza, a po drugiej stronie nikt się nie odważy na zmianę traktatu unijnego /wymagane referendum europejskie/.
Możliwe są jednak próby innych rozwiązań i rząd MM musi uważać żeby nie dać się ograć.

W tej historii jest jednak haczyk. Być może nie jeden. Upubliczniona wersja zdarzeń z lipca nie jest jedyna. Prezydencja niemiecka ustami Merkel przedstawia inną. Wobec tego pozostaje nam czekać na konkrety, czyli decyzje KE w sprawie budżetu UE i Funduszu Odbudowy.
Prezydencja niemiecka dysponowała opinią prawną, sporządzoną jeszcze w 2018 roku, z której jednoznacznie wynika, że związanie budżetu unijnego z praworządnością jest pozbawione podstaw prawnych /wedle prawa unijnego/. https://niezalezna.pl/366670-laczenie-praworzadnosci-z-unijnym-budzetem-bezprawne-opinia-sluzb-prawnych-w-tej-sprawie-zostala-utajniona Opinia została ujawniona w listopadzie 2020, dwa tygodnie po zgłoszeniu weta przez Polskę i Węgry.

O sytuacji na rynku krajowym można powiedzieć krótko, na zachodzie bez zmian. To akurat można potraktować wręcz dosłownie. Tym razem chodzi o zamek-straszydło architektoniczne w Stobnicy.
Sprawa została nagłośniona medialnie dwa lata temu, a dzisiaj chyba uznano ją za zamkniętą od strony formalnej. Uchybienia były, ale zwyciężył prymitywny argument. Przedawnienie możliwości cofnięcia decyzji o wydaniu pozwolenia na budowę.
Bez odpowiedzi pozostanie pytanie ile ta decyzja kosztowała inwestora? Pytań bez odpowiedzi pozostanie więcej.
https://www.google.com/search?q=firma+djt+&ie=utf-8&oe=utf-8&client=firefox-b

W koalicji rządzącej też bez zmian. Trwa wojna podjazdowa w wykonaniu wicepremiera Gowina. Najnowsze „osiągnięcie” to ujawnienie informacji komu zawdzięcza się uruchomienie stoków narciarskich w czasie nasilenia się pandemii Covid-19. 

Prywata górą.

30 listopada 2020

Kłopoty to nasza specjalność?

Namnożyło się nam problemów co niemiara.
Jakie jest wyjście? Zamknąć oczy, zatkać uszy i co? Przecież dlatego problemy nie znikną.
Czy są to problemy rzeczywiste, czy urojone? Jakie to problemy?
Jeden z nich to wewnętrzny podział społeczeństwa na tych którzy popierają rząd i na tych którzy są rządowi przeciwni. Dlaczego? To temat sam w sobie.

Każda ekipa, niezależnie od opcji politycznej, musi najpierw wygrać wybory parlamentarne.
Żeby je wygrać, trzeba zyskać odpowiednio dużo zwolenników.
Żeby ich zyskać trzeba czymś zachęcić do takiego wyboru.
Czasem mówi się o tzw. kiełbasie wyborczej. To obietnice zawarte w programie wyborczym, proponowane do realizacji w razie wygrania wyborów.
Wyborcy potrzebni są do wygrania wyborów.
Program wyborczy po wyborach najczęściej idzie do kosza, no może trafia do szuflady.
To jest powód frustracji wyborców.
Część z nich z tego powodu odwraca się od swych wybrańców. Część  przechodzi do opozycji, część rezygnuje z udziału w życiu politycznym.
Ta mieszanka powoduje że ludzie, w ramach „uzgadniania poglądów”, skaczą sobie do oczu, a zdarza się, że w ramach protestu, w obronie swoich racji, wychodzą na ulice.
Na tych emocjach żerują politycy.

Realizacja programu wyborczego sprowadza się do realizacji punktów wygodnych dla zwycięskiej formacji politycznej. Odstępstwa mają miejsce gdy politycy partii rządzącej dają się wkręcić w jakieś niechciane numery. Ostatnio miało to miejsce w związku z ustawą futerkową.

Czy jest o co walczyć? Złośliwie powiem, że mamy do czynienia ze schizofrenią bezobjawową.
Nie każdy wyborca ma świadomość że jest manipulowany. Mało tego, manipulacja dla zwiększenia jej efektywności stała się jedną z gałęzi nauki.
Czasem łatwo zorientować się, że gra idzie o coś zupełnie innego niż się wydaje na pierwszy rzut oka.
Nie zawsze jest tak prosto i łatwo.

Z takim przypadkiem mamy do czynienia w związku ze „strajkiem kobiet”. Tu nie chodzi o to że kobiety zbulwersował wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Akcja była wcześniej przygotowana przez opozycję i jest konsekwentnie realizowana. Celem dalekosiężnym jest destabilizacja sytuacji wewnętrznej w Polsce i doprowadzenie do przedterminowych wyborów które w domyśle ma wygrać obecna totalna opozycja. 

Jest tu jeszcze inny cel, występujący niejako przy okazji. Tym razem chodzi o negocjacje budżetu UE na lata 2021-2027. W poprzednich perspektywach też towarzyszyły temu mniejsze lub większe awantury, jak zawsze gdy chodzi o pieniądze, a ściślej ich podział.
Teraz mamy podwójne novum polegające na brexicie oraz konieczności znalezienia pieniędzy na ratowanie gospodarki UE nadwyrężonej przez pandemię koronawirusa.
Pieniędzy do podziału jest mniej bo zabraknie części wpłacanej dotychczas przez Wlk. Brytanię.  
Natomiast na zwalczanie skutków ekonomicznych pandemii koronawirusa /Fundusz Odbudowy/
KE ma zaciągnąć kredyt bankowy gwarantowany przez państwa członkowskie.

Na tym można by temat zamknąć, gdyby nie pomysł firmowany przez prezydencję niemiecką, polegający na powiązaniu przyznania kwot z oceną praworządności w danym państwie.
Istota problemu polega na tym, że pomysł nie ma umocowania w obowiązującym prawie unijnym,
a zasadniczo jest adresowany wyłącznie do Polski i Węgier. Jest to więc próba jawnego naruszenia prawa, z czym rzekomo chce walczyć KE w Polsce i na Węgrzech.
Pieniądze są potrzebne większości krajów unijnych, ale Polska i Węgry nie zamierzają zgodzić się na warunki proponowane prze Niemcy. Trwają gorączkowe konsultacje. Niemcy nie zamierzają ustąpić, a z drugiej strony prestiżowo zależy im żeby budżet został przyjęty podczas ich prezydencji.
Polska wspólnie z Węgrami również nie mają zamiaru ustąpić i do kolejnego szczytu w grudniu sprawa jest otwarta. Jeśli do porozumienia nie dojdzie, negocjacje przesuną się w czasie na prezydencję Portugalii która ma stanowisko bliższe naszemu.

Biorąc powyższe pod uwagę widać, że awantura uliczna pod szyldem strajku kobiet ma zwiększyć nacisk na Polskę w celu wymuszenia ustępstw. Czy to zadziała? Trzeba poczekać jeszcze jakieś dwa tygodnie.
Musimy jednak mieć świadomość że pieniądze z budżetu UE Polsce się należą bez żadnych dodatkowych uwarunkowań, a pieniądze z Funduszu Odbudowy to kredyt bankowy, tyle że gwarantowany przez poszczególne państwa członkowskie. Póki nie będzie wiadomo na jakich warunkach będzie zaciągnięty, nie będzie wiadomo na ile będzie dla nas opłacalny.

Co do zadym ulicznych to widać, że lewactwo staje się coraz bezczelniejsze. Szefowa tego gangu stara się jak może żeby ją utemperować.
Czas najwyższy zrobić to samo z parlamentarzystami. Niech się zdecydują czy są tylko obserwatorami, czy aktywnymi uczestnikami? /vide poseł B. Nowacka i inne/.
Udział w zadymie nie mieści się w obowiązkach poselskich.

Dla jasności sytuacji oświadczam, że każdy kto się tam pojawia ma prawo i obowiązek być traktowany na równych prawach z pozostałymi uczestnikami zbiegowiska.
Zgromadzenia, czyli burdy uliczne, zwane dla niepoznaki strajkiem kobiet, z prawnego punktu widzenia są nielegalne. Nie zmienia tego fakt że organizatorzy nie występują o zgodę na przeprowadzenie.

26 listopada 2020

Aby do wiosny!

Coraz częściej obserwuję przypadki braku spójnych działań ekipy rządzącej.
Wyjaśnień nie ma i nie będzie. Nie ma chętnych. Władza nas po prostu olewa, a z drugiej strony nie radzi sobie z narastającymi problemami.
Na szczeblu rządu i poszczególnych resortów działają różne, etatowe i nieetatowe, struktury doradcze, które niestety nie spełniają swoich zadań. Niestety, nie wszystkie działają społecznie.
Możliwości widzę dwie. Albo te gremia nie potrafią nic konstruktywnego zaproponować, albo adresaci ich propozycji mają inne zdania, za to mają głos decyzyjny.

Ale ad rem.
Aspirujemy do państwa prawa. To chwalebne, tylko że na aspiracjach się kończy. Chcemy żeby wątpliwości prawne rozstrzygał Trybunał Konstytucyjny. Jednak gdy tak się staje nie możemy się doczekać opublikowania stanowiska w Dzienniku Ustaw. Wiadomo że bez tego stanowisko TK nie jest wiążące. Jednocześnie nikt z decydentów nie uznaje za stosowne wyjaśnić przyczyn takiego stanu rzeczy.
Inny przypadek dotyczy ustawy podpisanej przez prezydenta Dudę. Znowu, zgodnie z prawem ustawa powinna być niezwłocznie opublikowana w Dzienniku Ustaw. Tymczasem minął miesiąc i nic takiego nie ma miejsca.
Nie jestem odkrywczy jeśli napiszę, że w obydwu przypadkach trwają gorączkowe zabiegi zakulisowe.
Mam jednak pytanie dlaczego ta stale rozrastająca się armia urzędników nie wykonuje należycie swoich zadań wynikających z zajmowanego stanowiska? Trudności w czytaniu ze zrozumieniem?
Zanim ustawa trafi do podpisu prezydenta RP przechodzi przez wiele rąk. Mimo tego trafiają się takie knoty które ośmieszają władzę.

Kolejnym problemem są decyzje rządowe związane ze zwalczaniem pandemii koronawirusa.
Z dotychczasowego przebiegu wydarzeń wyciągam jeden istotny wniosek. Administracja rządowa nie ma wypracowanych skutecznych metod zarządzania kryzysowego.
Pod pojęciem skuteczne rozumiem, że mają być szybkie i celnie adresowane.
Rzeczywistość jaka jest widać gołym okiem.
Poważny problem to konsultacje z zainteresowanymi środowiskami. Podejmowane decyzje dotyczą wyboru: redukcja możliwości zarażeń albo „rozłożenie” konkretnej gałęzi gospodarki. Konsultacje powinny mieć miejsce przed podjęciem decyzji a nie po jej wydaniu.
Wsparcie finansowe daje efekty doraźne, ale przestaje działać gdy zawieszenie działalności przedłuża się na kolejne miesiące.
Brak koordynacji działań widać na przykładzie aktualnych ograniczeń. „Zapomniano” zamknąć kasyna, a po interwencji lobby właścicieli wyciągów narciarskich przywrócono możliwość ich uruchomienia w sezonie narciarskim 2020/2021. Dalej pozostanie nieczynna baza hotelowa. Jak rozwiążą ten problem zaradni górale?
Skoro walczymy z pandemią po co decydujemy się na otwarcie sieci handlowych w tzw. niedziele handlowe przed świętami Bożego Narodzenia? Bo inaczej handlowcy nie zdążą wypchnąć wszystkiego towaru z magazynów?
Black Friday trwa u nas cały miesiąc tylko bonusy rzędu 10-15% to kpina z klienta w żywe oczy.

Spore zamieszanie wprowadzają kolejne zmiany w systemie ewidencji zarażeń publikowanych przez resort zdrowia. Chwilami odnoszę wrażenie że statystyki są dopasowywane do planowanych decyzji administracyjnych. Gdyby jeszcze zaprzestać testowania uzyskamy podstawę do ogłoszenia końca pandemii.
Wszystko to związane jest ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia i później ferii zimowych.
Dużo byśmy zyskali jako społeczeństwo gdyby podejmowane restrykcje były naprawdę racjonalne. Tymczasem w ich ocenie nie są zgodni nawet rządzący. Tu prym wiedzie Gowin który z lubością występuje w roli recenzenta poczynań rządu w którym jest wicepremierem.
Dzisiaj próbuje się budować „ołtarzyk” z możliwości szczepień przeciwko Covid-19. Jedyne co jest tu pewne to kokosy jakie zgarną koncerny farmaceutyczne.
W Polsce szczepienia będą dobrowolne, a według badań rynkowych poniżej 50% pytanych deklaruje chęć szczepienia się. Lekarze zaś są zdania, że dopiero szczepienie w okolicach 90% populacji może dać widoczny efekt w opanowaniu pandemii. Do optymizmu daleka droga.

Tymczasem państwo nie jest w stanie zapanować nad chaosem wywołanym demonstracjami ulicznymi firmowanymi przez taką jedną.
Po co tworzyć prawo którego potem państwo nie egzekwuje?
Jeżeli dochodzi do naruszenia prawa w stosunku do interweniującej policji, reakcja państwa powinna być natychmiastowa. Jeśli prokurator generalny nakazał ściganie sprawców to wiadomo, że sprawy będą się wlokły miesiącami i zakończa się najczęściej odstąpieniem od ścigania.
O wiele skuteczniejsza i wychowawcza dla agresorów byłaby reakcja na miejscu, adekwatna do powodowanego zagrożenia.
Poza tym pora uporządkować prawo w zakresie udziału parlamentarzystów w awanturach ulicznych.
Jeśli chcą w nich uczestniczyć, to na własny rachunek, a nie kryć się za immunitetem, a w ostateczności jęczeć że naruszana jest ich powłoka cielesna.
Konsekwentnie polecam tym ulicznicom i ich akolitom wizytę na demonstracjach we Francji, albo bliżej w Niemczech. Tam mogą zobaczyć jakie są możliwości policji państwowej.

Może jestem odosobniony w ocenie sytuacji, ale moim zdaniem na obecną sytuację w Polsce i ocenę Polski w świecie zapracowaliśmy sobie przez lata.
Nikt nie uwierzy, że Polską rządzili gamonie. Bliższe prawdy jest to, że przedkładali interes obcych ponad interes Polski. Dalej robią to samo będąc w opozycji. To tradycja sięgająca czasów rozbiorowych RON.
ile jest na świecie państw, poza Polską, których przywódcy przyjmują bez wahania odznaczenia i inne wyróżnienia nadawane przez wrogów Polski? To dotyczy nie tylko DT. Swoistym kolekcjonerem był Władysław Bartoszewski który brał wszystko, bez mała jak leci. Ilu jest ich naśladowców?
Nie jest to żadnym rozgrzeszeniem, ale na szczeblu samorządowym nie jest lepiej.

22 listopada 2020

Co jest grane?

Nic tak nie cieszy totalnej opozycji jak rzeczywiste, czy wydumane porażki PiS.
Każdy powód jest dobry. Inna sprawa, że PiS się dobrowolnie podkłada.
Historia jest dość długa, bo sięga co najmniej lat 2005-7 gdy PiS po raz pierwszy utworzył rząd koalicyjny. Zaskoczona przegraną w wyborach PO najpierw próbowała zawiązać koalicję z PiS,
a później wobec niepowodzenia negocjacji /zbyt wygórowane żądania PO/, przeszła do ustawicznego szkodzenia.
Trwa to po dzień dzisiejszy.
Gdy zawodzą inne metody, hasłem wiodącym jest „ulica i zagranica”, a zasadą „wszystkie chwyty dozwolone”.
Obserwatorzy krajowej sceny politycznej nie są w stanie zrozumieć postępowania opozycji.
No, może nie do końca. Celem opozycji jest zawsze odzyskanie władzy.
Opozycję stanowią parlamentarzyści wybrani w wolnych i demokratycznych wyborach do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego. Działają też  w strukturach samorządowych.
Czy wszystko co robi opozycja jest w dobrze pojętym interesie Polski?
Wypadałoby zapytać ich jak rozumieją  polską rację stanu?
Barwy polityczne to jedno. 
Normalnemu człowiekowi wydaje się, że politycy jak jeden mąż, powinni działać dla dobra i w imieniu Polski i Polaków, swoich wyborców. Nasi politycy jednak o tym nie wiedzą, a może tylko nie pamiętają?
Dla nich ważniejszy jest interes partyjny. Co zaradniejsi preferują interes własny.  
Do tego dochodzą jeszcze „wojny o pietruszkę”, albo zamiłowanie do hazardu. Bo jak inaczej interpretować wydarzenia mijających tygodni?
Czy Trybunał Konstytucyjny musiał akurat teraz odnieść się do sprawy która kryje się pod tzw. kompromisem aborcyjnym? Nie musiał, ale zrobił to. Efekt. Proszę bardzo. Od tygodni na ulice Warszawy i wielu innych miast Polski wychodzą kobiety i masy niezorientowanych w temacie ich zwolenników, a może tylko kibiców, mimo ograniczenia zgromadzeń publicznych do 5 osób.
Wobec uczestników nie są wyciągane praktycznie żadne sankcje przewidziane prawem.
To z kolei budzi w społeczeństwie pytanie po co stanowić prawo którego się nie przestrzega? Zwieńczeniem kuriozalnej sytuacji jest to że szefowa awantury otwarcie głosi, że celem protestów jest obalenie legalnego rządu premiera MM. Każdy przytomny człowiek wie, że takie deklaracje powinny być ścigane karnie.
U nas nic takiego nie ma miejsca. Czy mamy do czynienia z klasycznym odwracaniem uwagi, czy kierownictwo demonstracji czuje się bezkarne mając dobrze ulokowanych mocodawców?
Zupełnie inny problem związany jest z tzw. ustawą futerkową.
PiS od dawna zdążył przyzwyczaić nas do skakania „na główkę” do basenu bez wody. Ale jak długo można powtarzać wyświechtany numer?
Jest wiele spraw wymagających regulacji prawnych. Do takich należy szeroko pojęta hodowla zwierząt domowych. Nie jest to jednak sprawa na tyle pilna żeby przystępować do jej rozwiązania bez odpowiedniego przygotowania.
Sposób procedowania tej konkretnej ustawy /zresztą nie tylko tej/ woła o pomstę do nieba. 
Projekt ustawy został napisany na kolanie. Godził w interesy gospodarcze znacznych grup społecznych, zwłaszcza związanych ze środowiskiem wiejskim. Przed skierowaniem do laski marszałkowskiej nie został skierowany do konsultacji społecznych.
To był kardynalny błąd. Indywidualne ambicje projektodawców ustawy i ich kunktatorstwo spowodowały zanik zdrowego rozsądku i bezsensowne straty wizerunkowe i polityczne PiS.
Po pierwsze udało się zrazić do PiS elektorat wiejski. Po drugie, doszło do schizmy wewnątrz PiS.
Na to nałożyła się reorganizacja rządu MM, ale mam wątpliwości, czy po myśli premiera.
Przetasowania groziły utratą większości sejmowej i trzeba było przeprosić się z  „heretykami”.
To jest poważna strata wizerunkowa, bo Ardanowski łatwo nie złoży broni. Jest też podejrzenie, że inni posłowie PiS wykorzystali okazję dla rozgrywek lokalnych w swoich okręgach wyborczych.
Widać ośli upór PiS który chce doprowadzić do procedowania ustawy futerkowej w wersji 2.0.
Komu to potrzebne?
Kolejnym problemem jest proces negocjacyjny budżetu KE na perspektywę 2021-2027. Mieć rację to jedno, a przekonać do tej racji, to drugie. Co bardziej rozsądni dziennikarze polscy zwracają uwagę,
że Polska za mało uwagi poświęca na przedstawienie swoich racji dziennikarzom zagranicznym.
W efekcie królują głupoty o Polexicie z lubością powtarzane przez naszą totalną opozycję.
Podobne brednie towarzyszą planowanej pomocy finansowej dla państw UE na łagodzenie skutków gospodarczych pandemii koronawirusa. Ta pomoc to kredyt zaciągnięty w naszym imieniu przez KE. Kredyt który w przyszłości trzeba będzie spłacić w całości, a być może w części.  
Mniej przyjemną stroną tego kredytu jest to, że jego spłatę mają gwarantować wszystkie państwa członkowskie UE. W związku z tym pojawia się pytanie czy nie lepiej byłoby zaciągnąć taki kredyt indywidualnie, na zasadzie dogadania się z konkretnymi bankami?
To o czym wyżej to tylko efekty widoczne polityki w skali mikro, a niekoniecznie makro.
Nasza klasa polityczna jest tak zajęta rozgrywkami między sobą, że nie dostrzega spraw znacznie poważniejszych tzn. ataku Niemiec na Polskę tyle, że firmowanego przez KE.
II wojna światowa skończyła się ponad 75 lat temu. Niemcy przegrały ją, podobnie jak I wojnę światową. Jednak z tych wojen wyciągają inne wnioski niż Polska. To czego nie udało się zrealizować zbrojnie, starają się, krok po kroku realizować metodami „pokojowymi”.
Celem Niemiec jest bycie hegemonem w Europie. Jednym z celów jest podporządkowanie sobie Polski.
Nie sądzę żeby kolejne rządy powojenne Polski nie były tego świadome.
Świadomość to jedno, a przeciwdziałanie takiemu rozwojowi wydarzeń, to drugie.
Po rozpadzie ZSRR skierowaliśmy swoje zainteresowanie polityczne na zachód, co doprowadziło do wejścia Polski do UE i NATO. Przegraliśmy jednak negocjacje, zwłaszcza z UE, ponieważ dla ówczesnych negocjatorów polskich ważniejsze prestiżowo było wejście do UE niż to na jakich warunkach.
Można wprost powiedzieć, że było to po stronie Polski, zamierzone działanie. Społeczeństwo polskie jednak nie o wszystkim wiedziało i do dzisiaj wiele nie wie.
Dzisiaj problem powtarza się w nowej odsłonie.
Metody działania obecnych przywódców UE zmierzają do utworzenia mutacji Związku Sowieckiego,
ale teraz nie ze stolicą w Moskwie. Żeby to zrealizować trzeba sobie podporządkować wszystkie kraje członkowskie. Wyłamała się z tego „chóru” Wlk. Brytania, a wśród opornych została Polska i Węgry.
Próby resocjalizacji są na razie nieskuteczne. Jak długo? Na dzisiaj jest to pytanie kluczowe.   
Kto się zbytnio nie zna na kulisach polityki uważa, że w takim gronie jak UE powinno być restrykcyjnie przestrzegane prawo stanowione przez państwa członkowskie. Są tu jednak pewne „drobiazgi”. Podstawowy dotyczy interpretacji/rozumienia prawa. Oprócz literalnego rozumienia jest jeszcze jak to się u nas mówi „przekład z polskiego na nasze”. I to jest wykorzystywane jako „maczuga” na opornych i krnąbrnych. Póki co rolę „maczugi” pełni na dzisiaj pięknie brzmiące słowo „praworządność” które w prawie unijnym nie jest zdefiniowane. Jednak to nie wystarcza i na najbliższą przyszłość, czyli perspektywę budżetową 2021-2027 Niemcy próbują przypisać je do oceny prawidłowości wykorzystania przez poszczególne państwa UE funduszy z budżetu UE oraz środków wsparcia odbudowy gospodarczej ze skutków pandemii koronawirusa. Ta kombinacja jest adresowana wyłącznie wobec Polski i Węgier.
Pomysł Niemiec nie ma oparcia w obowiązującym prawie unijnym. Ponadto grozi zablokowaniem prac nad uchwaleniem budżetu UE.
To nie koniec świata. Weto stosowane jest od zawsze i tu jest legalne. Ważne żeby ostatecznie dojść do porozumienia. Na gruncie obowiązującego prawa, a nie jego łamania.
Warto zwrócić uwagę, że Niemcy wykorzystują wszelkie dostępne im środki żeby wymusić na Polsce i Węgrzech zaakceptowanie narzuconych warunków. Temu celowi służy m.in. podsycanie demonstracji ulicznych organizowanych tym razem przez Strajk kobiet https://pl.wikipedia.org/wiki/Og%C3%B3lnopolski_Strajk_Kobiet
Znowu zasadne jest pytanie, czy Państwo Polskie położy kres postępującej anarchii, czy okaże się bezradne i bezsilne wobec jednej wulgarnej baby która wzorem innych próbuje w ten sposób wejść do polityki. Moim zdaniem jej dotychczasowy „dorobek” kwalifikuje ją bardziej do celi+.
Co na to minister sprawiedliwości, prokurator generalny ZZ?

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...