Szukaj na tym blogu

11 lutego 2024

Świat w którym żyjemy -3/3.

 

Na tzw. całokształt wpływa sytuacja polityczna w świecie.
Wojna na Ukrainie już się medialnie przejadła. Zbyt długo trwa, koszty udzielanej pomocy są znaczne, efekty raczej mizerne, trudny do przewidzenia wynik końcowy, a do tego wiele krajów ma przed sobą poważne rozgrywki polityczne u siebie.
Szczególnie jaskrawo widać to w przypadku USA. Od kilku tygodni trwają przepychanki między prezydentem a Kongresem w sprawie warunków udzielenia kolejnej transzy pomocy Ukrainie.
Chodzi o transakcję wiązaną, czyli pomoc Ukrainie pod warunkiem wyasygnowania środków budżetowych na sfinansowanie przedsięwzięć lokalnych, dotyczących USA.
Jest też sprawa długoterminowa. Dotyczy możliwego wyniku jesiennych wyborów prezydenckich w USA. Na dzisiaj duże szanse ma Trump, a ten nie kryje swej niechęci do udzielania pomocy Ukrainie. W jego ocenie jest to problem europejski i powinna go rozwiązać Europa.
Osobiście bym się tym nie przejmował bo po pierwsze jest to zagranie propagandowe sztabu wyborczego Trumpa, a po drugie polityka zagraniczna USA jest dość stabilna i jej kierunki nie wyznacza jednoosobowo urzędujący prezydent USA.
Jako pewnik trzeba traktować że problemy wewnętrzne USA muszą rozwiązać sami Amerykanie. Zagranica może jedynie przeszkadzać. Zresztą od lat to robi.
Trudne problemy do rozwiązania są także w Europie. W wielu przypadkach są to problemy na własne życzenie. Powodem jest polityka gospodarcza i środowiskowa kreowana przez KE.
KE prze do dalszych przekształceń strukturalnych gospodarki w UE, a te mają skutkować wygaszaniem produkcji rolnej w państwach o znaczącym jej udziale w PKB. Widać to po protestach w Niemczech, we Francji, w Hiszpanii, a wcześniej w Holandii. Wiele wskazuje że do tych protestów dołączą rolnicy polscy. Obecna fala protestów szybko nie wygaśnie. Nie wiadomo tylko jakim rezultatem się zakończy?
Taka postawa powoduje że zmienia się postawa wyborców. W kolejnych wyborach europejskich zwyciężają partie prawicowe, czy wprost narodowe. To prawdopodobnie przełoży się również na wyniki wyborów do PE które odbędą się w czerwcu.
Analitycy przewidują że w nowym składzie PE wzrośnie ich znaczenie kosztem ugrupowań lewicowych i liberalnych.
W jakim stopniu wpłynie to na politykę unijną? Tego nie wiadomo. Przekonamy się za pół roku.
Na tym tle trzeba oceniać obecne wydarzenia w Polsce.
W jesiennych wyborach parlamentarnych zawiodła zbiorowa mądrość Polaków.
Tak naprawdę to zawiodła znacznie wcześniej. Tylko kiedy było to wcześniej? Obawiam się że nie ma odważnego do postawienia prawidłowej diagnozy. Potrzebny jest dłuższy wywód, a właściwie przypomnienie faktów z niezbyt odległej przeszłości.
Meblowanie polskiej sceny politycznej trwa po dziś dzień, a zaczęło się po wyborach 4 czerwca 1989 roku. W kolejnych latach zastanawiano się jaki będzie docelowy model tej sceny.
Moim zdaniem ten proces zaczął się znacznie wcześniej, w trakcie obrad w Magdalence, a kto wie czy nie wcześniej. Nie sądzę żeby Kiszczak uruchamiał ten proces bez myśli przewodniej.
Świadczy o tym chociażby „przypadkowo” duża liczba współpracowników SB w strukturach partii powstających po zakończeniu obrad „Okrągłego Stołu”.
W pierwszym rozdaniu mieliśmy zarejestrowanych ponad 160 partii politycznych. W kolejnych eliminowane były tzw. partie kanapowe i w rezultacie doszliśmy do około 10 partii które dotrwały do dzisiaj. Niektóre z nich po drodze zmieniały nazwy i to wielokrotnie. Wędrówka ludów między partiami trwa po dzień dzisiejszy. Istota tych gier sprowadza się do tego że na scenie pozostają dwie partie które mają realny wpływ na bieg zdarzeń. To jest zbyt piękne żeby było prawdziwe.
W rzeczywistości te dwie partie są zbyt słabe żeby w przypadku wygrania wyborów parlamentarnych samodzielnie rządzić. O wzajemnej współpracy nie ma co nawet marzyć.
Powód jest prozaiczny. Na czele stoją przywódcy którzy się organicznie nie znoszą. Nie zmieni się to dopóki nie przejdą na emeryturę polityczną. Zanim to nastąpi, po kolejnych wyborach montowane są koalicje które faktycznie są kulą u nogi partii wiodącej. Powodem jest zasadnicza rozbieżność interesów politycznych. Efekt jest taki że między bajki można włożyć opowieści o budowie nowoczesnego państwa, o wprowadzaniu istotnych reform w jego funkcjonowaniu.
Bardziej przypomina to wegetowanie, a w dużym stopniu są to działania pozorne, a częściej na szkodę Polski i jej obywateli. Nie sądzę żeby działanie na rzecz obcych odbywało się bezinteresownie.
Stan tymczasowości jest wpisany w to co nazywamy III RP.
Konstytucja z 1997 roku była firmowana przez aparatczyka Kwaśniewskiego, a jej myślą przewodnią było ograniczenie uprawnień prezydenta RP którym mógł ponownie zostać TW Bolek.
 W chwili jej przyjmowania nie było pewności kto będzie prezydentem w kolejnej kadencji.
To był czas premiera Leszka Millera, gdy mówiono o kanclerzu, na wzór niemiecki, jako najważniejszej osobie w państwie. Prezydent miał być dopuszczony do różnych uroczystości oficjalnych np. uroczystego przecinania wstęgi.
Po jej przyjęciu wprowadzono zmiany spowodowane przystąpieniem Polski do NATO i UE.
Zakładano wówczas, że nowa redakcja tej konstytucji powinna powstać do 25 lat jej obowiązywania. Ten czas minął, a szanse na realizację zamiaru są znikome, bo nie ma szans na utworzenie tzw. większości konstytucyjnej. Za duża rozbieżność interesów politycznych między partiami.
Obie partie sporo o sobie wiedzą. Są to w dodatku informacje które nie nadają się do wiedzy ogólniej, do mediów.
Po wyborach 2015 roku przegranych przez PO doszedł element odwetu.
Wówczas PiS popełnił kardynalny błąd polityczny. Mając większość w Sejmie i Senacie oraz prezydenta który był skłonny współpracować, można było wiele spraw uporządkować.
Skoro w kampanii wyborczej obiecano rozliczyć poprzedników z ich dokonań w okresie rządzenia, trzeba było to zrobić, albo wyraźnie powiedzieć że są sprawy ważniejsze do wykonania.
Zabrakło pomysłu, albo konsekwencji. Są afery wykryte ponad 10, a nawet 15 lat temu, bez rozstrzygnięcia sądowego.
Ujawniano kolejne afery, zatrzymywano osoby naruszające prawo, ale rzadko sprawy trafiały na wokandę. Ta indolencja skutkowała karami nakładanymi przez TS UE na Polskę za przewlekłość postępowań sądowych.
O tym co poszło nie tak będzie się mówiło i pisało długo. Niewiele wniosą komisje sejmowe które tak ochoczo powołuje teraz obóz rządzący. Nie chodzi o wyjaśnienie czegokolwiek ale o zemstę na tych którzy przez osiem lat odcinali im dostęp do fruktów.
Tu książkowym przykładem jest sprawa Giertycha. Mimo zatrzymania, dzięki starej sztuczce, udało mu się uciec wymiarowi sprawiedliwości. Dzisiaj, dzięki głupocie wyborców, jako poseł na Sejm stał się głównym prześladowcą polityków PiS. Na dodatek znalazł sobie źródło dochodów na lata. Opozycja zwana teraz ruchem 13 grudnia nie widzi korzyści z wielu działań gospodarczych podjętych przez poprzedników. Nie jest zainteresowana działaniami długoterminowymi, a celem nadrzędnym jest zadośćuczynienie oczekiwaniom KE a faktycznie Niemiec.
Na dzień dzisiejszy wszelkie ustalenia są jeszcze płynne, bo nowa ekipa zasłania się koniecznością ustalenia stanu zobowiązań podjętych przez poprzedników. Jednak kolejne informacje jakie przenikają do mediów świadczą że zaczyna być groźnie dla przyszłości Polski.
Do skomentowania jest kilka wątków. Najważniejszy dotyczy bezpieczeństwa militarnego.
Po rządach koalicji PO-PSL zastaliśmy siły zbrojne w rozsypce. Wydarzenia na Ukrainie stały się sygnałem ostrzegawczym, ale przyspieszenie nastąpiło po wybuchu wojny w lutym 2022.
Podejmowane wcześniej działania modernizacyjne odbierano jako ruchy na wyrost.
Planowana rozbudowa armii i jej gruntowna modernizacja są zadaniami kosztownymi i długofalowymi. Stanowią poważne obciążenie budżetu Polski.
Oceniając aktualną sytuację trzeba pamiętać, że państwa mające siły zbrojne proporcjonalne do swych potrzeb i możliwości, budowały je przez lata. Polska musi to robić w przyspieszonym tempie bo FR nie będzie czekać. Nie zrezygnuje ze swych agresywnych zamiarów, a NATO może nam pomóc, a nie bronić nas zamiast nas samych. Dlatego zakupy wyposażenia tych wojsk musimy opierać nie tylko na przemyśle krajowym, ale przynajmniej w obecnym stadium, na imporcie.
W pierwszych miesiącach rządów koalicji 13 grudnia uwidacznia się w całej krasie jej szkodliwe działanie. Z jednej strony lekarz Kosiniak-Kamysz dostrzega zagrożenie płynące ze wschodu, a z drugiej, w tym samym wystąpieniu, kwestionuje celowość rozbudowy armii do rozmiarów przyjętych przez poprzedników. Dalej, z uporem maniaka powtarza mantrę, że co najmniej 50% zakupów uzbrojenia trzeba ulokować w przemyśle krajowym. Zapomina że w poprzedniej kadencji rządów
PO-PSL starali się dołować ten przemysł i robili to skutecznie.
Teraz, chociaż ten przemysł nabrał rozpędu, nie jest w stanie w oczekiwanych terminach zrealizować składanych zamówień, zwłaszcza że ciągle pracuje według etatu pokojowego
/1 lub 2 zmiany, dni wolne/. Nie mniej istotna sprawa dotyczy specjalizacji w produkcji.
Polski przemysł zbrojeniowy ma znaczne osiągnięcia, ale też w niektórych dziedzinach nie istnieje, albo poziom ilościowy i jakość pozostawiają wiele do życzenia. Stąd zakupy u obcych i próby nawiązania współpracy. Tak jak to ma miejsce z Koreą Południową. Tu jest jeszcze jeden ciekawy przypadek. Współpraca z Koreą ma być obustronnie korzystna ponieważ poprzez Polskę Korea chce wejść na rynek europejski. Jeśli to dojdzie do skutku Polska stanie się centrum serwisowym w Europie dla uzbrojenia produkcji koreańskiej które oceniane jest wysoko ponieważ oparte jest na wzorcach amerykańskich do tego stopnia że USA muszą wyrazić zgodę na eksport z Korei do danego państwa.
Z Koreą jest jeszcze inny problem. Zamówienia złożone przez Polskę mają być skredytowane przez Koreę bo Polska nie dysponuje tak dużymi możliwościami finansowymi.
Teraz słyszę że K-K kwestionuje transakcję bo ... i tu następuje litania zastrzeżeń smerfa Marudy.
Podobną taktykę rząd 13 grudnia przyjmuje wobec inwestycji planowanych w gospodarce Polski.
Bełkotem kretyna są sugestie rządzących że inwestycje planowane przez poprzedników to gigantomania.
Zapominają że nasi poprzednicy w II RP budowali port w Gdyni czy COP również przy braku 100% akceptacji społecznej.
To była potrzeba chwili. Nie zdążyliśmy skonsumować owoców tego zrywu bo wydarzenia wokół nas zaczęły się dziać szybciej niż wynikało to z planowania strategicznego.
Dzisiaj mamy odmienną sytuację. To ekipa spod znaku 13 grudnia torpeduje inwestycje rozpoczęte przez rząd ZP. Dla odmiany te inwestycje mają poparcie społeczne.
W toczących się rozważaniach brakuje nawiązania do przeszłości tzn. do okoliczności powstania Polski porozbiorowej. Chodzi o to że granice rozbiorów wyznaczały istniejące układy komunikacyjne, kolejowe i drogowe. Miały na celu dowóz wojsk i materiałów wszelakich do granicy. To była m. in. linia Wisły.
Kto dzisiaj wie co to jest rokada? https://pl.wikipedia.org/wiki/Rokada
Jesteśmy w tym szczególnym położeniu że wszelkie znaczące inwestycje kolidują z interesem Niemiec. Dlatego przydupasy Berlina rezydujące w Warszawie z taką ochotą torpedują wszystko co możemy zrealizować dla wzmocnienia pozycji Polski w Europie?
Rząd dogadany z Niemcami ws. CPK? Bosak: O tym się mówi w kuluarach (msn.com)
W tej analizie nie mogę się ograniczyć do podwórka krajowego. Wokół Polski wiele się dzieje i czy nam to odpowiada czy nie, wpływa w sposób znaczący na naszą sytuację społeczną, gospodarczą, polityczną i militarną. Czasem tych związków, przynajmniej w pierwszej fazie, nie dostrzegamy.
Tak było z wojną w Izraelu. Czy Izrael dał się zaskoczyć, czy jest to dobra okazja do ograniczenia obecności i wpływów organizacji palestyńskich w Izraelu i na Bliskim Wschodzie?
Z pozoru jest tu dysproporcja sił. Dotyczy to terytorium Izraela. Ale Izraelczycy i Palestyńczycy obecni są na całym świecie, w szczególności w Europie i Ameryce Północnej. Palestyńczycy są bardziej widoczni przez swoje agresywne zachowanie. Postawieni pod ścianą nie przebierają w środkach. Odpowiadają terrorem na terror.
Poważnym problemem dla społeczności Żydów są częste przypadki agresji wobec nich i to nie tylko ze strony przedstawicieli świata arabskiego.
Nie jest to nic nowego. Teraz mówi się o skali zjawiska. W niektórych państwach wymagana jest ochrona Żydów, w miejscach ich zamieszkania i przebywania, przez policję.
Skutki trwającej w Izraelu wojny przeniosły się poza jego granice. Znowu powraca pytanie czy jest to solidaryzm czy korzystanie z pretekstu? Mam na uwadze akcje na Morzu Czerwonym.
https://www.portalmorski.pl/wiadomosci/bezpieczenstwo-granice/55011-to-juz-50-atak-w-ramach-kryzysu-na-morzu-czerwonym-i-zatoce-adenskiej
Rebelianci jemeńscy atakują jednostki płynące przez Morze Czerwone, zarówno handlowe jak i marynarki wojennej, pływające pod wszelkimi banderami. Akcje odwetowe okrętów i lotnictwa USA i Wlk. Brytanii, wspomaganych przez inne państwa, nie przynoszą widocznych rezultatów. Zakłócone są łańcuchy dostaw, bo statki płyną dłuższą trasą, wokół Afryki. Ponadto rosną koszty dostaw, a tym samym rosną ceny wyrobów finalnych. Wszystko razem nakręca inflację.
Wojna w Izraelu pośrednio wpływa na przebieg wojny na Ukrainie. Chociażby przez to że odwraca uwagę światowej opinii publicznej, na czym zależy Rosji.
Prowadzenie wojny kosztuje, a wiadomo że Ukraina od dawna cienko przędzie.
Pomoc zewnętrzna też siadła.
Tymczasem wojska rosyjskie przechodzą do szturmu na całej długości frontu. Nie przekłada się to jeszcze na spektakularne sukcesy, ale mówi się że takie są potrzebne przed zbliżającymi się w Rosji w marcu wyborami prezydenckimi
Pomoc dla Ukrainy stała się zakładnikiem rozgrywek między politykami USA a prezydentem.
W tle są oczywiście jesienne wybory prezydenckie.
Wraca temat rozejmu czy zawieszenia broni w wojnie na Ukrainie. Zanosi się że do sytuacji na Ukrainie będzie pasował wierszyk „wśród serdecznych przyjaciół psy zajączka zjadły”.
USA starają się hamować agresję Izraela wobec Palestyńczyków, ale jednocześnie nie wycofują się z pomocy militarnej Izraelowi.
Sytuacja międzynarodowa uległa takiej komplikacji że żaden szanujący się komentator nie jest w stanie, nawet w przybliżeniu, powiedzieć co będzie dalej?
Ja powiem że we współczesnym świecie nie każdemu wolno tyle samo. To truizm.
Wiedza warta fortuny to znać odpowiedź na pytanie dlaczego?

Świat w którym żyjemy -2/3.

 

Ukrainie trzeba pomagać bo to jest w naszym interesie. W naszym, czyli nie tylko Polski, ale i Europy. Jeśli tego nie zrobimy, koszty zaniechania poniosą wszyscy.
Ukrainie można pomóc w różny sposób. Przez pomoc polityczną, finansową, gospodarczą, humanitarną, militarną /uzbrojenie/ albo bezpośrednie zaangażowanie wojsk NATO czy tylko poszczególnych państw.
Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Potrzeba czasu żeby to wszystko rozkminić.
Clou dotyczy ustalenia co jest pierwotne, a co wtórne? Pomagać Ukrainie czy naciskać na FR żeby zrezygnowała ze swej niepohamowanej agresji wobec sąsiadów.
Zanim nastał Majdan, aneksja Krymu, nasza wiedza o Ukrainie była właściwie żadna.
Bliższe prawdy jest określenie powierzchowna. Wiedzieliśmy że to duży powierzchniowo kraj, o ludności porównywalnej z Polską. Ile tej ludności jest w granicach Ukrainy teraz, a ile poza granicami, nie wiadomo. Są tylko dane szacunkowe.
W powszechnym obiegu informacje o Ukrainie nie były zbyt pochlebne. Sporo z nich nie straciło na aktualności.
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o co wybuchła wojna FR z Ukrainą?
W pretekst oficjalny /wersja rosyjska/ mało kto wierzy.
Rosja nie pozostawia złudzeń. To co zagarnęli pod swe skrzydła jako ZSRR ma tam pozostać na wieki. Dla zasady. Że nie potrafią ogarnąć tego co mają? Nikomu nic do tego!
Wschodnią Ukrainę zagarnęli bo tam są Rosjanie i to ich odwieczne tereny. Wiadomo że to teoria naciągana.
Tylko dlaczego niszczą z takim zapamiętaniem zajęte tereny? Nawet jak to pozostanie w ich rękach nie stać ich będzie przez lata na przywrócenie tych terenów do życia.
Tak wygląda w praktyce taktyka spalonej ziemi.
Dwa lata krwawej wojny, a tak naprawdę już ponad 10 i efekty raczej słabe. Rosja się dławi od tego nadmiaru, ale chora ambicja lokatorów Kremla nie pozwala cofnąć się ani o krok.
Dzisiaj nikt nie ma oferty która zadowoli obie strony. Są opinie że FR może prowadzić wojnę jeszcze z 5 lat albo dłużej. To wojna na wyniszczenie Ukrainy, bo ta tyle nie wytrzyma. Zwłaszcza bez pomocy z zewnątrz.
Jaka jest prawda?
Prawda ma różne oblicza. Zależy z jakich pozycji chcą nam ją sprzedać.
Wojna osłabia gospodarczo Rosję i tego nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje.
Do tego trzeba dodać straty ludzkie na froncie. Zabitych 350 do ponad 500 tysięcy, o rannych, trwale okaleczonych i z tzw. stresem pourazowym nie wspomnę.
https://oko.press/rok-specjalnej-operacji-wojennej-putin Gdzieś dawno przepadł sens tej wojny.
Pozostaje jednak pytanie co dalej?
Na razie brak odpowiedzi.
Znowu trzeba cofnąć się do początku, czyli przynajmniej do lutego 2022.
Wojna wisiała na włosku od lat /od aneksji Krymu/. Ukraina przygotowywała się sama, ale też aktywnie pomagały jej USA i Wlk. Brytania. Na ten temat wiedza była dobrze reglamentowana.
To była pomoc sprzętowa oraz szkoleniowa wojsk ukraińskich.
Celem ataku FR było szybkie zajęcie Kijowa i w następstwie całej Ukrainy.
Jak było naprawdę? Fakty, te ujawnione, są następujące:
Plan był dobry, ale zawiodła realizacja. W pierwszej fazie nie udało się opanować lotniska pod Kijowem /Hostomel/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_o_Hostomel a w konsekwencji dokonać desantu dla opanowania Kijowa.
Nie zajmuję się plotkami, ale w sieci jest też inna wersja tego epizodu.
Pierwsze tygodnie, a nawet miesiące obnażyły wszelkie słabości armii rosyjskiej.
W rezultacie wojna która miała zakończyć się po kilku dniach zwycięstwem tych wojsk trwa po dzień dzisiejszy.
Z samego stwierdzenia niewiele wynika. Trzeba zejść do poziomu szczegółów.
W pierwszej fazie walk wojska rosyjskie ponosiły straty w ludziach i sprzęcie wynikające ze złego dowodzenia i złego przygotowania logistycznego. W kolejnych miesiącach doszły problemy z uzupełnianiem strat w sprzęcie na froncie oraz braki w środkach bojowych, głównie amunicji artyleryjskiej i rakiet. Powód był dość prozaiczny. UE zaczęła stosować wobec FR kolejne etapy embarga na dostawy materiałów strategicznych, głównie elektroniki. Z drugiej strony wprowadzane są ograniczenia na dopuszczenie do sprzedaży na rynkach światowych przez FR węglowodorów które są głównym źródłem dochodów budżetu.
Upływ czasu pokazuje że te sankcje nie są wystarczająco skuteczne wobec oczekiwań UE i USA.
FR znajduje stale drogi obejścia sankcji, a przez to osłabienie jej potencjału gospodarczego jest co najmniej dyskusyjne.
Po blisko dwóch latach wojny wiadomo że o jej szybkim zakończeniu nie ma co mówić.
Jest ku temu kilka powodów.
Powód pierwszy i zasadniczy jest taki że FR nie jest zainteresowana jej zakończeniem bo nie osiągnęła zamierzonych celów. Jednocześnie FR jest za słaba żeby te cele zrealizować.
Inny problem jest po stronie Ukrainy.
Gdyby była zdana wyłącznie na siebie, faktycznie przestałaby istnieć bardzo szybko.
W tej wojnie jest dysproporcja sił. FR ma przewagę ludnościową i gospodarczą, ale nie potrafiła tego efektywnie wykorzystać.
Po obydwu stronach poważnym problemem jest korupcja która przyczynia się do obniżenia skuteczności działań bojowych.
Ukraina trwa z wielu powodów.
Najważniejszy jest ten że USA, NATO i UE wspierają Ukrainę finansowo i sprzętowo, a państwa graniczące z Ukrainą przyjęły kilka milionów Ukraińców zapewniając im niezbędne warunki do egzystencji, a dla wielu również pracę, możliwość kontynuowania nauki, dostęp do miejsc w żłobkach i przedszkolach. Tych ułatwień było więcej.
Pomoc świata zachodniego nie jest bezinteresowna głównie dlatego że wcześniej poważnie zainwestowali w interesy związane z Ukrainą. Teraz ich bronią.
W końcu drugiego roku wojny Ukraina ma problem z uzupełnieniem stanów osobowych wojsk na froncie. Mechanizm poboru rezerw jest mało skuteczny a zmiany przepisów napotykają opór na szczeblu ukraińskiego parlamentu.
Są opinie że obecne potrzeby armii ukraińskiej oceniane są na około 0,5 mln ludzi. Głównie dla zluzowania jednostek frontowych. Jednocześnie władze ukraińskie oceniają że poza granicami Ukrainy przebywa co najmniej 350-440 000 osób w wieku poborowym.
Żeby mnie nie posądzano o tendencyjność przypomnę że podobne problemy ma FR, ale oni mają większe możliwości uzupełniania wojsk na froncie.
Wszyscy zdają sobie sprawę ze słabej wartości bojowej poborowych czy rezerwistów wysyłanych po krótkim szkoleniu na front. Media często donoszą o dużych stratach wojsk rosyjskich. To nie tylko skutek gorszego jakościowo uzbrojenia, ale brak obycia na froncie gdzie strzelają prawdziwą amunicją, nie ćwiczebną. Tego, po stronie wojsk ukraińskich obawiał się dowódca wojsk ukraińskich gen. Załużny. Nowy zaciąg nie spowoduje natychmiastowej poprawy sytuacji na froncie. Ukraińcom brakuje na froncie amunicji artyleryjskiej której nie są w stanie produkować w ilości wymaganej potrzebami pola walki. Tej amunicji nie są w stanie dostarczyć dzisiaj sojusznicy z NATO. Razem spowoduje to zamrożenie sytuacji na froncie. Na jak długo?
W ostatnich dniach wyciągnięto na światło dzienne kolejny problem. To walki frakcyjne wśród polityków ukraińskich. Ich ofiarą padł dowodzący wojskami ukraińskimi gen. Załużny którego prezydent Ukrainy odwołał, właściwie nie wiadomo dlaczego. Bądźmy uczciwi, są powody oficjalne, ale są też nieoficjalne, czyli te o których mówi „ulica”.
https://www.tvp.info/75831236/walerij-zaluzny-odwolany-general-komentuje-decyzje-zelenskiego-ws-armii
Jeden z powodów oficjalnych to konieczność zmiany sposobu prowadzenia wojny.
Nie bardzo wiadomo na czym ta zmiana ma polegać? Na pewno na wyznaczeniu nowego głównodowodzącego wojsk którym został gen. Syrski. .O wybranych szczegółach tu
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/trzesienie-ziemi-w-ukrainskiej-armii-ekspert-wojskowy-niebezpieczny-scenariusz/g1ympl3
Może nie ma z czego wybierać, bo Ukraińcy nie darzą zaufaniem nowego m. in. dlatego że jest to naturalizowany Rosjanin. Popularność Załużnego, po zwolnieniu, wzrosła skokowo o około 10%.
Prezydent Ukrainy jest zazdrosny o popularność Załużnego w społeczeństwie.
Powód jest prozaiczny. Ukrainę czekają wybory prezydenckie i nie jest wykluczone że Załużny zechce kandydować. Póki co, zainteresowany od tego się odżegnuje.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2244793,1,dlaczego-zelenski-odwolal-naczelnego-wodza-niepewnosc-na-froncie-jest-zgubna.read
Same wybory odkładane są na „lepsze czasy”. Co to oznacza? To wie tylko prezydent Ukrainy i jego zaplecze polityczne.

Świat w którym żyjemy -1/3.

 

W styczniu minęły cztery lata mojej obecności na tym blogu. Do tego trzeba dołożyć kilka lat na innym blogu i komentarze pisane u innych. Razem będzie tego około 20 lat.
Zwykle o tej porze piszę jakieś podsumowanie tego co za nami i moje przewidywania na kolejny rok.
Jak to wyjdzie tym razem? Spróbuję. Zrobię to nieco inaczej. Koniec z myśleniem życzeniowym. Opowiem jak ja widzę ten dzisiejszy świat. Wyszła mi z tego powieść w odcinkach.
Na całego trwają próby /dość skuteczne/ destabilizacji nie tylko Europy. One praktycznie trwają od lat, ale w ostatnich miesiącach, a może i latach uległy nasileniu. Wzrosła ilość punktów zapalnych.
Za sprawą obecnego rządu DT mamy w tym niepośledni udział.
Lepiej łowi się ryby w mętnej wodzie. Poza tym inspiratorom łatwiej ukryć cele dalekosiężne.
Kto za tym stoi? Jakie to ma znaczenie? Ma, bo nie wiadomo do jakiego momentu ten ferment jest kontrolowany i sterowany. To jest ta wiedza tajemna
Zasadne jest pytanie czy destabilizacja jest koordynowana, czy są to działania spontaniczne?
Osobiście uważam że w polityce nie ma miejsca na przypadki. To nie tylko odwracanie uwagi od celów istotnych.
Przez lata przyzwyczailiśmy się, że zamieszki, wojny lokalne, kataklizmy itp. to domena tzw. dalszej zagranicy.
Europie wystarczyły konsekwencje I i II wojen światowych i lata odbudowy ze zniszczeń wojennych.
To było złudzenie pieczołowicie podtrzymywane przez polityków. I to działało, ale do czasu.
Zasadne jest więc pytanie kiedy się skończył ten czas prosperity?
Tu zaczynają się, według mnie, przysłowiowe schody.
Lata powojenne to był czas lizania ran, odbudowy gospodarczej itd. Tylko nie wszyscy robili to w tych samych i na tych samych warunkach. Zasadniczo zadecydował zasięg wpływów zwycięzców w wojnie. To też pogłębiło zróżnicowanie poziomu rozwoju gospodarczego poszczególnych państw. Pokonane Niemcy znalazły się częściowo pod zarządem Wielkiej Trójki, częścią zarządzał ZSRR, a terytorium III Rzeszy Niemieckiej zostało pomniejszone o ziemie przyznane Polsce, dla której miały być rekompensatą za straty terytorialne poniesione na wschodzie II RP /gdyby ktoś zapomniał, Polska była w grupie państw zwycięskich/.
Stalinowi przyszło to łatwo bo zabrał Polsce Kresy Wschodnie, a dał nie ze swego.
Mniejsze znaczenie ma że nie ekwiwalentnie.
Państwa zachodniej Europy i USA, podobnie jak po I wojnie światowej, nie były zainteresowane wygumkowaniem Niemiec z mapy politycznej Europy więc odbudowę Niemiec wsparły planem Marshalla, z którego Polska, za sprawą ZSRR, została wykreślona. Niemcy uzyskały dodatkowy bonus, bo decyzją zwycięzców, przez lata, nie mogły posiadać własnej armii.
O ich bezpieczeństwo dbały wojska okupacyjne. To był czysty zysk dla Niemiec.
Zwłaszcza gospodarczy. O pozycję polityczną walczą konsekwentnie od zawsze
Kolejnym handicapem dla Niemiec stał się brak traktatu pokojowego który powinien formalnie zakończyć II wojnę światową. Dzięki temu Niemcy wymigały się z reparacji wojennych i dzisiaj, nie wiadomo na jakiej podstawie /dokumentów brak/, uważają temat za zamknięty.
To co nazwano denazyfikacją było w istocie działaniem na pokaz bo dotknęło niewielu którzy powinni być osądzeni i skazani za przestępstwa popełnione w czasie trwania III Rzeszy.
Chodziło o uspokojenie sumienia Zachodu że rozliczenie III Rzeszy nie skończyło się w Norymberdze.
O pobłażliwym czy liberalnym traktowaniu Niemców przez państwa Zachodu, w pierwszych latach powojennych. ciekawe informacje przedstawione są tu
https://niepoprawni.pl/blog/rafal-brzeski/memorandum-z-himmerod. Łatwiej więc nam zrozumieć dlaczego mamy zawsze pod górkę.
Podobnie było z inicjatywą Episkopatu Polski w sprawie pojednania z narodem niemieckim.
Działanie czysto propagandowe, chociaż w dobrej wierze.
Niemcy dalej uważają mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej za ludzi drugiej kategorii.
Nawet UE widzi ich w Europie drugiej prędkości.
Nikt nie ma wątpliwości że to określenie pejoratywne.
W mojej rodzinie pamiętamy że „jak świat światem nigdy nie będzie Niemiec Polakowi bratem”.
W tym samym czasie ZSRR zajmował się intensywnym krzewieniem komunizmu.
Zajęcie, jak pokazał upływ czasu, bezproduktywne, a dla satelitów ZSRR, niezwykle kosztowne gdyż były zmuszone współfinansować fanaberie radzieckich bonzów.
Frustrujące dla nas jest to że idee komunizmu są ciągle atrakcyjne w świecie zachodnim.
Im dalej od granic ZSRR, teraz FR, tym większa była i jest fascynacja.
Tylko co mają do zaoferowania dzisiejsi komuniści?
Moim zdaniem to hipokryci pierwszej wody. Co innego mówią, co innego robią, a co innego myślą.
Jeśli kogoś zachęcamy do określonego działania, najlepiej robić to osobistym przykładem.
To teoria. A praktyka? Dobrze oddaje to kawał z brodą definiujący koniak /
to wysokogatunkowy napój alkoholowy który pije klasa robotnicza ustami swych przedstawicieli/.
W ZSRR i teraz w FR elitę społeczeństwa zasadniczo stanowi nomenklatura partyjna, często jeszcze w korzeniami w ZSRR.
Jej stan posiadania ma się nijak do pozostałego społeczeństwa. Majątek elit nie jest efektem ich pracy. Oni tylko traktują państwo jak prywatny folwark, czy jak kto woli, jak dojną krowę.
Nie odstaje od nich dyktator z Kremla który zaczynał karierę jako oficer KGB i na pewno nie z pensji dorobił się fortuny która czyni go jednym z krezusów tego świata.
Często pojawia się opinia że osobiście nie angażował się w pomnażanie swego majątku.
On tylko przyjmował „dowody wdzięczności”.
Jego fantazja, raczej idee fixe, sięga znacznie dalej.
Rozpad ZSRR uważa za wypadek przy pracy i od czasu dojścia do władzy kolejno, jako premier i prezydent, konsekwentnie dąży do odbudowy imperium jakim była w przeszłości carska Rosja.
Rosyjska buta wyraża się w odpowiedzi na pytanie: z kim graniczy Rosja? Odpowiedź:
z kim chce.
Po okresie zapaści, na przełomie XX i XXI wieku, Federacja Rosyjska roznieca kolejne ogniska wojny, zarówno wewnątrz dawnego ZSRR jak i w innych częściach świata.
To kosztowna „zabawa”. W ocenie wielu komentatorów polityki światowej jest to cena utrzymania spójności wewnętrznej państwa rosyjskiego które pod względem narodowościowym jest istną wieżą Babel.
Nie uległ zmianie również brak poszanowania dla człowieka, dla życia ludzkiego.
Na sztandarach dalej jest slogan „Człowiek to brzmi dumnie”.
Agresywne zachowania FR powodują niepokój nie tylko wśród sąsiadów. Światowe mocarstwa, zwłaszcza USA i Chiny, analizują postępowanie FR pod kątem możliwych zagrożeń dla stabilności polityki światowej. Jest to niebezpieczne również dla sytuacji Polski.
Trzeba to oceniać na różnych poziomach.
Pierwszy dotyczy obecności USA w Europie centralnej, jako stabilizatora, zwłaszcza w relacjach
z FR. Z punktu widzenia interesów UE, zdominowanej przez Niemcy, obecność militarna USA
w Europie jest zbędna. Utrudnia utrzymanie korzystnych dla Niemiec relacji gospodarczych z FR.
Widać to jaskrawo w trwającej wojnie FR z Ukrainą.
Kłopot zjednoczonej Europy polega na tym że jej aktualna zdolność bojowa, poza nielicznymi wyjątkami, pozostawia bardzo wiele do życzenia. To skutek pokutującego przez lata przekonania polityków europejskich że dla Europy nastały lata pokoju i stabilizacji politycznej. To brzmi kuriozalnie w zestawieniu z potencjałem gospodarczym państw wchodzących w skład NATO.
Odbudowa zdolności bojowych to kwestia kosztów i około 10 lat.
Co w tzw. międzyczasie? Jasnej odpowiedzi brak.
W wojnie z Ukrainą agresorem, ponad wszelką wątpliwość, jest FR.
Problemem dla całego świata jest znalezienie odpowiedzi na pytanie po czyjej stronie się zadeklarować? Wynika to z faktu że nie wszyscy uważają w tej wojnie FR za agresora.
Nie ma w tym temacie zgody w Europie, a tym bardziej w innych zakątkach świata.
Nie wszystkim wypada jawnie się zadeklarować.
Mistrzostwem mogą poszczycić się Niemcy. Ilość składanych deklaracji w zestawieniu z faktyczną pomocą to kosmos. Umiejętnie kuglując dowiedli medialnie że udzielili Ukrainie większej pomocy niż Polska. Dodatkowo władzom niemieckim udało się w ostatnich miesiącach skłócić Polskę i Ukrainę na gruncie współpracy gospodarczej. Nie jest wykluczone że to zagranie Ukrainy miało wpływ na wynik wyborów parlamentarnych w Polsce.
Motyw takiej postawy ze strony Ukrainy wydaje się bardzo prosty. Polska pomagała Ukrainie od pierwszych miesięcy wojny nie tylko w miarę, ale ponad swoje możliwości.
Pomoc nie może być jednak bezgraniczna, bo będzie to kosztem bezpieczeństwa Polski.
Chyba dlatego prezydent Ukrainy pod koniec 2023 zmienił front i zaczął oglądać się na pomoc Niemiec których potencjalne możliwości pomocy są nieporównywalne w stosunku do możliwości Polski. Ruch dość ryzykowny bo kanclerz Niemiec należy do kategorii tych polityków którzy uważają, że dwa razy obiecać to tyle co raz dać.
Po kilku miesiącach tyle, że już po zmianie rządów w Polsce, Ukraińcy znowu zmienili front i zaczynają dostrzegać że pomoc ze strony Polski jest realna.
Poza tym zasadnicza pomoc sprzętowa dla Ukrainy idzie dalej przez Polskę. Innych dróg nie ma. Przynajmniej na razie.
Polskim politykom, ale także Polakom, trudno zrozumieć postępowanie polityków ukraińskich. Dobrze opisano to w tej notce
https://k-bedryczko.szkolanawigatorow.pl/gorzkie-pigulki
Za sprawą KE dopuszczono do sytuacji w której Ukraina może wywozić na rynek UE produkty rolne bez ograniczeń i obowiązku przestrzegania przepisów fitosanitarnych. Formalnie odbiorcom docelowym miały być głodujące państwa Afryki i Azji. W wybranych asortymentach odbiorcami miały być niektóre państwa UE np. Hiszpania – kukurydzy.
Praktyka była inna. Cześć tego eksportu pozostawała w Polsce i innych państwach Europy graniczących z Ukrainą. Skala zjawiska była na tyle poważna, że doprowadziła do zachwiania równowagi rynków rolnych Polski, Słowacji, Węgier, Rumunii i Bułgarii.
Okresowo KE zgodziła się na embargo na import zbóż z Ukrainy do UE. Ten okres ochronny minął. Problem nie jest dalej rozwiązany.
Od już trzech miesięcy jest nowy problem związany z wykonywaniem przewozów towarowych przez firmy ukraińskie do UE. Istota sporu między przewoźnikami polskimi i ukraińskimi jest ta sama. Ukraińcy, bez odpowiednich zezwoleń /firmy ukraińskie zarejestrowane w Polsce/ wykonują przewozy wewnątrz UE. Odbywa się to oczywiście kosztem przewoźników polskich których obowiązują regulacje KE. Zresztą przewoźnicy polscy mają na pieńku nie tylko z Ukraińcami. Wypada przypomnieć sprawę sprzed niewielu lat kiedy, za sprawą Francji, zaostrzono przepisy uderzające głównie w firmy przewozowe państw peryferyjnych UE
https://www.money.pl/gospodarka/firmy-transportowe-krytykuja-nowe-prawo-ue-te-przepisy-nas-wykoncza-6732370218953440a.html
Teraz przewoźnicy polscy zablokowali przejścia drogowe z Ukrainą. Rozmowy dwustronne zostały czasowo zawieszone /do marca/ po wstępnych uzgodnieniach wymagających wykonania przez stronę ukraińską.
KE nie jest zainteresowana rozwiązaniem konfliktu. Nie bardzo widać żeby miał pomysł na wyjście z impasu rząd DT. Desperacja przewoźników wspartych przez rolników jest zbyt duża.
Ciekawą opinię wygłosił dr Artur Bartoszewicz
https://dorzeczy.pl/opinie/530325/bartoszewicz-ukraina-chce-wykorzystywac-polske.html
Tak w praktyce wygląda solidarność w UE.
Ten problem wskazuje niejako przy okazji, jak będą wyglądały negocjacje akcesyjne Ukrainy z UE.
Drugim poziomem są próby wciągnięcia FR do własnych rozgrywek polityczno- gospodarczych.
Próby takie podejmują USA w rywalizacji z Chinami /stąd reset/ i Chiny które chcą mieć FR po swojej stronie, oczywiście przeciwko USA.
W Europie jest to dążenie do zachowania współpracy gospodarczej części państw UE z FR.
Tu awangardę stanowią Niemcy, a za ich plecami są Francja, Austria, Węgry czy Serbia.
Takich komplikacji jest więcej.
Lata pokoju i spokoju spowodowały że wiele państw, zwłaszcza europejskich jest głęboko zaangażowanych we współpracę gospodarczą z FR. Było to obustronnie opłacalne.
Ich sytuacja uległa istotnej komplikacji po agresji FR na Ukrainę /luty 2022/.
Inwestycje poczynione na terytorium FR nie mogą pozostać bezpańskie. Muszą być pod kontrolą. UE stwarza pozory solidaryzmu z walczącą Ukrainą. Dlaczego pozory? Powodów takiej oceny jest więcej niż jeden.
cdn

04 lutego 2024

Co się komu opłaca?

 

To jest można powiedzieć pytanie dnia i nie tylko, ale stawiane dość często.
Jak dalece można pogłębić istniejący chaos?
Może bardziej zasadne pytanie, czemu ma on służyć? Prosta odpowiedź brzmi: w mętnej wodzie lepiej się łowi ryby.
Za nami blisko dwa miesiące rządów koalicji 13 grudnia.
Myślę, że coraz więcej z nas zadaje sobie pytanie w jakim świecie żyjemy?
Mamy legalnie wybranego prezydenta, rząd, parlament. Wszystkie te instytucje powinny działać w oparciu o zapisy konstytucji z 1997 roku i aktów wykonawczych do niej.
Faktycznie, od momentu kiedy premier DT oświadczył, że jego rząd działa według prawa takiego jak je rozumie on i jego ekipa, jest inaczej. Żeby nie wiem jak kombinować jest to czysta anarchia.
To stanowisko, o czym nie wszyscy pamiętają, ma swego prekursora. Był nim urzędnik kancelarii prezydenta Wałęsy. Nazywał się Lech Falandysz. On tylko szedł po bandzie.
Postęp, w wykonaniu obecnej ekipy, polega na tym że narzucają własną interpretację prawa stanowionego w Polsce od bardzo wielu lat.
Co to ma wspólnego z demokracją? Bardziej pasuje to do zachowań żula podwórkowego, a może tylko „demokracji” w rozumieniu przywódców FR i Białorusi?
Rzecz jest co najmniej zastanawiająca, bo tej ekipy nie wybrało 100% uprawnionych do głosowania.
Po pierwsze dlatego, że tylu nie głosowało. Po drugie do handlu politycznego doszło po ogłoszeniu wyników wyborów, bo dopiero wówczas powstała ta księżycowa koalicja.
Skoro łączy ich wspólnota interesów powinni utworzyć wspólny front przed wyborami.
A więc już na starcie mieli złe intencje. To było oszustwo wobec wyborców.
Do formalnej koalicji doszło po uzyskaniu gwarancji ze strony Niemiec i KE, że nie będą otwarcie ingerować w wewnętrzne rozgrywki polityczne w Polsce.
Może być i tak że takie porozumienie istniało, ale było utajnione przed wyborcami.
Wydaje się że nie chodziło tylko o przejęcie władzy za wszelką cenę. Ta władza ma zrealizować określone cele i to przed nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego których wynik nie jest do końca pewny.
Nie ma wiedzy jaki byłby wynik wyborczy gdyby głosowano wprost na koalicję 13 grudnia, zwaną też 15 października.
Stało się. Teraz ta koalicja uważa że reprezentuje większość społeczeństwa i jak na demokrację przystało im wszystko wolno.
„Przypadkowo” prezydenta RP wybrała podobna liczba Polaków, ale głosowano na jedną osobę a nie na zbiór kilkuset.
Mniej i ciszej mówi się o tym, że trwa łamanie prawa przez koalicję 13 grudnia.
Jak na razie bezkarnie. To ma już znamiona terroru medialnego.
Bezprawie pociąga za sobą wielorakie skutki. Natychmiastowe i długofalowe.
Zaczęło się od komunikatu PKW o legalności wyborów parlamentarnych i podobnej uchwały
Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego https://samorzad.pap.pl/kategoria/aktualnosci/sad-najwyzszy-stwierdzil-waznosc-wyborow-do-sejmu-rp-i-senatu-rp . Tak, tak, tej samej Izby którą obecna ekipa rządząca podobnie jak TS UE, uważa za nielegalną. Inna sprawa że TS UE nic do tego, ale kto by się przejmował takim detalem.
Gdyby pójść tą drogą rozumowania obecny skład parlamentu i organa przez niego powołane są nielegalne. Idziemy w to?
https://www.sn.pl/aktualnosci/SitePages/Komunikaty_o_sprawach.aspx?ItemSID=623-b6b3e804-2752-4c7d-bcb4-7586782a1315&ListName=Komunikaty_o_sprawach

Zbieranina z której utworzono rząd miała być wzorcem do naśladowania. Dla kogo?
Rząd który miał być uszczuplony w stosunku do poprzedników już przekroczył liczebność rządu MM i nie jest to ich ostatnie słowo. Rozbudowa trwa.
Zadanie trudne dla premiera DT w realizacji bo trzeba zadowolić ambicje koalicjantów.
Rząd jest liczniejszy, ale czy wartościowszy merytorycznie?
W mojej ocenie zdecydowanie nie. Doświadczamy tego z każdym kolejnym dniem.
Perfidia polega na tym, że spiritus movens tych poczynań jest DT, ale do brudnej roboty wystawił b. oficera UOP i b. RPO którzy starają się dowieść pryncypałowi że nie zawiodą zaufania. Inni członkowie rządu też starają się nie odstawać od czołówki. Lider, z tylnych szeregów, tylko zaciera ręce i obłudnie uśmiecha się.
Małe resume jest tu
https://niepoprawni.pl/blog/mpyton/gawkowski-wicepremier-ktory-byl-prymasem
Kolejne dni przynoszą nowe rewelacje. Do takich, w opinii mediów, należy powołanie nowego zastępcy szefa KAS
https://www.gov.pl/web/finanse/malgorzata-krok-zastepca-szefa-kas https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9421774,nowy-zastepca-szefa-kas-andrzej-domanski-mianowal-malgorzate-krok.html
Kolekcję tuzów ekipy uzupełnia Gawkowski
https://dorzeczy.pl/opinie/544503/gawkowski-zaliczyl-ogromna-wpadke-internauci-kpia.html
Tak można długo jeszcze.
Po ponad miesiącu rządów nowej ekipy polecam obserwację kierunków działania i zainteresowań nowych ministrów i całego rządu DT.
Początek był taki że potępiano w czambuł wszystko co robiono przez minione 8 lat. Z upływem dni następuje łagodna zmiana frontu. Z czego ona wynika?
Przyczyn, w mojej ocenie jest kilka.
Wszystkiego potępiać nie można bo spotka się to ze złym odbiorem społecznym.
W najbardziej kłopotliwych przypadkach trzeba głosić, że obecnie rządzący zawsze byli za, a nawet byli współautorami pomysłu. Tak jest w przypadku świadczenia 500+, teraz 800+.
Trzeba też pamiętać że pozycja międzynarodowa Polski pod nowymi rządami nie uległa istotnej zmianie. Podskakiwać można jedynie na podwórku krajowym. Doświadcza tego DT któremu obiecano szybkie zwolnienie wypłat z KPO, a teraz okazało się że to „szybko” jest raczej umowne. Powodem jest dalsze „urabianie” DT, a z obserwacji poczynań KE widać wyraźnie że kasa KE świeci pustkami i nie ma z czego dokonywać wypłat. Nie tylko Polsce.
Kolejnym pokazaniem miejsca w szeregu było pominięcie DT w rozmowach ostatniej szansy z Orbanem w sprawie pomocy finansowej Ukrainie ze środków UE.
W sprawach o znaczeniu międzynarodowym i strategicznym Polska jest zobowiązana realizować plany NATO i wcześniejsze ustalenia poprzedniego rządu. To dotyczy zakupów uzbrojenia i inwestycji o znaczeniu strategicznym. Tych inwestycji jest sporo i rzecz sprowadza się do znalezienia źródeł ich finansowania.
Sen z oczu spędza budowa CPK. Pole manewru jest ograniczone bo inwestycją zainteresowany jest również wielki kapitał, a poza tym jest to inwestycja o znaczeniu strategicznym dla NATO.
Jest szansa kontynuowania budowy portu kontenerowego w Świnoujściu, ale już mniej entuzjastycznie patrzy się na regulację Odry.
https://polskieradio24.pl/42/273/artykul/3329317,czy-powstanie-terminal-kontenerowy-w-swinoujsciu-resort-infrastruktury-rozwiewa-watpliwosci
https://smoglab.pl/ratujmy-rzeki-przyjechali-do-tuska-dwa-konkretne-postulaty/
Z regulacją Odry dzieją się dziwne rzeczy. Wracają stare zmory związane z działaniem ekoterrorystów polskich i oczywiście niemieckich. Niemcom nie przeszkadza, że powodzie powodują więcej zniszczeń na ich terenach. Ważniejsze dla nich jest uniemożliwienie transportu wodnego do Czech i dalej do Dunaju.
Uogólniając twierdzę, że rząd DT będzie rezygnował z nadrzędności interesów Polski jeśli będą one w kolizji z interesem Niemiec.
Wielu analityków spodziewa się że gospodarka Polski odczuje skutki spowolnienia gospodarki niemieckiej która od jakiegoś czasu robi bokami.
Plan obecnej większości rządzącej jest prosty. Wprowadzać własne porządki nie bacząc na obowiązujące prawo. W pierwszej kolejności zyskać zdecydowaną przewagę w wyborach samorządowych. Tu pewnym zaskoczeniem jest odmowa koalicji z lewicą chociaż logicznie jest to uzasadnione.
Kolejnym etapem będą wybory do PE w czerwcu. Tu zaskoczeniem, dla niektórych, jest chęć ewakuacji do Brukseli, niektórych osób z obecnej ekipy rządzącej. Nie dziwię się, w końcu mandat do PE jest pewniejszy niż stanowisko w rządzie DT.
A co czeka nas, szaraków Polaków?
To nie do końca wróżenie z fusów. Do połowy roku jedziemy w zasadzie na prowizorium budżetowym. Pod koniec czerwca wszelkie wybory będą za nami i wówczas można będzie spokojnie dokonać korekty budżetu. Skończą się wszelkie parasole ochronne i ujrzymy w całej krasie co wybraliśmy. Zobaczymy wszyscy, ale „euforię” przeżyją wyborcy koalicji 13 grudnia. 

29 stycznia 2024

Trochę refleksji

 

Rzadko i niechętnie się o tym pisze.
Skutki II wojny światowej dla Polski, w sferze struktury społeczeństwa, są niemożliwe do odrobienia po dzień dzisiejszy.
Trzecia Rzesza do spółki z Rosją Radziecką prowadziły wobec ludności Polski politykę świadomą i konsekwentną. Od Gdańska po Śląsk było to samo.
Nie było miejsca na przypadki. Pierwszym kryterium była chęć zemsty.
Niemcy za walkę o polskość, za udział w Powstaniach Śląskich, w Powstaniu Wielkopolskim,
za aktywny udział w plebiscytach.
Rosja w pierwszej kolejności za to żeśmy ich pogonili w 1920 roku, a wcześniej za hołd pod Pskowem.
Zemsta miała charakter permanentny. Przyszła kolej na inteligencję, na duchowieństwo katolickie,
na służby mundurowe.
Eksterminacja Żydów wynikała z innego klucza. W ponad 6,5 mln Polaków wymordowanych podczas II wojny światowej znalazły się wszystkie grupy społeczne.
Dzieło zniszczenia kontynuowano po zakończeniu wojny. Tylko metody były bardziej wyszukane.
Było w czym wybierać. Początkowo najmniej zagrożone było szkolnictwo podstawowe.
Celem była walka z analfabetyzmem.
Sielanka kończyła się już na etapie szkoły średniej. W pierwszych latach powojennych problemem był brak wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej. Stopniowo likwidowano takie przedmioty jak łacina, greka czy logika.
Mogłem to obserwować na żywo w rodzinie. Starszy brat w liceum jeszcze załapał się na podstawę programową że tak powiem przedwojenną. Ja już nie. W podstawówce miałem jeszcze nauczycieli
tzw. przedwojennych, ale z upływem lat przychodzili już absolwenci szkolenia powojennego.
W końcówce podstawówki „załapałem się” na powrót religii jako przedmiotu nauczania. Wcześniej były to zajęcia katechetyczne w salce parafialnej. Lekcje prowadził ksiądz o którym po wieeelu latach dowiedziałem się że był oficerem Legionów Piłsudskiego.
Ciekawie było też w klasie maturalnej. Co dalej? Z małego miasteczka trzeba było mieć rodzinę w mieście gdzie zamierzało się kontynuować dalszą naukę, albo zdobyć akademik. Inną formą były uczelnie wojskowe.
Ciekawe były też pomysły dotyczące kierunków dalszego kształcenia. Najbardziej prestiżowe wówczas były politechniki i uniwersytety. W dalszej kolejności tzw. szkoły wyższe czyli uczelnie techniczne, rolnicze, pedagogiczne i ekonomiczne.
Dla tych którym się nie udało pozostawała namiastka o nazwie „studium nauczycielskie”.
Była to 2-letnia szkoła pomaturalna której ukończenie dawało możliwość podjęcia pracy dydaktycznej
w szkole podstawowej i chyba w ograniczonym zakresie w szkole średniej.
Już wówczas oceniałem to jako selekcję negatywną. Niestety sprawdziło się. Ci nauczyciele szybko tracili prestiż społeczny.
Ważnym elementem destrukcji społeczeństwa było zerwanie więzi pokoleniowej. Z jednej strony powodem był deficyt substancji mieszkaniowej, a z drugiej wędrówka ludów spowodowana zmianami granic Polski po 1945 roku.
Budownictwo mieszkaniowe jest piętą Achillesową Polski po dzień dzisiejszy. Ono właśnie generuje wiele dzisiejszych problemów społecznych.
Teraz na to wszystko nakładają się dwie sprawy. Jedna to różne formy ingerencji zewnętrznej w sprawy Polski, a druga to dywersja własnych środowisk.
Indoktrynacja prowadzona przez lata powojenne spowodowała że ludziom mylą się pojęcia podstawowe. Nie dostrzegają różnicy w ocenie rzeczywistości.
Polak jest obywatelem państwa polskiego, czy obywatelem Europy, czy nawet świata?
To pranie mózgów spowodowało że przedstawiciele Polski w strukturach międzynarodowych bez zmrużenia oka działają na szkodę Polski i Polaków.
Wszystko razem kumuluje się w poczynaniach rządu wyłonionego po jesiennych wyborach 2023.
To nie jest tylko kwestia przypadkowego doboru osób do obecnego rządu. Miesiąc ich urzędowania to dopiero rozgrzewka.
Za bardziej szkodliwe uważam decyzje podejmowane w sprawach o znaczeniu fundamentalnym.
Nic nie przebije decyzji o powrocie do ustaleń komisji Millera w sprawie katastrofy smoleńskiej, a także rezygnacji z odszkodowań od Niemiec za straty poniesione przez Polskę w wyniku II wojny światowej.
Odzwierciedleniem sytuacji wewnętrznej w Polsce jest postawa Polonii. Ta emigracja pochodzi z różnych okresów historycznych. Te „fale” siłą rzeczy, mają różne podejście do obecnej Polski. Dysponując polskim paszportem biorą udział w głosowaniach do parlamentu krajowego jak i europarlamentu. Nie jest to udział znaczący, ale istotny propagandowo.
Swoje poglądy szerzą w środowiskach w których aktualnie żyją. Niestety, często obraz dzisiejszej Polski wypaczają. 

W oczekiwaniu na co?

  Do planowanego zaprzysiężenia prezydenta-elekta czas upłynie na próbach podważenia wyniku wyborczego i oczywiście rycia pod Karolem Nawroc...