Szukaj na tym blogu

20 maja 2021

Jak nie może być lepiej, to niech chociaż będzie inaczej.

Nowy ład to festiwal obiecywania gruszek na wierzbie. Jedyny konkret to lansowanie się pani Nitek-Płażyńskiej. Przy ustawie o hodowli norek też się jeden wylansował.
Dla odmiany zauważyłem, że zagospodarowaniem „spadów” z dojnej zmiany zajmuje się z sukcesami otoczenie PAD.
Ile będą warte dzisiejsze obietnice jeśli ruszy inflacja /przedbiegi już są/ ? Dalej brakuje odwagi żeby całkowicie zwolnić od podatku renty i emerytury. Jedyny argument to że nas nie stać?
Przy takiej mnogości poruszanych tematów łatwiej pisać o tym co zostało przemilczane/pominięte.
Też jest tego co nieco.
W sumie władza snuje opowieści, czy jak kto woli bajki, z mchu i paproci. Na już konkretów niewiele, za to w przyszłości to panie ho, ho!
Bliżej konkretów będziemy gdy powstaną ustawy i przepisy wykonawcze do nich. Wówczas też nie będziemy pewni swego, bo zawsze liczą się interpretacje. To taka lokalna przypadłość tenkraju.

Dzisiaj coraz trudniej ogarnąć całokształt tego co kryje się za określeniem pandemia Covid-19. Podstawowe pytanie dotyczy tego co przyniosło większe szkody, skala zakażeń i zgonów,
czy skutki nieskoordynowanych decyzji administracyjnych /a może raczej skoordynowanych/
dla ograniczenia skutków pandemii?
Niewielu komentatorów zwraca uwagę na kuglowanie cyferkami i ich interpretację przez rządzących dla uzasadnienia najprzeróżniejszych decyzji administracyjnych rządu, nie tylko w Polsce.  Ciekawy przykład znalazłem tu http://valser.szkolanawigatorow.pl/miaem-troje-z-matmy-na-maturze
Dane z ostatniej weekendowej doby /11 zgonów i 1109 zakażeń/ mogą sugerować, że pandemia w Polsce zmarła śmiercią naturalną. Dobry medialnie wynik, ale doskonale wiemy że to tzw. dane weekendowe.
W kolejnych dniach widać stabilizację tego trendu. Tylko na jak długo? Do jesieni?  
Nie możemy przejść do porządku dziennego nad pogróżkami władzy, że na jesieni możemy doświadczyć kolejnej fali zakażeń i zgonów. Strach się bać.

Pytanie w którym miejscu tej narracji jest błąd faktyczny czy formalny?
Statystyki zakażeń, zachorowań i zgonów obarczone są błędem. Dotyczy to zarówno Polski jak i całego świata.
Jaka jest skala błędu? Duża. Zależy od staranności zbierania danych, ale też może być świadomie zafałszowywana z przyczyn np. politycznych.
Jedną z istotnych przyczyn jest brak jednolitego kryterium kwalifikującego.
Rezultat końcowy jest taki, że rzeczywista ilość zgonów z powodu Covid-19 w skali światowej,
w ocenie ekspertów, jest co najmniej dwukrotnie wyższa i wynosi około 7 mln.
Jeszcze większy błąd jest w ocenie zakażeń. Wynika stąd, że statystyki dotyczą tylko przypadków ujawnionych w  wyniku testowania lub badania lekarskiego. Rzeczywista ilość zakażeń, według ekspertów, jest 7-10 razy wyższa od publikowanej. To z kolei przekłada się na nabycie przez społeczeństwo tzw. odporności stadnej.

Ponawiam pytanie, czy podejmowane działania profilaktyczne są adekwatne do zaistniałej sytuacji?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Co ma być priorytetem?
Według mnie trzeba jasno powiedzieć, że nie było jednoznacznych kryteriów postępowania.
Działano na zasadzie prób i błędów, nie analizując skutków podejmowanych decyzji.
Działano pod presją deficytu czasu.
Po stronie służby zdrowia mieliśmy do czynienia z pełnym zaskoczeniem i brakiem procedur postępowania po ogłoszeniu pandemii; brak wystarczającej ilości szpitalnego sprzętu medycznego, brak wystarczającej ilości sprzętu ochrony osobistej dla personelu medycznego i ratowniczego. Brak personelu medycznego o odpowiednich kwalifikacjach zawodowych.
Idąc dalej, brak powtarzalnych metod leczenia. Metody leczenia wypracowywano w trakcie trwania pandemii, przy czym z przyczyn proceduralnych nie jest możliwe ich wprowadzanie na bieżąco do powszechnego stosowania w lecznictwie szpitalnym i poza szpitalnym.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, jednak na czoło wysuwa się obrona interesów kasty ordynatorsko-profesorskiej która nie dopuszcza do stosowania „nowinek” z pominięciem procedur zatwierdzonych przez areopag skupiony w Naczelnej Izbie Lekarskiej.
Temu należy „zawdzięczać” wiele zgonów chorych na Covid-19, w tym również w środowisku medyków.
Wielu praktykujących lekarzy stosuje z powodzeniem dostępne w obrocie medycznym leki które mają podstawowy mankament, nie są dopuszczone do leczenia chorych na Covid-19.
Lekarze leczą nimi na własne ryzyko i odpowiedzialność, licząc się nawet z wykluczeniem z zawodu i pozbawieniem prawa do prowadzenia praktyki lekarskiej.

Po ponad roku trwania pandemii nie ma leku przeznaczonego stricte do leczenia chorych na Covid-19.
Dzisiaj cały wysiłek służby zdrowia skierowano na profilaktykę. Ukoronowaniem są szczepienia ochronne. Według obowiązujących procedur medycznych ich skuteczności jeszcze nie udowodniono. Jesteśmy na etapie rozszerzonych badań klinicznych chociaż na świecie zaszczepiono ponad 1,5 mld ludzi.
Ciągle idziemy na skróty. Szczepionki nie przeszły wymaganych badań klinicznych, dopuszczono je do stosowania warunkowo, na okres jednego roku.

Bez szemrania przechodzi się do porządku dziennego nad informacją, że wirus mutuje i nie ma potwierdzonej wiedzy, że stosowane szczepionki są skuteczne wobec kolejnych mutacji. Potwierdzeń dokonuje się w toku szczepień. Priorytetem jest zysk koncernów farmaceutycznych.
Za nachalną propagandą mało kto nadąża.
Początkowo mówiono że wirus atakuje osoby starsze, powyżej 60 roku życia oraz, że odporne są dzieci i młodzież poniżej chyba 14 roku życia /mogą być co najwyżej zarażającymi (nosicielami wirusa)/.
W wyniku kolejnych korekt  uznano, że chorować mogą wszyscy, a szczepieniami ochronnymi obejmujemy już osoby od 16 roku życia i są przymiarki do dalszego obniżania granicy wieku.
O logice tego postępowania nie wypowiadam się bo nie mam wystarczającej wiedzy specjalistycznej.
Samo szczepienie miało gwarantować uzyskanie odporności na zachorowanie na Covid-19.
Po korekcie, ma zapewnić łagodniejszy przebieg choroby.
Dalsza ewolucja idzie w kierunku powtarzalności szczepienia jak w przypadku grypy sezonowej.

Tych informacji dodatkowych jest już tyle, ze mało kto za tym nadąża.
Tymczasem koncerny farmaceutyczne liczą zyski. Co bardziej pazerni, przez swoich lobbystów, próbują wymusić na rządach wprowadzenie szczepień obowiązkowych. Zanim to nastąpi wprowadzają szczepienia coraz niższych grup wiekowych. Dalej bez pełnych badań klinicznych.
W leczeniu Covid-19 postęp jest niewielki. Leku nie ma. Jest jeden francuski zgłoszony do EMA. Badania kliniczne /rozszerzenie zastosowania leku istniejącego/ idą jak po grudzie.

O innych aspektach pandemii Covid-19 w kolejnym odcinku.

14 maja 2021

Nie tylko o RPO.

Znów minął /jeszcze nie lata/ jeden dzień.
Przepadł w Senacie kolejny kandydat na RPO.
Jakoś nikt nie odważy się powiedzieć że nie jest nam specjalnie potrzebny.
Może pora postawić wniosek o likwidację tego urzędu? Wszak to jeden z reliktów PRL!
Skoro opozycja tak ochoczo głosi że prezydent III RP nie jest prezydentem wszystkich Polaków to tym bardziej RPO nie działa w interesie wszystkich Polaków tylko wąskiego marginesu dewiantów.
Jeśli w demokracji liczy się głos większości to co stoi na przeszkodzie żeby ta większość zdecydowała o likwidacji urzędu działającego na szkodę Polski i jej obywateli?
Cóż, to jedno z moich pobożnych życzeń.
Koalicja rządząca ma już niecałe trzy miesiące na rozsupłanie tego węzła gordyjskiego.
Przypominam, że węzeł powstał na własne życzenie rządzących którzy od jakiegoś czasu gonią w piętkę. 

Większość obserwatorów i komentatorów żyje w przeświadczeniu, że rządzącym przyświeca dobro Polski i jej obywateli. Nic bardziej złudnego. Aktualnie walczą o schedę po prezesie. Chętnych jest wielu a miejsce tylko jedno. Na dodatek trwają nieustanne walki koterii wewnątrz koalicji.
Nie chodzi wyłącznie o podkładanie świń.

To państwo od dawna jest dysfunkcyjne.
Nominacje na ważne stanowiska państwowe poprzedzane są sprawdzeniem kandydata przez odpowiednie służby specjalne. Jaka jest skuteczność tych sprawdzeń skoro wkrótce po nominacji wychodzą na światło dzienne sprawy które dyskredytują nominata? Co gorsze, nie znam przypadku żeby premier nie wywalił ze stanowiska na zbity pysk szefa tych służb za niekompetencję lub jak kto woli, za rozgrywanie premiera?
Z drugiej strony, jak długo bez właściwej reakcji będą pozostawały bezsensowne komunikaty o podłożonej bombie gdy obraduje w ważnej sprawie Trybunał Stanu, Sąd Najwyższy, sąd niższej instancji itp.?
To się w końcu zakończy prawdziwą tragedią bo ludzie przestaną zdrowo reagować na ostrzeżenia. 

O raporcie NIK w sprawie wyborów kopertowych mogę powiedzieć, że do obiektywizmu mu daleko.
Na początek powinno być jednoznacznie ustalone czy NIK dokonuje oceny politycznej, czy formalnej danego zdarzenia? Poza tym raport musi zawierać odniesienie się ocenianego do postawionych zarzutów. Muszę uspokoić komentatorów, że na poziomie rządowym raporty NIK nie robią wrażenia.
Ciekawskim czy niedowiarkom polecam zajrzenie do archiwów kontroli NIK.
Prezes NIK powinien dbać o autorytet reprezentowanej instytucji a nie wykorzystywać jej do rozgrywek osobistych. 

W sprawie ratyfikacji w Senacie umowy o fundusze unijne widać jak na wodzie pisany jest sojusz lewicy z PiS. Takiego nagromadzenia hipokryzji szukać ze świecą w ręku.
Grodzki ma za sobą 42 mandaty. Pozostałe głosy dające mu przewagę liczebną w głosowaniach przynoszą wstyd wyborcom. Nie chcę używać dosadniejszych określeń.
Apolityczny RPO? Klon Bodnara?
Jakie świadectwo wystawiają sobie senatorowie niby niezależni, czy tylko niezdecydowani? Oni się boją ostracyzmu środowiska, a poza tym im jest wszystko jedno.
 

Grodzkiego oceniam krótko. On się zwyczajnie boi. Koperty odebrały mu rozum. Wie, że upadek z fotela jest równoznaczny z widzeniem z prokuratorem. Żeby do tego nie dopuścić zrobi każde świństwo.
Prywata nade wszystko.

Tylko jak daleko zajedziemy na komunałach?

07 maja 2021

Gdzie jest haczyk?

Dyskusja o unijnych pieniądzach dla Polski trwa w najlepsze. Rzecz w tym, że w ferworze dyskusji zginął wątek podstawowy, o jakich pieniądzach mowa?
Może warto to wszystko uporządkować?
Odnoszę wrażenie, że komuś to nie pasuje. Domyślam się też komu.

A więc po kolei. O jakie pieniądze walczy Polska? https://niepoprawni.pl/blog/rebeliantka/jaki-cyrograf-podpisalismy-wczoraj
770 mld zł brzmi miło dla ucha. Tylko że nie są to wyłącznie pieniądze tzw. pocovidowe.
To 23,9 mld euro w formie dotacji i 34 mld euro w formie pożyczki /na preferencyjnych warunkach/.
Resztę stanowią pieniądze ze środków budżetu UE w ramach Wieloletnich Ram Finansowych (WRF) na lata 2021-2027. Ta część nie podlega już negocjacjom.
To jest oferta KE.
Polska swoje stanowisko, w zakresie wykorzystania tych środków, zawarła w dokumencie o nazwie KPO, który przekazano do akceptacji KE do Brukseli. Z proponowanych 34 mld euro w formie pożyczki zamierzamy wykorzystać jedynie 12,1 mld euro, czyli rezygnujemy z około 22 mld euro.
To dobrze czy źle?
Orban poinformował KE że Węgry rezygnują w całości z części pożyczkowej.
Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Najważniejsze wg mnie jest to, że pieniądze muszą być przeznaczone na cele akceptowane przez KE, niekoniecznie priorytetowe dla Polski.
Te cele to:
- przynajmniej 37% środków ma być przeznaczonych na zielono-ładową transformację,
- a 20% na transformację cyfrową,
Stąd być może bardziej wskazane byłoby nazwanie funduszu „Funduszem Przebudowy”.
W każdym razie środki „wolne” od tych założeń to maksimum 43% całości, czyli w naszym przypadku
ok. 70 mld zł.
Co w zamian proponuje KE?
Oferta KE, na dzień dobry, jest następująca:
Polska ma dokonać w okresie 2021-27 wpłat szacowanych na około 45 mld euro i otrzymać ok. 125 mld euro. Dodatkowo przewiduje się, że spłaci odsetki od pożyczek w kwocie ok. 500 mln euro.
Na podstawie Decyzji Rady Unii Europejskiej z dnia 14 grudnia 2020 r. w sprawie systemu zasobów własnych Unii Europejskiej, a dokładnie jej pkt. 23 KE będzie upoważniona do wzywania państw członkowskich do tymczasowego udostępnienia zasobów pieniężnych w przypadku, gdy środki w budżecie Unii okażą się niewystarczające do pokrywania zobowiązań wynikających z zaciągniętych pożyczek.
Co to oznacza?
Unijny Fundusz Odbudowy to pieniądze do rozdysponowania przez KE dla wszystkich państw członkowskich UE. Tylko, że KE tych pieniędzy fizycznie jeszcze nie ma. Chodzi o, bagatela 390 mld euro dotacji i możliwość uzupełnienia ich pożyczkami do kolejnych 360 mld euro.
Zachętą dla nas ma być stwierdzenie, że Polska będzie jednym z największych beneficjentów tych pieniędzy.
Otrzymamy je do 2023 roku, a musimy rozliczyć wydatkowanie do 2026 roku. Brzmi to interesująco.
Gdzie jest więc haczyk?
Po pierwsze, wszystkie kraje UE, bez wyjątku, muszą ratyfikować decyzję o zwiększeniu zasobów własnych UE. Spłata kredytów ma być bowiem możliwa dzięki nowym opłatom, chodzi m.in. podatek od transakcji finansowych, opodatkowanie gigantów cyfrowych, opłatę od plastiku czy graniczną opłatę węglową.
Za tym idzie drugi warunek. Na bazie tych obietnic Polska musiała opracować i przedstawić do akceptacji Brukseli dokument o nazwie KPO /został już przekazany/. KPO opracował rząd MM i bez akceptacji parlamentu przekazał do KE. Wymogu akceptacji Sejmu i Senatu nie ma.
Jeśli ta procedura zostanie sfinalizowana naszymi finansami i polityką gospodarczą w znacznym zakresie będzie rządzić Komisja Europejska. Polski rząd i parlament nie będą miały zbyt wiele do gadania.

Jest jeszcze inne ryzyko. Dotyczy ono spłat zaciągniętych kredytów przez poszczególne państwa UE.
Chodzi o pewien „drobiazg”, czyli żyrowanie kredytu.
Ponadto profesor Waldemar Gontarski w dzisiejszym wywiadzie dla PR24 zwraca uwagę, że gapiostwo może nas drogo kosztować https://www.polskieradio24.pl/130/5925/Artykul/2729513,Gontarski-o-opinii-rzecznika-generalnego-TSUE-byc-moze-bedzie-wniosek-o-to-by-zabrac-Polsce-okolo-20-miliardow-euro
 

Ulica i zagranica ciągle obowiązuje.
Bronić musimy się sami, a nie liczyć na zrozumienie ze strony obcych.
Oni pilnują wyłącznie własnych interesów. 

Może zamiast jeżyć się na Senat lepiej spokojnie przemyśleć sprawę ratyfikacji i próbować znaleźć racjonalne wyjście z tej niezręcznej sytuacji?

03 maja 2021

Mania prześladowcza?

To już maj a problemów zamiast nam ubywać ciągle przybywa. Wszystko kręci się wokół pandemii koronawirusa.
W Polsce kwiecień upłynął pod znakiem walki z trzecią falą pandemii.
Ostatnie komunikaty płynące z MZ obwieszczają, że najgorsze mamy za sobą.
Padają nieśmiałe pytania: co dalej?  Odpowiedzi są równie nieśmiałe, a wręcz wymijające.
Postęp polega na tym, że snute są fantazje o tym co będzie za miesiąc, chociaż nie wiadomo co jutro nam przyniesie.
Na dzisiaj obowiązuje stara śpiewka: wicie, rozumicie, jeszcze nie pora; przyglądamy się.
Co z tego przyglądania wyniknie, przekonamy się wkrótce. Zakładam, że raczej nic dobrego.
Wszak pamiętam, że lepiej już było.
Powoli przestaję reagować, bo gołym okiem widać, że areopagi mędrców ze świata medycyny coraz bardziej tracą kontakt z otaczającą rzeczywistością.
Gdzieś przeczytałem taki komentarz, że ci ludzie nie potrafią wycofać się z żadnej wygłoszonej głupoty, bo im ego na to nie pozwala. Ci ludzie mają jednak realną władzę. Ich opinie są podstawą decyzji administracyjnych obowiązujących całe społeczeństwo.
Trzeba się nieco cofnąć w czasie, do początków pandemii. W początkach 2020 roku ówczesny minister zdrowia wyraził pogląd że maseczki w walce z koronawirusem pomagają mniej więcej tyle co umarłemu kadzidło. Jak na ironię, po roku, pogląd ten został potwierdzony badaniami fachowców, ale obowiązek noszenia maseczek pokutuje do dzisiaj. W końcu ten co zainwestował w obrót maseczkami /produkcja i dystrybucja/ musi wyjść na swoje. Nawiasem mówiąc, to nie jedyny biznes który urodził się przy tej okazji. Nie słyszałem żeby ktoś z właścicieli splajtował.
Przez ponad rok pandemii na świecie zmarło z jej powodu ponad 3,2 mln ludzi.
Trudno opisać skalę dramatów ludzkich. Nie tylko w Polsce. Żadne pocieszenie że inni mają gorzej.

Walkę z pandemią zdominowała profilaktyka oparta na szczepieniu ludzi zdrowych. Stało się to źródłem gigantycznych zysków koncernów farmaceutycznych. Zgrzytem jest uchylenie się tych koncernów od odpowiedzialności za niepożądane skutki szczepionek dopuszczonych do stosowania.
Przypominam, że dopuszczenie jest warunkowe, bo nie zakończono badań klinicznych. Odpowiedzialność została przeniesiona na państwa kupujące szczepionki.
Z upływem czasu mnożą się znaki zapytania wobec skuteczności szczepionek.
Stosowane dotychczas dzielą się na aplikowane jednorazowo lub w dawkach dwukrotnych.
Po kilku miesiącach szczepień okazuje się, że szczepionka daje odporność iluzoryczną, bo osoba zaszczepiona może zachorować, musi dalej nosić maseczkę. Ma za to nadzieję, że w przypadku zachorowania będzie łagodniej przechodzić chorobę.
Pomiędzy tym przewijają się informacje o niepożądanych skutkach ubocznych i ograniczeniach w stosowaniu szczepionek /alergia na składnik szczepionek i możliwy wstrząs anafilaktyczny/.
Eksperci dla odmiany „pocieszają” że szczepienie trzeba powtórzyć, tylko jeszcze nie ustalono czy za pół roku, czy później. Koncerny farmaceutyczne już o tym wiedzą, bo planują zyski z produkcji szczepionki w kolejnych latach.
Kolejny problem wynika z mutacji koronawirusa. Zidentyfikowano ich już kilka i nie ma pewności czy stosowane szczepionki są skuteczne wobec wszystkich mutacji. Zdania uczonych są podzielone.
Na wszelki wypadek prowadzone są prace nad szczepionką uniwersalną. Nie wiadomo kiedy pojawi się na rynku i jaka będzie jej skuteczność.
Dzisiejsze problemy są bardziej prozaiczne. Podstawowy dotyczy dostępności szczepionki.
KE podpisała umowy na dostawy szczepionek dla wszystkich państw UE. Umowa to jedno, a jej wykonanie to drugie. Efekt jest taki, że plany dostaw rozmijają się z ich realizacją. W lepszej sytuacji są państwa mające realny wpływ na dystrybucję szczepionki np. Wlk. Brytania, Szwecja, czy Niemcy, poza Europą to USA.
Podejmowane są działania na rzecz uruchomienia nowych fabryk produkujących szczepionki.
Jesienią jedna z nich ma rozpocząć produkcję w Polsce.
KE procesuje się z producentami ale wyroki sądowe nie wyprodukują ani jednej dodatkowej szczepionki.
Jest też inny problem. Propaganda głosi, że w Polsce chętni do zaszczepienia się walą drzwiami i oknami.
Fakty tego nie potwierdzają. Z wyrywkowych informacji wyłania się inny obraz.
Przypadkowo „wysypał się” prof. Horban który stwierdził że trzeba wprowadzić obowiązek szczepienia przeciwko Covid-19.
Jak można mieć zaufanie do szczepienia się przeciwko Covid-19 skoro bronią się przed nim lekarze i personel medyczny? Przy samozachwytach rządu nad sprawnością szczepień nie mogę zrozumieć dlaczego obie dawki otrzymało dotychczas niecałe 3 mln? /w kwietniu drugą dawkę otrzymał niecały milion osób/.  Przecież tylko podwójnie zaszczepieni lub zaszczepieni szczepionką J&J mogą czuć się bezpieczni.
Profilaktyka to jedno, ale co zrobić z tymi którzy już zachorowali i walczą o przeżycie?
Przyjęliśmy już do wiadomości że świat nie był przygotowany do walki z pandemią koronawirusa.
Po roku powinniśmy się już ogarnąć.
Zabezpieczenie sprzętowe można uzupełnić. Gorzej jest z zapewnieniem odpowiedniej liczby lekarzy specjalistów i personelu pomocniczego. Tego nie da się uzupełnić z dnia na dzień, czy w bardzo krótkim czasie. Rzecz nie tylko w pieniądzach. Zamożniejsi od nas też nie dają rady.
Czas pokazał że problemem jest umiejętne korzystanie z dostępnego sprzętu medycznego.
Najwięcej kłopotów przysparzają respiratory. Znowu korzystam z danych publikowanych na portalach medycznych.
Wieje grozą gdy czytam, że respiratory ratują życie zaledwie 10% chorych.
Gdzie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy?
Jeden powód jest taki, że respirator to dla chorego ostatnia szansa. Drugi to brak doświadczonej obsługi respiratorów. Rezultat często jest taki, że respirator zamiast pomóc szkodzi.
Leczenie chorych na Covid-19 to nie tylko respiratory. Przy nasileniu zarażeń problemem jest dostęp do tlenu medycznego. Krótko mówiąc, jego brak.
Tlen w ogóle jest niebezpieczny w użyciu. Co kilka dni w mediach pojawia się informacja o pożarach w szpitalach, spowodowanych wadliwym działaniem instalacji tlenowej.
Jak w wielu innych chorobach w leczeniu Covid-19 potrzebne są leki.
Tu czeka nas wielkie rozczarowanie. Po ponad roku trwania pandemii nie ma leku adresowanego bezpośrednio przeciw Covid-19.
To jest tylko część prawdy. Pojawiły się, ale nie przeszły jeszcze badań klinicznych. Zresztą szczepionki też. Szczepionki dopuszczono warunkowo do stosowania bo na nich jest większy zysk producentów.
W świecie medycyny obowiązują sztywne zasady. Wśród nich jest i taka że lek ma wskazane przeznaczenie. Wyjście poza to ograniczenie może mieć negatywne reperkusje dla lekarza który podejmie decyzję o zastosowaniu znanego leku na nieznaną wcześniej chorobę.
To nie jest gołosłowna groźba. Czuwa nad tym NRL, a także zawistnicy środowiskowi.
Nie będę odkrywczy jeśli powiem, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo że o pieniądze.
Nie bawmy się w szczegóły.
Lekarze dla których przysięga Hipokratesa nie jest pustosłowiem /są jeszcze tacy/ starają się ratować życie chorym stosując leki przeznaczone na znacznie wcześniej zidentyfikowane choroby.
Takim lekiem okazała się amantadyna, czy remdesivir.
Rozszerzenie zastosowania wymaga badań klinicznych https://www.aptekagemini.pl/poradnik/zdrowie/jak-powstaje-lek-fazy-badan-klinicznych/ . To zaś oprócz pieniędzy wymaga czasu. O tym decydują kolejne gremia medyków, http://www.urpl.gov.pl/pl/urz%C4%85d https://www.abm.gov.pl/

Na dzisiaj jest kilka pytań na które nie ma rzeczowej odpowiedzi. Najważniejsze brzmi: jak długo potrwa jeszcze pandemia? Powoli oswaja się nas z tym że do koronawirusa trzeba się przyzwyczaić.
Może też być tak, że zniknie równie nagle jak się pojawił. Wtedy pojawi się kolejne pytanie: jak długo będzie trwało sprzątanie po nim i co najważniejsze jakie będą skutki długoterminowe dla ludzi i poszczególnych gospodarek narodowych?

Co się kryje za tajemniczym określeniem „wielki reset”?

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...