W
tym tonie jest sporo wypowiedzi.. Widocznie coś jest na rzeczy.
O
tym że jest nie muszę przekonywać. Daleki
jestem od popadania w czarnowidztwo, ale też daleko mi dzisiaj do optymizmu. Powiedzmy że jestem realistą.
Niepokoi mnie
utrata instynktu samozachowawczego naszego społeczeństwa. Jest przy
tym podatne na destrukcyjną propagandę.
Fachowcy uważają że
losami Polski interesuje się co najwyżej 10% naszych
współobywateli.
A co z resztą? Zainteresowania tej reszty
falują. Reaguje tylko wtedy gdy sytuacja wpływa bezpośrednio na
ich interesy osobiste.
W pozostałych postępują zgodnie z
powiedzeniem „nie moje małpy, nie mój cyrk”. Do pewnego stopnia
to może działać.
Co jakiś czas następuje wyłom i trzeba
dokonać samookreślenia.
To czas wyborów.
Wtedy widać czym
kierują się wyborcy.
Więc czym?
Na pierwsze miejsce wysuwa
się chyba ocena przydatności kandydata dla miejscowości z której
kandyduje. Dlatego ci, przed wyborami, starają się przypomnieć jak
wyglądają i co dla danej społeczności pożytecznego zrobili.
Kryterium jest też nazwisko i przynależność partyjna.
Pośrednio
oznacza to co kandydat może załatwić dla tej społeczności/
Inaczej sytuacja wygląda w dużych aglomeracjach gdzie kandydaci
są zasadniczo anonimowi.
Tu kryterium jest owczy pęd zwany też
wspólnotą środowiskową. Na kogo w dobrym tonie jest oddać głos?
Decyduje presja środowiska.
Dodam jeszcze że do takich okręgów
wyborczych delegowany jest „desant”, czyli ludzie wystawiani
przez centralę jako pewniaki. To nie zawsze się sprawdza.
Mieszkam
w tzw. obwarzanku warszawskim i na rozwieszanych plakatach i banerach
widzę tych kandydatów. Oprócz weteranów są nowe twarze, ale na
dalekich miejscach list. To jeszcze o niczym nie świadczy bo z
poprzednich lat pamiętam że wchodzili kandydaci którzy zebrali po
kilkaset, czy kilka tysięcy głosów, a przepadł kandydat który
uzyskał blisko 150 tysięcy głosów. Niektórym udawało się wejść
do parlamentu na znanym nazwisku. To też działa.
O szansach
poszczególnych formacji nie wypowiadam się bo własnych analiz nie
prowadzę, a publikowane są faktycznie zasłoną dymną.
Poza
tym decyduje frekwencja w dniu wyborów, a ta zależy chociażby od
pogody.
Teraz trwa analizowanie szans. Partie czy koalicje? Próg
wyborczy dla jednych i drugich jest inny.
Na deser jeszcze coś.
Misję utworzenia rządu otrzymuje najpierw partia która uzyska
najwięcej głosów. Dopiero brak sukcesu da drogę wolną następnej
partii w kolejce. Jeśli i tu zabrakłoby sukcesu mamy w perspektywie
na wiosnę nowe wybory.
Tymczasem musimy w zdrowiu i spokoju
przetrwać tydzień.
W kampanii wyborczej dużo się mówi o
celowości uczestnictwa w wyborach i połączonym z nimi referendum.
Tu już nic nowego nie powiem. Skoro wynik nie ma znaczenia po co ta
zmasowana agitacja zniechęcająca do udziału w referendum?
Mam
za to zadanie dla wszelakiej opozycji.
Zanim pójdziecie na te
wybory, albo nie pójdziecie, zastanówcie się czy was stać na
poniesienie skutków swej decyzji? To dotyczy oddania głosu na
wszystkie formacje, poza ZP.
Wszystkie, bo mają jeden cel,
uwalić PiS. W zamian nie oferują nic poza TQM.
Tylko dlatego
uważam że ZP powinna wygrać zdecydowanie, z czystej przekory.
Przynajmniej wiadomo czego po nich oczekiwać. Argumenty racjonalne
były podane wielokrotnie.
Idąc za ciosem mamy do obsłużenia
referendum na które możemy się wypiąć, odpowiedzieć 4xTAK, albo
4xNIE. Możliwe są kombinacje zależne od indywidualnej
fantazji
Teraz proponuję spojrzeć na możliwe skutki podjętej
decyzji.
To nie jest tak że wasz głos nie ma znaczenia. Nie
jest sztuką niczego nie obiecać i słowa dotrzymać. Brak
jakiejkolwiek deklaracji pod adresem wyborców nie oznacza że
kandydat, w razie uzyskania mandatu, będzie działał w naszym
interesie.
Dawno temu w debacie przypomniano że nie ma darmowych
obiadów. Oznacza to tylko że obowiązuje swego rodzaju handel
wymienny. Coś za coś.
Jak dalece ufamy temu na kogo oddajemy
swój głos?
Według stanu na dzień dzisiejszy mamy jedno
ugrupowanie narodowe, lista nr 4 i w opozycji pozostałe listy z
których wiodąca jest lista nr 6. Jeżeli wygra lista nr 4 to lider
lub osoba przez niego wskazana, dostanie misję utworzenia rządu.
W
tym miejscu jest pierwsza niewiadoma. Jaki będzie stan posiadania?
To zależy od rozkładu głosów na pozostałe listy. Pojedyncze
ugrupowania muszą przekroczyć próg 5%, a koalicje 8%.
Najbardziej
pewne swego są listy nr 4 i 6. Pozostałe będą żyć w niepewności
do oficjalnego ogłoszenia wyników wyborów. Te zadecydują o
ostatecznym podziale mandatów.
Wówczas może dojść do targów
kto z kim? Może ale nie musi.
Glosy oddane na ugrupowania które
nie przekroczą wymaganego progu zasilą konta wygranych, czyli list
nr 4 i 6. Kto jeszcze dołączy do grona szczęśliwców? Tego nie
wiadomo. Pełna futurologia.
Dzisiaj mówi się że opozycja
mogłaby wygrać wybory w cuglach gdyby zjednoczyła swe siły. Rzecz
w tym że do zjednoczenia nie dojdzie bo jest za duża rozbieżność
interesów.
Wiele wskazuje na to że mamy zagwarantowaną
awanturę po ogłoszeniu wyników wyborów.
Tu wszystko będzie
zależało od postawy sędziów Sądu Najwyższego.
Wszystko
rozstrzygnie się w tym tygodniu. Nie wpłynęła znacząco
poniedziałkowa debata w TVP.
Moim zdaniem decydujące znaczenie
powinno mieć stanowisko komitetów wyborczych do paktu migracyjnego
który przygotowuje KE.
Praktycznie od 2015 roku Polska jest w UE
na cenzurowanym. KE stosuje wobec Polski nieustanną tresurę,
notorycznie łamiąc przy tym prawo unijne. W ten sposób zamierza
przepchnąć pakt migracyjny.
Perfidia tych działań polega na
tym że Polska nie otrzymała żadnego wsparcia materialnego za
przyjęcie pod swój dach blisko 1,5 mln uchodźców z Ukrainy
/łącznie przez Polskę przeszło ponad 8,5 mln uchodźców
ukraińskich/.
Mamy za to pod groźbą kar finansowych
partycypować w zagospodarowaniu nielegalnych uchodźców
przebywających w państwach basenu Morza Śródziemnego oraz w
Niemczech.
Spór merytoryczny dotyczy tego czy są to nielegalni
uchodźcy, czy jak uważa opozycja, azylanci? Tylko kto? Kiedy? Na
jakiej podstawie? Udzielił tego azylu?
Musimy dokonać wyboru,
albo walczyć do upadłego o swoje stanowisko w kwestii relokacji,
albo zgodzić się na warunki KE. KE tak się rozochociła że
podniosła stawkę za każdą odmowę z 20 na 30 tysięcy euro.
Miniony tydzień przyniósł nowy problem w postaci wojny w
Izraelu. Jest bardzo duże prawdopodobieństwo wzrostu liczby
uchodźców z tych terenów, oczywiście Palestyńczyków, którzy
skierują się do Europy. Kto ich weźmie na utrzymanie?
Dzisiaj
tylko ZP deklaruje że nie zgodzi się na warunki KE. Pozostałe
komitety albo kluczą albo wprost twierdzą że przyjęcie tysięcy
uchodźców to żaden problem skoro utrzymujemy tylu Ukraińców. Są
ślepi i głusi na przykład krajów skandynawskich które przyjęły
zaledwie kilka tysięcy uchodźców /Finlandia/,a ci niczym wino w
Kanie Galilejskiej rozmnożyli się w stopniu zagrażającym
stabilności państwa.
To nie jedyne „osiągnięcie”
opozycji. Ich eksperci, byli wojskowi, kwestionują celowość
zakupów uzbrojenia dokonywanych przez obecny rząd. Posuwają się
nawet do tego że mogą zerwać podpisane już umowy.
Czym według
nich mamy się bronić przed agresywnymi zapędami Rosji? Czy można
poważnie traktować brednie że 50% zakupów uzbrojenia mamy
realizować od przemysłu krajowego?
Ten przemysł po latach
zapaści wymaga odbudowy i rozbudowy, a efekty będą widoczne po
latach. Teraz nie możemy czekać.
Dawno temu jeden z wielkich
polityków powiedział że jeśli pożałujecie pieniędzy na własną
armię, będziecie utrzymywać obcych.
Uchylając się od
wszelkich deklaracji, zwłaszcza dotyczących finansów, opozycja
idzie na łatwiznę. Gdyby po wyborach przejęła władzę, może z
czystym sumieniem, jak na oportunistów przystało, kasować wszelkie
wydatki zaplanowane przez rząd MM. Zgodnie z niegdysiejszą opinią
JVR „piniendzy ni ma i nie bendzie”. Do tego trzeba dodać
wypowiedź słynnego, już nieboszczyka, że rząd zawsze się
wyżywi.