Szukaj na tym blogu

26 września 2021

Czesi to nasi bracia? Od kiedy?

Słucham ple, ple płynących z poszczególnych programów publicystycznych i dochodzę n-ty raz do przekonania, że trzeba trzymać się zasady „nie dyskutuj z kretynem…”.
To dotyczy również kwestii związanych z casus Turów.
Ponad wszelką wątpliwość widać o co tu chodzi. O nasze pieniądze. Nie tylko.

Cechą specyficzną węgla brunatnego jest to, że jego zużycie musi następować w bliskim sąsiedztwie kopalni. Krótko mówiąc, elektrownia opalana węglem brunatnym stanowi nierozerwalną parę.
Inaczej się nie da.
Już na tym przykładzie widać głupotę urzędników unijnych i sędzi TS UE proponujących natychmiastowe zamknięcie kopalni Turów i dowożenie węgla z innych kopalni /w domyśle z Czech lub Niemiec/, a najlepiej zamknięcie również elektrowni i zakup energii elektrycznej z Czech lub Niemiec które mają nadwyżki produkcyjne na które nie mają nabywców.
Ciekawi mnie kiedy Czesi uświadomią sobie że zostali zmanipulowani przez Niemców i KE?
Afera wokół Turowa przyniesie im więcej szkody niż pożytku. Przede wszystkim wywoła stare demony. Niemcom o to chodzi.

Ale po kolei. Mówmy o faktach, a te są następujące:
Na pograniczu Polska-Czechy-Niemcy jest czynnych kilka kopalń węgla brunatnego. Jedna w Polsce,
5 w Czechach i 4 w Niemczech. Niemcy mają tych kopalni więcej. Jeszcze dwie nieco na zachód,
dalej od granicy z Czechami i 3 bliżej Beneluksu.
Zanim nagłośniono konflikt o Turów w mediach było głośno o problemach kopalni czeskich i niemieckich. Szerzej na ten temat można poczytać tu https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/komentarze-osw/2021-03-31/wegiel-brunatny-w-czechach-i-w-niemczech-kontrowersje-i
Kopalnia węgla brunatnego to problem wielowątkowy, zwłaszcza w sferze środowiska naturalnego.
Na poziomie lokalnym podkreśla się zapylenie, hałas, a także stan i jakość wód podziemnych.
Ze względu na emisję CO2 podkreśla się wpływ na klimat.
Jak ważny jest węgiel brunatny w bilansie energetycznym  Czech, Niemiec i Polski?
W Czechach jest to około 40% produkcji energii elektrycznej, w Niemczech poniżej 19%, a w Polsce Turów wytwarza około 7-8% zapotrzebowania.
Pozostałą część energii elektrycznej Czechy i Niemcy uzyskują z elektrowni jądrowych, gazowych i OZE. Marginalizowany jest węgiel kamienny ze względu na rosnące koszty wydobycia. Niemcy likwidują ponadto elektrownie atomowe. Akcję planują zakończyć w 2022 roku. Czesi dla odmiany planują, dla zrównoważenia bilansu energetycznego, rozbudowę elektrowni atomowych.
W dyskusji wokół Turowa ślizgamy się po temacie. Czesi zarzucają Polsce, że kopalnia w Turowie powoduje obniżenie wód gruntowych w czeskich miejscowościach sąsiadujących z kopalnią. Jednak nie ma na to przekonujących dowodów. Ekspertyzy przedstawiane przez Czechów i Polskę tego zarzutu nie potwierdzają w sposób jednoznaczny. Nieprawdą jest również że kopalnia zatruwa wody gruntowe.
Czesi wykazali, że wody spływają z Czech do kopalni, a nie odwrotnie.
Kolejny problem związany z obniżaniem poziomu wód gruntowych wynika z tworzenia tzw. leja depresyjnego. To dotyczy każdej kopalni odkrywkowej.
Jeśli zaprzestanie się eksploatacji, kopalnię trzeba rekultywować. To proces długotrwały.
Na obecnym etapie rozmów z Czechami tego tematu nie porusza się. Samo zamkniecie kopalni nic nie wnosi do poprawy środowiska naturalnego.
Podobnie bezsensowne jest budowanie tamy od strony czeskiej.

Jeśli Czechy nie wycofają skargi z TS UE Polska powinna zresetować poziom negocjacji. Nałożone przez TS UE na Polskę kary nic Czechom nie dają. Pieniądze z kar pójdą do budżetu KE.
Czechom nie o to chodzi.
Komentatorzy podkreślają, że podbijanie stawki /wzrost żądań/ jest spowodowany konfliktem w Polsce między koalicją rządzącą a opozycją.

Ciekawostką jest dotychczasowy brak akcji ze strony ekologów. Słyszałem w mediach wypowiedź po stronie polskiej że „jesteśmy dogadani z ekologami”. Niestety, wiele z tego nie wynika.

Pojawiają się ostrzeżenia, że po etapie negocjacji z Czechami do akcji wkroczą Niemcy. Też zaczną protestować. Nie tylko w sprawie Turowa. Im nie w smak jest zamiar budowy w Polsce elektrowni atomowych.
A myśmy jeszcze nie wyszli poza fazę rozmów o atomie. Zwłaszcza nie wiadomo nic konkretnego o ewentualnych lokalizacjach.

Wspomnę o jeszcze jednym elemencie układanki. Czesi nie mogą do dzisiaj przeboleć że tzw. worek żytawski znalazł się w Polsce. Szczegółowo jest to opisane tu https://bazhum.muzhp.pl/media/files/Dzieje_Najnowsze_kwartalnik_poswiecony_historii_XX_wieku_/Dzieje_Najnowsze_kwartalnik_poswiecony_historii_XX_wieku_-r2004-t36-n1/Dzieje_Najnowsze_kwartalnik_poswiecony_historii_XX_wieku_-r2004-t36-n1-s101-116/Dzieje_Najnowsze_kwartalnik_poswiecony_historii_XX_wieku_-r2004-t36-n1-s101-116.pdf

23 września 2021

Powtarza się ferment wokół służby zdrowia.

On właściwie trwa nieustannie.
Jeśli przyjrzeć się jak działa służba zdrowia na świecie to okazuje się że nie ma dobrych rozwiązań.
Nie sprawdza się żaden model, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, a taka sytuacja ma miejsce w pandemii koronawirusa. Trzeba więc poszukiwać rozwiązań optymalnych.
To nie jest sprawa tylko pieniędzy.
W Polsce trzeba to rozpatrywać w kilku płaszczyznach.
Pieniądze są ważne, ale na nich problem się nie kończy.
Demontaż służby zdrowia po 1989 roku trwał kilka lat. Jeśli opozycja mówi że wszystkiemu winien jest PiS to zalecam długotrwałe zażywanie środków wzmacniających pamięć.
Nie podejmuję się powiedzieć co było prapoczątkiem problemów służby zdrowia.
Zarobki w służbie zdrowia zawsze były niskie. Ale w PRL wszyscy wiedzieli, że każdy pracownik od którego zależała skuteczność leczenia miał kieszeń.
Przez lata mało inwestowano w infrastrukturę /budynki i aparatura medyczna/ .
Ograniczano liczbę miejsc na uczelniach medycznych /mieliśmy nadwyżki/. Jeszcze gorzej było ze szkolnictwem średnim, a później dodatkowo zwiększono wymagania dla personelu pomocniczego /wymagane studia wyższe dla dyplomowanych pielęgniarek/. Takie są trendy w światowej służbie zdrowia.
Po wejściu Polski do UE doszedł exodus lekarzy i personelu pomocniczego do lepiej płatnej pracy w wielu krajach UE. To jest drenaż naszego rynku pracy.
Wykształcenie medyka jest długotrwałe i kosztowne. Wyjeżdżający na saksy nie miał obowiązku zwrotu kosztów studiów. To dziwne, bo za PRL kończący studia wojskowe podpisywał cyrograf zobowiązujący do pozostania w służbie zawodowej 6-12 lat /zależnie od ukończonej szkoły/.
Teraz nadrabia się zaległości, ale ludzie nie chcą i nie mogą czekać. Zresztą każdy inaczej widzi efektywność wykorzystania pieniędzy wpompowywanych w służbę zdrowia.
W mojej ocenie jest tu za duża skala marnotrawstwa.
Po pierwsze jest za dużo pośredników którzy przejadają pieniądze podatników.
Jest wadliwa organizacja całej służby zdrowia, zwłaszcza lecznictwa szpitalnego. Przede wszystkim jest zbyt zawężona specjalizacja w leczeniu chorych. Zapomina się o potrzebie kompleksowego leczenia chorego.
Podział między administrację centralną, samorządy i lecznictwo prywatne również rozmywa odpowiedzialność i obniża efektywność leczenia.
Tego nikt nie ma odwagi ruszyć, a samym gadaniem nic się nie załatwi.
Nic nie da również obecny strajk. To są tylko igrzyska dla zaistnienia na scenie politycznej.
Znowu kilka osób się wylansuje i wejdzie do Sejmu lub Senatu w najbliższych wyborach. To już było.
Dzisiaj reforma służby zdrowia to improwizacja w której poszczególne grupy interesów chcą jak najwięcej wydrzeć dla siebie. Najmniej zyska na tym pacjent.
Co jest najistotniejsze nie słychać żeby podejmowano jakiekolwiek kroki w kierunku zbudowania służby zdrowia opartej na racjonalnych przesłankach. Ciągle jesteśmy na etapie gaszenia pożarów bądź likwidacji kolejnych ognisk zapalnych.
Z tej mąki chleba nie będzie.

W uzupełnieniu odniosę się do jeszcze jednego problemu który jest dyskretnie wyciszany.
Dotyczy pogranicza przemysłu farmaceutycznego i świata lekarskiego. Dzisiaj widać to szczególnie podczas pandemii koronawirusa.
Choroba to jedno, a jej leczenie to drugie. Coraz mniej miejsca na działalność charytatywną.
Na leczeniu trzeba zarobić i nie zapominać o zyskach z profilaktyki.
Służbie zdrowia raczej nie zależy kto płaci za leczenie, budżet czy pacjent. Najlepiej jeśli płaci jeden i drugi.
Historię leczenia chorych na koronawirusa znamy bo to sprawa jeszcze nie zamknięta.
Chętnych do zarobku przy takiej okazji było i jest wielu, ale nie wszyscy mieli „dojścia”.
Kiedyś może usłyszymy jakie fortuny powstały dzięki koronawirusowi. W Polsce również.
Towarem były maseczki, płyny dezynfekcyjne, ubrania ochronne, specjalne łóżka szpitalne, respiratory i wiele innych akcesoriów.
Mało się mówiło o leczeniu, bo nie wiadomo było jak i czym?
Znaleźli się odważni lekarze którzy zdecydowali się rzucić na szalę swój autorytet i zmierzyć z chorobą.
Chwała im za to. Jednak nie zapominajmy o zawistnikach. Tych nigdy nie brakuje w żadnym środowisku.
Eksperymentatorzy starali się ratować chorych, a zawistnicy „kablowali”.
Wynik nierozstrzygnięty, bo mamy z jednej strony wdzięczność wyleczonych chorych i ich rodzin, a z drugiej pryncypialne decyzje Izb Lekarskich i nadętych autorytetów profesorskich którzy nie wahają się grozić niepokornym nawet pozbawieniem prawa wykonywania zawodu.
Oportuniści poddali się. Wiedząc że można skutecznie leczyć nie kiwną palcem w bucie gdy trzeba wyjść poza ustalone procedury. A co z etyką lekarską? Z przysięgą Hipokratesa?
Rozgrzeszeniem dla oportunistów jest brak leku adresowanego na covid-19. Nie ma dla nich znaczenia że są leki na inne schorzenia, skuteczne również w leczeniu covid-19. Leki stosowane właśnie przez eksperymentatorów.
O pomstę do nieba woła administracyjne ograniczanie dostępu do leków skutecznych w leczeniu covid-19. To nie tylko amantadyna. Takich leków są dziesiątki a może i setki. Mamy jednak do czynienia z presją lobby farmaceutycznego. Te leki pozbawiają ich krociowych zysków.
Prace nad szczepionką i lekami adresowanymi na covid-19 gwarantują wsparcie finansowe z budżetu centralnego. Presja czasu powoduje, że producent jest prawnie zwolniony z wszelkich skutków wynikających z NOP. To jest ewenement w skali światowej zwłaszcza jeśli mamy świadomość skali tych NOPów.
Zadziwień jest więcej. Nie jestem fachowcem z branży mogę więc tylko sygnalizować swoje wątpliwości. To mi wolno. Jeszcze.

Wiadomość z dzisiejszego dnia jest taka, że pandemia skończy się w połowie 2022 roku /przedstawiciel Moderny/. Nie jestem zgryźliwy, ale taka informacja była dostępna na początku pandemii, czyli na przełomie zima/wiosna 2020.

19 września 2021

Rządy prawa czy bezprawia?

Chaos w krajowym sądownictwie narasta. Przyczyniają się do tego zarówno politycy jak i sami sędziowie. Tym ostatnim się nie dziwię.
Sprawy zaszły za daleko żeby było jak było. Dzisiaj chodzi bardziej o to czyje będzie na wierzchu.
Pewne opinie zaskakują. Przynajmniej mnie.

Reforma wymiaru sprawiedliwości jest jak najbardziej pożądana. Tego nie ma sensu kwestionować.
Są jednak wątpliwości co do sposobu jej prowadzenia. Widać, że realizowana jest w sposób co najmniej nieprzemyślany, a przede wszystkim nieprzygotowany.
Reforma realizowana jest od czasu objęcia rządów przez dobrą zmianę. Trwa to już siódmy rok, a efekty są raczej mizerne.

Oprócz obstrukcji po stronie sędziów mamy ingerencję zewnętrzną, ze strony KE i TS UE.
Według opinii naszych władców jest to działanie pozaprawne.
Na tym można by sprawę zamknąć.
Niestety, politycy opcji rządzącej zaczynają kombinować i nikt nie wie dlaczego? Czyżbyśmy nie mieli racji, a rację ma KE?
Oto dowiaduję się, z ust premiera, że Izba Dyscyplinarna SN nie spełnia jego oczekiwań.
Tylko nie wiem jakie były te oczekiwania. Prezydent coś też mruczy pod nosem i nie wiem o co mu chodzi. Potem prezes PiS oświadcza, że jest przygotowana ustawa która wychodzi naprzeciw żądaniom TS UE i KE, a która spowoduje reorganizację SN, w tym likwidację ID i przekazanie jej uprawnień do innych struktur SN.
Schizofrenia i paranoja w jednym?
Minister sprawiedliwości oświadcza, że wszystko jest na dobrej drodze i tylko bez paniki.
Do tego trzeba dodać zachowanie I prezes SN która zawiesza działanie ID SN. Jaki prawem?
Ze strachu? Przed kim? Skoro mamy za sobą i prawo i rację?
https://www.rmf24.pl/raporty/raport-batalia-o-sady/fakty/news-i-prezes-sn-o-konflikcie-wokol-sadownictwa-konieczne-pilne-d,nId,5491813#crp_state=1

Czasem słyszę opinie że wybór I prezes SN jest pomyłką rządzących.
Podobnie jak wybór następcy Bodnara.

W samym sądownictwie wszystko po staremu. Sędziowie są nietykalni, jedni drugim świadczą „uprzejmości”. Jeden sędzia orzeka o winie, a drugi zwalnia podsądnego z wszelkiej odpowiedzialności. Czołowi anarchiści sądowi w rodzaju Tulei kreują się na bohaterów narodowych.

Układ sił w parlamencie jest taki że nie ma szans na jakiekolwiek racjonalne zmiany prawa.
Marazm trwa. Miało być lepiej, a jest gorzej. Czas leci. Lata mijają, a my nawet nie dreptamy w miejscu. Po prostu lgniemy w bagnie niemożności.

Czasem pada pytanie dlaczego w innych krajach UE wolno zaprowadzać porządek, a u nas ma być jak było?
Wygląda na to że komuś przeszkadzamy.

p.s. Przy okazji wypada odnieść się do poczynań Ministerstwa Sprawiedliwości.
Przykładowo, czytam coś takiego https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-do-8-lat-wiezienia-za-zakazenie-koronawirusem-ministerstwo-s,nId,5491897#crp_state=1
Czemu to ma służyć? Kto i na jakiej podstawie ma oskarżać o świadome zarażanie koronawirusem? Dlaczego górną granicę kary ustalono na 8 lat? Może lepiej od razu dożywocie?
Poza tym uważam, że jednak minister sprawiedliwości działa bez głowy. Rzucając się na ‘bieżączkę” zapomina o pryncypiach.
Walka z koronawirusem to domena ministra zdrowia i jego służb,
Kto wnioskował o ustanowienie takiego prawa?

16 września 2021

NGO a sprawa polska

Od lat intrygują mnie NGOsy. Namnożyło się tego w Polsce jak stonki /jest ich podobno około 143 000/.
Dla wielu ludzi jest to doskonały sposób na życie. Zero odpowiedzialności a kasa leci.
Podstawowe pytanie, wg mnie, dotyczy nie tego czym się zajmują, ale źródeł ich finansowania.
Okazuje się, że często te źródła są poza granicami kraju. Są one jawne, chociaż nie zawsze.

NGO to organizacje pozarządowe, a więc formalnie państwo nie ma bezpośredniego wpływu na ich działalność. https://pl.wikipedia.org/wiki/Organizacja_pozarz%C4%85dowa
Tak powinno być, a jak jest?

Polska nie ma wpływu /do pewnego stopnia/ na działalność NGO, za to wpływ mają sponsorzy.
W myśl powiedzenia „nie ma darmowych obiadów” https://pl.wikipedia.org/wiki/TANSTAAFL .
Spójrzmy na sprawę od strony formalnej.
W Polsce fundacje działają na podstawie ustawy http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19840210097/U/D19840097Lj.pdf

Nie natrafiłem na kompleksowe opracowanie dotyczące NGO w Polsce. Znalazłem takie, w ujęciu historycznym z 2013 roku https://www.salon24.pl/u/pinkpantherii/530412,niemieckie-fundacje-polityczne-w-polsce-i-nie-tylko  /niewiele straciło na aktualności, poza nazwiskami/.
Z opracowania tego widać czarno na białym, że każdy sponsor jest przypisany do konkretnej formacji politycznej. Dodatkowo, każdy czerpie fundusze z budżetu swego państwa.
Skoro tak, jest dla mnie oczywiste, że nie uprawiają działalności charytatywnej. Sponsorzy oczekują czegoś w zamian.
To „coś” jest skonkretyzowane.
Skoro tak, to dlaczego polski rząd to toleruje?

Federacja Rosyjska u siebie postawiła sprawę jasno. NGO są u nich traktowane jako organizacje wrogie. https://publicystyka.ngo.pl/agenci-spoleczenstwa-organizacje-pozarzadowe-w-rosji
Zwłaszcza te finansowane z zagranicy.

Ciekawe podejście do NGO mają Niemcy, ale w odniesieniu do organizacji działających na terenie Niemiec. https://www.dw.com/pl/niemcy-lewicowe-ruchy-trac%C4%85-status-organizacji-po%C5%BCytku-publicznego/a-51383461
Niemile widziane są te NGO które angażują się w wewnętrzną działalność polityczną Niemiec.
Na zewnątrz to co innego.

Na tym tle zadziwia bezradność koalicji rządzącej wobec działalności NGOsów w Polsce.
Mówię o bezradności bo koalicja sprawuje rządy już drugą kadencję.
Jest też opcja że to świadome zaniechanie. Coś w tym jest.

Jeśli się zajrzy w struktury poszczególnych NGOsów to, dla niektórych ze zdziwieniem, można zobaczyć nazwiska wielu prominentnych osób z tzw. pierwszych stron gazet.
Proszę zajrzeć do linkowanego wyżej tekstu https://www.salon24.pl/u/pinkpantherii/530412,niemieckie-fundacje-polityczne-w-polsce-i-nie-tylko  zwłaszcza do obsad Rad Programowych. Prościej byłoby napisać kogo tam nie ma?
Może to wyjaśnia dlaczego NGOsom tyle w Polsce wolno?
To dotyczy nie tylko FOD Kramka.
Ile się trzeba natrudzić żeby znaleźć jakieś istotne informacje na temat konkretnej fundacji czy stowarzyszenia. Efekty są zaskakujące, no może nie dla każdego.
Na stronach oficjalnych wszystko jest w jak najlepszym porządku. Rzec można że tylko oprawić w ramki i zawiesić na poczesnym miejscu na ścianie, niczym politykę jakości w systemie zarządzania jakością.
Ciekawie zaczyna się robić gdy zacznie się czytać „między wierszami”.

Niejako matką większości fundacji jest https://pl.wikipedia.org/wiki/Open_Society_Foundations organizacja o zasięgu światowym i gigantycznych możliwościach finansowych. Z nią powiązane są organizacje działające w poszczególnych krajach.
Nie wszędzie spotykają się z entuzjastycznym przyjęciem.
O Rosji wspominałem. Podobną metodę przyjął na Węgrzech Orban. https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1770196,1,orbn-wyrzuca-z-wegier-uniwersytet-sorosa.read
Smaczkiem jest to że Orban był pod koniec lat 80 stypendystą fundacji Sorosa.
Metodą małych kroków doprowadził do wypchnięcia Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego (CEU) z Węgier.
CEU przeniósł się do Wiednia, a Biuro OSF do Berlina.  
Ciekawie czyta się komentarze dotyczące sprawy znanej jako lex CEU. Skąd to znamy?
Powodem starcia Orbana z fundacją OSF jest jego opinia że fundacja zbytnio ingeruje w sprawy wewnętrzne Węgier. Orban postawił na swoim mimo szantażu ze strony KE a także USA.
Wyobraźmy sobie takie postępowanie rządu MM.

Nie każdemu i nie wszystko wolno. Dlaczego? To temat na oddzielne opowiadanie.

13 września 2021

Na kogo wypadnie …

Żonglowanie statystykami trwa w najlepsze. Zwłaszcza jeśli przy ich pomocy można sobie poprawić samopoczucie, albo sugerować innym jak jest dobrze.
Jak to się ma do rzeczywistości? Nijak.
Z jednej strony, do kolejnych wyborów jeszcze trochę, a z drugiej mogą zostać przyspieszone.
Tymczasem tzw. sondaże uparcie pokazują to samo /z niewielkimi odchyłkami/.
Koalicja rządząca uparcie wali głową w „szklany sufit”, a opozycja której ulubionym zajęciem jest kontestowanie lub sabotowanie poczynań ekipy rządzącej, ciągle oscyluje wokół stałego wyniku, nieco ponad 20% poparcia ankietowanych.
Jakie są właściwe wyniki nie wiadomo, bo te nie są publikowane. Znają je tylko zleceniodawcy badań.
W wynikach badań dostrzegam dwie ciekawostki. Jedna dotyczy wyników formacji Hołowni. Szymek regularnie pieprzy trzy po trzy, para szesnaście i na tym zyskuje teraz ponad 10% poparcia ankietowanych, a miewał już w okolicach 20%. Żadnego programu i to działa. On ma tylko siać zamęt.
Czy ludzie są w swej masie rzeczywiście tacy głupi czy tylko bezrefleksyjni?
Z drugiej strony obserwuję regularne składanie do politycznej trumny PSLu. Tymczasem w realnych wyborach PSL zawsze przewala się przez próg wyborczy i często jest tym przysłowiowym języczkiem u wagi dla zwycięskiej partii która nie jest w stanie utworzyć samodzielnie rządu większościowego.
Sondaże swoją drogą, a realne wybory swoją.

Rządzący starają się robić wrażenie, że chcą uchylić nieba wyborcom. Potrzebowskich jest jednak zbyt wielu, a na dokładkę trwa tu nieustający konflikt interesów. Dla wszystkich nie starcza, a jeśli się komuś dosypuje to wiadomo, że innym trzeba ująć. Mniej jest takich którzy oczekują racjonalnego podziału dóbr.
Ten schemat powtarza się od lat i nikt nie potrafi tego ogarnąć. Zmienił się jednak ogląd sytuacji. Coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że wymiana ekipy rządzącej może być dla nich jedynie zmianą na gorsze. Dlatego bieżąca polityka wewnętrzna koncentruje się dla jednych na utrzymaniu status quo, a dla drugich na próbie utargowania dodatkowych profitów.
Dzisiaj to wszystko rozgrywa się na tle walki z covid-19.
Trudność, dla rządzących, polega na tym, że pandemia nam spowszedniała. Przestaliśmy się jej bać, co widać po zaniku zainteresowania szczepieniami profilaktycznymi.
Nie wiemy co nas czeka z nastaniem jesieni. Samo straszenie nas tzw. czwartą falą już nie starcza. Szczepienia też nie dają jednoznacznych wniosków. Więcej tu myślenia życzeniowego.
Nie popieram agresywnych akcji antyszczepionkowców, ale jestem również przeciwny reakcjom tzw. autorytetów ze świata medycyny którzy domagają się kar, z pozbawieniem prawa do wykonywania zawodu włącznie, dla lekarzy którzy kwestionują wiele z dotychczasowych metod zwalczania pandemii.

Na to nakłada się polityka na poziomie UE.
Ponad rok temu KE uznała, że pandemia narobiła nieodwracalnych szkód w gospodarce i trzeba to poszczególnym państwom chociaż w części zrekompensować. Opracowano fundusz pomocowy i określono zasady jego stosowania. Wydawało się że dalej powinno być już z górki.
Zbyt piękne żeby było prawdziwe. Zapomniano o zasadzie: dajcie mi władzę to was usadzę. Kombinatorzy unijni, wróć komisarze unijni, zaczęli pisać własne warunki dystrybucji pomocy finansowej. Wynika z nich że niektóre państwa zobaczą przyznane pieniądze jak własne ucho, chyba że się ukorzą. Hamulcem ma być kryterium praworządności. To takie rozciągliwe kryterium pozwalające grać na nerwach tym którzy uważają, że zapisy Traktatu unijnego trzeba traktować serio. To podejście komisarzy wywołało falę oburzenia wśród znacznej części państw członkowskich UE które widzą nadużywanie uprawnień wbrew zapisom traktatowym. Optymiści widzą szansę na ukrócenie ich samowoli. W końcu co za dużo to nie zdrowo.
Mnie ciekawi jak ostatecznie zachowa się rząd MM. Na dzisiaj obowiązuje wersja że nie oddamy ani guzika.

Niestety, koniec kanikuły oznacza początek dorocznych awantur ulicznych. Wraca moda na miasteczka namiotowe w Alejach Ujazdowskich. Trwający od lat konflikt między kolejnym ministrem zdrowia a szeroko pojętym personelem medycznym.
W służbie zdrowia nie ma takich pieniędzy które by nie przepadły tam niczym w kosmosie. Nikt nie ma pomysłu jak przeciąć ten węzeł gordyjski.
Nieszczęście polega na tym, że kolejka do protestów nie kończy się na służbie zdrowia.
Tymczasem na wschodniej granicy cisza przed burzą? Czy tylko wzajemne stroszenie piórek?
Kto kogo bardziej wystraszy?

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...