Szukaj na tym blogu

22 sierpnia 2021

Afganistan po raz któryś, czyli w koło Macieju

Czy to się komuś podoba czy nie Afganistan długo nie zejdzie z pierwszych stron gazet.
Raz, dlatego że tam ciągle coś się dzieje, a dwa, że próbuje się ustalić motywy wycofania się USA w takim właśnie stylu. Zasadniczo, od kilku dni nic się nie zmieniło. Dominują dwa wątki. Jeden dotyczy ewakuacji z Afganistanu, a drugi dotyczy przerzucania, między politykami USA, odpowiedzialności za sposób przeprowadzenia samej ewakuacji.
Obserwacja wydarzeń, zarówno z bliska z Afganistanu, jak i z daleka, z USA i innych miejsc na świecie, nasuwa podejrzenie, że odgrywany jest teatrzyk dla gawiedzi, którego sensu nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Podstawowe pytanie brzmi: dlaczego doszło do tak chaotycznego wycofywania się z Afganistanu? Jednoznacznej odpowiedzi niema, natomiast jest wiele głosów krytycznych, nie tylko ze strony mediów, ale także ze strony polityków, z gruntu przychylnych USA.
Najświeższy jest komentarz Tony Blaira https://www.rmf24.pl/raporty/raport-wojna-w-afganistanie/news-blair-krytykuje-bidena-decyzja-pod-wplywem-kretynskiego-slog,nId,5435783#crp_state=1
Wcześniej wypowiadał się b. prezydent USA D. Trump https://www.rmf24.pl/raporty/raport-wojna-w-afganistanie/news-trump-trzeba-bylo-najpierw-zniszczyc-bazy-w-afganistanie-a-p,nId,5431831#crp_state=1
Trudność w poprawnej ocenie sytuacji wynika stąd, że nie są znane szczegóły umowy między USA a talibami, które doprowadziły do wyjścia USA z Afganistanu.
Są tylko domysły. Wiele wątków poruszonych jest tu http://magazynier.szkolanawigatorow.pl/modlitwa-za-kabul-czy-deep-state-zwija-administracje-jozefa-bidena
Zupełnie inny obraz jest tu http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=31970&Itemid=47
Kto ma rację? Pokaże czas.
Póki co widowiskowo rozgrywani są uciekinierzy z Afganistanu.
Za sprawą Białorusi dotarli już na naszą wschodnią granicę. Od kilku dni trwa awantura o wpuszczenie grupy podobno Afgańczyków /przywiezieni samolotami Belavia z Iraku/ na terytorium Polski, a faktycznie UE. Chodzi o stworzenie precedensu. Kolejka chętnych jest znacznie dłuższa.
Tymczasem, po doświadczeniach z 2015 roku, entuzjazm UE dla przyjmowania uchodźców zdecydowanie zmalał. Trzeba pilnie wypracować jakieś nowe rozwiązania.
Grupa „testowa” na granicy z Białorusią maleje, a pojawiła się też niepotwierdzona informacja, że na Białoruś mają przylecieć samoloty z Arabii Saudyjskiej, które mają zabrać tych niechcianych uchodźców. Gdzie? Nie wiadomo.
Uchodźcy stanowią tylko jeden z kamyczków tej układanki.
Polska, i nie tylko, stoi przed poważniejszym problemem. Jest nim podważenie zaufanie do najważniejszego sojusznika jakim dla nas są USA.
Nie rozwijam tego wątku bo zrobiło to już wcześniej wielu innych i polityków i komentatorów.
Osobiście mam za złe naszym rządzącym że pozwalają opozycji na eskalowanie hucpy wokół uchodźców.
Jeśli chcemy uchodzić za państwo prawa nie możemy tolerować naruszania tego prawa, zwłaszcza przez polityków i parlamentarzystów.
O przedstawicielach wymiaru sprawiedliwości dyskretnie zamilczę.

18 sierpnia 2021

Po co nam /był/ Afganistan?

Udało się skierować zainteresowanie opinii publicznej na nowe/stare tory. Wszyscy przeżywają i analizują wydarzenia w Afganistanie. Świat nie zaczyna i nie kończy się tam, ale skutki odczuje cały świat. Co do tego nie mam wątpliwości. Polska jest oddalona od Afganistanu o kilka tysięcy kilometrów i można by powiedzieć nasza chata skraja. Diabeł, jak zwykle tkwi w szczegółach. Strach przed nieznanym /mam na myśli talibów/ powoduje, że mamy przed sobą kolejną wędrówkę ludów. Nowość polega na tym, że ta wędrówka ludów ma być elementem niewypowiedzianej wojny hybrydowej. Kto tej wojny nie wypowiedział? Oczywiście Federacja Rosyjska. Kto występuje w roli koalicjanta? Nie wszyscy się ujawnili, ale pozycję czołową zajął prezydent Białorusi. Ponieważ KE obłożyła go anatemą postanowił się zrewanżować na miarę swoich możliwości. Za sprawą linii Belavia uchodźcy z Afganistanu zaczynają się pojawiać w większych ilościach na granicach z Polską, Litwą i Łotwą. Być może że pojawią się na granicy w okręgu kaliningradzkim. W rezerwie jest Ukraina. Uchodźcy mają chęć przedostania się na obszar UE. Z doświadczeń fali uchodźców w 2015 roku można wnioskować, że nie będą szukali pracy. Zadowolą się pomocą socjalną. Na uwagę zasługuje beztroska władz USA które próbują zobowiązać Polskę do przyjęcia około 3 000 uchodźców w ramach akcji solidarnościowej. Czy stać nas na taką ekstrawagancję? Jak daleko mają sięgać nasze zobowiązania z tytułu udziału w interwencji USA w Afganistanie? Kto w Polsce brał pod uwagę takie rozwiązania gdy podejmowano decyzje o udziale naszych wojsk w interwencji w Afganistanie? Pada też pytanie za co właściwie zginęło ponad 40 polskich żołnierzy w Afganistanie. Po około 20 latach obecności wojsk NATO w Afganistanie okazało się że ta wojna jest za droga dla supermocarstwa. Tym bardziej, że nie udało się osiągnąć żadnego z założonych celów politycznych ani militarnych. Biden powiedział wprost, że żołnierz amerykański nie będzie walczył i ginął za coś za co nie chce umierać żołnierz afgański. Pełna zgoda co do decyzji o wycofaniu się z Afganistanu. Problem dotyczy stylu jej wykonania. Ewakuację porównuje się z ewakuacją wojsk USA z Wietnamu w 1975 roku. Ewakuacja trwa więc na podsumowanie przyjdzie czas. Sprawą zasadniczą pozostaje pytanie w jakim kierunku będzie szedł Afganistan pod rządami talibów? Czytelnikom pozostawiam odpowiedź na pytanie jakie korzyści mamy z udziału naszych wojsk w awanturze afgańskiej? W mojej ocenie jedyna korzyść sprowadza się do świadomości że w sytuacji realnych zagrożeń zewnętrznych możemy liczyć tylko na siebie. Sojusznicy zawsze znajdą argument że nie warto się angażować.

03 sierpnia 2021

Kim są dla Polski Niemcy?

To pytanie jest zasadne nie tylko po ostatniej wizycie prezydenta Niemiec w Polsce.
Powinniśmy je powtarzać przy okazji wizyty każdego kolejnego notabla niemieckiego w Polsce.
http://gabriel-maciejewski.szkolanawigatorow.pl/pojednanie-polsko-niemieckie
Dyskusja jest właściwie jej parodią. Rzadko można posłuchać wypowiedzi takiej jak linkowana wyżej. 
Z Niemcami mamy na pieńku od zarania dziejów. Ściślej mówiąc, dotyczy to Prusaków czyli mieszkańców wschodnich landów dzisiejszych Niemiec, a jeszcze wcześniej Prus.
Oni mają w genach atawistyczną nienawiść wobec Polski i Polaków. Swoją przestrzeń życiową /lebensraum https://pl.wikipedia.org/wiki/Lebensraum / od wieków próbowali rozbudowywać na kierunku wschodnim bo tam miało być najłatwiej. Przyświeca im jeden cel, czyli Drang nach Osten. https://pl.wikipedia.org/wiki/Drang_nach_Osten
Wystarczy sięgnąć do historii Wielkopolski czy Śląska.
RON, a później II RP stały na przeszkodzie w uzyskaniu bezpośredniej granicy z Rosją i robienia wspólnych interesów. Stąd odwieczne dążenie do wyeliminowania tego niewygodnego  „pośrednika”.
Przegrane wojny niczego Niemców nie nauczyły. Ciągle pałają chęcią odwetu i wcale się z tym nie kryją. Różnica polega na tym, że dzisiaj swoje cele starają się osiągać metodami pokojowymi.
Tak się pechowo dla nas składa, że Niemcy znajdują zawsze sojuszników. Nie tylko na zachodzie,
a zwłaszcza, na wschodzie Europy.
Granice Polski, zarówno po I jak i II wojnie światowej ustalano bez pytania nas o zdanie.
Granice te nie są stabilne po dzień dzisiejszy. Były korygowane na wschodzie, na południu i nie są jednoznacznie ustalone na zachodzie mimo, że w przeważającej mierze granicę wyznaczają dzisiaj rzeki Odra i Nysa. Niejasności dotyczą zwłaszcza odcinka morskiego, na Zalewie Szczecińskim.
Nie ma najmniejszego sensu wmawianie, że powojenne granice Rzeczpospolitej uwzględniają rekompensatę za straty poniesione przez Polskę wskutek działań wojennych.
Strat ludzkich nie jest w stanie nic zrekompensować tym bardziej, że chodzi o miliony istnień ludzkich.
O rekompensacie za straty materialne rozmawiamy nieśmiało i bez dalszych konsekwencji.
Trzeba zaznaczyć, że o stratach na wschodnich rubieżach II RP boimy się nawet otwarcie mówić.
Dlaczego tak się dzieje? Oceniając okres PRL-u wydaje się, że wszystko jest zrozumiałe. Jako wasal ZSRR nie mieliśmy wiele do powiedzenia.
Gorzej jest z oceną okresu po 1989 roku.
Narracja mediów sprowadza się do tego że lata PRL-u to w rozwoju gospodarczym Polski czas bezpowrotnie zmarnowany.
Gdyby tak faktycznie było, to jakim sposobem Polska, w latach 70-tych była uważana w Europie za kraj gospodarczo rozwinięty, usytuowany w środkowej części stawki?  
Skoro tu „nic nie było” to co tak pracowicie, za bezcen, rozdawały obcym kolejne ekipy rządzące po 1989 roku? Co od lat próbuje wyłudzić od nas „holocaust industry”? Na pewno nie piasek na pustyni.
Mieliśmy pozostać skansenem Europy i miejscem relaksu i wypoczynku dla mieszkańców „starej Europy”.
Przez wiele lat ten model miał duże szanse realizacji.
Zakłóciła to dopiero ekipa PiS. Nie mówię o zwycięskim odwróceniu trendu, bo do tego daleka droga.
Zbyt często pokazuje się nam, że wyżej pleców nie podskoczymy. Ironia losu polega na tym, że mamy sprzedawczyków we własnych szeregach. W dodatku w dużych ilościach. Dla niepoznaki nazywają się totalną opozycją.
Trwa zastanawianie się kto faktycznie wyznacza nam granice swobody? Zakładam, a raczej mam pewność, że jest to działanie zespołowe. „Tradycja” sięga co najmniej czasów Targowicy.
Motywy nakładania nam kagańca są różne. Podstawowy wiąże się z rolą jaką usiłują przypisać Polsce państwa ościenne od chyba XVIII wieku. Nie wykluczam że trwa to znacznie dłużej.
Jeden z motywów to brak  akceptacji dla istnienia Polski jako samodzielnego bytu.
Rozbiory RON miały załatwić sprawę na wieki. Zdarzyła się jednak I wojna światowa i mapę polityczną Europy narysowano na nowo. Potraktowano to jako stan przejściowy i po 20 latach Niemcy wespół z ZSRR podjęły próbę korekty.
II wojna światowa doprowadziła do nowego podziału politycznego środkowej Europy.
Mimo, że od jej zakończenia minęło ponad 75 lat nie zawarto traktatu pokojowego, a tym samym nie dokonano bilansu strat spowodowanych działaniami wojennymi w relacji zwycięzcy-pokonani. 
Paradoksalnie, Niemcy jako sprawcy wojny, po jej zakończeniu uzyskali od zwycięzców znaczącą pomoc
w ramach planu Marshalla https://pl.wikipedia.org/wiki/Plan_Marshalla , dla odbudowy swej gospodarki ze zniszczeń wojennych.
Z planu Marshalla, za sprawą ZSRR, wyłączono tzw. demoludy, w tym Polskę  oraz Finlandię i Hiszpanię. Znalazła się tam za to Turcja która w II wojnie światowej zachowała neutralność.
Swoich szans na wsparcie odbudowy i uporządkowania relacji z Niemcami nie wykorzystaliśmy przy okazji negocjacji dotyczących zjednoczenia Niemiec w 1990 roku https://pl.wikipedia.org/wiki/Zjednoczenie_Niemiec  Po latach dowiadujemy się że negocjatorami ze strony polski byli TW i KO na usługach SB. Stąd poddawanie w wątpliwość działań podejmowanych w imieniu III RP polityków w rodzaju Mazowieckiego czy Skubiszewskiego.
Sukcesem było zatwierdzenie granicy miedzy Polską a Niemcami. https://pl.wikipedia.org/wiki/Polsko-niemiecki_traktat_graniczny co na etapie uzgodnień międzynarodowych nie było tak oczywiste.
Patrząc realnie, na więcej nie mogliśmy liczyć z braku wsparcia i zainteresowania wielkich tego świata. Istotna jest zwłaszcza postawa Wlk. Brytanii która zawsze dba o to żeby nie osłabiać gospodarczo Niemiec, a tym samym nie doprowadzić do czyjejkolwiek dominacji albo zasadniczej zmiany układu sił na kontynencie europejskim.
Po zjednoczeniu Niemcy kontynuowały ekspansję gospodarczą wobec państw za swoją wschodnią granicą. Nie przeszkadzało im to, że musieli wpompować olbrzymie pieniądze /250 mld euro do 2009 roku/ we wschodnie landy, stanowiące wcześniej NRD.
Rozpad demoludów umożliwił Niemcom kręcenie lodów w przyspieszonym tempie.
Jako państwo Niemcy dysponują nadwyżką budżetową o jakiej inni mogą tylko marzyć.
Nie mam złudzeń co do sposobów jej zagospodarowania.
Zresztą eksploatacja byłych demoludów nie jest wyłączną domeną Niemiec.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt dotyczący Niemiec. Formalnie nie należą do grupy mocarstw światowych. Nie są członkiem stałym Rady Bezpieczeństwa ONZ. Należą do Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ), Unii Europejskiej, Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), Paktu Północnoatlantyckiego (NATO), Rady Europy (RE) i Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).
W kategoriach ekonomicznych Niemcy należą do Grupy G7 https://pl.wikipedia.org/wiki/G7_(grupa) oraz indywidualnie do G20 mimo, że członkiem grupowym jest UE. https://pl.wikipedia.org/wiki/G20
W tych organizacjach Niemcy nie występują w roli statystów.
Dla Polski istotne jest jak układają się relacje wzajemne, zarówno na poziomie oficjalnym jak i na poziomie współpracy formacji politycznych, samorządów i oczywiście na poziomie współpracy gospodarczej.
Ogólnie powiem tak, te relacje można uznać za poprawne o ile nie dochodzi do konfliktu niemieckich interesów. Okazji ku temu nie brakuje. W oficjalnym przekazie medialnym próbuje się to klajstrować, ale nie zawsze z pozytywnym skutkiem.
W czasach PRL Niemcy, a zwłaszcza RFN, to była dla wielu Polaków „ziemia obiecana”. Gastarbeiterzy mogli tam zarobić i dorobić się. W III RP bywało już różnie, zwłaszcza po przyjęciu Polski do UE.
Polska miała być dla Niemców przede wszystkim źródłem taniej siły roboczej i rynkiem zbytu dla gospodarki niemieckiej.
Niemcy weszli do Polski rozwijając sieć banków, sklepów wielkopowierzchniowych, zakładów produkcyjnych typu montowni wyrobów finalnych. Jednocześnie starali się nie dopuszczać do rozwoju polskiej, własnej myśli technicznej.
Trzeba przyznać że polskie elity polityczne doskonale im to ułatwiały. Dzisiaj mówi się otwartym tekstem że nie robiono tego bezinteresownie.
Zmorą są wszelkiej maści fundacje działające w Polsce ale mające swe korzenie w Niemczech.
Nikt tego skutecznie nie kontroluje. Zarówno pod kątem źródeł finansowania jak i propagowanych treści. Podejmowane próby uporządkowania tego obszaru kończą się niczym. Można to skomentować krótko, brak woli politycznej. Inaczej mówiąc zbyt wielu korzysta.
Niemcy dokładają wszelkich starań żeby nie dopuścić do rozwoju gospodarczego Polski. Podejmowane akcje mają charakter czysto koniunkturalny. Podstawowy cel jest jasno określony. Chodzi o tworzenie barier których pokonywanie generuje zbędne koszty i opóźnia dojście do oczekiwanych pozytywnych efektów.
Niemcy w polityce nie wszystko robią własnymi rękami. Często wykorzystują obcych, zwłaszcza na poziomie KE . Żenujące dla nas jest to że szeregi „obcych” zasila polska totalna opozycja z b. krulem Europy na czele.
Z przykładów można stworzyć oddzielną notkę.
Takim widowiskowym przykładem jest polityka energetyczna firmowana przez KE.
Rozwój cywilizacyjny powoduje że wzrasta zapotrzebowanie na energię elektryczną.
W XX wieku energię elektryczną uzyskiwano w podstawowej części z elektrowni węglowych, a później także jądrowych. Przejście wynikało z braku dostępu do kopalin /węgla, ropy naftowej i gazu ziemnego/.
Dorobiono do tego ideologię o nadmiernej emisji CO2 i zanieczyszczeniu atmosfery.
https://niepoprawni.pl/wiadomosc/zielony-protest-na-odrze-niemcy-nie-dla-atomu-w-polsce
Dzisiaj propaguje się tzw. czystą energię dyskretnie przemilczając, że jest to utopia która ma ograniczyć do minimum szanse tych słabszych na rozwój gospodarczy.
Takim hipokrytą są Niemcy którzy z jednej strony deklarują odejście od energetyki jądrowej na rzecz OZE, a z drugiej strony rozwijają własną energetykę opartą na węglu brunatnym.
Ci sami Niemcy poprzez KE próbują wymusić na pozostałych członkach UE drastyczne ograniczenie w gospodarce emisji CO2. Absurdalność tego pomysłu widać w zestawieniu z informacją, że poza Europą ma powstać w najbliższych latach znacznie ponad 600 nowych elektrowni opalanych węglem. To nie tylko Chiny, ale i Japonia którą nikt nie posądza o niedorozwój gospodarczy. Różnica polega na tym, że Chiny czy Japonia nie muszą przejmować się kosztami uprawnień do emisji CO2.
Niemców zaś interesuje pozyskanie rynków zbytu dla wytwarzanej w ich elektrowniach w nadmiarze energii elektrycznej.  
Jednym z ostatnich „genialnych” pomysłów w tej kategorii jest pomysł Timmermansa nazwany „Fit for 55”.
https://www.polskieradio.pl/130/5925/Artykul/2781282,To-nie-tylko-program-ekologiczny-ale-i-polityczny-Gorny-o-unijnym-planie-Fit-for-55
Nie chcę być złym prorokiem, ale nie spodziewam się skutecznego oporu ze strony rządu MM który już wcześniej zadeklarował radykalne odejście od energetyki węglowej w najbliższych latach.

23 lipca 2021

Trwa mecz Polska vs. KE i TS UE

Od dawna przyglądam się „rozgrywkom” między KE a Polską.
W ocenie władz Polski racja jest po naszej stronie.
Mieć rację to nie wszystko. Trzeba w niej wytrwać i wyegzekwować jej konsekwencje.
Czy jesteśmy na to gotowi? Czy potrafimy tej racji bronić?
Według nas KE nie ma argumentów prawnych, ale od dawna pokazuje nam i nie tylko, że może swoje decyzje przepychać prawem kaduka. Czy tak będzie i teraz?
Z KE mamy na pieńku w wielu sprawach. Wszystkie zostały podciągnięte pod jedno hasło „praworządność”. To takie słowo-wytrych przy pomocy którego można dowieść wszystkiego.
Nawet że ziemia jest płaska.  
Opinie z obydwu stron są skrajne. Niestety, będą się liczyły wyłącznie fakty.
Polska nie może się wycofać ze swego stanowiska. Na to tylko czeka KE, TS UE i oczywiście totalna opozycja.
Co może zrobić KE?
Kto ma więcej do zyskania, a kto do stracenia?
Z dotychczasowych informacji wynika że naprawdę chodzi o przeoranie polskiej sceny politycznej i przywrócenie znaczenia PO, a tym samym uzyskanie wpływu KE, a raczej Niemiec, na politykę wewnętrzną Polski. Mówi się wręcz o takiej dezintegracji polskiej sceny politycznej żeby doprowadzić jak najwcześniej do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Kłopot w tym, że opozycja jest zbyt zdezintegrowana i nie jest w stanie wyłonić przywódcy. DT jest chętny, ale go nie chcą.
Pozycja negocjacyjna rządu jest poważnie osłabiona wskutek zmiany stanowiska USA w kwestiach dotyczących relacji z Niemcami. Punktem zapalnym jest dokończenie budowy NS2.
Jego uruchomienie odbędzie się ze szkodą dla Polski i Ukrainy. Nie wiadomo jaką rekompensatę zaproponują USA Polsce i Ukrainie. W tej sprawie przyjechał do Polski i na Ukrainę doradca sekretarza stanu USA Derek Chollet https://www.bankier.pl/wiadomosc/Przedstawiciel-Departamentu-Stanu-USA-z-wizyta-w-Polsce-Tematem-rozmow-m-in-Nord-Stream-2-8156705.html 
Komentatorzy zwracali uwagę, że USA poinformowały jedynie o ustaleniach z rozmów USA-Niemcy.
W tych rozmowach nie brały udziału ani Polska, ani Ukraina.
W komentarzach przeważa ocena, że jest to poważny błąd ze strony USA z powodu rozbieżności interesów Niemiec i USA. Poza tym poddaje się w wątpliwość możliwość wpływu Niemiec na decyzje Rosji w sprawie dystrybucji gazu do Polski i na Ukrainę.

Niemcy dążą do zminimalizowania obecności USA w Europie, a ponadto na drodze porozumienia stoją więzi gospodarcze Niemiec z Rosją i Chinami.
Z punktu widzenia interesów strategicznych Polski znacznie poważniejszym problemem jest pogłoska o zmniejszeniu obecności USA w Europie, na rzecz zwiększenia roli Niemiec.

Wracając do relacji Polska-KE i TS UE, to wiele będzie zależało od postawy innych państw UE wobec których TS UE również feruje kontrowersyjne wyroki.
Polska została wpędzona do narożnika i nie może się wycofać.
Szantaż w postaci zagrożenia wypłaty z FO nie powinien być argumentem ponieważ w podobnej sytuacji postawiono Węgry i Orban już zapowiedział, że jego rząd utworzy własny fundusz odbudowy, z pominięciem KE.

W innych sprawach możemy podjąć polemikę z KE, ale tylko merytoryczną.


20 lipca 2021

Po co nam to było?

We wszelkich dostępnych analizach potencjału naszych Sił Zbrojnych trudno znaleźć te dotyczące celowości wyposażenia wojsk w określone rodzaje uzbrojenia.
Moim zdaniem wyposażenie wojsk powinno być bezwzględnie podporządkowane doktrynie obronnej.
Prosty przykład związany z zakupem F-16, powielany dzisiaj zakupem F-35.
Po co nam samoloty o takich parametrach? Argumentacja, że możemy korzystać, w ramach NATO, z systemu AWACS, czy tankowania w powietrzu, jest naciągana ponieważ nie jest to związane stricte z działaniami obronnymi. Nie sądzę żebyśmy podejmowali z powietrza działania prewencyjne.
Bez zgody NATO jest to nierealne.
A co z dostępnością uzbrojenia dla tych samolotów? Wszystko kupujemy. Nie ma mowy o żadnych darowiznach.
Na zakup samolotów wydaliśmy znaczne środki, natomiast nie uzyskaliśmy dostępu do wielu wariantów uzbrojenia przeznaczonego do tej wersji. Stąd moja ocena, że posiadamy samoloty które jedynie dobrze prezentują się na defiladach okolicznościowych.
Zawsze zasadne jest pytanie ile z tych samolotów zdolnych jest do działań bojowych. To jest problem dostępności części zamiennych i warunków wykonywania prac serwisowych.
https://www.defence24.pl/
Kraje Pribaltiki, czyli Litwa, Łotwa i Estonia uważają, że nie stać ich na własne lotnictwo. Ochronę ich nieba, w ramach NATO, zapewniają inne państwa członkowskie, w tym Polska. Można się z tym zgodzić. Tylko dlaczego Litwa kazała Polsce płacić za korzystanie z ich lotnisk i infrastruktury skoro realizowaliśmy misję NATO Air Policing?
Jeżeli nasze lotnictwo ma wykonywać w ramach NATO zadania „usługowe” powinniśmy odnosić jakieś wymierne korzyści. Nie zaliczam do nich tego o czym pisze bloger https://niepoprawni.pl/blog/35stan/zabojstwo-prezydenta-haiti-czy-jest-w-tym-geopolityczne-drugie-dno

Na styku między strefą wpływów NATO i Federacji Rosyjskiej kluczowe znaczenie ma polityka odstraszania.
Polska jest państwem frontowym z powodu granicy z Białorusią i enklawą kaliningradzką. Newralgicznym obszarem jest tzw. przesmyk suwalski. Chodzi o najkrótszą drogę lądową miedzy Białorusią i enklawą kaliningradzką. https://www.defence24.pl/kaliningradzki-bluff-gen-skrzypczak-przesmyk-suwalski-nie-ma-znaczenia-operacyjnego a jednocześnie o możliwość zablokowania drogi lądowej z Polski do państw Pribaltiki, czyli udzielenia szybkiej pomocy Litwie, Łotwie lub Estonii, na wypadek zagrożenia ze strony FR.

Takie analizy można prowadzić w nieskończoność.
Z jednej strony mamy zachłanność FR i chęć przywrócenia bezpośredniej granicy z Niemcami.
To miałoby się odbyć naszym kosztem.
Z drugiej strony FR ze strony NATO nic nie grozi, wiec USA kombinują żeby uzyskać wsparcie FR w konfrontacji z Chinami. To dość karkołomna kombinacja, zwłaszcza że pozycją przetargową ma być zmiana strefy wpływów w obszarze Europy Środkowo-wschodniej. Te targi odbywają się ponad naszymi głowami. W mediach są głosy że to Jałta 2.

Czy warto mieć bezgraniczne zaufanie do wielkich tego świata?
Moim zdaniem absolutnie nie.
Powinniśmy wyciągać wnioski zwłaszcza ze swej historii i to przynajmniej tej najnowszej.
Pamiętajmy o przysłowiu „bliższa koszula ciału niż sukmana”.
Mocarstwa realizują swoje cele kosztem innych, słabszych. W tej grupie jest Polska. 
Czy dla nas jedynym powodem do dumy ma być świadomość że w rozgrywce między wielkimi mamy być mięsem armatnim? Że przedkładamy internacjonalizm ponad patriotyzm?

Czy nie lepiej budować swą przyszłość na solidnych podstawach? Liczyć w pierwszej kolejności na siebie?
Nie jesteśmy potentatem pod żadnym względem, ale to nie znaczy, że mamy być popychadłem dla tych silniejszych.
Zakupy uzbrojenia u obcych powodują że uzależniamy się od ich widzimisię. To dotyczy F-16, F-35, Leopardów czy Abramsów.
Dzisiaj stoimy przed faktami dokonanymi, za wyjątkiem Abramsów gdzie kontrakt nie jest jeszcze podpisany. Nie wiadomo czego ostatecznie będzie dotyczył.
Nie można zapominać, że zakupy uzbrojenia w naszym wydaniu to zakupy, z naszej strony, o podłożu politycznym. Dlatego nie zawsze górę bierze zdrowy rozsądek.

Nie powinniśmy  się godzić na kupowanie kota w worku.
Tam gdzie to możliwe powinniśmy wykorzystać potencjał własnego przemysłu i myśli technicznej.
Tylko myśl techniczną trzeba rozwijać. Prace badawczo-rozwojowe trwają latami i kosztują. Nie można zbyt łatwo z nich rezygnować, bo w przeciwnym razie będziemy tkwić w zaklętym kręgu niemożności.
Powinien nas motywować przykład Szwecji, Finlandii, czy Czech.
Samowystarczalni nie będziemy i nie jesteśmy, ale powinniśmy minimalizować uzależnienie.

Zwrócę jeszcze raz uwagę na prace badawczo-rozwojowe. Z mojej wiedzy wynika, że musi tu być zachowana ciągłość działania. Chodzi o to żeby zespoły zajmujące się określoną problematyką miały zajęcie non stop. To jest gwarancją sukcesu a tego nam brakuje.
W latach 80-tych w PRL realizowano szeroki front prac w przemyśle zbrojeniowym jako tzw. zamówienia rządowe ZRN i CPBR. W III RP wiele prac przerwano, a zespoły zajęły się innymi zagadnieniami, a właściwie bezpowrotnie rozpierzchły się. Powrót trwa latami, a często jest niemożliwy.
Niewielu ma tego świadomość.

Na marginesie. Powszechnie wiadomo, że przemysł zbrojeniowy jest motorem postępu technicznego i technologicznego, w myśl zasady potrzeba matką wynalazków. Takie same wnioski dotyczą podboju kosmosu. Ten ostatni jest udziałem państw najbardziej gospodarczo rozwiniętych. Polska odnosi tu również, niewielkie co prawda, sukcesy.
Pamiętajmy jednak, że Polacy w tych wyścigach mają od lat poczesne miejsce. Galeria nazwisk jest bardzo długa i otwarta.

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...