Szukaj na tym blogu

12 października 2024

Co tu podsumowywać?

 

Ciekawe kto i co powie w rok po wyborach?
Przypadkowo, przed tym terminem odbywają się konwencje PiS i PO/KO.
Jesteśmy świeżo po. Teraz dopiero zacznie się tłumaczenie z polskiego na nasze.
Tzw. opiniotwórcze media usiłują kreować rzeczywistość.
Umyka ich uwadze że obie formacje komentują minioną rzeczywistość z różnych pozycji.
PO jako partia władzy, a PiS jako najsilniejsza partia opozycyjna. W dodatku partia która wygrała wybory, ale je przegrała bo nie miała z kim zbudować większości parlamentarnej.
Istotne pytanie które nie pada dotyczy tego czy PiS był przygotowany na przegraną?
Moim zdaniem nie. Oceniam to po łatwości z jaką ekipa 13 grudnia demoluje Państwo Polskie.
To państwo nie ma ugruntowanych podstaw prawnych, a może i organizacyjnych.
Stąd deklaracja prezesa Kaczyńskiego że pora podjąć prace nad nową konstytucją III RP.
Zamiar chwalebny, ale ciekawi mnie jak to będzie z realizacją? Kto przyłączy się do tych prac?
Z minionych lat pamiętam że prace nad projektem konstytucji zajmą około dwóch lat. Tego nie można zrobić na kolanie.
Dzisiaj nie sprawdzają się na swych stanowiskach najważniejsze osoby w państwie.
Zauważalną prawidłowością stał się powszechny brak poszanowania stanowionego prawa.
Część polityków nadużywa swoich praw, a część boi się skorzystać z przysługujących uprawnień. Skutki widać gołym okiem. Komentatorzy też nie mają swego zdania. Powtarzają zasłyszane komunały, często nieskażone znajomością tematu.
Ekipa rządząca zachowuje się jak podwórkowa żulia.
Z dzieciństwa pamiętam takie sytuacje podwórkowe gdy w konflikcie między uczestnikami dochodziło do scysji, słabszy używał skutecznego argumentu „jak przyjdzie mój starszy brat ...”
Teraz też obserwujemy coś z tego. Tupet i arogancja rządzących nie wynika z ich siły politycznej ale z przekonania że mają bezgraniczne poparcie KE, a zwłaszcza Berlina.
Umyka ich uwadze że to poparcie jest koniunkturalne tzn. jest jeśli dotyczy żywotnych interesów Niemiec. Natomiast ci którzy powinni z urzędu reagować na wszelkie łamanie prawa czekają na Godota. Prawie 10 miesięcy rządów i brak skutecznej reakcji, nie tylko prezydenta RP.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się dlaczego tak się dzieje?
Pierwsza myśl jest taka że nie ma możliwości wyegzekwowania decyzji.
W dyskusji często przywołujemy konstytucję z 1997 roku tylko że niewiele z tego wynika.
Wedle prawa prezydent RP jest najważniejszą osobą w państwie, ale służby mogą wejść bez pytania o zgodę do jego domu i nikomu z odpowiedzialnych za ten eksces włos z głowy nie spadł.
Byle chłystek kontestuje decyzje prezydenta RP i znowu, bez reakcji.
Mamy organa które ostatecznie oceniają funkcjonowanie porządku prawnego. Jednak coraz więcej domorosłych ekspertów którzy mącą ludziom w głowach. Na dzisiaj nie ma takiego który przywołałby to towarzystwo do porządku.
Regulacje prawne zawierają terminy realizacji określonych czynności. Albo te regulacje są dziurawe, albo świadomie są ignorowane. Jak widać, znowu bez konsekwencji.
Zło zaczyna się na samym początku drogi tzn. w PKW. Albo przewodniczący PKW ma za dużą swobodę podejmowania decyzji, albo kieruje się złymi intencjami. To dotyczy przebiegu wyborów, a także decyzji po wyborach.
W obecnym stanie rzeczy między bajki wkładam opowieści o konieczności resetu. Nie ma takiej opcji. Wszelki reset to sankcjonowanie bezprawia.
Ekipie 13 grudnia uderzyła do głowy woda sodowa. Zamiast zająć się wypełnianiem obowiązków przypisanych do zajmowanego stanowiska służbowego, całą energię kierują na pokazanie jacy źli byli poprzednicy. Znowu zapominają że robią to samo tylko jeszcze więcej. Spieszą się bo mają świadomość że ich czas szybko minie? Czy mają świadomość że nie wszyscy zdążą się w porę ewakuować w bezpieczne miejsca? Wódz ma wprawę, gdy się zacznie palić grunt pod nogami pierwszy zwieje. Chyba że zdradzą go mocodawcy. Oni też mają swoje problemy.
Dzisiaj mamy inny problem. To co robi i zamierza robić ekipa rządząca jest działaniem na szkodę Polski i nas wszystkich. W wielu sprawach są to zmiany nieodwracalne, a w pozostałych sporo czasu upłynie zanim to i owo da się odkręcić.
Działania destrukcyjne to w pierwszej kolejności działania opóźniające nasz rozwój gospodarczy.
Konkretnie dotyczy to budowy CPK, portu kontenerowego w Świnoujściu, regulacji Odry, budowy elektrowni atomowych.
Nie mniej ważnym zadaniem jest rozbudowa i modernizacja naszych Sił Zbrojnych.
Jest to zadanie wieloletnie i wielokierunkowe. Jednym z kluczowych elementów jest posiadanie i rozbudowa własnego przemysłu zbrojeniowego.
Widać to teraz na przykładzie wojny na Ukrainie.
Prowadząc wojnę obronną trzeba mieć wyszkolone i wyposażone wojsko, ale też trzeba mieć szeroko rozumiane zaplecze logistyczne, dobrze zaopatrzone magazyny, własny serwis uzbrojenia, zapasy części zapasowych, amunicji itd. Trzeba liczyć się z tym że pierwsze uderzenia przeciwnika idą na zniszczenie zakładów produkcyjnych i baz remontowych w przemyśle obronnym.
To wszystko ma rację bytu tylko wtedy gdy o słuszności walki o swoje będzie przekonane społeczeństwo.
Znowu odwołam się do sytuacji na Ukrainie.
Po ponad dwóch latach trwania wojny Ukraina ma problemy z pozyskaniem uzupełnień dla wojsk walczących na froncie. Wielu Ukraińców woli uciekać zagranicę niż iść na front. Wolą przeczekać.
Dla znacznej części potencjalnych poborowych problem sprowadza się do tego skąd wziąć pieniądze na łapówki dla urzędników wydających zaświadczenia o niezdolności do odbycia służby wojskowej.
O skali zjawiska świadczą informacje które przedostają się do mediów. https://wiadomosci.wp.pl/dramat-mobilizacji-w-ukrainie-koniec-entuzjazmu-korupcja-i-pliki-dolarow-7079513211653056a
Co do dzisiejszych konwencji to, moim zdaniem, nie doszło do wielkiego zjednoczenia prawicy.
Nastąpił tylko powrót do tego co już było. ZZ w PiS już był, czyli nastąpił powrót syna marnotrawnego. Co z tego dalej wyniknie? Nie wiem. Różowo nie jest bo wewnątrz do zgody daleko. Dodatkowym utrudnieniem jest to że przeszli do opozycji a nie wiem jak byli do tego przygotowani. Co innego oficjalne deklaracje, a co innego opinie na użytek wewnętrzny.

07 października 2024

O roku ów ...

 

W rozmowach między Polakami, czasem zwanymi nocnymi rozmowami Polaków, mówi się że pewne grupy polityków szukają wsparcia w Berlinie, Waszyngtonie, Brukseli czy Watykanie.
Takie podejście nie jest samo w sobie złe. Samotni jesteśmy łatwym łupem dla sąsiadów.
Chodzi o istotny detal. Ceną za wsparcie nie może być działanie na szkodę interesów Polski.
Z tym mamy do czynienia teraz. Działaniem na szkodę jest nawet spowalnianie prac w uruchomionych inwestycjach. Tymczasem mamy do czynienia również z ostentacyjnym skreślaniem inwestycji o znaczeniu strategicznym.
W każdym działaniu istotne są motywy. Przejęcie władzy po wyborach które odbyły się blisko rok temu spowodowało że częstym kryterium stała się zasada że negowane jest wszystko co zostało zapoczątkowane przez rząd ZP.
Teraz pojawia się pytanie w czyim interesie działa rząd DT?
Słyszę coraz więcej głosów negujących politykę tego rządu.
Uwaga zasadnicza dotyczy rozbieżności między deklaracjami składanymi w kampanii wyborczej
a ich realizacją w ramach rządu koalicji 13 grudnia. Obiecanki zawarto w 100 obietnicach.
Było tak https://100konkretow.pl/wszystkie-konkrety/
Po 100 dniach rządów było tak https://demagog.org.pl/analizy_i_raporty/100-konkretow-tuska-po-100-dniach-ile-zrealizowano/?cn-reloaded=1
15 października minie rok po wyborach, a 13 grudnia rok po utworzeniu rządu przez DT.
Obiektywna ocena jest jednoznaczna. Ten rząd jest uosobieniem zła i nieudacznictwa.
Nie ma większego znaczenia że rządy koalicji 13 grudnia zbiegły się z narastającym w świecie kryzysem gospodarczym. Nie ma większego znaczenia że południowo-zachodnia część Polski została dotknięta katastrofalną powodzią.
Nawiasem mówiąc takie powodzie od 1997 roku zaczęły nawiedzać nas cyklicznie, w odstępach nieco ponad 10 lat.
Ciekawostką jest że przez te lata niewiele zrobiono żeby zminimalizować skutki możliwych powodzi. Nie dlatego że żałowano funduszy na ten cel! Powodem jest głupota ludzka. Zmanipulowani przez ekoterrorystów ludzie, mieszkańcy zagrożonych powodzią terenów, byli przeciwni budowie zbiorników retencyjnych i polderów na terenach zagrożonych powodzią.
Skutek jest taki że zbiornik Racibórz ocalił miasto Racibórz i Wrocław, a przerwana tama zniszczyła Stronie Śląskie i kilka innych miasteczek i wsi.
https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,189664,31349708,kto-grzebal-przy-tamie-w-stroniu-slaskim.html https://www.money.pl/pieniadze/odbudowywal-stronie-slaskie-po-powodzi-z-1997-roku-mowi-ile-zajmie-to-tym-razem-7075237304937312a.html
Łączne straty po powodzi są dopiero szacowane, ale już dzisiaj mówi się że mogą sięgnąć 40 mld złotych a odbudowa zniszczeń może potrwać nawet 10 lat. W odbudowie nie pomoże nam nikt, zwłaszcza KE.
DT szedł do władzy jako mąż opatrznościowy, Donald Wszechmogący. Wyborów nie wygrał, co trzeba stale przypominać. Udało mu się zmontować koalicję pod hasłem TQM. Nic innego jej nie spaja.
DT obiecał swoim wyborcom nie tylko Inflanty. Najbardziej nośna była obietnica natychmiastowego dostępu do funduszy KPO które bezpodstawnie blokowała KE poprzedniemu rządowi ZP.
Po wyborach następuje blamaż za blamażem. Z dużej chmury mały deszcz.
Z należnych pieniędzy z KPO udało się wyrwać zaledwie 27 mld złotych, co stanowi około 10% należnej kwoty. Z każdym kolejnym dniem maleją szanse że Polska otrzyma całą kwotę,
a bardziej że zdąży te pieniądze zużyć i rozliczyć się z KE. To jest pikuś. Mały pikuś.
Powódź spowodowała nieplanową wizytę szefowej KE na terenach powodziowych.
Z wizytą ekipa DT wiązała nadzieję uzyskania ekstra środków pomocowych.
A tu zonk! Ursula von der L ... łaskawie zezwoliła na przełożenie przez Polskę posiadanych pieniędzy /KPO/ z lewej do prawej kieszeni. No może z prawej do lewej. Efekt ten sam.
Kolejnym sukcesem międzynarodowym DT miało być uzyskanie dla Polski stanowiska komisarza w KE i to dość znaczącego. Wybór padł na zaufanego człowieka DT czyli Piotra Serafina. https://www.pap.pl/aktualnosci/wazne-stanowisko-dla-polskiego-kandydata-piotr-serafin-zostanie-komisarzem-ds-budzetu
Z jednej strony ważna persona, bo będzie bezpośrednio podlegał szefowej KE. Z drugiej szybko okazało się że ten komisarz będzie tylko kierownikiem biura bo wszystkie jego decyzje będą weryfikowane przez specjalnie utworzone kolegium. Takim wymogiem nie będą objęci pozostali komisarze.
Z upływem czasu okazuje się że DT zasługuje na miano anty Midasa.
Pozostaje do wyjaśnienia czy to przypadek czy działanie zamierzone.
Coraz więcej kontrowersji wywołuje skład personalny rządu DT.
Znowu pytanie czy to przypadek czy zamierzone działanie? Raczej to drugie.
Gołym okiem widać że DT ma bezgraniczne poparcie Berlina i KE.
Trzeba być niesprawnym umysłowo żeby nie widzieć ich reakcji na kolejne posunięcia premiera koalicji 13 grudnia.
W tym miejscu nieśmiało pytam czy DT to taki „samochwała w kącie stała”. Jeszcze niedawno przechwalał się że „mnie nikt nie ogra”.
Mnie się wydaje że jest ciągle ogrywany jak małe dziecko, ale on musi robić dobrą minę do złej gry.
Nie ma wyjścia z przyjętej drogi.
Od momentu zaprzysiężenia swego rządu przyjął zasadę realizowania celu narzuconego przez obcych. Za wszelką cenę. Dlaczego? Nie mam możliwości zajrzenia do jego głowy.
Zaczął w styczniu od siłowego przejęcia mediów rękoma Rympałka.
Dziwię się że do tej pory nikt nie nazwał tego po imieniu. To jest zamach stanu. /sorry, ja tylko cytuję/. Tu widać jak na dłoni politykę Berlina i KE. Najbardziej zasłużeni w pierwszym etapie przewrotu zostali profilaktycznie ewakuowani na fotele parlamentarne do PE. Pecha miał Bobas który musiał zrezygnować z ciepłej posadki i wrócić do kraju. Otrzymał trudne zadanie, ale póki co zamiast szukać sprzymierzeńców, przysparza sobie wrogów wśród powodzian.
https://wpolityce.pl/polityka/708892-kanthak-kierwinski-jest-jak-naplucie-w-twarz-powodzianom
Od strony formalnej ten rząd nie zrobił nic. Nawet nie wysilił się na jakąkolwiek deklarację, a mimo tego Bruksela uznała że III RP, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, stała się państwem prawa!
To kpina w żywe oczy z naszej inteligencji.
Patrząc na wyczyny kierowników poszczególnych resortów widać że mamy do czynienia albo z kompletnymi dyletantami, albo realizatorami jakiegoś większego planu. Żeby nazywać rzeczy po imieniu trzeba dysponować konkretami. W przeciwnym razie są to pomówienia.
Jaka jest prawda?
Faktem jest że świat przeżywa kryzys gospodarczy tylko że dotyka on poszczególne państwa w różnym stopniu.
DT przejął państwo w dość dobrej kondycji. Po kilku miesiącach widać że udało mu się sprowadzić je na równię pochyłą.
Skutki powodzi dopiero odczujemy. Tymczasem z kolejnych informacji jakie do nas docierają wynika że w kasie ministra finansów widać dno. Pieniędzy brakuje na wszystko. Doraźnie najbardziej odczuwalny jest ich brak w służbie zdrowia. Kłopot polega na tym że nie wiadomo ile dokładnie brakuje. Wypowiedzi minister zdrowia /nauczycielki języka polskiego/ i jej zastępcy, różnią się minimalnie,
ale inne źródła twierdzą że brakuje nie 2, czy 5 mld zł, ale co najmniej 15 mld zł, bo do zapłacenia będą rachunki za III i IV kwartał.
Maleją drastycznie wpływy do budżetu z Orlenu, następują masowe zwolnienia w Poczcie Polskiej, likwidowane jest PKP Cargo itd. Itd.
Kryzys nie dotyczy wszystkich. Już Urban głosił że rząd zawsze się wyżywi. Dlatego może pozwolić sobie na zakup kilkudziesięciu limuzyn. Dlatego masowo obsadza swoimi wszelkie intratne finansowo stanowiska w spółkach Skarbu Państwa.
Moim zdaniem obowiązuje nie tylko TQM. Oni mają pełną świadomość że nie będą tam wiecznie. Dlatego muszą się nachapać póki mogą. Nie mają przy tym skrupułów.
Zupełnie inny problem stworzył minister sprawiedliwości, prokurator generalny w jednej osobie.
Zgodnie z podziałem kompetencji ma stać na straży porządku prawnego. Tymczasem sam łamie prawo. Eksmitował urzędującego prokuratora krajowego i wbrew obowiązującej procedurze wyznaczył własnego kandydata, pomijając uprawnienia prezydenta RP. To nie jest tylko wybryk.
Ta decyzja pociąga za sobą poważne skutki prawne dla społeczeństwa, a dla sprawcy chaosu gwarantuje stanięcie przed Trybunałem Stanu. Dlatego minister sprawiedliwości liczy że w razie zagrożenia premier wyśle go jako sędziego do składu TS UE.
Jedyne co mnie w tej sytuacji naprawdę martwi to że nikt z tego towarzystwa nie stanie przed sądem
i nie zostanie prawomocnie skazany. Dalej obowiązuje zasada „ryba psuje się od głowy, ale skrobie się ją od ogona”. Już teraz otwarcie rząd mówi że czekają nas lata zaciskania pasa. Oczywiście nam, bo dla rządu zawsze starczy. Naszym kosztem.
Z powyższego jest jeden wniosek, kiepski dla nas jako elektoratu.
Powtarzam za jednym z komentatorów którego wypowiedzi słuchałem w radio jadąc samochodem.
Ten pan twierdzi że układ sił politycznych w Polsce jest obecnie taki że żadne z ugrupowań politycznych zasiadających w Sejmie nie jest zainteresowane przejęciem władzy.
Grillowanie koalicji 13 grudnia będzie trwało.

02 października 2024

Porzućcie wszelką nadzieję?

 

Nie za szybko?
Jak masz liczyć na kogoś, licz na siebie.
Jesteśmy wodzeni za nos od początku II WŚ i jak widać niczego nie jesteśmy w stanie się nauczyć.
Ale ... widocznie nie dostaliśmy jeszcze wystarczająco po dupie i udajemy że nic się nie stało.
Wszak, Polacy nic się nie stało! To ulubione powiedzenie nie tylko kibiców piłki kopanej.
Ciągle nie ma mądrego który wiedziałby co powinniśmy robić. Trwa kalkulowanie co się bardziej opłaca? Z boków pada podpowiedź KOMU?
Poszczególne grupy kolejnych decydentów stawiały na Moskwę, Waszyngton, Brukselę, Berlin, Watykan i tak w koło Macieju. Ciągle brakuje decydenta który postawi na Polskę i polski naród.
Na naród postawić trudno, bo przeważająca większość żyje w przeświadczeniu podobnym do postawy PAD, czyli co ja mogę?
Ostatnio zastanawiam się ile czasu potrzeba żeby nasze społeczeństwo zrozumiało o czym mówią nie politycy na stronach SN, o zamierzchłej historii Polski i konsekwencjach stąd wynikających.
Ja widzę to w ten sposób że beztrosko marnujemy dany nam przez historię czas.
Krótko mówiąc, dajemy się manipulować jak małe dzieci.
Złośliwie powiem że w naszym otoczeniu w Europie, nikt nas nie lubi, przynajmniej wzdłuż naszych granic. Może ściślej, nie szanuje. Nie należy tego mylić z wykorzystywaniem nas. Tu chętnych nie brak. Szczegółów nie będzie. Każdy coś znajdzie wedle własnej wiedzy i doświadczenia życiowego.
Przez wiele lat żyliśmy w przeświadczeniu, że po zakończeniu II wojny światowej nastał dla całego świata czas pokoju i spokoju. Okazało się to wielką złudą. Z upływem lat atmosfera gęstnieje.
Sprawcą jest państwo które faktycznie, od wieków prowadzi politykę ekspansyjną.
Credo zawarte jest w bon mocie:
Z kim graniczy Rosja? Z kim chce.
To nie żart. Może kiedyś tak to wielu traktowało.
Rosja po II wojnie aspirowała do roli hegemona światowego. Najpierw w świecie dwubiegunowym,
w którym przeciwnikiem, czy konkurentem, były USA. W późniejszych latach Rosja trafiła na innych konkurentów, ale pozycja USA nie ulegała zmianie.
Polska miała to nieszczęście że znalazła się w strefie wpływów Rosji do 1989 roku. To jest tylko część prawdy bo te wpływy odczuwamy po dzień dzisiejszy.
Przemeblowanie światowej sceny politycznej które nastąpiło po latach 90-tych sugerowało że nastąpiły zmiany nieodwracalne. Wielu się na to nabrało.
Świat nie reagował wcale, albo symbolicznie, gdy Rosja przystępowała do odtwarzania swych granic w granicach ZSRR. Żywsze reakcje nastąpiły gdy Rosja zaatakowała otwarcie Ukrainę. Sprawa nie jest rozstrzygnięta, ale sposobu zakończenia wojny nikt nie jest pewien.
Po drodze rozwija się inny problem. USA w polityce międzynarodowej zmieniają priorytety. Wynikają one z sytuacji wewnętrznej. Ich zainteresowanie koncentruje się na relacjach z Chinami oraz utrzymaniem panowania na handlowych szlakach morskich. Niestety odbywa się to kosztem spadku zainteresowania sytuacją w Europie. Rolę hegemona w Europie USA zamierzają powierzyć Niemcom. To dla nas poważne zagrożenie bo Niemcy ani przez chwilę nie rezygnują z dobrych relacji z Rosją. Rosja z kolei nie kryje się z tym że atak na Ukrainę to tylko etap na drodze odtwarzania ZSRR.
W kolejności zagrożone są kraje Pribaltiki /Litwa, Łotwa, Estonia/ a nie jest wykluczone że na liście jest Polska.
Przez lata lansowano pogląd że na straży bezpieczeństwa państwowego w Europie stoi NATO.
Jednak przy bliższym przyjrzeniu się tym gwarancjom bezpieczeństwa okazuje się że nie jest to proste ani oczywiste. Decyzja o interwencji NATO nie jest zależna od jednego państwa, a pamiętamy z naszej historii że nikt nie chciał umierać za Gdańsk. Poza tym jest tu bezwładność decyzyjna.
To jest słaba strona NATO.
Rosja stawia na wojnę błyskawiczną, a to powinno nas zmuszać do posiadania wojsk zdolnych do zwalczania desantu jak i ataku powietrznego /lotniczego i rakietowego/ na obszarze całego kraju, a nie tylko punktowo.
Takie formacje nie buduje się z dnia na dzień, ale latami. Poza tym jest to kosztowne dla budżetu.
Teraz wszystkie sztaby wojskowe pilnie studiują przebieg wojny na Ukrainie. Będzie to miało wpływ na zakupy uzbrojenia, na tworzenie nowych rodzajów wojsk, a przede wszystkim na organizację własnej logistyki.
W kontekście powyższego zmienia się ton dyskusji w Polsce, na temat zakupów uzbrojenia, serwisu i zapewnienia części zamiennych.
Poważniejszym i trudnym do rozwiązania staje się zapewnienie wystarczającej liczby pocisków dla artylerii kalibrów ponad 100 mm. Dzisiaj jest to problem wszystkich armii europejskich.
Zdolności produkcyjne przemysłu zbrojeniowego są zdecydowanie poniżej potrzeb frontu.
Nie ma jeszcze wypracowanych stabilnych opinii o zastosowaniu na polu walki wszelkich rodzajów dronów. Czy mają stanowić nowy rodzaj broni? Jak wpłyną na inne rodzaje wojsk, zwłaszcza pancernych?
Za tym wszystkim stoi ciekawsze dla nas pytanie: czy zdążymy? Czy zdążymy zbudować armię, odpowiednio wyposażoną i wyszkoloną, zdolną skutecznie przeciwstawić się Rosji i jej satelitów? Trzeba pamiętać że u naszych granic stoi nie tylko Rosja, ale i Białoruś która z własnej woli nas nie zaatakuje, ale na polecenie Rosji? To już inna bajka.
Bez odpowiedzi pozostaje pytanie czy NATO nam pomoże? Czy zdąży nam pomóc?
Patrząc na rozwój wydarzeń na Ukrainie musimy się serio obawiać czy nie dojdzie do dealu nad naszymi głowami. W końcu nigdy nie byliśmy graczem a jedynie pionkiem w grze innych.

Czy polscy politycy, niezależnie od ich preferencji politycznych, to rozumieją?

25 września 2024

Refleksje na czasie.

 

Tracę wiarę w to że ta powódź cokolwiek zmieni w naszej rzeczywistości. Może poza tym że przyspieszy zubożenie społeczeństwa. Czyżby to był motyw dla opóźnień i zaniechań administracji rządowej? Biednymi łatwiej manipulować.
Powódź robi swoje i politycy też. Tylko że z działalności polityków dalej niewiele wynika.
Nie posądzam ich o złe intencje.
Sztaby kryzysowe robią to co muszą czy powinny. Wątpliwości wzbudza sens ich działań.
Albo spóźnione reakcje, albo nieproporcjonalne do potrzeb poszkodowanych.
Natomiast politycy zachowują się co najmniej dziwnie.
Kto ma rację?
Marszałek rotacyjny wyjechał na wycieczkę do Turcji. Grzechem było nie skorzystać z okazji.
Drugiej może nie być. Początkowo zamierzał zwołać nadzwyczajne posiedzenie Sejmu, ale premier wyperswadował mu że nie ma takiej potrzeby. Marszałek wrócił i rozpoczęła się kilkudniowa sesja Sejmu. W mediach oczywiście najwięcej autoprezentacji marszałka. W końcu tu i ówdzie przebąkują że trwa w najlepsze kampania prezydencka. Wszak na wiosnę wybory.
Premier z kolei zakończył wyjazdowe posiedzenie sztabu kryzysowego we Wrocławiu i teraz „dowodzi” ze stolicy państwa. Póki co nie ma żadnych konkretnych rozwiązań w tej trudnej sytuacji.
Rzucił marszałkowi pakiet pomysłów nad którymi ma pracować Sejm. Co i kiedy z tego wyniknie Bóg jeden wie. Jest pierwszy pomysł żeby powołać speckomisję która ma przygotować konkretne rozwiązania.
W programach publicystycznych leci sieczka. Jałowe dyskusje z których absolutnie nic nie wynika.
Co dzisiaj pomoże wzajemne wytykanie kto bardziej zawinił że powódź przybrała takie rozmiary i przynosi tyle strat? To ciągle mydlenie oczu.
Mówi się że obecną powódź na Dolnym Śląsku można porównać do tej z 1997 roku. Skoro tak to przypomnę że poniesione wówczas straty, w cenach porównywalnych, szacowane są na około 36 mld zł. Jak to się ma do kwot pomocy deklarowanych przez rząd i przekierowanej pomocy ze strony KE? Wysokość deklarowanej pomocy jest płynna.
Pierwsze propozycje rządowe świadczyły o totalnym oderwaniu od rzeczywistości ich autorów.
Są opinie że usunięcie skutków powodzi to koszt rzędu 60 mld zł.
Co z tego że rozłożone na kilka lat? Tyle pieniędzy będziemy mieli mniej na rozwój. 
Trzeba natychmiast przywrócić funkcjonowanie żłobków, przedszkoli i szkół. To nie może czekać.
Życie toczy się dalej. Tereny popowodziowe zagrożone są masowym bezrobociem. Tu podstawą egzystencji lokalnych społeczności są małe i średnie przedsiębiorstwa. Jeśli warsztat pracy spłynął z powodziową wodą, bez realnego wsparcia rządowego nikt się nie dźwignie. Nastąpi reakcja łańcuchowa. Bez pracy zostaną co najmniej dziesiątki tysięcy ludzi. Może więcej. 
Coraz częściej mówi się o pomijaniu sytuacji w rolnictwie.

Potwierdza się na każdym kroku że rząd in gremio nie ogarnia sytuacji. Czekają na wytyczne premiera i poszczególnych ministrów, albo zajmują się kolejnymi wrzutami na zasadzie że ważne jest to co mi w ręce wpadło.
Z dostępnych informacji wynika że pod wodą znalazło się około 80 tysięcy hektarów pól uprawnych.
Z tego obszaru zebrano plony i zasiano zboża ozime. Nie wszędzie zebrano okopowe. To wszystko zabrała powódź. Uratowanego inwentarza nie ma czym żywić.
Na tym nie koniec nieszczęść. Zwierzęta piją wodę niekoniecznie butelkowaną i chorują. Weterynarze zaś informują że nie ma szczepionek. Czyli wkrótce problem rozwiąże się sam.
W trwającym cyrku medialnym z ciekawością obserwuję zachowania polityków lewicy.
W mediach które oglądam szczególnie aktywni są Paweł Krutul 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Paweł_Krutul , Marek Balt https://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Balt
i senator Waldemar Witkowski https://pl.wikipedia.org/wiki/Waldemar_Witkowski
Lewica w moich oczach zbłaźniła się już dawno. Co najmniej od czasów premiera Cimoszewicza. Dzisiaj jest to samo.
Wymienieni panowie starają się w swoich wypowiedziach pełnić rolę vanisha dla polityki realizowanej przez koalicję 13 grudnia. To jest cena uczestnictwa w tej koalicji, a raczej zachowania przydzielonych stołków.
Żeby nie wypaść z gry wypominają nawet brak kontraktu na zakup Caracali. Dla nich Caracal czy karakan to wsio rawno. Żadna logiczna argumentacja już dawno nie dociera.
Co ludzi doprowadza do białej gorączki? Chaos organizacyjny i bezwład decyzyjny.
Powtarzające się pytanie brzmi: dlaczego? Dlaczego z takim opóźnieniem poinformowano o realnym zagrożeniu powodzią? Dlaczego z takim opóźnieniem uruchomiono pomoc we wzmacnianiu wałów przeciwpowodziowych? Dlaczego z takimi oporami uruchamiana jest pomoc przy sprzątaniu pozostałości po powodzi? Jest też i pytanie jak długo realnie ta pomoc będzie trwała?
Szkody powodziowe dla każdego mają inny wymiar.
Dla rolników zalane pola uprawne wymagają rekultywacji, a to zajmie 2-3 lata. Z czego żyć w tym czasie?
Uszkodzone domy mieszkalne, budynki gospodarcze i hale produkcyjne to kolejny problem.
Nie wszystko da się naprawić. Wiele trzeba budować na nowo. Za co?
Teraz uwidacznia się brak kasy. Koalicja 13 grudnia jako argument obronny przypomina że przejęła do realizacji budżet przygotowany przez rząd MM. Zapomina że nie musiała go przyjmować.
Poza tym już przy uchwalaniu budżetu informowali że pod koniec roku będą budżet nowelizowali. ”Nowość” polega na tym że teraz trzeba wygospodarować środki na usuwanie skutków powodzi.
Na dokładkę media informują o problemach finansowych NFZ który zalega z płatnościami wobec placówek służby zdrowia. Zaległości są na tyle duże że nie wypłacono zobowiązań za II kwartał 2024.
W Sejmie trwa debata po informacji premiera o przebiegu i skutkach powodzi która dotknęła Dolny Śląsk i miejscowości wzdłuż Odry. Dałem radę wysłuchać początek tego wystąpienia.
Nie znam dalszego ciągu i debaty, ale z tego początku wnioskuję że premier jest zadowolony z siebie i z przebiegu akcji zwalczania skutków powodzi.
Nie podzielam tego samozadowolenia.
Z wypowiedzi innych, zarówno osób poszkodowanych jak i polityków oraz samorządowców obraz sytuacji nie jest taki idylliczny. Świadczy o tym skala strat. Na razie informują o tym sołtysi, wójtowie, burmistrzowie i starostowie z terenów z których fala powodziowa już zeszła.
Brak jeszcze informacji wojewodów. Tymczasem fala powodziowa dotarła do Kostrzyna.
Przy okazji dowiaduję się że Polska wyświadczyła poważną przysługę Niemcom z rejonu Brandenburgii. Podczas powodzi w 2010 roku Niemcy narzekali że powódź poczyniła większe szkody po ich stronie Odry. Wynikało to z faktu że wały przeciwpowodziowe po stronie polskiej są wyższe niż po niemieckiej. Na czym polega, w ocenie Niemców, owa przysługa teraz?
Otóż, zdaniem Niemców, pęknięcie tamy w Stroniu Śląskim, zalanie kilku miejscowości poniżej Wrocławia, spowodowało że fala powodziowa uległa spłaszczeniu, a przez to osłabieniu i w ten sposób zmniejszeniu strat po niemieckiej stronie. https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/9618409,niemiecka-prasa-polska-chroni-niemcy-przed-katastrofa.html
Zwolennicy teorii spiskowych nie zostawią tego bez komentarza.

20 września 2024

PO nas choćby potop!

 

Czego bać się bardziej? pożaru czy powodzi?
Jednoznacznej oceny nie ma i nie może być. Zależy od skali zjawiska.
W naszych realiach pożar ma charakter lokalny.
Powódź to co innego. Zdarza się z powodu wylewu rzeki czy rzeczki. Zawsze za tym stoi przyroda.
Z pożarami jest inaczej. Mogą powstać wskutek suszy, wyładowań atmosferycznych, błędów ludzkich, ale także działalności intencjonalnej człowieka.
Za tym idzie wysokość i rodzaj poniesionych strat.
Nasz problem dotyczy profilaktyki.
Ochrona przeciwpożarowa jest społecznie zrozumiała i akceptowalna. Jest realizowana w praktyce codziennej. Skutki to temat sam w sobie.
Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku zagrożenia powodziowego.
Do powodzi dochodzi wskutek gwałtownego przyboru wód w rzece. Przybór zaś następuje wskutek gwałtownych opadów albo wiosennych roztopów. W jednym i drugim przypadku koryto rzeki nie jest w stanie odprowadzić tego nadmiaru wody. Poza tym zasadnicze znaczenie ma miejsce odprowadzenia wody. Naturalnym jest morze, a rzadziej jezioro.
Ingerencja człowieka polega na budowie tzw. zbiorników retencyjnych w których można gromadzić ten nadmiar wody, a także spuszczać gdy stan wody w rzece jest zbyt niski.
W naszych realiach profilaktyka nie znajduje społecznej akceptacji. Powody są co najmniej dwa i to diametralnie różne.
Jeden to wysokie koszty i niewidoczne doraźne korzyści.
Drugi jest ideologiczny, inspirowany przez ruchy ekologiczne.
Dość późno zdecydowano się na nazywanie rzeczy po imieniu. Ci ekolodzy mają problem ze zrozumieniem sensu idei za którymi optują.
W rzeczywistości są to użyteczni idioci którzy za kasę, albo bezinteresownie propagują interesy obcych, ze szkodą dla Polski.
Uwidoczniło się to w trakcie trwającej powodzi.
Powódź na taką skalę zdarza się ostatnio w Polsce co 10-15 lat.
Ta najbardziej znana miała miejsce w 1997 roku. Wówczas uznano że trzeba podjąć działania długofalowe dla, przynajmniej, zminimalizowania szkód. Te działania to budowa, naprawa i konserwacja wałów przeciwpowodziowych, budowa zbiorników retencyjnych, budowa systemów wczesnego ostrzegania o nadchodzących zagrożeniach hydrologicznych.
Sporo w tym zakresie zrobiono chociaż etatowi malkontenci uważają że za mało.
Owszem, można było zrobić więcej gdyby nie szkodliwa działalność ekologów którzy protestują przeciwko zbytniej ingerencji w przyrodę.
Po wyborach parlamentarnych jesienią 2023 dołączył do nich rząd DT. Przez kilka miesięcy swej działalności zdecydowali o wstrzymaniu kilku inwestycji hydrologicznych, będących w realizacji, a także wykreślili z planów wieloletnich wiele innych.
Najbardziej medialne są oczywiście zbiorniki retencyjne. Budowa takiego zbiornika trwa kilka lat. Szczęśliwie dla mieszkańców udało się taki zbiornik, jeden z największych w Polsce, zbudować
w okolicach Raciborza. Udało się dzięki niemu uniknąć ponownego zatopienia miasta, co miało miejsce podczas powodzi w 1997 roku.
Zła wiadomość jest taka że tych zbiorników jest za mało i nie udało się uchronić przed zalaniem wielu innych miast, miasteczek i wsi leżących w górnym biegu Odry.
Powódź uświadomiła ważną rzecz. Mieć narzędzia to jedno, a wykorzystać je z głową, to drugie.
Chodzi o to że decydenci zlekceważyli informacje hydrometeorologiczne o nadchodzącym zagrożeniu. Nie spuszczono wcześniej wody ze zbiorników retencyjnych i zbyt późno uruchomiono przygotowania do walki z żywiołem.
O tym będzie się długo rozprawiało. Tylko jakie będą wnioski?
Problem którego znaczenia dalej decydenci nie rozumieją albo ignorują to zarządzanie kryzysowe.
Co innego chaotyczne działanie na zasadzie ratuj się kto może, a co innego zaplanowane, metodyczne działanie dla maksymalnej minimalizacji strat ludzkich i materialnych.
Różne wsiowe mędrki obśmiewają wojsko. Tymczasem wojsko w ramach szkoleń prowadzi tzw. gry sztabowe gdzie ćwiczy się działania w przewidywanych sytuacjach. Ustala się słabe punkty.
Z ćwiczeń wyciągane są wnioski do dalszych działań.
W zakresie obrony cywilnej tego brakuje.
Skutki są teraz widoczne. Jest RARS ale za to nie ma magazynów worków, prostych narzędzi /łopaty, taczki/, ubrań do pracy w wodzie, agregatów prądotwórczych, pomp, osuszaczy itd.
Tego brakuje na terenach zagrożonych powodzią.
Są za to stada mędrków którzy ex cathedra wygłaszają opinie nieskażone znajomością tematu.
Przy okazji możemy słuchać bezczelnych wypowiedzi niemieckich urzędników UE.
Szefowa KE która wizytowała tereny powodziowe /Wrocław/ zaoferowała pomoc finansową polegającą na przesunięciu przyznanych już środków na inne cele, teraz na pomoc ofiarom powodzi!
To już było w związku z napływem do Polski uchodźców z Ukrainy! Wówczas też pokazano nam figę!
Nic się nie zmieniło przez kolejne lata.
Poza tym obiecanka /kolejna/ a wypłata konkretnych pieniędzy to dwa różne światy.

Mimo że powódź trwa są już pierwsze opinie o tym co dalej.
A więc wysokość strat materialnych i przewidywany czas odbudowy ze zniszczeń.
W tej chwili są to dane sufitowe, ale mówi się o stratach rzędu 20-30 mld złotych, a czas odbudowy to nawet 10 lat. Tyle mniej więcej trwała odbudowa po powodzi z 1997 roku.
I najważniejsze, tych pieniędzy nie przeznaczymy na rozwój!

Informacja z ostatniej chwili: premier wyznaczył pełnomocnika rządu ds odbudowy w osobie b. ministra SWiA M.Kierwińskiego który niedawno ewakuował się do PE.
Widać że premiera nie opuszcza dobry humor i swoisty dowcip.
Z czego zasłynął europoseł na poprzednich stanowiskach w administracji państwowej?
Poświęcenie z jego strony to zrzeczenie się mandatu europosła. Kto go zastąpi?
Z dokumentów PKW wynika że może to być „nasza Hania kochana” czyli HGW! https://www.rp.pl/polityka/art41164031-marcin-kierwinski-sklada-mandat-do-pe-kto-go-zastapi

Inna ciekawa wiadomość, w 2021 roku grupa europosłów ówczesnej opozycji głosowała w PE
za wstrzymaniem w Polsce inwestycji przeciwpowodziowych.
Wiele z tych osób wchodzi w skład obecnego rządu DT!
Czy cokolwiek z tej wypowiedzi dra Bartoszewicza zostanie uwzględnione w polityce rządu DT i kolejnych?
https://www.radiomaryja.pl/informacje/dr-a-bartoszewicz-o-wycofaniu-sie-intela-z-polski-informacja-o-tym-ze-tak-wielki-gracz-wycofuje-sie-moze-pokazywac-innym-inwestorom-ze-rynek-nie-do-konca-jest-stabilny-badz-tez-moze-sygnalizowac/

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...