Szukaj na tym blogu

05 listopada 2023

Co dalej z PiS?

Punktem zwrotnym będzie decyzja o utworzeniu przez ZP rządu w obecnej kadencji Sejmu. Jeśli powstanie, będą dyskusje jak długo się utrzyma. Czy dotrwa do końca kadencji? Upadek rządu Jana Olszewskiego to inna bajka, ale pewne elementy powtarzają się. Tak było też w 2007 roku. Co bystrzejsi z rządu JK i później kancelarii prezydenta LK szukali sobie stanowisk, niekoniecznie tylko na przetrwanie. Teraz też można czytać że znani i mniej znani politycy z opcji rządzącej szukają sobie ciepłych posadek. 
W miarę upływu czasu maleje moja wiara w chęć walki tej formacji o utrzymanie władzy. Zmęczyli się, zabrakło motywacji, słaby wynik wyborczy /na własne życzenie/ spowodował chęć rozliczeń wewnętrznych. Za bardzo uwierzyli w skuteczność swej argumentacji. Teraz dojdzie walka o przywództwo bo lider ma wszystkiego po kokardę. W innym miejscu jeden z komentatorów powiedział że na odbudowę prestiżu partii potrzeba co najmniej 8 lat. Takie są realia.

Jaki z tego wniosek? Partię czeka zasadnicza przebudowa nie ograniczająca się do zmiany nazwy. Pytanie, jakie wnioski konstruktywne zostaną wyciągnięte z dotychczasowych dokonań?
Kto ma predyspozycje na charyzmatycznego wodza? Jest taki? Ja go nie widzę. Od czasów PC próbowano namaścić delfina ale nic z tego nie wyszło.
Obecna sytuacja była więc do przewidzenia.
Jak ma wyglądać to nowe, tego też nikt nie wie. Gdyby był w PiS polityk z charyzmą byłby murowanym kandydatem na nowego prezesa.
Tego co doradzają z zewnątrz w PiS nikt nie czyta, bo uważają że oni są naj pod każdym względem. Dzięki temu mamy to co mamy.
Wybory się wygrywa albo przegrywa. „Moralne zwycięstwo” to brednia. Jaki z tego pożytek?
Co trwałego na tym można zbudować?
To co napisałem wyżej ma jedną wadę. Zwróciła na to uwagę posłanka PiS. O szansach powstania rządu firmowanego przez PiS można będzie mówić gdy PiS otrzyma misję utworzenia rządu. Wówczas mogą mieć miejsce poważne rozmowy o utworzeniu rządu większościowego.
Zanim to nastąpi mogą jedynie mieć miejsce rozmowy kuluarowe.
W mediach wszelakich trwa tymczasem wojna podjazdowa.
Celuje w tym opozycja. Stwarzają medialne wrażenie że im nominacja się należy w pierwszej kolejności i już.
Tylko że według wyników uzyskanych przez komitety wyborcze do tej palmy pierwszeństwa brakuje 38 mandatów. Umowy koalicyjnej ciągle brak i nie wiadomo kto w niej ostatecznie się znajdzie. Nie wiadomo też co ta umowa będzie zawierała w szczegółach. Od tego będzie zależało funkcjonowanie nowego rządu. Tymczasem plotka niesie że umowa koalicyjna ma być raczej ogólnikowa, czyli bezpieczna politycznie dla koalicjantów.
Ciekawie wyglądają pogłoski o możliwym przejściu nowych posłów z listy ZP do ugrupowania DT.
Takich ciekawostek jest więcej. Chociażby o tarciach wewnętrznych. Autorzy tych „newsów” doskonale wiedzą że nie ma możliwości ich weryfikacji bo kto miałby w tym interes?
Moim zdaniem dominuje tu myślenie życzeniowe.
Trzeba się uzbroić w cierpliwość i poczekać przynajmniej do 13 listopada, do posiedzenia inauguracyjnego Sejmu. Wówczas przynajmniej część kart zostanie odkryta.
W tym miejscu musi być pytanie na czyją korzyść gra termin inauguracyjnego posiedzenia Sejmu wyznaczony na 13 listopada? Nie pamiętamy o wnioskach z przeszłości, z 2015 roku?
Na tym tle ciekawie wygląda rozważanie o naszej suwerenności. Podnoszony jest zarzut że na wynik wyborczy wpłynęły pieniądze przekazywane różnymi kanałami z Zachodu, zwłaszcza z Niemiec. Czy to jest tylko pomówienie? Tego nie wiem. Nie wiem nawet czy jest to wśród zgłoszonych protestów wyborczych których jest jednak sporo.
Opozycja bez mała do perfekcji opanowała robienie ludziom wody z mózgu.
Motywem przewodnim walki opozycji o zwycięstwo wyborcze stała się zemsta. Za co?
Z wyjaśnieniem jest gorzej. W pojedynczych przypadkach w grę mogą wchodzić animozje osobiste. Ale żeby to dotyczyło ponad 11 milionów wyborców? Co na to psychiatrzy?
Idźmy dalej. Załóżmy że się zemszczą, tylko na czym ta zemsta ma polegać? Będzie nowa Bereza Kartuska? Sądy kapturowe? Jaka wówczas będzie reakcja KE i TS UE?
Może być i tak że skończy się na pogrożeniu palcem /może nawet brudnym/.
Jak długo będzie trwało polowanie na czarownice? Co potem?
Prawda jest według mnie trywialnie prosta. Pamiętacie TQM?
Przez minione osiem lat opozycja śliniła się i oblizywała, patrząc na dobra które przechodziły im koło nosa. Teraz marzy im się odwet.
Nie posądzam opozycji o rozum ameby, ale dziwi mnie mimo wszystko łatwość z jaką w tym zbiorowisku porusza się PSL. Oni uważają że reprezentują interesy wsi. Tylko której? Tej która przeniosła się z miasta i ta prawdziwa wieś jej śmierdzi? Czy tej wsi z dziada pradziada dla której posiadanie ziemi jest warunkiem być albo nie być?
Ciekawe jak na swym kunktatorstwie wyjdzie Konfa? Teraz chcą stać z boku licząc że poprawią swój wynik w następnych wyborach. Tylko czy zastanawiają się w jakich warunkach politycznych będą te przyszłe wybory? W przyszłym roku, czy po upływie pełnej kadencji?
Pozostałe formacje to jedna wielka pomyłka.
PO buduje swoją przyszłość na spełnianiu życzeń Niemiec i Brukseli. Lewica chce realizować utopię ideologiczną.
Całość tworzy taką rozbieżność interesów że trudno uwierzyć w dojście do konsensusu warunkującego podpisanie umowy koalicyjnej.
Kto z tej koalicji jest w stanie zrezygnować ze swoich priorytetów związanych z obietnicami wyborczymi i własnym programem wyborczym? Jest też taka możliwość że priorytetem jest umowa koalicyjna, a potem … się zobaczy :)))
Umowa ma to do siebie że później trzeba ją realizować. Jak by to miało wyglądać w praktyce?
Jeszcze nic nie zostało postanowione, a opozycja już wie że „piniendzy ni ma”. To ich z góry rozgrzesza z realizacji przedwyborczych obietnic. PO ma prostszą drogę bo niczego nie obiecała i dotrzymanie słowa przyjdzie im łatwo.
Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Za miedzą drugi rok trwa wojna. W Izraelu wybuchła kolejna wojna która nie wiadomo czym i kiedy się skończy. Wiele wskazuje na to że do Europy ruszy nowa fala uchodźców. Tym razem Palestyńczyków.
W samej Europie narasta chaos decyzyjny. Wzrastają ciągoty do modernizacji struktur UE.
Rośnie deficyt finansów unijnych bo w planowaniu wydatków wieloletnich nie tworzy się rezerwy budżetowej i nie ma z czego finansować pomocy Ukrainie. Nie wiadomo co zrobić z nadmiarem imigrantów socjalnych z Afryki i Azji? Ma to rozwiązać pakt migracyjny.
Powraca idea powołania wspólnych dla Europy sił zbrojnych.
W Polsce może dojść do zmiany opcji rządzącej.
I tu mamy ból głowy. Kandydaci do przejęcia władzy w najlepsze zajmują się sobą, obsadzaniem stanowisk i odgrywaniem się na dotychczas rządzących.
Przyszłość Polski opierają na zacieśnieniu współpracy z KE, ale na zasadach narzuconych przez KE, a tak naprawdę przez Niemcy. Co do tego nikt samodzielnie myślący nie ma złudzeń.
Jak na tym wyjdziemy jako Polska i jako Polacy? To akurat łatwo przewidzieć.
Po pierwsze będą to decyzje nieodwracalne. Po drugie jest mało prawdopodobne żeby ten kurs uległ zahamowaniu czy zawróceniu po wyborach do PE w czerwcu 2024.
Trzeba jednak postawić pytanie czyje interesy reprezentuje koalicja która zamierza utworzyć rząd po tegorocznych wyborach?
Według mnie jest to tylko część pytania, bo podobne dotyczy pozostałych państw wchodzących obecnie w skład UE.
Wydaje mi się mało prawdopodobne żeby wszystkie państwa, bez wyjątku, zgodziły się dobrowolnie na zrzeczenie się swej suwerenności, własnej waluty narodowej, własnej polityki zagranicznej i własnej armii?
W obecnej formie UE nie sprawdza się.
W strukturach biurokracji jest przewaga przedstawicieli tzw. starej Unii. Podział środków unijnych preferuje również państwa tzw. starej Unii. W zarządzaniu obowiązuje prawo kaduka którego jaskrawym przykładem jest uzależnienie wypłaty środków unijnych od tzw. praworządności która w rękach biurokracji unijnej jest pojęciem bardzo rozciągliwym i nigdzie nie zdefiniowanym, natomiast pozwala uznaniowo blokować udostępnianie przyznanych środków państwom mających na pieńku z KE.
O wspólnych siłach zbrojnych UE mówi się od baaardzo dawna. Jeśli dobrze liczę, w przyszłym roku możemy obchodzić 70-lecie pomysłu z którego jak dotychczas nic nie wyszło.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Unia_Zachodnioeuropejska

Prawda jest taka, że według pomysłodawców wspólna armia Europie jest niepotrzebna, chyba że do defilad, bo przecież żyjemy wśród wyłącznie przyjaciół. Wojna na Ukrainie pokazuje co innego. Skoro zaś o możliwych zagrożeniach to, moim zdaniem, inaczej widzą to tzw. państwa frontowe, czyli wschód Europy, a inaczej chociażby państwa basenu Morza Śródziemnego.
Utworzenie wspólnych sił zbrojnych UE ma na celu wypchnięcie z Europy USA.
Wobec tego co dalej z NATO?

29 października 2023

Kto kogo tumani?

W gdybologii trzeba przyjąć jakieś założenie wyjściowe. W przeciwnym razie kręcimy się wokół własnego ogona.

Z tym jest zasadniczy problem. Lawirować czy mówić otwartym tekstem?
Dużo się mówi, więc spróbuję to skomasować.
Jest nas około 38 mln mieszkających między Odrą a Bugiem.
Do tego trzeba doliczyć posiadaczy polskich paszportów mieszkających poza granicami Polski. Z tego podobno tylko około 10% interesuje się polityką /powiedzmy 4 mln, może coś więcej/. Rozumiem to jako zainteresowanie tym co i dlaczego wokół nas dzieje się tak a nie inaczej?
Prawo wyborcze w tych wyborach miało ponad 29 mln Polaków. Głosowało około 22 mln, z tego 35,4% na ZP i około 53% na KO, Trzecia Droga i Nowa Lewica oraz 7,15% na Konfederację.
W grupie głosujących było około 15% niezdecydowanych i głosujących, z różnych przyczyn, pierwszy raz w życiu. To oni „wypaczyli” wyniki końcowe wyborów. Na kogo oddali swój głos?
Ilu z nich głosowało po 21.00? Do wyjaśnienia jest też ile razy głosowano w różnych komisjach na te same zaświadczenia?
Czy to będzie badane?
Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem żeby odpowiedzieć jednoznacznie. Te co najmniej 2,5-3 mln głosów zasiliło konto opozycji, głównie KO. Proste?
To dane orientacyjne.
Z powyższego, przynajmniej dla mnie, wynika że około 18 mln głosowało kierując się czym?
Emocjami, przyzwyczajeniem, owczym pędem, sympatią do kandydata itp. itd.
Trzymając się tego kierunku można spokojnie przyjąć że ta masa nie będzie negatywnie reagować na zachodzące zmiany póki nie odczują znaczącej różnicy między tym co było a co się dzieje.
Tylko wówczas będzie po ptokach, czyli „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”.
Najgorsze jest to, o czym dzisiaj próbują mówić niektórzy fachowcy, że tego trendu nie da się zahamować, a tym bardziej zablokować.
Zakładam że dotyczy to również obecnej ekipy która już wiele razy stawiała nas wobec faktów dokonanych mówiąc „staraliśmy się, ale nie wyszło”, czyli siła złego na jednego.
Wszystko sprowadza się więc do szybkości wprowadzanych zmian. Można być pewnym że nie nastąpi to z dnia na dzień.
Ciekawsze są jednak szczegóły proponowanych zmian.
Powstanie Eurokołchozu to wynik końcowy. Konkretnych zmian traktatowych ma być chyba 65 /to jest płynne/. Szczegóły w notkach poniżej.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Zmiana-unijnych-traktatow-coraz-blizej-Komisja-przyjela-raport-8635290.html
https://oko.press/szczyt-ue-morawiecki-bruksela
https://demagog.org.pl/analizy_i_raporty/ue-zmieni-traktaty-i-pozbawi-polske-weta-wyjasniamy/
Z tych materiałów jednoznacznie wynika kłamstwo opozycji dotyczące planowanych zmian traktatowych. Prace trwają i trwa wyścig z czasem. Obecny skład KE przy wsparciu PE chce zaawansować te prace żeby uniemożliwić odwrót.
Proste pytanie brzmi: ile jeszcze jesteśmy w stanie wytrzymać, czy raczej znieść?
Optymiści stawiają sprawę inaczej. Skala proponowanych zmian jest taka, że większe szanse są na to że UE się rozpadnie. Od środka. Za duża rozbieżność interesów.
Nie wszyscy zgodzą się na ograniczenie suwerennych praw państw dotyczących weta w kluczowych sprawach dotyczących polityki zagranicznej, migracyjnej czy wymiaru sprawiedliwości. Kuriozalnym jest pomysł ograniczenia liczby komisarzy do 15, co oznacza że tylko 15 państw będzie miało swego reprezentanta, a pozostałe /obecnie 12 państw/ będzie tylko przyjmowało
polecenia do wykonania. Jak to będzie się miało do zasady Omnes homines aequales sunt? 
Jednym z tych pomysłów jest utworzenie wspólnych, unijnych sił zbrojnych.
Przypominam, że ten pomysł ma za sobą lata i jakoś nie może przejść w fazę realizacji.
Teraz będzie inaczej?
Biorąc pod uwagę obecny stan sił zbrojnych w poszczególnych państwach UE trzeba postawić pytanie o skuteczność obrony przed zagrożeniami płynącymi ze wschodu Europy. Europejskie siły zbrojne w założeniu eliminują udział wojsk USA.
Inny pomysł dotyczy wprowadzenia euro dla wszystkich państw członkowskich.
Dotychczas obowiązują pewne kryteria wstępne. Wprowadzenie euro na siłę to prosta droga do bankructwa UE. O to chodzi?
Bardziej martwi mnie że wprowadzenie euro dla Polski będzie oznaczało likwidację NBP, a także przekazanie aktywów w postaci kilkuset ton złota zgromadzonego przez prezesa Glapińskiego,
do skarbca EBC.
Dzisiaj finansowo Polska radzi sobie całkiem nieźle. Tymczasem KE robi bokami. W ostatnich dniach z Brukseli płyną informacje że brakuje pieniędzy na finansowanie zobowiązań wynikających z planów wieloletnich. W podtekście widać jakie jest podłoże blokowania Polsce należnych pieniędzy z KPO.
Powtórzę się ale Polska powinna dawno wycofać się z FO. Nie stać nas na dofinansowywanie bogatszych od nas. Podobnie nie stać Polski na tolerowanie bezsensownego marnotrawienia wspólnych pieniędzy.
Do tego wkrótce mamy zostać tzw. płatnikiem netto składki unijnej.

20 października 2023

Jeszcze nie pora na wnioski.

Wybory i połączenie z nimi referendum wywoływały dyskusję na temat jego celowości. Dlaczego te głosowania połączono? 
Odpowiedź jest z pozoru prosta. Tak jest taniej, a prawo nie zabrania. 
Ważniejsza jest, według mnie, celowość stawiania takich pytań. 
Tu jest pole do popisu dla wszelkiej maści demagogów. Skoro postawione pytania są bez znaczenia, bo odpowiedzi na NIE są według opozycji oczywiste, to dlaczego tyle wysiłku skierowano na zniechęcenie do wzięcia w nim udziału? 
Uważam że chodzi tu o coś ważniejszego. 
Referenda w Polsce nie mają dotychczas najlepszych notowań. Wobec tego trzeba zdecydować się na jakąś odmianę. Albo zrezygnować z tej możliwości /referendum/, albo pracować nad zwiększeniem rangi. Pozostaje jeszcze odpowiedzieć na pytanie jak to zrobić? Czy da się coś zrobić w ramach obowiązującego prawa, czy raczej zmienić prawo? 
Moim zdaniem warto zapoznać się z praktyką np. w Szwajcarii, gdzie referendum jest realizowane czasem częściej niż raz w roku. Ważne jest też obniżenie progu ważności wyniku referendum. 
Nie musi to być udział co najmniej 50% uprawnionych do wzięcia udziału w referendum. Referendum jest dobrowolne, więc wynik powinien odnosić się do liczby uczestników, a nie uprawnionych do głosowania. Ważniejsze jest żeby pytanie referendalne zyskało ponad 50% akceptacji lub negacji uczestników głosowania, w myśl zasady „nieobecni nie mają racji”. 
Inny problem który wymaga prawnego rozstrzygnięcia dotyczy pytania co zrobić z wynikiem pytania referendalnego. Kogo i do czego zobowiązuje? 
Dzisiaj sprowadza się to do deklaracji że rząd postąpi tak albo inaczej, według własnego uznania. Cztery pytania referendalne miały być dla rządu argumentem na określone postępowanie wobec polityki KE. Warto zauważyć że mimo silnej kampanii negatywnej zabrakło niecałe 10% aby uzyskać oczekiwany wynik, czyli uczestnictwo 50% głosujących. Co do oceny merytorycznej pytań to odpowiedzi negatywne były powyżej 96% . Kto więc wykazał się dojrzałością polityczną? Nie znam jeszcze szczegółowych danych, ale przypuszczam że na wynik końcowy „zapracowali” niezdecydowani, którzy dotychczas, z różnych przyczyn, w wyborach nie brali udziału. Coś chcieli zademonstrować, ale nie mam pewności czy ten wynik ich satysfakcjonuje. Kto postąpił słusznie, ci co wzięli udział w referendum, czy ci którzy brzydzili się wziąć kartę referendalną do ręki? 
Nie mogę sobie odmówić przypomnienia kawału z brodą: 
Tata parkuje samochód, a naprowadza go synek który daje polecenia: „ciofaj, ciofaj” Słychać bum, a synek mówi: „teraz wyjdź i ziobać co zlobiłeś”. 
W omawianej sytuacji, jeśli dojdzie do zmiany opcji rządzącej, mamy zagwarantowane że zdanie suwerena nie będzie brane pod uwagę. To trzeba było przewidzieć. Zadeklarował to przed referendum DT „Uroczyście unieważniając referendum”. 
O jego skłonnościach do pajacowania nie muszę przypominać. Podziwiam za to stopień wyprania mózgów jego zwolenników. 
Z Warszawą mam więcej wspólnego niż on.
DT większość życia związał z Trójmiastem, a mimo tego desantował się do stolicy i wygrał w cuglach. Niczego nie obiecał i słowa dotrzyma. 
On tylko potulnie wykona polecenia płynące z Berlina i Brukseli. Jak przystało na Polaka z krwi i kości. Wyborcy którzy poparli jego widzenie otaczającego świata będą przeżywali kolejne rozczarowania. Warunkiem jest przejęcie władzy. 
Nie jestem prorokiem i nie mam jakichś tajnych informacji, ale z każdą godziną widzę jak maleją szanse na to upragnione dorwanie się do fruktów. Nie ma ich tyle żeby starczyło dla każdego chętnego. Dzisiaj opozycja zachowuje się tak jakby świat tylko do nich należał. Zdają się zapominać że w podziale łupów obowiązują zasady których złamać się nie da. 
W tym miejscu przypomnę że wszystko zależy od tego kto będzie miał palmę pierwszeństwa w tym wyścigu. Jeśli będzie to skuteczny negocjator może się okazać że reszta będzie oglądać jego plecy. Tylko czy opozycja będzie zdolna po raz kolejny przełknąć gorzką pigułkę? 
Tej odpowiedzi nie znam. Nie tylko ja. 
W ferworze trwającej dyskusji zwrócę uwagę na rolę jaką odgrywają w niej polskojęzyczne media. Szczególnej uwadze „polecam” stronę msn.com. To manipulanci pierwszej wody. Tylko ślepy i głuchy może twierdzić że w sposób obiektywny przedstawiają rzeczywistość powyborczą w Polsce. One tą rzeczywistość kreują i wielu odbiorców ten obraz kupuje. Nie mogę porównać z TVN bo nie oglądam. 
Niestety nie zdają sobie sprawy ze skutków dla Polski i dla siebie. Bo to co obserwujemy nie dzieje się w interesie Polski. Tu nic nie ulega zmianie od lat.

O mały włos zapomniałbym o pewnym szczególe. Jest ich na pewno więcej, ale teraz wyciągam ten jeden. Chodzi o RKW /Ruch Kontroli Wyborów/. Miał zapobiec przewałom przy urnach wyborczych. Dziwnym trafem, ani podczas wyborów, ani po wyborach, nikt nie wspomina o ich istnieniu. Powstaje więc pytanie, czy RKW działał, czy stwierdził nieprawidłowości, czy zgłosił je do PKW? Jest też inne pytanie jak przedstawiciele RKW reagowali na postępowanie członków komisji zadających pytania o potrzebę wydania kompletu kart /wybory+referendum/? Na miejscu nie mogli nic zrobić bo nie mieli prawa. Na takie pytania uzyskamy odpowiedź dopiero po zakończeniu prac w Sądzie Najwyższym, czyli w styczniu 2024. Są już pierwsze sygnały że SN na brak zajęcia nie będzie narzekał. Chyba że hurtem orzeknie że nie miało to znaczącego wpływu na końcowy wynik wyborów/referendum.

19 października 2023

I po wyborach.

Dzień po oficjalnym ogłoszeniu wyników wyborów przez PKW niby powietrze zeszło, ale za kulisami jest ruch w interesie, a bardziej stroszenie piórek. Opozycja nadrabia miną bo tak naprawdę jeszcze nie ma nic. 
Jakie praktyczne znaczenie ma najlepszy wynik DT uzyskany w Warszawie? Więcej emocji wzbudza to kto dostał się do Sejmu/Senatu a kto nie i dlaczego? 
Opozycja, jak zwykle, ma trudności w zrozumieniu spraw elementarnych. Doskonale rozumieją, ale próbują manipulować.

Wybory wygrało jedno ugrupowanie i ono ma prawo, w pierwszej kolejności, tworzenia rządu. Opozycja zajęła kolejne miejsca i musi czekać. Czy doczeka? Głowy nie dam.
Koalicja opozycji powstała po ogłoszeniu wyników wyborów i póki co nikogo do niczego to nie zobowiązuje. Pisemnej umowy koalicyjnej nie ma i nie wiadomo czy i kiedy będzie.
Odbyło się spotkanie MM i PAD. Szczegółów brak. Na pewno nie było spotkania DT i PAD.
Nie pomaga nadymanie się i pohukiwanie DT. Nic więcej nie potrafi. Za to musi świecić oczami za wypowiedzi w toku kampanii wyborczej o swych możliwościach w Brukseli.
Spotkania PAD, o których niektórzy mówią kurtuazyjne, odbędą się w przyszłym tygodniu.

Mam dużą nadzieję że nie dojdzie do utworzenia rządu z kandydatów przywoływanych przez media po stronie opozycji.
Tylko bez nazwisk, to nie program rozrywkowy.
Ciekawi mnie w jakim tempie będzie następowało otrzeźwienie opozycji? Czy to poskutkuje wcześniejszymi wyborami, czy nie będzie takiej potrzeby?
Dotychczas rządzący muszą posypać głowy popiołem, ale sama chęć przejęcia władzy przez opozycję, wyrażona 8 gwiazdkami to zdecydowanie za mało. Tam jest zwyczajnie za dużo wodzów, a za mało Indian. Teraz trzeba rządzić a nie tylko pałać żądzą odwetu.
Za co?
No i aktualne jest moje oczekiwanie na protesty wyborcze. Te mogą się pojawić dopiero po wydrukowaniu i opublikowaniu Dziennika Ustaw z wynikami wyborów do Sejmu i Senatu.
Protesty będą, ale ważne czego będą dotyczyć i jak je potraktuje Sąd Najwyższy. Ten ma czas do stycznia 2024.

Zanim cokolwiek się stanie rząd MM powinien wyjaśnić powody unieruchomienia, przed wyborami, dystrybutorów paliwowych na stacjach ORLEN-u. Kto zawinił? Raczej kto wpływał na wywieszanie kartek NIECZYNNE/AWARIA gdy paliwo było i dystrybutory działały? Ważna jest lokalizacja tych wyłączeń. Czy te wyłączone w pobliżu TVN na Wiertniczej, na ul. Powsińskiej padły przypadkowo?
Sądząc po wrzasku medialnym opozycji i deklarowanym poparciu płynącym zza Odry, opozycja nie jest pewna swego, a jest za słaba na tworzenie faktów dokonanych.

12 października 2023

Dlaczego ZP musi wygrać te wybory?

W tym tonie jest sporo wypowiedzi.. Widocznie coś jest na rzeczy. 
O tym że jest nie muszę przekonywać. Daleki jestem od popadania w czarnowidztwo, ale też daleko mi dzisiaj do optymizmu.  Powiedzmy że jestem realistą.

Niepokoi mnie utrata instynktu samozachowawczego naszego społeczeństwa. Jest przy tym podatne na destrukcyjną propagandę.
Fachowcy uważają że losami Polski interesuje się co najwyżej 10% naszych współobywateli.
A co z resztą? Zainteresowania tej reszty falują. Reaguje tylko wtedy gdy sytuacja wpływa bezpośrednio na ich interesy osobiste.
W pozostałych postępują zgodnie z powiedzeniem „nie moje małpy, nie mój cyrk”. Do pewnego stopnia to może działać.
Co jakiś czas następuje wyłom i trzeba dokonać samookreślenia.
To czas wyborów.
Wtedy widać czym kierują się wyborcy.
Więc czym?
Na pierwsze miejsce wysuwa się chyba ocena przydatności kandydata dla miejscowości z której kandyduje. Dlatego ci, przed wyborami, starają się przypomnieć jak wyglądają i co dla danej społeczności pożytecznego zrobili. Kryterium jest też nazwisko i przynależność partyjna.
Pośrednio oznacza to co kandydat może załatwić dla tej społeczności/
Inaczej sytuacja wygląda w dużych aglomeracjach gdzie kandydaci są zasadniczo anonimowi.
Tu kryterium jest owczy pęd zwany też wspólnotą środowiskową. Na kogo w dobrym tonie jest oddać głos? Decyduje presja środowiska.
Dodam jeszcze że do takich okręgów wyborczych delegowany jest „desant”, czyli ludzie wystawiani przez centralę jako pewniaki. To nie zawsze się sprawdza.
Mieszkam w tzw. obwarzanku warszawskim i na rozwieszanych plakatach i banerach widzę tych kandydatów. Oprócz weteranów są nowe twarze, ale na dalekich miejscach list. To jeszcze o niczym nie świadczy bo z poprzednich lat pamiętam że wchodzili kandydaci którzy zebrali po kilkaset, czy kilka tysięcy głosów, a przepadł kandydat który uzyskał blisko 150 tysięcy głosów. Niektórym udawało się wejść do parlamentu na znanym nazwisku. To też działa.
O szansach poszczególnych formacji nie wypowiadam się bo własnych analiz nie prowadzę, a publikowane są faktycznie zasłoną dymną.
Poza tym decyduje frekwencja w dniu wyborów, a ta zależy chociażby od pogody.
Teraz trwa analizowanie szans. Partie czy koalicje? Próg wyborczy dla jednych i drugich jest inny.
Na deser jeszcze coś. Misję utworzenia rządu otrzymuje najpierw partia która uzyska najwięcej głosów. Dopiero brak sukcesu da drogę wolną następnej partii w kolejce. Jeśli i tu zabrakłoby sukcesu mamy w perspektywie na wiosnę nowe wybory.
Tymczasem musimy w zdrowiu i spokoju przetrwać tydzień.
W kampanii wyborczej dużo się mówi o celowości uczestnictwa w wyborach i połączonym z nimi referendum. Tu już nic nowego nie powiem. Skoro wynik nie ma znaczenia po co ta zmasowana agitacja zniechęcająca do udziału w referendum?
Mam za to zadanie dla wszelakiej opozycji.
Zanim pójdziecie na te wybory, albo nie pójdziecie, zastanówcie się czy was stać na poniesienie skutków swej decyzji? To dotyczy oddania głosu na wszystkie formacje, poza ZP.
Wszystkie, bo mają jeden cel, uwalić PiS. W zamian nie oferują nic poza TQM.
Tylko dlatego uważam że ZP powinna wygrać zdecydowanie, z czystej przekory. Przynajmniej wiadomo czego po nich oczekiwać. Argumenty racjonalne były podane wielokrotnie.
Idąc za ciosem mamy do obsłużenia referendum na które możemy się wypiąć, odpowiedzieć 4xTAK, albo 4xNIE. Możliwe są kombinacje zależne od indywidualnej fantazji
Teraz proponuję spojrzeć na możliwe skutki podjętej decyzji.
To nie jest tak że wasz głos nie ma znaczenia. Nie jest sztuką niczego nie obiecać i słowa dotrzymać. Brak jakiejkolwiek deklaracji pod adresem wyborców nie oznacza że kandydat, w razie uzyskania mandatu, będzie działał w naszym interesie.
Dawno temu w debacie przypomniano że nie ma darmowych obiadów. Oznacza to tylko że obowiązuje swego rodzaju handel wymienny. Coś za coś.
Jak dalece ufamy temu na kogo oddajemy swój głos?
Według stanu na dzień dzisiejszy mamy jedno ugrupowanie narodowe, lista nr 4 i w opozycji pozostałe listy z których wiodąca jest lista nr 6. Jeżeli wygra lista nr 4 to lider lub osoba przez niego wskazana, dostanie misję utworzenia rządu.
W tym miejscu jest pierwsza niewiadoma. Jaki będzie stan posiadania? To zależy od rozkładu głosów na pozostałe listy. Pojedyncze ugrupowania muszą przekroczyć próg 5%, a koalicje 8%.
Najbardziej pewne swego są listy nr 4 i 6. Pozostałe będą żyć w niepewności do oficjalnego ogłoszenia wyników wyborów. Te zadecydują o ostatecznym podziale mandatów.
Wówczas może dojść do targów kto z kim? Może ale nie musi.
Glosy oddane na ugrupowania które nie przekroczą wymaganego progu zasilą konta wygranych, czyli list nr 4 i 6. Kto jeszcze dołączy do grona szczęśliwców? Tego nie wiadomo. Pełna futurologia.
Dzisiaj mówi się że opozycja mogłaby wygrać wybory w cuglach gdyby zjednoczyła swe siły. Rzecz w tym że do zjednoczenia nie dojdzie bo jest za duża rozbieżność interesów.
Wiele wskazuje na to że mamy zagwarantowaną awanturę po ogłoszeniu wyników wyborów.
Tu wszystko będzie zależało od postawy sędziów Sądu Najwyższego.
Wszystko rozstrzygnie się w tym tygodniu. Nie wpłynęła znacząco poniedziałkowa debata w TVP.
Moim zdaniem decydujące znaczenie powinno mieć stanowisko komitetów wyborczych do paktu migracyjnego który przygotowuje KE.
Praktycznie od 2015 roku Polska jest w UE na cenzurowanym. KE stosuje wobec Polski nieustanną tresurę, notorycznie łamiąc przy tym prawo unijne. W ten sposób zamierza przepchnąć pakt migracyjny.
Perfidia tych działań polega na tym że Polska nie otrzymała żadnego wsparcia materialnego za przyjęcie pod swój dach blisko 1,5 mln uchodźców z Ukrainy /łącznie przez Polskę przeszło ponad 8,5 mln uchodźców ukraińskich/.
Mamy za to pod groźbą kar finansowych partycypować w zagospodarowaniu nielegalnych uchodźców przebywających w państwach basenu Morza Śródziemnego oraz w Niemczech.
Spór merytoryczny dotyczy tego czy są to nielegalni uchodźcy, czy jak uważa opozycja, azylanci? Tylko kto? Kiedy? Na jakiej podstawie? Udzielił tego azylu?
Musimy dokonać wyboru, albo walczyć do upadłego o swoje stanowisko w kwestii relokacji, albo zgodzić się na warunki KE. KE tak się rozochociła że podniosła stawkę za każdą odmowę z 20 na 30 tysięcy euro.
Miniony tydzień przyniósł nowy problem w postaci wojny w Izraelu. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo wzrostu liczby uchodźców z tych terenów, oczywiście Palestyńczyków, którzy skierują się do Europy. Kto ich weźmie na utrzymanie?
Dzisiaj tylko ZP deklaruje że nie zgodzi się na warunki KE. Pozostałe komitety albo kluczą albo wprost twierdzą że przyjęcie tysięcy uchodźców to żaden problem skoro utrzymujemy tylu Ukraińców. Są ślepi i głusi na przykład krajów skandynawskich które przyjęły zaledwie kilka tysięcy uchodźców /Finlandia/,a ci niczym wino w Kanie Galilejskiej rozmnożyli się w stopniu zagrażającym stabilności państwa.
To nie jedyne „osiągnięcie” opozycji. Ich eksperci, byli wojskowi, kwestionują celowość zakupów uzbrojenia dokonywanych przez obecny rząd. Posuwają się nawet do tego że mogą zerwać podpisane już umowy.
Czym według nich mamy się bronić przed agresywnymi zapędami Rosji? Czy można poważnie traktować brednie że 50% zakupów uzbrojenia mamy realizować od przemysłu krajowego?
Ten przemysł po latach zapaści wymaga odbudowy i rozbudowy, a efekty będą widoczne po latach. Teraz nie możemy czekać.
Dawno temu jeden z wielkich polityków powiedział że jeśli pożałujecie pieniędzy na własną armię, będziecie utrzymywać obcych.
Uchylając się od wszelkich deklaracji, zwłaszcza dotyczących finansów, opozycja idzie na łatwiznę. Gdyby po wyborach przejęła władzę, może z czystym sumieniem, jak na oportunistów przystało, kasować wszelkie wydatki zaplanowane przez rząd MM. Zgodnie z niegdysiejszą opinią JVR „piniendzy ni ma i nie bendzie”. Do tego trzeba dodać wypowiedź słynnego, już nieboszczyka, że rząd zawsze się wyżywi.

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...