Po ponad roku pandemia Covid-19 i zalecenia WHO przyniosły światu namacalne
rezultaty.
Tym razem chodzi mi o te niezwiązane bezpośrednio ze światem medycyny.
Początek pandemii w Europie to pełny paraliż gospodarki i życia publicznego.
Na świecie wyglądało to różnie. Paraliż na poszczególnych kontynentach następował
z poślizgiem.
Wstrzymana komunikacja lotnicza. Ograniczony transport kołowy, wyłączono z tego
zaopatrzenie.
W Polsce zawieszono stacjonarne zajęcia w żłobkach, przedszkolach, w szkołach i
uczelniach. Wprowadzono zdalną pracę /tam gdzie to było możliwe/.
Służba zdrowia została przestawiona na pomoc wyłącznie chorym na covid-19.
Pozostali chorzy mogli liczyć jedynie na teleporady. Zawieszono wszystkie
zabiegi planowe, za wyjątkiem przypadków nagłych. Takie zachowanie miało
wszelkie cechy paniki. Czy uzasadnionej?
Szybko zaczęło się liczenie strat ludzkich i materialnych. Straty ludzkie
zostały spotęgowane przez zakłócenia w leczeniu schorzeń innych niż covid-19.
Nie wszystkie państwa stać na wsparcie finansowe najbardziej poszkodowanych
przez lockdown swych obywateli.
W publicystyce pojawiło się tajemnicze określenie „wielki reset”. Co to
takiego? https://www.polskieradio24.pl/42/273/Artykul/2668172,Nadchodzi-Wielki-Reset-Oto-plany-Swiatowego-Forum-Ekonomicznego-na-najblizsze-lata
Według mnie odpowiedź jest prozaiczna. Bogaci staną się jeszcze bogatsi, a
biedni jeszcze biedniejsi.
Jak zawsze wygranymi będą banki.
Wśród wygranych „szczęśliwców” znalazła się branża medyczna. Interesy życia
robią koncerny farmaceutyczne
produkujące szczepionki przeciwko Covid-19. Dalej, producenci sprzętu
szpitalnego /głównie łóżka covidowe i respiratory/, ubiorów ochronnych dla
personelu medycznego i ratowniczego, środków ochrony osobistej, czyli wszelkich
odmian maseczek ochronnych, rękawic i płynów dezynfekujących.
Co z tym resetem? Powoli ujawniają się szczegóły. Jakie? Proszę bardzo.
Powstaje nowe określenie o nazwie „rzeczywistość pocovidowa”. Co się za tym
kryje?
W skali światowej przekroczyliśmy 147 000 000 ozdrowieńców, z tego w
Polsce ponad 2,6 mln.
Z dostępnych danych, jakimi dysponuje służba zdrowia wynika, że ozdrowieńcy
muszą być w większości rehabilitowani i to w sposób fachowy. Rehabilitacja w
indywidualnych przypadkach może trwać około roku /zależy od skali spustoszenia
wywołanego w organizmie przez Covid-19/, a co za tym idzie będzie kosztowna. Tym
samym otwiera się pole działania dla sanatoriów, siłowni i klubów fitness które
gromadnie zyskują nowych właścicieli bo dotychczasowi, wskutek lockdownu, nie
byli w stanie utrzymać się na rynku.
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-koronawirus-z-chin/polska/news-prawie-2-mln-polakow-czekaja-na-rehabilitacje-fizjoterapeuci,nId,5162605#crp_state=1
Podobny los czeka polską gastronomię której dotychczasowe straty zbliżają się
do 1 mld złotych.
Tu pojawił się nowy problem. Przez miesiące lockdownu znaczna część dotychczasowego
personelu poszukała sobie innej pracy i dzisiaj lokale gastronomiczne mają
problem z zapewnieniem pełnej obsługi.
Lista strat wydłuża się. Poczesne miejsce zajmują na niej turystyka,
hotelarstwo i wszelki transport pasażerski.
Straty ponosi również kultura, która żyje z eventów.
W porównaniu do Włoch, Hiszpanii, Portugalii czy Grecji, straty gospodarki
polskiej są mniejsze ponieważ turystyka nie należy do znaczących branż w PKB.
Nie wolno nam zapominać, że rząd MM wpompował do gospodarki około 200 mld zł w
formie „tarcz” dla ratowania miejsc pracy. W ten sposób utrzymano ich podobno
około 5 mln.
Jaka czeka nas przyszłość? Wzrosną koszty turystyki i transportu osobowego.
Pytanie czy będą to zmiany stałe, czy tylko przejściowe, do czasu powrotu do
pełnego wykorzystania możliwości przewozowych w środkach transportu
publicznego?
Po roku trwania pandemii i ograniczeń przez nią wywołanych obserwuje się nowe
trendy.
Wzrósł popyt na działki rekreacyjne i to zarówno w mieście jak i poza. Dalej,
wzrasta popyt na budownictwo jednorodzinne w strefach podmiejskich. Mówi się
wręcz o boomie inwestycyjnym w handlu nieruchomościami. W skrajnym przypadku
mówi się nawet o bańce spekulacyjnej.
Trzeba mieć świadomość że większość transakcji to zakupy na kredyt, a więc to
są żniwa dla banków.
W jakim stopniu te prognozy się sprawdzą? Oto jest pytanie.
Inną ciekawostkę stanowi przemysł, a ściślej powiązania kooperacyjne. Ujawniły
się zakłócenia w dostawach kooperacyjnych w wielu branżach, od informatycznej
po motoryzacyjną.
Łańcuchy dostaw będą musiały ulec przeorganizowaniu. Tego nie da się zrobić od
ręki.
Coraz częściej słyszymy o przypadkach wojny w białych rękawiczkach, czasem
zwanej wojną hybrydową. Czy to jest wojna, czy „tylko” akty terroryzmu? Mam tu
na myśli nieuprawnioną ingerencję w działanie systemów informatycznych. Nie
tylko w bankowości. Ostatnio głośna była sprawa ataku hakerów na system
zarządzania rurociągami w USA. https://businessinsider.com.pl/firmy/zarzadzanie/atak-hakerski-na-colonial-pipeline-firma-zapalcila-5-mln-dolarow-okupu/92z0p7m
Rozprawiając o polityce pocovidowej nie można zapomnieć o relacjach
międzyludzkich, o przemianach społeczeństw. Ten wątek długo pozostawał na
uboczu zainteresowań mediów.
Właściwie tych wątków jest kilka, a może nawet kilkanaście?
Nie wiem od czego zacząć bo wszystkie według mnie są ważne.
Przypomnę więc, że na początku pandemii, a więc ponad rok temu, pojawiła się
informacja, że w skali światowej, wskutek resetu, pracę straci około 50-60 mln
ludzi, z tego ponad 5 mln w Europie.
Powstaną nowe zawody czy ci ludzie zasilą szeregi bezrobotnych?
Dla osób będących w wieku produkcyjnym to poważne ostrzeżenie.
Jak do tego ma dojść? Proszę bardzo. Tam gdzie to było możliwe firmy przeszły
na pracę zdalną, Pracownik odwala swoją robotę nie wychodząc z domu. Odpada
koszt dojazdu z/do pracy.
Redukcji ulegają koszty wykonywanej pracy. Są
przenoszone na pracownika /bez rekompensaty finansowej/.
Żniwa zalicza handel internetowy i firmy dostawcze. W handlu internetowym jest
korekta bo nie każdemu odpowiada kupowanie kota w worku.
Hotele i gastronomia nie mogą w pełni wykorzystać swoich możliwości bo muszą
się dostosować do wymogów okresu covidowego. To dotyczy również turystyki
zarówno zagranicznej jak i krajowej.
Wyjściem z sytuacji mają być tzw. paszporty covidowe które mają wejść w życie
jeszcze przed letnim sezonem turystycznym.
Tragedia rozgrywa się w szkolnictwie i to od poziomu podstawowego. Dla dzieci i
młodzieży było to atrakcyjne na początku, ale ile czasu można uczyć się
wpatrując się wyłącznie w ekran monitora komputerowego? Zakłóceniu uległ rozwój
emocjonalny dzieci i młodzieży.
Pojawiły się wcześniej nie znane problemy /długotrwała izolacja i brak
kontaktów bezpośrednich
z rówieśnikami/ i okazało się że brakuje psychologów i
psychiatrów dziecięcych niezbędnych do opanowania depresji. Odnotowuje się
wzrost samobójstw wśród dzieci i młodzieży.
Przypuszczam, że z dorosłymi też nie jest najlepiej.
Inny problem dotyczy samego procesu nauczania, zwłaszcza w szkolnictwie
podstawowym i średnim.
Dzisiaj mamy do rozwikłania wewnętrzną sprzeczność. Co jest ważniejsze? Zdrowie
społeczeństwa, czy jakość nauczania? Złośliwi mówią, że rośnie nam pokolenie
głąbów.
Faktycznie już drugi rok szkolny jedziemy na nauczaniu zdalnym, a nauczyciele
potwierdzają drastyczne obniżenie poziomu nauczania.
Zadania jakie stawiamy sobie na okres „po covidzie” wymagają sporego zastrzyku
finansowego.
Częściowym ratunkiem ma być wsparcie finansowe oferowane przez KE w ramach
Funduszu Odbudowy. Mankamentem jest sugerowany sposób wydatkowania tych
środków. KE określa cele na które pomoc ma być wydatkowana. Nie zawsze są to
cele priorytetowe z naszego punktu widzenia. https://ec.europa.eu/info/strategy/recovery-plan-europe_pl#najwaniejsze-elementy-porozumienia
Co ważniejsze przysporzą zysków krajom gospodarczo rozwiniętym.
Znacznie większym zagrożeniem jest upolitycznienie tej pomocy. Chodzi o
osławioną „praworządność”. Jest to pałka ideologiczna adresowana głównie do
Polski i Węgier, a w podtekście element wojny gospodarczej skierowanej
przeciwko Polsce która ma być jednym z ważniejszych beneficjentów FO.
Czołówka UE, zwłaszcza Niemcy, nie przepuszczą żadnej okazji żeby wyhamować
rozwój gospodarczy Polski. Nie zawsze robią to „własnoręcznie”. Chętnie
wykorzystują do tego inne państwa.
Najświeższym przykładem są Czechy występujące przeciwko rozbudowie kopalni
węgla brunatnego w zagłębiu turoszowskim. https://www.money.pl/gospodarka/turow-ma-wstrzymac-wydobycie-pge-kontratakuje-tsue-kiedy-zamkniecie-kopalnie-janschwalde-6642130886122112a.html
Polska ma małe pole manewru. Najrozsądniej byłoby zignorować pomysł Hiszpanki i
dla równowagi zaszantażować skutecznie KE. Możliwości są.
Dla Niemiec Polska ma być rynkiem zbytu i źródłem taniej siły roboczej. Zaś
„nasze” pieniądze z FO chętnie przekażą krajom południa Europy które potrafią
przepuścić każdą kwotę.
A propos FO to obserwujemy ciekawe zjawisko, z 20 państw które przeszły
procedurę ratyfikacyjną, tylko 6 jest zainteresowanych skorzystaniem z FO, w
dodatku nie w pełnej proponowanej kwocie.
Jak to będzie z żyrowaniem pożyczki?
https://www.euractiv.pl/section/polityka-regionalna/news/finlandia-parlament-ratyfikowal-fundusz-odbudowy-ue/
https://subiektywnieofinansach.pl/europejski-fundusz-odbudowy-czyli-miliardy-euro-na-zielone-i-cyfrowe-inwestycje/
Zawsze mam problemy z oceną obiektywizmu Janusza Lewandowskiego.
Jak widać nie tylko Polska nie chce bezproblemowo ratyfikować FO.
Zwracam uwagę, że jeszcze niedawno mówiono, że KE chce zakończyć proces
ratyfikacji do końca
II kwartału. Skąd więc ta nerwowość w Polsce?
Oprócz nas funduszu nie ratyfikowały jeszcze: Holandia, Austria, Irlandia,
Rumunia, Estonia i Litwa.
Jaki będzie wynik końcowy ratyfikacji? Dlaczego przedstawia się Polskę jako
outsidera procesu ratyfikacji?
Warto zwrócić uwagę, że Polska musi zabezpieczyć się przed zakusami urzędników
z Brukseli przed upolitycznieniem dostępu do FO. Dotyczy to nie tylko części
pożyczkowej. Dotacje też podlegają weryfikacji urzędników KE i mogą oni
spowodować zablokowanie wypłat w pełnej, należnej nam wysokości.
Polska musi przestać zachowywać się jak ubogi krewny.
Tak czy inaczej, sprawa ma charakter rozwojowy.