Zadałem
pytanie co jest jeszcze do spieprzenia?
Lista jest niepokojąco
długa, ale nie idźmy tą drogą.
Dzisiaj pytanie jest inne,
mianowicie ile jest Polaka w Polaku? Jak to? Tak to!
W granicach
administracyjnych Polski mieszka blisko 40 milionów Polaków, czyli
posiadających unikalny PESEL. Poza granicami Polski mieszka co
najmniej 10 milionów /może więcej/ posiadaczy polskich paszportów
/w tym te podwójne/.
Wielu uważa że to kwota zdecydowanie
zaniżona.
Ci są uprawnieni do głosowania w wyborach
parlamentarnych organizowanych w Polsce,
ale z tego prawa
korzysta niewielu.
Cechą wspólną jednych i drugich jest
posługiwanie się językiem polskim w mowie i piśmie.
Tu już
mam wątpliwości, bo kilka lat temu czytałem w mediach że w
Izraelu wydawano polskie paszporty bez należytego sprawdzenia
wnioskującego. Inaczej mówiąc, paszporty przyznawano osobom które
z Polską nie miały nic wspólnego, a paszport potrzebny był im do
swobodnego poruszania się wewnątrz strefy Schengen.
Inne,
szanujące się państwa, podchodzą do przyznawania obywatelstwa
bardziej restrykcyjnie.
O co mi chodzi z Polakami?
Rzadko, a
raczej wcale nie dochodzi do sytuacji żeby obcokrajowiec działał
na szkodę swej Ojczyzny. Chyba że jest wyjątkowo zdegenerowany,
albo ma problemy z samookreśleniem.
Dowodem pierwszym może być
Parlament Europejski. Tam wszyscy posłowie, poza polskimi, mimo
zrzeszania się we frakcjach, pilnują interesów państwa z którego
uzyskali mandat.
Są pod tym względem konsekwentni w działaniu.
Wyjątkiem i to specyficznym są europosłowie z Polski. Nie
tylko głosują wbrew interesom Polski, ale stać ich na forsowanie
własnych rezolucji, ewidentnie szkodliwych dla Polski.
Otwarte
pozostaje pytanie dlaczego tak robią? Z przekonania, z głupoty, czy
z powodów merkantylnych?
W polskim Sejmie gorzej niż w wieży
Babel. Mówią wszyscy, ale nikt nikogo nie słucha.
Wystarczy
nie dopuścić interlokutora do głosu.
Ekipa 13 grudnia nie
zauważyła że za wschodnią granicą trwa wojna. W każdym razie
nie jest to dla nich jednym z priorytetów. Za to z zaangażowaniem
godnym lepszej sprawy „naprawia” wszystko co zostało po
poprzednikach.
Żeby było poważniej wszystkie decyzje
poprzedzone są audytami. Tylko że decyzje zapadają zanim audytorzy
pojawiają się „na miejscu zbrodni”. Zresztą, kto zwraca uwagę
na takie drobiazgi? Śmieszność, a raczej tragedia, polega na tym
że ten kabaret odbywa się za pełną aprobatą KE,
co
automatycznie jest potwierdzeniem intencji tejże wobec poprzedniego
rządu MM który posądzano o wszystkie nieszczęścia tego
świata.
Pochwała bezprawia. Gorzej chyba być nie może. Jednak
głowy za to nie dam.
Spróbujmy potraktować zagadnienie
zdroworozsądkowo, może raczej logicznie.
Kto z nas ma rację?
Ci którzy utożsamiają się z ZP czy ci z obecnej koalicji 13
grudnia?
Od wyborów z czerwca 1989 roku próbujemy odbudowywać
znaczenie Polski na mapie Europy.
Stabilnych skutków raczej nie
ma. Raz jest lepiej, raz gorzej.
Warto przyjrzeć się detalom.
Polska pod względem powierzchni, liczby ludności i potencjału
gospodarczego plasuje się w pierwszej 10 w Europie. Jako gospodarka
zajmuje 6 miejsce. Jednak nie przekłada się to na pozycję
polityczną. W strukturach KE i innych, zrzeszających państwa
europejskie, nie jesteśmy od lat dowartościowani, ale też nasi
władcy o ten prestiż międzynarodowy Polski walczą raczej
niemrawo. Wystarczają im korzyści osobiste. Nie muszą być stricte
materialne.
Wiele wskazuje na to że podobnie będzie w obecnej
kadencji PE. Uzgodnienia trwają.
Urzędujący premier okazuje
się, bez ogródek, pacynką w rękach Berlina i Brukseli.
Dlaczego
tak się zachowuje? To jedna ze słodkich tajemnic III RP.
To co
robi podlane jest bezgranicznym cynizmem.
Często
się mówi że on się mści. Wobec tego pytam za co? Za swój
nieudany życiorys? Za porażki partii którą kieruje?
Moim
zdaniem cynizm wynika z absolutnego przekonania że w kraju nikt mu
nie podskoczy.
Dlatego może sobie pozwolić na częste
powtarzanie że prawo stanowione w III RP jego nie dotyczy.
Rzeczywiście, dotychczas nikt nie jest w stanie wyprowadzić go z
błędu.
Konsekwentnie obciążam winą za ten stan rzeczy
urzędującego prezydenta III RP.
Według obowiązującej
hierarchii stanowisk premier jest dopiero czwartą osobą w państwie
/prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu, premier/.
Dodatkowo,
prezydent jest wybierany w wyborach powszechnych. Tego poparło ponad
10 milionów Polaków biorących udział w wyborach. Natomiast
pozostali zostali wybrani wewnątrz kilkusetosobowych grup które
mają większość w Sejmie i Senacie.
W tej kadencji Sejmu mamy
do czynienia z sytuacją że premier pochodzi z partii która ma
mniejsze poparcie niż największa partia opozycyjna. Za to jest
politycznie wygodny dla KE, a także dla Berlina którego głos jest
decydujący w demokracji według której funkcjonuje UE.
Wszystko
razem potwierdza, w mojej ocenie, że Polska tylko na papierze jest
suwerennym państwem.
Rzeczywistość jest rozczarowująca. Można
wręcz powiedzieć że kto wcześniej wstaje ten rządzi.
Po
jesiennych wyborach parlamentarnych powstała koalicja 13 grudnia
która miała tylko jeden cel, odsunięcie ZP, a szczególnie PiS od
władzy. Cel został zrealizowany, ale co dalej?
Wkrótce mija 9
miesiąc ich rządów. Co istotnego w tym czasie zrobił rząd
firmowany przez Donalda Tuska?
Do nieróbstwa dostosował się
Sejm i Senat, o czym od czasu do czasu przypominają nam wprost
posłowie i senatorowie. Tego nieróbstwa nie da się przykryć
argumentacją że po co tworzyć nowe prawo skoro PAD wszystko będzie
blokował? Poszła w kąt argumentacja że istnieje tryb odwoławczy.
Lepiej pozorować pracę, bo wszystko się zmieni po wygraniu przez
koalicję 13 grudnia wyborów prezydenckich które mają odbyć się
wiosną 2025.
Tylko gdzie jest gwarancja że właśnie ich
kandydat wygra?
Trzeba jasno powiedzieć że ten rząd powstał
na kłamstwie.
Pozostaje otwarte pytanie jak długo da się na
tym paliwie jechać? Sondaże poparcia zdają się wskazywać trend
spadkowy. Dochodzą nowe elementy których nie można ignorować.
W
kampanii wyborczej argumentem obecnej koalicji 13 grudnia było
pozyskanie zablokowanych przez KE kwot z KPO. Jaka jest
rzeczywistość? Powiem wręcz mizerna.
Nie chodzi o moje
oczekiwania.
Z pieniędzy należnych Polsce zwolniono ponad 48
mld zł, z należnych 256 mld zł /informacja z końca kwietnia br./
. Mają być wnioski o wypłatę jeszcze do końca roku. Euforii nie
ma zwłaszcza że wraca stara polityka KE że jedną ręką daje a
drugą zabiera poprzez nakładane kary za nierealizowanie czegoś tam
z jej nakazów.
https://www.rp.pl/prawo-dla-ciebie/art40242471-tsue-naklada-kare-na-polske-nie-pomogly-argumenty-o-uchodzcach-z-ukrainy
https://www.money.pl/gospodarka/tsue-ogromna-kara-dla-polski-wynik-zaniechan-rzadu-pis-7005848266808192a.html
Jak widać nie ma żadnej taryfy ulgowej dla rządu DT. Kary
płacone są z naszych budżetowych pieniędzy. Tu nie zmieniło się
nic.
Czas biegnie i maleją szanse na zagospodarowanie
przyznanych środków, zapłacić musimy za wszystko co nam
przyznano. Takie podpisaliśmy uzgodnienia. Od tego nawet DT się nie
wymiga. Zresztą jemu wcale nie zależy.
Z doświadczeń
poprzednich lat wiemy że problemem będzie rozliczenie
zagospodarowania przyznanych funduszy.
W opowieściach o KPO
wprowadzany jest, nie wiem czy celowo, element dezinformacji.
Na
poziomie KE przyznane kwoty podawane są w euro, a informacje
medialne raz w euro,
raz w złotych. Chyba żeby oczarować
czytelnika mnogością przyznanych kwot.
Nie można też przejść
obojętnie wobec przeznaczenia tych kwot. Obecna ekipa dokonała
zmian,
za zgodą KE, w ich przeznaczeniu.
https://www.prawo.pl/podatki/komisja-europejska-zaakceptowala-zmiany-w-polskim-kpo,527806.html
Komentarz do zmian to temat sam w sobie. Na pewno najważniejsze
jest pytanie w jakim stopniu środki z KPO wpłyną na rozwój
polskiej gospodarki? Trzeba pamiętać że ten fundusz KE utworzyła
dla rozruszania gospodarki po zapaści covidowej.
O c19 już
zapomniano, a tu czeka nas niespodzianka. Powtarzane są informacje o
poważnym wzroście zachorowań na kolejną mutację i przewidywane
jest maksimum zachorowań w drugiej połowie października. Nie
wiadomo czy to tylko strachy na Lachy.
Co do samego KPO to
złośliwi mówią że pieniądze z naszej puli w przytłaczającej
części pójdą na wsparcie gospodarki niemieckiej która robi
bokami. Pisanie o szczegółach to materiał na kolejną notkę.
Pora na coś w rodzaju podsumowania.
W mojej ocenie Polacy
jako naród zatracili instynkt samozachowawczy.
Podstawowym przejawem
jest wadliwe usytuowanie hierarchii ważności spraw którymi
powinien zajmować się rząd,Sejm i Senat. Do tego dochodzi bierna
postawa prezydenta RP który nie działa zdecydowanie, a swoje
stanowisko ogranicza do wpisów na X /dawniej tt/.
Rząd z kolei
postawił na igrzyska dla mas. Niby ma większość w parlamencie,
ale niewiele z tego wynika, bo nie jest w stanie zrealizować żadnego
swego pomysłu do końca.
Wynika to z obowiązującego w III RP
systemu sprawowania władzy.
Ostateczne decyzje o wejściu w
życie ustaw zależą od podpisu prezydenta. Do odrzucenia weta PAD
ta koalicja ma za mało głosów. Po prostu koalicja 13 grudnia nie
ma większości konstytucyjnej. Pozostaje jej dryfowanie, a zamiast
rządzenia wrzucanie coraz bardziej idiotycznych pomysłów którymi
ma się zajmować opinia publiczna.
Ich naprawdę interesuje czy
rotacyjny marszałek wykoleguje konkurenta z lewicy?
Sprawowanie
rządów sprowadza się do systematycznego łamania prawa. Ma to
miejsce od pierwszych dni po przejęciu władzy.
Poprzednia ekipa
czyli ZP to nie był zespół świętych, ale tylko idiota może
przyjąć narrację że za wszelkimi naruszeniami prawa /żadne nie
jest jeszcze potwierdzone prawomocnym wyrokiem niezawisłych sądów/
stoją zorganizowane grupy przestępcze. Tu nie ma sensu podejmowanie
jakiejkolwiek debaty jeśli równolegle koalicja 13 grudnia
bezczelnie chroni swoich przestępców którym wcześniej postawiono
skutecznie prokuratorskie zarzuty. To nie tylko przypadek Lolo
Pindolo o sprawie którego mówi się już ponad 10 lat!
Rośnie
grupa ochranianych którzy schowali się bezpiecznie w kolejnej
kadencji naszego parlamentu,
a także PE.
Na otrzeźwienie nie ma
co liczyć.
Do tego musimy zdać sobie sprawę że PiS nie jest
zdolny obecnie do powrotu do władzy.
Zajęci są sobą,
zwłaszcza rozgrywką o przejęcie prezesury. Poza tym podejmowane są
próby zmiany organizacji i funkcjonowania. To wymaga spokoju i
czasu. Tego czasu nie ma bo w perspektywie kilku miesięcy są wybory
prezydenckie od których ma zależeć przyszłość Polski.
Jest
też element kluczowy jakim są pieniądze potrzebne na każdej
wojnie, również wewnętrznej. Sprawa kluczowa, bo tym razem do
rozgrywek włączyła się apolityczna PKW. Temat nie jest zamknięty,
ale zastanawiam się czy mamy do czynienia z testowaniem czy
rzeczywiście prawo to są tyko kolejne świstki papieru?
Pytanie
naprawdę jest inne: czy obecna ekipa rządząca jest aż tak pewna
swej bezkarności?
Kto im to zagwarantował?