Szukaj na tym blogu

03 maja 2021

Mania prześladowcza?

To już maj a problemów zamiast nam ubywać ciągle przybywa. Wszystko kręci się wokół pandemii koronawirusa.
W Polsce kwiecień upłynął pod znakiem walki z trzecią falą pandemii.
Ostatnie komunikaty płynące z MZ obwieszczają, że najgorsze mamy za sobą.
Padają nieśmiałe pytania: co dalej?  Odpowiedzi są równie nieśmiałe, a wręcz wymijające.
Postęp polega na tym, że snute są fantazje o tym co będzie za miesiąc, chociaż nie wiadomo co jutro nam przyniesie.
Na dzisiaj obowiązuje stara śpiewka: wicie, rozumicie, jeszcze nie pora; przyglądamy się.
Co z tego przyglądania wyniknie, przekonamy się wkrótce. Zakładam, że raczej nic dobrego.
Wszak pamiętam, że lepiej już było.
Powoli przestaję reagować, bo gołym okiem widać, że areopagi mędrców ze świata medycyny coraz bardziej tracą kontakt z otaczającą rzeczywistością.
Gdzieś przeczytałem taki komentarz, że ci ludzie nie potrafią wycofać się z żadnej wygłoszonej głupoty, bo im ego na to nie pozwala. Ci ludzie mają jednak realną władzę. Ich opinie są podstawą decyzji administracyjnych obowiązujących całe społeczeństwo.
Trzeba się nieco cofnąć w czasie, do początków pandemii. W początkach 2020 roku ówczesny minister zdrowia wyraził pogląd że maseczki w walce z koronawirusem pomagają mniej więcej tyle co umarłemu kadzidło. Jak na ironię, po roku, pogląd ten został potwierdzony badaniami fachowców, ale obowiązek noszenia maseczek pokutuje do dzisiaj. W końcu ten co zainwestował w obrót maseczkami /produkcja i dystrybucja/ musi wyjść na swoje. Nawiasem mówiąc, to nie jedyny biznes który urodził się przy tej okazji. Nie słyszałem żeby ktoś z właścicieli splajtował.
Przez ponad rok pandemii na świecie zmarło z jej powodu ponad 3,2 mln ludzi.
Trudno opisać skalę dramatów ludzkich. Nie tylko w Polsce. Żadne pocieszenie że inni mają gorzej.

Walkę z pandemią zdominowała profilaktyka oparta na szczepieniu ludzi zdrowych. Stało się to źródłem gigantycznych zysków koncernów farmaceutycznych. Zgrzytem jest uchylenie się tych koncernów od odpowiedzialności za niepożądane skutki szczepionek dopuszczonych do stosowania.
Przypominam, że dopuszczenie jest warunkowe, bo nie zakończono badań klinicznych. Odpowiedzialność została przeniesiona na państwa kupujące szczepionki.
Z upływem czasu mnożą się znaki zapytania wobec skuteczności szczepionek.
Stosowane dotychczas dzielą się na aplikowane jednorazowo lub w dawkach dwukrotnych.
Po kilku miesiącach szczepień okazuje się, że szczepionka daje odporność iluzoryczną, bo osoba zaszczepiona może zachorować, musi dalej nosić maseczkę. Ma za to nadzieję, że w przypadku zachorowania będzie łagodniej przechodzić chorobę.
Pomiędzy tym przewijają się informacje o niepożądanych skutkach ubocznych i ograniczeniach w stosowaniu szczepionek /alergia na składnik szczepionek i możliwy wstrząs anafilaktyczny/.
Eksperci dla odmiany „pocieszają” że szczepienie trzeba powtórzyć, tylko jeszcze nie ustalono czy za pół roku, czy później. Koncerny farmaceutyczne już o tym wiedzą, bo planują zyski z produkcji szczepionki w kolejnych latach.
Kolejny problem wynika z mutacji koronawirusa. Zidentyfikowano ich już kilka i nie ma pewności czy stosowane szczepionki są skuteczne wobec wszystkich mutacji. Zdania uczonych są podzielone.
Na wszelki wypadek prowadzone są prace nad szczepionką uniwersalną. Nie wiadomo kiedy pojawi się na rynku i jaka będzie jej skuteczność.
Dzisiejsze problemy są bardziej prozaiczne. Podstawowy dotyczy dostępności szczepionki.
KE podpisała umowy na dostawy szczepionek dla wszystkich państw UE. Umowa to jedno, a jej wykonanie to drugie. Efekt jest taki, że plany dostaw rozmijają się z ich realizacją. W lepszej sytuacji są państwa mające realny wpływ na dystrybucję szczepionki np. Wlk. Brytania, Szwecja, czy Niemcy, poza Europą to USA.
Podejmowane są działania na rzecz uruchomienia nowych fabryk produkujących szczepionki.
Jesienią jedna z nich ma rozpocząć produkcję w Polsce.
KE procesuje się z producentami ale wyroki sądowe nie wyprodukują ani jednej dodatkowej szczepionki.
Jest też inny problem. Propaganda głosi, że w Polsce chętni do zaszczepienia się walą drzwiami i oknami.
Fakty tego nie potwierdzają. Z wyrywkowych informacji wyłania się inny obraz.
Przypadkowo „wysypał się” prof. Horban który stwierdził że trzeba wprowadzić obowiązek szczepienia przeciwko Covid-19.
Jak można mieć zaufanie do szczepienia się przeciwko Covid-19 skoro bronią się przed nim lekarze i personel medyczny? Przy samozachwytach rządu nad sprawnością szczepień nie mogę zrozumieć dlaczego obie dawki otrzymało dotychczas niecałe 3 mln? /w kwietniu drugą dawkę otrzymał niecały milion osób/.  Przecież tylko podwójnie zaszczepieni lub zaszczepieni szczepionką J&J mogą czuć się bezpieczni.
Profilaktyka to jedno, ale co zrobić z tymi którzy już zachorowali i walczą o przeżycie?
Przyjęliśmy już do wiadomości że świat nie był przygotowany do walki z pandemią koronawirusa.
Po roku powinniśmy się już ogarnąć.
Zabezpieczenie sprzętowe można uzupełnić. Gorzej jest z zapewnieniem odpowiedniej liczby lekarzy specjalistów i personelu pomocniczego. Tego nie da się uzupełnić z dnia na dzień, czy w bardzo krótkim czasie. Rzecz nie tylko w pieniądzach. Zamożniejsi od nas też nie dają rady.
Czas pokazał że problemem jest umiejętne korzystanie z dostępnego sprzętu medycznego.
Najwięcej kłopotów przysparzają respiratory. Znowu korzystam z danych publikowanych na portalach medycznych.
Wieje grozą gdy czytam, że respiratory ratują życie zaledwie 10% chorych.
Gdzie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy?
Jeden powód jest taki, że respirator to dla chorego ostatnia szansa. Drugi to brak doświadczonej obsługi respiratorów. Rezultat często jest taki, że respirator zamiast pomóc szkodzi.
Leczenie chorych na Covid-19 to nie tylko respiratory. Przy nasileniu zarażeń problemem jest dostęp do tlenu medycznego. Krótko mówiąc, jego brak.
Tlen w ogóle jest niebezpieczny w użyciu. Co kilka dni w mediach pojawia się informacja o pożarach w szpitalach, spowodowanych wadliwym działaniem instalacji tlenowej.
Jak w wielu innych chorobach w leczeniu Covid-19 potrzebne są leki.
Tu czeka nas wielkie rozczarowanie. Po ponad roku trwania pandemii nie ma leku adresowanego bezpośrednio przeciw Covid-19.
To jest tylko część prawdy. Pojawiły się, ale nie przeszły jeszcze badań klinicznych. Zresztą szczepionki też. Szczepionki dopuszczono warunkowo do stosowania bo na nich jest większy zysk producentów.
W świecie medycyny obowiązują sztywne zasady. Wśród nich jest i taka że lek ma wskazane przeznaczenie. Wyjście poza to ograniczenie może mieć negatywne reperkusje dla lekarza który podejmie decyzję o zastosowaniu znanego leku na nieznaną wcześniej chorobę.
To nie jest gołosłowna groźba. Czuwa nad tym NRL, a także zawistnicy środowiskowi.
Nie będę odkrywczy jeśli powiem, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo że o pieniądze.
Nie bawmy się w szczegóły.
Lekarze dla których przysięga Hipokratesa nie jest pustosłowiem /są jeszcze tacy/ starają się ratować życie chorym stosując leki przeznaczone na znacznie wcześniej zidentyfikowane choroby.
Takim lekiem okazała się amantadyna, czy remdesivir.
Rozszerzenie zastosowania wymaga badań klinicznych https://www.aptekagemini.pl/poradnik/zdrowie/jak-powstaje-lek-fazy-badan-klinicznych/ . To zaś oprócz pieniędzy wymaga czasu. O tym decydują kolejne gremia medyków, http://www.urpl.gov.pl/pl/urz%C4%85d https://www.abm.gov.pl/

Na dzisiaj jest kilka pytań na które nie ma rzeczowej odpowiedzi. Najważniejsze brzmi: jak długo potrwa jeszcze pandemia? Powoli oswaja się nas z tym że do koronawirusa trzeba się przyzwyczaić.
Może też być tak, że zniknie równie nagle jak się pojawił. Wtedy pojawi się kolejne pytanie: jak długo będzie trwało sprzątanie po nim i co najważniejsze jakie będą skutki długoterminowe dla ludzi i poszczególnych gospodarek narodowych?

Co się kryje za tajemniczym określeniem „wielki reset”?

18 kwietnia 2021

To jeszcze przednówek?

Robi się nerwowo wokół unijnych pieniędzy
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/gospodarka/news-ke-ponagla-polske-chodzi-o-fundusz-odbudowy,nId,5166729
 
Atmosferę podsyca propaganda antyrządowa, nie tylko krajowa.
Polska nie jest jedynym krajem który nie podjął ostatecznej decyzji. Takich jak my jest razem 10 państw.
To m. in. Austria, Niemcy, Estonia, Finlandia, Węgry, Irlandia, Holandia i Rumunia.
Sk
ąd więc ta nerwowość?
Niemcy czekają na decyzję swego Trybunału Konstytucyjnego. Nie wiadomo do końca jak zachowa się Holandia która chce powiązania wypłat z oceną praworządności w danym kraju.
Nie wiadomo jakie stanowisko zajmą pozostałe państwa.
O co chodzi w Polsce można przeczytać tu
https://www.money.pl/gospodarka/krajowy-plan-odbudowy-rzad-boi-sie-siegac-po-pozyczki-z-unii-6613668169669120a.html 
To nie jest wyłącznie kwestia tarć miedzy ZZ a MM.
Wśród wielu głosów w dyskusji pojawił się i taki, że właśnie kończymy spłacać pożyczki zaciągnięte przez ekipę Gierka. Dlatego powinniśmy być ostrożni przy zaciąganiu nowych.

Warto przypomnieć że Fundusz Odbudowy zawiera dwa elementy, część dotacyjną i część pożyczkową.
O ile nie powinno być problemów z zagospodarowaniem części dotacyjnej, o tyle jest ryzyko niepełnego wykorzystania części pożyczkowej. Rząd MM jest w mniejszym stopniu zainteresowany pożyczką i nie jest w tym osamotniony. Podobne podejście reprezentują inne państwa unijne.
Na FO składają się odpowiednio kwoty 23,9 mld euro /dotacje/ i 34,2 mld euro część pożyczkowa/.
Wykorzystanie środków unijnych ma być rozpisane w Krajowym Planie Odbudowy /KPO/ który jest w trakcie konsultacji.
Są duże rozbieżności między propozycją rządu MM a oczekiwaniami poszczególnych grup społecznych. Szczególny nacisk kładzie się na to kto ma być dysponentem funduszu, rząd czy samorząd?
Obiekcje dotyczą również proponowanego rozdziału części dotacyjnej funduszu. Zarzut dotyczy wymuszenia przez UE wydatków na cele które nie są priorytetem rządu MM.
37 proc. z unijnego Funduszu Odbudowy ma zostać przeznaczone na transformację energetyczną. https://www.money.pl/gospodarka/spor-o-unijna-kase-krajowy-plan-odbudowy-pod-lupa-6618298612148832a.html
Na dzisiaj KPO odnosi się wyłącznie do części dotacyjnej. Pożyczkowa jest pominięta milczeniem.
Propozycja polska zawarta w KPO musi być zaakceptowana przez KE, a cały FO musi być jednogłośnie przyjęty przez wszystkie państwa członkowskie UE.

Na dzisiaj sprawa ratyfikacji FO utknęła w koalicji rządzącej która miała się zająć sprawą w minionym tygodniu. Upór ZZ spowodował, że sprawa spadła z porządku obrad.
Wygląda to dość ciekawie, bo może się zdarzyć, że poparcie zagwarantuje opozycja. Wówczas jednak pada pytanie za jaką cenę?

Tych pytań i wątpliwości jest znacznie więcej. Na czoło wysuwa się pytanie o trwałość koalicji rządzącej, a w domyśle o to, czy nie grożą nam wcześniejsze wybory parlamentarne.
Kłopotów do rozwiązania przez rządzących jest znacznie więcej i na pewno będę z zainteresowaniem obserwował jak sobie rządzący z nimi poradzą.

Konsekwentnie jednak powtarzam, że część tych problemów koalicja rządząca zawdzięcza sobie.
Coś mi to przypomina.

10 kwietnia 2021

Smoleńsk Siewiernyj – 10 kwietnia 2010 roku i co dalej?

Trudno uwierzyć, że 11 lat temu doszło do katastrofy która pochłonęła 96 ofiar i to nie przypadkowych pasażerów czarterowego lotu, ale członków oficjalnej delegacji państwowej z urzędującym wówczas prezydentem RP Lechem Kaczyńskim na czele. Wtedy też była sobota.

10 lat trwa konsekwentne zacieranie śladów po to żeby nie można ustalić czy wówczas w Smoleńsku doszło do nieszczęśliwego wypadku, czy do perfidnie zaplanowanego zamachu.
Dzisiaj wyniki śledztwa opierają się jedynie na poszlakach. Mamy 100% pewności, że brak konkretów w śledztwie jest skutkiem błędnych decyzji rządu premiera Tuska. Pozostaje do udowodnienia czy zrobiono to z premedytacją.

W 2010 roku obowiązywała umowa z 1993 roku między Polską a Federacją Rosyjską w sprawie ruchu samolotów wojskowych i wspólnego wyjaśniania katastrof. https://www.rp.pl/artykul/472006-Zapomniana-umowa-z-Rosja-.html
Premier Tusk z sobie tylko znanych powodów zadecydował, że miała miejsce katastrofa samolotu cywilnego, co było piramidalną bzdurą ponieważ Tu-154M nr boczny 101 był samolotem wojskowym,
z załogą wojskową i nie ma znaczenia kim byli pasażerowie tego lotu.
Ta ostatnia kwestia nie może być poważnie brana pod uwagę ponieważ na pokładzie był urzędujący prezydent RP.

To stanowisko skutkowało przejęciem śledztwa przez Federację Rosyjską i całkowitym pozbawieniem Polski wpływu na sposób prowadzenia i przebieg śledztwa w wykonaniu Rosjan.
Buta i złośliwość strony rosyjskiej widoczna jest od 10 lat na każdym kroku.

Nie sposób też pominąć faktu zagadkowych śmierci kilkudziesięciu osób które miały lub mogły mieć związek z prowadzonym śledztwem.

Jak można skomentować znane dzisiaj wyniki śledztwa i to zarówno prowadzonego przez Federację Rosyjską jak i przez Polskę. Nie ma sensu rozpisywać się, spróbuję to ująć w punktach. A więc:
1. Według MAK i komisji Edmunda Klicha/Jerzego Millera doszło do katastrofy lotniczej za którą winą  obciążono załogę samolotu Tu-154M nr boczny 101. Teza ta powstała za biurkiem, bez przeprowadzenia niezbędnego w takich okolicznościach dowodu.
2. Strona rosyjska od 10 lat konsekwentnie odmawia dostępu do oryginalnego materiału dowodowego, poczynając od tzw. czarnych skrzynek. Udostępnione Polsce nagrania były wykonywane kilkakrotnie, co samo w sobie jest ewenementem w skali światowej.
3. Polska nie uzyskała od żadnego z państw efektywnej pomocy w prowadzonym śledztwie.
Jest to o tyle warte podkreślenia, że Federacja Rosyjska jest traktowana przez NATO jako państwo wrogie. Dlatego prowadzony jest dla tego kierunku stały nasłuch radiowy i wywiad satelitarny.
Dla mnie jest oczywiste że materiały takie istnieją. Niestety, podobnie jak w przypadku katastrofy gibraltarskiej, nie ma szans na ich udostępnienie w najbliższych kilkudziesięciu latach.
Wcześniejsze udostępnienie możliwe jest jedynie w przypadku rewolucyjnych zmian w polityce światowej.
4. Gdyby przyjąć, że 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku doszło do tragicznej w skutkach katastrofy lotniczej, to czym wyjaśnić zagadkowe śmierci około 50 osób które były związane, na różnych etapach, z prowadzonym śledztwem? Żeby było ciekawiej, dotyczy to również strony rosyjskiej.
Nie ja wymyśliłem weekendowego samobójcę.
5. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie dlaczego 10 kwietnia 2010 roku na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj nie było zwyczajowego „komitetu powitalnego” skoro lądował samolot z prezydentem RP na pokładzie? Jeszcze gorzej, dlaczego na 96 pasażerów tego samolotu nie oczekiwał żaden transport? Ta delegacja udawała się do Katynia! Mieli tam iść pieszo? .
6. Dzisiaj trzeba podjąć jedyną rozsądną decyzję i zakończyć po stronie polskiej śledztwo z konkluzją, że wobec utrudnień ze strony Federacji Rosyjskiej nie ma możliwości sformułowania wniosków końcowych i jednoznacznego wskazania winnych.
Nie można też w sposób odpowiedzialny odtworzyć przebiegu katastrofy. Poszlaki nie są dla sądu podstawą do wydania wyroku.
Trzeba przyznać się że państwo polskie nie zdało egzaminu i to pod wieloma względami. Kompromitacją jest zwłaszcza to, że nie potrafiono wskazać i osądzić winnych katastrofy po stronie polskiej.

10 lat śledztwa to za mało? Nie ma nawet winnych bezprawnego niszczenia w kancelarii Prezesa Rady Ministrów dokumentów wagi państwowej?  

Ile tupetu w sobie ma były premier że dzisiaj zarzuca rządzącym grę Smoleńskiem?  https://www.rmf24.pl/raporty/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/fakty/news-donald-tusk-prawda-o-katastrofie-smolenskiej-zostala-wyjasni,nId,5159480  
Jak można poważnie traktować takiego polityka? https://twitter.com/sbalcerac/status/1380614548961566726

Kto wierzy że w kwietniu 2010 roku szef NPW Krzysztof Parulski nie wiedział o istnieniu umowy z 1993 roku między Polską a Federacją Rosyjską?
Za jakie „zasługi” Parulski i Janicki po kwietnia 2010 roku dostali awanse generalskie?

02 kwietnia 2021

Bardzo lubię ten świąteczny czas.

Covid-19 ma wiele odsłon dostrzegalnych w naszej codzienności.
Taką ciekawostką są spory kompetencyjne w świecie medyków. W ferworze przepychanek środowiskowych zapomnieniu ulega przysięga Hipokratesa, czyli primum non nocere /po pierwsze nie szkodzić/.  Zwracałem na to uwagę wielokrotnie.
W wojsku znane było powiedzenie, że gwiazdki nie dają monopolu na rozum.
W tej kategorii powiedzonek jest multum, ale wrócę do świata medycyny. Problem dotyczy lekarzy z tytułami naukowymi. Można na co dzień „podziwiać” z jaką zajadłością zwalczają lekarzy bez tytułów naukowych lub co najwyżej z tytułem doktora n. med., którzy odnoszą sukcesy w leczeniu chorych metodami niekonwencjonalnymi. Nie będę wymieniał nazwisk bo nie to jest najważniejsze.
Kuriozalne jednak są przypadki sekowania lekarzy którzy w leczeniu stosują skutecznie leki dopuszczone do stosowania, ale na inne choroby. Zawziętość posunięta jest do tego stopnia, że profesorowie domagają się usuwania takich lekarzy z zawodu. To nie jest bezinteresowna zawiść tylko przerośnięte ego.
Pandemia koronawirusa spowodowała, że ta profesura, jako eksperci, obsiadła większość kluczowych stanowisk doradczych i wymusza na rządzie decyzje nic nie wnoszące do skutecznej walki z Covid-19. Bardzo często są to działania na zasadzie „może pomoże”. Częściej jednak pogarszają i tak trudną sytuację.
Na przestrzeni roku uzbierało się tego sporo. Dla mnie są to siewcy terroru. Nikt z decydentów nie odważy się zaprotestować przeciwko kolejnym „genialnym” pomysłom.
Żeby nie być gołosłownym przykład.
Na początku pandemii w marcu 2020 roku wprowadzono obowiązek noszenia w przestrzeni publicznej maseczek lub innego sposobu zakrywania ust i nosa. Uruchomiono masową produkcję tych akcesoriów, a niedawno ogłoszono nową decyzję: tylko maseczki typu FFP2 i FFP3, reszta nieważna. W powszechnej sprzedaży w dalszym ciągu są tylko maseczki typu FFP1 które trzeba sprzedać bo handel to zysk a nie generowanie strat.
Radykalna decyzja po kilku dniach została złagodzona bo nie wszyscy /zwłaszcza astmatycy/ mogą nosić maseczki. Do łask przywrócono też przyłbice. W mediach mignęła informacja, że prywatny producent zdążył uruchomić produkcję maseczek typu FFP2, czyli zdąży zarobić. Tylko skąd wiedział w co zainwestować?
https://bydgoszcz.naszemiasto.pl/firma-z-bydgoszczy-zasypie-rynek-maseczkami-filtrujacymi/ar/c3-8155217  https://bydgoszcz.naszemiasto.pl/maseczki-chirurgiczne-na-koronawirusa-jednorazowe-ffp2-ffp3/ar/c2-8152845 

W Polsce obowiązuje konkordat. Dlaczego więc lewica i lewactwo tak się troszczą o zdrowie wierzących i praktykujących, domagając się bezwzględnego zamykania kościołów i zakazu uczestnictwa w liturgii? Jednocześnie to samo towarzystwo nie widzi dla siebie zagrożenia wynikającego z uczestnictwa w demonstracjach ulicznych.
Szczepienia profilaktyczne odbywają się według klucza wiekowego i wykonywanego zawodu, a nie według przekonań politycznych i ideologicznych. Lewica nie jest pod tym względem szczególnie uprzywilejowana.

Idiotyzmów jest więcej. Co jest otwierane/zamykane i według jakiego klucza?
Poza dyskusją jest obrót artykułami spożywczymi.
Dlaczego można otwierać jedne sklepy, a zamykać drugie, gdy dzieli je tylko ściana?
Wystarczy poczytać komentarze na forach internetowych. Logiki w podejmowanych decyzjach za grosz.

Ten bałagan trwa ponad rok i nie wiadomo kiedy się skończy.
Ukrywana jest skala inflacji którą widać na co dzień. Nie może być inaczej skoro gospodarka pracuje na pół gwizdka a rząd dosypuje za postojowe kolejne miliardy złotych.
Przypuszczam że czeka nas więcej niespodzianek, ale nie uprzedzajmy faktów.

Przez najbliższe dni potrzebny nam spokój.
Święta Wielkiej Nocy, czy Zmartwychwstania Pańskiego należą do tzw. świąt ruchomych, są to święta najważniejsze w roku dla chrześcijan. Nie dajmy sobie ich zepsuć.

Zważajmy na pustosłowie. Nie będzie żadnego powrotu do normalności, cokolwiek by to miało znaczyć. Powrót do życia będzie trwał lata całe i dzisiaj raczej nikt nie wie jak to będzie wyglądało w realu.

Ważne żebyśmy byli zdrowi my i nasze rodziny i żeby szczęście nas nigdy nie opuszczało.
Czego sobie i czytającym życzę.

01 kwietnia 2021

Nihil novi a tempus fugit

 Kręcimy się wokół własnego ogona /to taka kiepska metafora/.
Od lat powtarzamy te same numery. Oczywiście bez widocznych rezultatów, chyba że za taki uznamy niemożność dokończenia, przez miłościwie nam panujących, czegokolwiek.
Mam na myśli wyłącznie sprawy istotne dla nas, niekoniecznie dla partii.
Dobra zmiana trwa już szósty rok i ciągle aktualne jest pytanie jakie kary ponoszą winni wszelakich afer i przestępstw pospolitych popełnionych wobec III RP? To dotyczy zwłaszcza polityków.
Inni też nie są bez winy.
Oglądam sporadycznie w TVP1 serial „Kasta” i zastanawiam się co wg jego twórców ma być normą?
W końcu to serial propagandowy.
Podobnie wygląda porządkowanie systemu prawnego III RP.
Na dzisiaj aktualna jest wypowiedź Andrzeja Rzeplińskiego: "trzeba zmienić wszystko, żeby wszystko pozostało po staremu". To jest credo kolejnych rządów III RP.
Pytanie, dla kogo dobra zmiana jest naprawdę dobra?
Mafie regionalne, dla niepoznaki nazywane układami, mają się dobrze. Są nietykalne.
Od lat służby specjalne pracowicie wskazują przestępców i dalej nic z tego nie wynika.
Chodzi o przestraszenie świata przestępczego? Wobec tego życzę rządzącym sukcesów na tym polu.
Czy przez sześć lat naprawdę nie można doprowadzić do procesu sądowego i prawomocnego skazania winnych? W końcu mamy do czynienia z przestępstwami do których podobno zebrano wystarczający materiał dowodowy. Jest też taka opcja, ze winy są naciągane.
W mojej ocenie te akcje służą głównie do szantażowania politycznego opozycji i niepokornych swoich.
A propos, ilu potencjalnie winnym postawiono skutecznie zarzuty? Ile wniosków prokuratury zostało przyjętych przez sądy do dalszego procedowania?
Te pytania powtarzane są od lat. Czasem wydaje się że zaczynamy nad tym poważną dyskusję, ale szybko okazuje się że to tylko kolejna ściema, czyli temat zastępczy.
Kto jest winien? Ludzie czy system?
Za nami ponad 30 lat przemian, podobno ustrojowych. Tylko na czym one polegają?
W czasach PRL-u było dzielenie biedy po równo. Nieliczna grupa „szczęśliwców” żyła jak w raju. Oczywiście kosztem tej reszty.
W III RP uległo to zasadniczej zmianie. Bieda i jej okolice stały się „łupem” przeważającej części społeczeństwa. Zaledwie około 10% społeczeństwa może powiedzieć, że opływa w dostatki, niekoniecznie luksusy. Jak to mówił nasz noblista OTAKE Polske walczyłem? Czyżby?
Ilu z tych wybrańców zdobyło swe fortuny nie wchodząc w kolizję z prawem?
Czy nie odbywa się na naszych oczach demontaż państwa polskiego? Czy nie płacimy zbyt wysokiej ceny za ten dobrobyt dla wybranych? W końcu te fortuny powstają naszym kosztem. Niekoniecznie są wynikiem rzetelnej i uczciwej pracy ich posiadaczy.
W PRL-u o tym co dobre, a co złe, decydowała matka-partia, czyli PZPR. Wskazówki płynęły z Moskwy.
W III RP namnożyło się uzurpatorów. Przez minione 30 lat partie wiodące zmieniały się wręcz cyklicznie, a wraz z nimi zmieniały się kryteria tego co dobre, a co złe. W oficjalnej „religii” znalazło się stwierdzenie, wytyczna dla dorobkiewiczów, że „pierwszy milion trzeba ukraść”. 
Centrum dyspozycyjne polskiej polityki przeniosło się do Brukseli. Nie jest to jedyne centrum.
Nie wszyscy chcą to zaakceptować.
Postawiono na nowoczesność, przy czym jest to dość dwuznacznie rozumiane.
Nasza droga rozwojowa, zwłaszcza po II wojnie światowej, była zdecydowanie inna niż państw europejskich leżących na zachód od Łaby. Tu należy szukać powodów zachowania przez Polaków szacunku dla wartości konserwatywnych i odporności na wątpliwe nowinki. Nie zmieniły tego lata PRL-u. Gwałtowna destrukcja następuje dopiero w III RP.
Ludziom trudno zrozumieć, że zgnilizna moralna nie powinna być wzorcem do naśladowania.
Tymczasem widać, że bagno nas wciąga. Na naszych oczach dzieją się rzeczy których byśmy nie zobaczyli nawet w najbardziej koszmarnych snach. Dezawuowane są kolejne autorytety. Bezkarnie profanowane są kolejne świętości narodowe. Żyjemy w atmosferze narastającego terroru i jednocześnie zakłamania mediów.
Kim są ci terroryści?
Informacje na ten temat trudno znaleźć w jednym miejscu.
To nie jest element rodzimego chowu. To w dużym stopniu desant spoza granic Polski. Czasem eufemistycznie określany też jako V kolumna. Słowem zbieranina ze wschodu i zachodu.
Destrukcja zaczyna się już na etapie przedszkola. To tu zaczynają się przestępstwa wobec moralności. Kontynuacja następuje na etapie szkoły podstawowej i średniej.
Powód demoralizacji jest zdefiniowany i określany krótko: „korek, worek i rozporek”.
Za czasów mojej młodości mówiono wprost o dewiacjach seksualnych jako o problemie medycznym. Dzisiaj zrobiono z tego kierunek studiów uniwersyteckich, a naukowcy próbujący zgłębić temat wyniki prac naukowych publikują pod pseudonimami.
Temu wszystkiemu towarzyszy nieporadność władzy. Niestety, moim zdaniem, jest to nieporadność udawana. W dodatku kiepsko. Świeży przykład podany przez https://twitter.com/sbalcerac/status/1376977297295736844
Gdyby ktoś nie wiedział to centrum Warszawy.
Media „zapomniały” poinformować o tym incydencie.
Z różnych względów tolerowanie chaosu jest na rękę rządzącym. Nie ma znaczenia czy dotyczy obecnie rządzących, czy ich poprzedników. Chaos zwiększa rządzącym swobodę działania.
Łatwiej zrzucić winę za różne wpadki i niedociągnięci a.
Nie chcę być gołosłowny i jako przykład przywołam trwającą pandemię koronawirusa.
Państwo tworzy na tą okoliczność prawo którego nie jest w stanie wyegzekwować.
Może zwyczajnie nie chce?
Owszem, egzekucja odbywa się według zasady „państwo jest słabe wobec silnych, a silne wobec słabych”.
Przykładów jak zwykle nie brakuje. Przypadek wzorcowy to Strajk Kobiet.
Ciągłe kalkulowanie na zasadzie „zarobić rubelka i cnoty nie stracić”.
Co komu wolno? Lockdown i ostentacyjne obchody miesięcznicy smoleńskiej na Placu Piłsudskiego /kwiecień 2020/. Nam wolno.
Zamykanie/otwieranie obiektów użyteczności publicznej. Co przebije zakaz wstępu do lasów?
Trwające miesiącami demonstracje uliczne lewactwa i brak zdecydowanej reakcji policji, bo co powie zagranica? We Francji, w Niemczech czy Holandii policja może ostro interweniować?
Warto zwrócić uwagę na podejście do sprawy pandemii w Szwecji https://www.medonet.pl/koronawirus/koronawirus-w-europie,koronawirus-po-szwedzku--czy-strategia-zadzialala--epidemiolog-ocenia,artykul,59165589.html
Kto ma rację dowiemy się za rok, dwa albo i więcej. Dzisiaj Szwecja nie ulega owczemu pędowi i chyba nie wychodzi na tym najgorzej.
Przywódcy większości pozostałych państw, zwłaszcza europejskich, mają ból głowy z innego powodu.
Nie znają odpowiedzi na pytanie jakie są granice wytrzymałości ich społeczeństw?
Testowanie trwa.

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...